Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Globus Polski. Poczytajmy o ciemności

Światło też może zanieczyszczać środowisko. Początkowo na ten problem zwrócili uwagę astronomowie. Kolejną grupą, która zaczęła bić na alarm byli zoolodzy.
Globus Polski. Poczytajmy o ciemności

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Agencja kosmiczna NASA regularnie publikuje satelitarne zdjęcia powierzchni Ziemi wykonane nocą. Kto z Państwa ich nie widział, może to sobie wyobrazić: czarne powierzchnie mórz i oceanów, stosunkowo czytelne linie brzegowe, bo na wybrzeżach osadnictwo, a co za tym idzie skupisko świateł, jest nieproporcjonalnie duże w stosunku do interioru. Z kontynentów najjaśniejsza jest Europa, środkowa część Ameryki Północnej i niektóre obszary Azji, przede wszystkim Indie, Japonia, Taiwan, wybrzeże Chin i Izrael. Jeden z portali napisał, że zdjęcia te idealnie wręcz przedstawiają sposób kolonizacji naszej planety. Inni powiedzieliby, że pokazują rozwój cywilizacji. A jeszcze inni widzą w tym kolejny dowód na to, jak zanieczyszczamy i niszczymy naszą planetę. I nie chodzi tu o zanieczyszczenia dwutlenkiem węgla związane z produkcją prądu, ale zanieczyszczenie... światłem. 

Tak, to nie pomyłka. Światło też może zanieczyszczać środowisko. Początkowo na ten problem zwrócili uwagę astronomowie, którym miejska poświata utrudniała nocne obserwacje nieba. Gdyby tylko na tym się skończyło, można by wzruszyć ramionami: niech sobie budują obserwatoria w dziczy, jak im cywilizacja niemiła. Inna sprawa, że o nią – w rozsądnej odległości od ośrodków akademickich – coraz trudniej. W UE 67 proc. populacji mieszka już na terenach, gdzie nie da prowadzić obserwacji gwiazd. A w USA nawet 80 proc. 

Kolejną grupą, która zaczęła bić na alarm byli zoolodzy, a szczególnie entomolodzy, czyli specjaliści od życia owadów. – Że ćmy lecą do światła i giną? – zapyta sceptyk. – Jak duże w końcu to mogą być straty? Faktycznie sztuczne światło zbija tylko niewielką część osobników. Większości natomiast rozregulowuje nie tylko rytm, ale cały cykl życia. Zaburza naturalną zdolność do nawigacji, a nawet działanie systemu hormonalnego. Szwedzki zoolog i pisarz, Johan Eklöf, autor książki „Manifest ciemności” (wydanej właśnie po polsku przez Krytykę Polityczną), przytacza wiele przykładów gatunków, których przedstawiciele – na skutek wielości sztucznego oświetlenia – zamiast żerować i kopulować dla podtrzymania gatunku, krążą tylko zdezorientowani, by w końcu paść z wycieńczenia. 

Na owadach problem się jednak nie kończy. Grono zwierząt „zmierzchowych” jest wcale liczne, a dzięki zaawansowanym instrumentom badawczym, wychodzi na jaw, że gatunków aktywnych po zmroku jest więcej, niż sądzono. Nawet „dzienne” słonie coraz częściej wędrują nocą, by uniknąć spotkania z kłusownikami. 

Tymczasem człowiek, gatunek niewątpliwie światłolubny, konsekwentnie przystosowuje otoczenie do swoich kaprysów, nie licząc się z zagrożeniami dla innych. Dla siebie zresztą też, bo próby zamiany nocy w dzień, poza zgubnym wpływem na ekologię, odbijają się też bezpośrednio na naszym zdrowiu. Epidemia bezsenności, tłumaczona częściowo nadmiarem bodźców świetlnych, jest tego najlepszym dowodem. „Chrońmy ciemność, poszukujmy jej, zaprzyjaźnijmy się z nią” – apeluje autor „Manifestu ciemności”. I warto się zastanowić nad tymi słowami, zanim zainstalujemy kolejny LED-owy łańcuch na naszym balkonie. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama