Wybory prezydenckie zawsze przyciągają ludzi, którzy chcą zaistnieć w polityce i w mediach. Niektórzy z nich nie mają żadnych szans, ale przez moment mogą błyszczeć przed kamerami i skupiać na sobie uwagę. I przez chwilę mogą czuć przedsmak bycia prezydentem. Nie inaczej jest tym razem... Do wyścigu o fotel w prezydenckim pałacu zgłosiło się już kilkoro egzotycznych kandydatów m.in: trenerka rozwoju osobistego, tiktoker czy właściciel Kanału Zero, który kandyduje, chociaż... nie chce być prezydentem.
Trumpizm po polsku
Krzysztof Stanowski – dziennikarz i biznesmen, właściciel Kanału „Zero” ogłosił swój start w wyborach prezydenckich w specjalnym „orędziu”. I to on w tej egzotycznej mieszance wzbudza największe emocje. Ma już bowiem popularność i duże pieniądze. Po co mu więc ten start? Zwłaszcza, że jako jedyny ogłasza, iż startuje, ale nie zamierza wygrać.
W swoim „orędziu”, wygłoszonym na swoim kanale internetowym (który istnieje równo rok) Stanowski mówi: - Stoję tu, aby uwypuklić tę wyborczą katastrofę. Nie po to, aby zostać prezydentem, bo nie mam ku temu kompetencji, doświadczenia. Nie jestem w stanie piastować tego urzędu z odpowiednią godnością i klasą. Zupełnie jak moi konkurenci, ale oni o tym nie wiedzą.
W tym nagraniu wideo zapowiada też: „Chcę wam w krzywym zwierciadle pokazać, jak wygląda ten prezydencki wyścig. Chcę was wpuścić za kulisy. Chcę być kamieniem w bucie innych kandydatów” - tłumaczy Stanowski.
I dodaje: „Nie stać mnie, żeby zostać prezydentem. Prezydent za mało zarabia”.
Niektórzy jak prof. Przemysław Sadura, mówią wprost, że Stanowski cynik i kuglarz. Inni nazywają go polskim Elonem Muskiem, a jego zachowanie trumpizmem po polsku. Są tacy, którzy bagatelizują tę postać twierdząc, że on robi to tylko dla poklasku i własnego biznesu. Inni jednak przestrzegają, że może być takim Pawłem Kukizem sprzed lat, który przyciągnął do siebie prawie 20 procent niezdecydowanych wyborców. Stanowski też może w kampanii zebrać sporą grupę „wyznawców”, a potem przekazać te głosy prawicowemu kandydatowi Karolowi Nawrockiemu, jak Kukiz prezydentowi Dudzie.
Trójmiasto jest w tych wyborach fenomenem. Ma aż troje kandydatów do prezydenckiego fotela. Poza najpoważniejszym, wspomnianym już Karolem Nawrockim, popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość w tych wyborach postanowiły się sprawdzić dwie kobiety z naszego regionu.
Terapeutka narodu
Gdańszczanka Dominika Jasińska po raz pierwszy startuje w wyborach i to od razu prezydenckich. „Wyobraź sobie, że to jest taniec 100 000 polskich serc, które chcą więcej szacunku, porozumienia i dialogu w polskim życiu publicznym” – pisze Jasińska na FB, namawiając do oddania na nią głosu.
O sobie mówi, że jest kandydatką niezależną, nie opowiadającą się po żadnej ze stron świata politycznego. Przyznaje, że nie ma żadnego doświadczenia politycznego. Jest certyfikowaną trenerką „Porozumienia bez przemocy” i pracuje z ludźmi, którzy chcą zmieniać otoczenie: nauczycielami, menadżerami, samorządowcami. Podoba jej się komentarz, który przeczytała pod jedną ze swoich prasowych rozmów, że prezydent Polski powinien być terapeutą narodu.
- Ja uwierzyłam w to, że wygranie tych wyborów jest możliwe. Żeby do tego projektu stanąć, musiałam w niego uwierzyć. Zobaczyłam siebie w tym miejscu, swoją możliwość wpływu, swoją rangę. W momencie, jak zobaczyłam siebie na tym stanowisku, to zebranie tych 100 tys. podpisów stało się drogą, progiem do przekroczenia, można nawet powiedzieć, że dość naturalną konsekwencją i pierwszym, naturalnym imperatywem jest, po prostu, wierzyć – mówi.
Nie będę długopisem
Prof. Joanna Senyszyn też zgłosiła swój akces w tych wyborach. Ona w przeciwieństwie do wyżej wymienionej kandydatki ma długi, polityczny staż. Była parlamentarzystką i europarlamentarzystką, posłanką Lewicy, z której przed kilkoma laty odeszła.
W rozmowie z naszym portalem „Zawsze Pomorze” zapowiada: „Jeśli wejdę do drugiej tury – wygram”.
Jej zdaniem, Polska potrzebuje prezydentki i kogoś spoza duopolu PO-PiS.
– Kiedy wspólnie z przyjaciółmi i sympatykami zobaczyliśmy, kto kandyduje, okazało się, że ci, którzy nie chcą głosować na PiS, ale również zniechęcili się do Koalicji 15 października, nie mają kogo poprzeć – tłumaczy.
ZOBACZ TEŻ: Jeśli wejdę do drugiej tury – wygram. Prof. Joanna Senyszyn startuje w wyborach
I dodaje: - Ja jestem bezpartyjna i nie będę niczyim długopisem. Będę podejmowała niezależne, samodzielne decyzje. Jestem profesorką nauk ekonomicznych, będę wiedziała, co podpisuję, i które ustawy są dobre dla Polek i Polaków.
Prof. Senyszyn ma już wyborcze hasło: „Wybierzmy lepszą przyszłość”. Nawiązuje ono do kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego z 1995 roku, kiedy pokonał Lecha Wałęsę, zachęcając: „Wybierzmy przyszłość”.
Zmienić polityków
Maciej Maciak – kolejny kandydat na prezydenta, to twórca i lider „Ruchu Dobrobytu i Pokoju”, i właściciel nie istniejącej już włocławskiej telewizji CW-24. Kilka razy startował bezskutecznie w wyborach samorządowych i parlamentarnych, ubiegając się o fotel prezydenta Włocławka i mandat parlamentarzysty. Teraz chce spaść z najwyższego konia.
- Jeśli mamy coś zmienić, to trzeba zmienić polityków. Patrzcie, co się stało w Stanach Zjednoczonych. Zmienił się prezydent, wymienia całą ekipę i od razu mamy zupełnie inną politykę. Jeżeli chcecie zmian, to musicie postąpić inaczej, niż dotychczas w wyborach, chyba że nie będzie w kim wybierać, to wtedy rzeczywiście zasada mniejszego zła. Ale jeśli pojawiają się kandydaci – w tym moja skromna osoba – to wypadałoby się chociaż zapoznać, co ten człowiek ma pod skorupą, jaki ma dorobek, co sobą reprezentuje (…) - przekazał Maciej Maciak w pierwszych dniach kampanii wyborczej.
Ale jak pisze „Polityka” po prześwietleniu sylwetki tego kandydata: „Dobrobyt i pokój według niego pachnie kremlowską narracją”.
Zwiększyć rolę prezydenta
Tego chce kolejny kandydat na prezydenta w wyborach 2025 roku Marek Woch – prezes Ogólnopolskiej Federacji „Bezpartyjni i Samorządowcy”, doktor nauk prawnych. Jest specjalistą w zakresie prawa konstytucyjnego, prawa dotyczącego ochrony zdrowia oraz filozofii prawa. W latach 2016-2019 był pełnomocnikiem Prezesa NFZ do spraw Kontaktów z Organizacjami Pozarządowymi i Organami Władzy Publicznej.
Wśród postulatów wyborczych Wocha jest m.in. zmiana systemu politycznego na prezydencko-parlamentarny, czyli zwiększenie roli prezydenta, oraz utworzenie Polskiej Gwardii Narodowej, która miałaby odpowiadać za bezpieczeństwo wewnętrzne kraju.
Kandydat Normalnego Kraju
Wiesław Lewicki – polityk, przedsiębiorca, prezes partii Normalny Kraj, które powstało w styczniu 2015 r. w wyniku secesji ze Stowarzyszenia Republikanie. Jest byłym przewodniczącym Kongresu Nowej Prawicy w województwie śląskim. Nie są to pierwsze wybory w których weźmie udział, gdyż już wcześniej startował w wyborach m.in. do Senatu, Sejmu, Parlamentu Europejskiego, Sejmiku Województwa Śląskiego.
- Nie jestem ani z prawa, ani z lewa, jestem po prostu człowiekiem. Dlatego nie widzę potrzeb prawicy i lewicy, widzę potrzeby ludzkie. Tylko takie podejście może przywrócić Polakom jedność narodową, która jest niezbędnym warunkiem odzyskania suwerenności w państwie polskim — pisze o sobie Lewicki.
Związkowiec na prezydenta
Piotr Szumlewicz jest przewodniczącym Związku Zawodowego Związkowa Alternatywa, a także publicystą i wieloletnim działaczem związków zawodowych. Mówi, że poprzednia władza była fatalna, a nowa rozczarowuje. Dlatego Polska potrzebuje alternatywy. Wcześniej od 2012 do 2019 roku był związany z Ogólnopolskim Porozumieniem Związków Zawodowych (OPZZ). W 2015 roku startował w wyborach parlamentarnych z list Zjednoczonej Lewicy. Z wykształcenie jest socjologiem i filozofem.
ZOBACZ TAKŻE: Bykowe. Kandydat na prezydenta chce podatku dla bezdzietnych i singli
Korwinizm, czyli wieczni kandydaci
Dla Grzegorza Brauna to nie jest pierwszy start w kampanii prezydenckiej. Ten polityk, prezes Konfederacji Korony Polskiej, europoseł, dwukrotny poseł na Sejm RP, reżyser filmowy, i scenarzysta już raz ubiegał się o fotel prezydenta RP w 2015, z „imponującym” wynikiem 0,8 proc. głosów. Znany jest z politycznych awantur. W Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie podczas wykładu prof. Jana Grabowskiego pt. "Polski (narastający) problem z historią Holokaustu" Braun w pewnym momencie wyrwał mikrofon i zablokował mównicę, a dyrektorowi instytutu kazał "wynosić się natychmiast z Polski". Posła mocno wzburzył fragment, gdy wykładowca nazwał żołnierzy z Narodowych Sił Zbrojnych i Brygady Świętokrzyskiej "mordercami Żydów". Innym razem na sejmowym korytarzu zaatakował gaśnicą uczestników obchodów święta Chanuki.
Marek Jakubiak, też kandyduje po raz kolejny. W pierwszej turze wyborów prezydenckich 2020 roku uzyskał wynik 0,17% głosów. To lider Wolnych Republikanów, który obiecuje być "twardym prezydentem" ( jak zostanie nim). To także poseł, założyciel wielu partii i ugrupowań i biznesmen inwestujący w branży browarniczej.
Do tego gronia dołączył ostatnio Paweł Tanajno, który też już wcześniej próbował sił w wyścigu do pałacu prezydenckiego w 2015 roku. Poparła go wtedy także Partia Kobiet (której kandydatce nie udało się zebrać wymaganej liczby podpisów. Zajął w tamtych wyborach ostatnie, 11 miejsce z wynikiem 0,2 proc. Pięć lat później, w 2020 roku, znowu kandydował na prezydenta Polski. W tych wyborach poprawił swój wynik zajmując 9. miejsce wśród 11 kandydatów.
