Z zadowoleniem przygląda się temu wszystkiemu z oddali miejski ratusz, bo kowal zawinił, a Cygana powiesili. W Gdyni ostatnia duża inwestycja drogowa przed kontrowersyjną, bo niewiele zmieniającą w stosunku do pierwotnych planów i nieskończoną, przebudową Węzła Karwiny, to budowa Drogi Różowej, której ostatni odcinek oddano w 2008 roku. Potem nic istotnego dla układu dróg w Gdyni się już nie wydarzyło. Estakada, jak się rozpadała tak się rozpada, tunelu pod Pucką nie ma, tak jak wielokrotnie obiecanej obwodnicy Witomina. Obiecana na początku XXI wieku droga Jana Nowaka Jeziorańskiego według władz Gdyni jest raz niepotrzebna, a za chwilę niezbędna. Alternatywne, obiecane za to jeszcze w latach 90., poszerzenie do dwóch pasów ulicy Wiczlińskiej/Nowowiczlińskiej, też raz jest w planach, a za chwilę już nie. W efekcie nowopowstała część miasta wybudowana w szczerym polu przez Hossę tylko pogłębiła już i tak niemałe problemy komunikacyjne Gdyni spowodowane przez położenie geograficzne i lata zaniedbań.
CZYTAJ TEŻ: Razem na 100-lecie Gdyni. Promocja konsultacji czy kampania wyborcza prezydenta?
Hossa wybudowała Sokółki, zarobiła swoje i uciekła do Gdańska tam płacić podatki, zostawiając Gdynię na odchodne z problemem, czyli z kompletnie nieskomunikowaną dzielnicą. Problem, przy aktualnym zadłużeniu Gdyni, będzie bardzo trudny do rozwiązania, bo miasto przegapiło moment, by zmodernizować swoją sieć drogową. Unia Europejska, za której pieniądze w dużej mierze buduje się w Polsce drogi, odeszła już bowiem od finansowania samych dróg. Teraz pieniądze łatwiej otrzymać na drogi rowerowe, kolej, węzły przesiadkowe park and ride. Tylko, że tak jak Gdynia przespała moment na poprawienie swojej sieci dróg, tak – przez nienajlepsze stosunki z władzami województwa – straciła szanse jakie dawała Pomorska Kolej Metropolitalna, która skierowała się głównie w stronę Gdańska. W związku z tym za bardzo nie ma tu na co się przesiadać i te węzły park and ride są i będą, bo będą, bo są do pozyskania łatwe pieniądze, ale nie zmienią nic w układzie komunikacyjnym miasta. Dalej północ i południe Gdyni będzie nieskomunikowane z centrum Gdyni, jak i z całą aglomeracją.
Dziś musimy przyjąć, że wskrzeszenie wśród mieszkańców Gdyni zbiorkomu, który, co pokazują liczby, już umarł, będzie zadaniem na lata, a pewnie pokolenie.
Dodatkowo, jak się głębiej przyjrzeć liczbom, coś dziwnego dzieje ze zbiorkomem w Gdyni. Gdynia posiada według ostatnich dostępnych danych 329 pojazdów: 275 autobusów i 105 trolejbusów. Ponad dwa razy większy Gdańsk ma podobną liczbę, bo 390 pojazdów, w tym 145 tramwajów. Tymczasem wpływy z biletów to w Gdańsku 188 milionów złotych, a w Gdyni 60 milionów. Zapaść gdyńskiego zbiorkomu widać też w kwotach, które oba miasta przeznaczają na komunikację:. 661 milionów w Gdańsku kontra 181 milionów w Gdyni. Nic dziwnego więc, że w Gdyni z roku na rok zwiększa się liczba aut na tysiąc mieszkańców (obecnie już 700), co potwierdzają tylko kolejne dane, czyli porównywalne dziś wpływy ze stref płatnego parkowania w obu miastach mimo zupełnie innej populacji.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Aktywistka o kampanii wyborczej: Nie dajmy robić z siebie idiotów!
Dziś musimy przyjąć, że wskrzeszenie wśród mieszkańców Gdyni zbiorkomu, który, co pokazują liczby, już umarł, będzie zadaniem na lata, a pewnie pokolenie. Kupno auta to kosztowny i zaplanowany na lata wydatek, często związany z kupnem garażu, miejsc postojowych, kredytem, leasingiem, ubezpieczeniem, itp. Jak go już kupiłeś, to choć może nam się to podobać lub nie, będziesz go używał. Z wykupionego biletu miesięcznego łatwiej zrezygnować niż z auta. A jak będziesz go używał, będziesz stwarzał korki. I internet będzie płonął, ale to nie wina ani Twoja, ani wyzywającego Cię w sieci rowerzysty. To wina włodarzy miasta, którzy przespali ostatnie 25 lat i dopuścili do takiej sytuacji.
Kowal zawinił, a Cygana powiesili.
Autor jest przedsiębiorcą, działaczem federacji Gdyński Dialog, stałym publicystą „Liberte!”
Napisz komentarz
Komentarze