Feralne dla Małgorzaty z. głosowanie miało miejsce 14 kwietnia 2016 roku. Posłowie głosowali nad wyborem jednego z sędziów Trybunału Konstytucyjnego, a Małgorzata Z. oddała głos, naciskając przycisk w swoim imieniu oraz za Kornela Morawieckiego, klubowego kolegę z Kukiz’15. Posłankę, głosującą "na dwie ręce", nagrały kamery, oboje też przyznali się do tego czynu. Kornel Morawiecki tłumaczył wówczas, że musiał nagle opuścić sejmową salę, a parlamentarzystka wiedziała, jak miał zamiar zagłosować. Tego samego dnia Z. została wyrzucona z ugrupowania.
Śledztwo prowadzone było o czyn z art. 231 § 1 kk ("Funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3"). Prokuratura prowadziła je - mimo posiadania nagrań z sejmowej sali, na których widać, że posłanka głosuje "na dwie ręce", trwało aż do listopada 2019 roku, kiedy kończyła się VIII kadencja Sejmu, w ramach której Małgorzata Z. sprawowała mandat. Zakończyło się aktem oskarżenia z artykułu kodeksu karnego dotyczącego przekroczenia uprawnień przez funkcjonariusza publicznego.
CZYTAJ TEŻ: Po co państwo gromadzi informacje o ciążach Polek? Dyskusja w Sejmie
W trakcie procesu Małgorzata Z. przyznała, że zagłosowała za siebie i za Kornela Morawieckiego, ale twierdziła, że nie miała wiedzy, iż jest to niezgodne z prawem. Jak podało Radio ZET, Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał w sprawie nieprawomocny wyrok: 1 rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 12 tys. zł grzywny i zakazu zajmowania funkcji publicznych przez okres 5 lat. Maksymalne zagrożenie karą w przypadku ex-parlamentarzystki wynosiło 3 lata bezwzględnego więzienia.
Już po zakończeniu pracy w Sejmie Małgorzata Z. została zatrudniona w roli ekspertki w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, a w październiku 2021 została komendantem głównym Ochotniczych Hufców Pracy.
Napisz komentarz
Komentarze