Próżność, misja i własny interes
Dr Wiesław Baryła, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS w Sopocie, zwraca uwagę na specyfikę wyborów prezydenckich w porównaniu z wyborami parlamentarnymi. W wyborach prezydenckich początkowy etap procesu wyborczego jest łatwo dostępny dla niemal każdego, kto ma więcej niż 35 lat i obywatelstwo polskie . I wymaga jedynie utworzenia komitetu wyborczego przez 15 osób oraz zebrania tysiąca podpisów do jego zgłoszenia do PKW. To główny powód tego, że w wyborach prezydenckich pojawiają się kandydaci, o których wcześniej niemal nikt nie słyszał.
Na pytanie - skoro tak łatwo można wystartować, to dlaczego tak niewielu startuje – dr odpowiada:
- Formalny próg wejścia do wyborów jest niski, ale jednak jest. Trzeba też pamiętać, że w kolejnym etapie, do 4 kwietnia trzeba zebrać sto tysięcy podpisów aby zarejestrować kandydaturę w PKW. Są też progi psychologiczne w postaci zdrowego rozsądku i poczucia obciachu. Tak więc do wyborów zgłaszają się osoby, które mają szczególnie silną motywację ku temu.
Dr Baryła wskazuje na trzy główne rodzaje motywacji, które mogą skłaniać osoby do udziału w wyborach prezydenckich. Pierwsza z nich, którą nieelegancko można nazwać próżnością, wiąże się z niezwykle silnym przekonaniem o własnych ponadprzeciętnych kompetencjach i potencjale pozytywnego wpływu na Polskę i świat. Jest to naturalna motywacja w działalności politycznej, oparta na wierze we własne umiejętności przywódcze, być może tylko w bardziej skrajnym natężeniu.
POLECAMY RÓWNIEŻ: Dr Wiesław Baryła: Młodzi poczuli, że ich przyszłość jest zagrożona. I poszli do urn
Druga motywacja dotyczy poczucia misji i chęci zwrócenia uwagi opinii społecznej na określone sprawy lub problemy. Kandydaci kierujący się tą motywacją często reprezentują niewielkie grupy interesów lub organizacje społeczne i wykorzystują swój udział w kampanii prezydenckiej jako platformę do nagłośnienia ważnych dla nich spraw.
Trzecia motywacja wiąże się z celami osobistymi lub zawodowymi, nie mającymi nic wspólnego w prezydenturą. Jest to instrumentalne użycie kampanii prezydenckiej do budowania własnej rozpoznawalności i marki w sferze biznesowej lub politycznej.
Dr Baryła zaznacza jednak, że ta krótka lista motywów nie wyczerpuje wszystkich możliwych powodów, dla których ludzie decydują się na kandydowanie.
I podkreśla: - Polski system wyboru prezydenta jest bardzo przystępny i egalitarny, nie wymaga od kandydatów znaczących nakładów finansowych na początkowym etapie kampanii. Wymóg zebrania 100 tysięcy podpisów poparcia, choć znaczący, pozostaje w zasięgu dobrze zorganizowanych komitetów wyborczych a zarejestrowanie kandydata w PKW otwiera przed nim i jego komitetem wyborczym możliwość nieodpłatnego rozpowszechniania audycji wyborczych w programach ogólnokrajowych publicznych, nadawców radiowych i telewizyjnych.
W Stanach Zjednoczonych, gdzie kilka miesięcy temu obserwowaliśmy kampanię prezydencką, finansowy próg wejścia do wyścigu prezydenckiego jest znacznie wyższy. W Polsce nie trzeba mieć dużych pieniędzy aby zaistnieć w świadomości społecznej jako kandydatka lub kandydat na prezydenta i przynajmniej do 24 marca, czuć przedsmak bycia prezydentem Polski.
Napisz komentarz
Komentarze