Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Patrzę na PRL z jednej strony z dystansem, [nl] z drugiej – z sentymentem

Rozmowa z Moniką Janik-Hussakowską, reżyserką przedstawienia „Nasz mały PRL” w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku. Premiera w kwietniu.
Monika Janik (Fot. Nina Kupis)

Udało się już znaleźć meblościankę na wysoki połysk do pani przedstawienia?

Odzew na apel ogłoszony na FB teatru był ogromny. Nasi widzowie, jak zwykle, nie zawiedli. Było w czym wybierać, ale w  spektaklu może zagrać, niestety, tylko jedna.

Spektakl „Nasz mały PRL” to pani, jednej z głównych aktorek Nowego Teatru, reżyserski debiut. 

Trzy lata temu zaproponowałam dyrektorowi Dominikowi Nowakowi wystawienie książki Witolda Szabłowskiego i Izabeli Meyzy. Para dziennikarzy bierze tu udział w eksperymencie, w ramach którego na pół roku postanawia się przenieść do rzeczywistości z przełomu lat 1981/82.  Mój pomysł się spodobał, niestety reżyser, który miał się podjąć realizacji zmarł na covid. Do tematu wystawienia tego tekstu wróciliśmy po jakim czasie, a ponieważ koncept był mi bliski, zasugerowałam, że mogłabym podjąć się reżyserii. Samą siebie, przyznam, zaskoczyłam tą propozycją.  Dyrektor jednak mi zaufał i oto jestem już po pierwszych próbach. Zespół przyjął mnie w nowej roli bardzo życzliwie, z szacunkiem. Może to wynika też z pewnej etyki pracy, która w naszym teatrze od początku jest obecna.

Ma pani 30 lat, spytam więc trawestując słynny filmowy tekst: Co pani wie o PRL- u?

Nie doświadczyłam życia w tamtej epoce, ale w reżyserskim działaniu akurat poczytuję to sobie za plus. Patrzę na tamten czas z jednej strony z dystansem, z drugiej - z sentymentem.  Tyle o nim słyszałam od dziadków, od rodziców, a były to bardzo miłe wspomnienia, tak serdeczne, że aż  chwilami żałuję, że nie dane mi było żyć w tamtych czasach. Urodziłam się po zmianie systemu, ale wartości dotyczące stosunków międzyludzkich były jeszcze wtedy rodem z PRL-u. Co jest oczywiste, bo przecież świat nie zmienił się z dnia na dzień. Moje pokolenie jest tym, które po uszy tkwi w nowej Polsce, ale mentalnie, za sprawą wychowania, pozostaje w poprzedniej epoce. Oczywiście, w moim spektaklu interesuje mnie obyczajowa strona PRL-u, choć przecież mówiąc o tamtych czasach od polityki nie da się uciec. 

Jaki będzie ten PRL w pani spektaklu?

Jednocześnie szary i kolorowy, radosny i sentymentalny, współczesny i historyczny. Spektakl będzie kolażem różnych sytuacji, zbiorem, cytując Korę, „setek miraży”, a całość okraszona będzie właśnie muzyką z tamtych lat. To, co mnie najbardziej zainteresowało w tym eksperymencie to spojrzenie na dzisiejszą Polskę przez pryzmat tamtych czasów i obserwowanie, co tak naprawdę się zmieniło przede wszystkim w nas samych. Ale też zadaję  pytanie, co straciliśmy po zmianie systemu, a co zyskaliśmy. Prostej odpowiedzi na to nie ma. 

Czy jest coś z tamtych czasów na co zamieniłaby pani swój laptop, swojego smartfona? 

Na kontakt z drugim człowiekiem. Bo wtedy, cytując autorów książki:  „człowiek był bardziej z człowiekiem, a nie z komputerem”.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama