Udało się już znaleźć meblościankę na wysoki połysk do pani przedstawienia?
Odzew na apel ogłoszony na FB teatru był ogromny. Nasi widzowie, jak zwykle, nie zawiedli. Było w czym wybierać, ale w spektaklu może zagrać, niestety, tylko jedna.
Spektakl „Nasz mały PRL” to pani, jednej z głównych aktorek Nowego Teatru, reżyserski debiut.
Trzy lata temu zaproponowałam dyrektorowi Dominikowi Nowakowi wystawienie książki Witolda Szabłowskiego i Izabeli Meyzy. Para dziennikarzy bierze tu udział w eksperymencie, w ramach którego na pół roku postanawia się przenieść do rzeczywistości z przełomu lat 1981/82. Mój pomysł się spodobał, niestety reżyser, który miał się podjąć realizacji zmarł na covid. Do tematu wystawienia tego tekstu wróciliśmy po jakim czasie, a ponieważ koncept był mi bliski, zasugerowałam, że mogłabym podjąć się reżyserii. Samą siebie, przyznam, zaskoczyłam tą propozycją. Dyrektor jednak mi zaufał i oto jestem już po pierwszych próbach. Zespół przyjął mnie w nowej roli bardzo życzliwie, z szacunkiem. Może to wynika też z pewnej etyki pracy, która w naszym teatrze od początku jest obecna.
Ma pani 30 lat, spytam więc trawestując słynny filmowy tekst: Co pani wie o PRL- u?
Nie doświadczyłam życia w tamtej epoce, ale w reżyserskim działaniu akurat poczytuję to sobie za plus. Patrzę na tamten czas z jednej strony z dystansem, z drugiej - z sentymentem. Tyle o nim słyszałam od dziadków, od rodziców, a były to bardzo miłe wspomnienia, tak serdeczne, że aż chwilami żałuję, że nie dane mi było żyć w tamtych czasach. Urodziłam się po zmianie systemu, ale wartości dotyczące stosunków międzyludzkich były jeszcze wtedy rodem z PRL-u. Co jest oczywiste, bo przecież świat nie zmienił się z dnia na dzień. Moje pokolenie jest tym, które po uszy tkwi w nowej Polsce, ale mentalnie, za sprawą wychowania, pozostaje w poprzedniej epoce. Oczywiście, w moim spektaklu interesuje mnie obyczajowa strona PRL-u, choć przecież mówiąc o tamtych czasach od polityki nie da się uciec.
Jaki będzie ten PRL w pani spektaklu?
Jednocześnie szary i kolorowy, radosny i sentymentalny, współczesny i historyczny. Spektakl będzie kolażem różnych sytuacji, zbiorem, cytując Korę, „setek miraży”, a całość okraszona będzie właśnie muzyką z tamtych lat. To, co mnie najbardziej zainteresowało w tym eksperymencie to spojrzenie na dzisiejszą Polskę przez pryzmat tamtych czasów i obserwowanie, co tak naprawdę się zmieniło przede wszystkim w nas samych. Ale też zadaję pytanie, co straciliśmy po zmianie systemu, a co zyskaliśmy. Prostej odpowiedzi na to nie ma.
Czy jest coś z tamtych czasów na co zamieniłaby pani swój laptop, swojego smartfona?
Na kontakt z drugim człowiekiem. Bo wtedy, cytując autorów książki: „człowiek był bardziej z człowiekiem, a nie z komputerem”.
Napisz komentarz
Komentarze