Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Gdańsk znów powalczy o tytuł Miasta Literatury. „Budowanie wspólnoty wokół literatury jest możliwe”

Niełatwo o powszechną duchową wspólnotę czytelników, gdy ledwie 11 procent ludzi w Polsce deklaruje, że czyta książki – mówi Marcin Hamkało, pełnomocnik prezydenta Gdańska ds. programu „Gdańsk Miasto Literatury”.
Dom Literatury w Gdańsku
Długa 35. Pomysł, żeby w tym miejscu utworzyć przyczółek przyszłego Domu Literatury, powstał, gdy wybuchła wojna w Ukrainie

Autor: Kornelia Głowacka-Wolf

Gdańsk nie otrzymał w tym roku tytułu Miasta Literatury. Przegrał na przykład z Bremą. W czym Brema była w kwestii literackości lepsza od Gdańska?

Trudno powiedzieć, nie znamy aplikacji innych miast. Trzeba przyznać, że informacje zwrotne z UNESCO są dość enigmatyczne. Po ogłoszeniu zeszłorocznej listy nowych „miast kreatywnych” otrzymaliśmy natomiast sporo formalnej i mniej formalnej korespondencji od miast należących do tej sieci z komentarzami oraz zachętą, żebyśmy się nie wycofali i ponownie aplikowali w następnym naborze. Większość miast przystępuje do tego konkursu dwu- czy nawet kilkukrotnie. W zeszłym roku Bydgoszcz została Miastem Muzyki, też aplikując po raz kolejny. Przyjęto ją do Sieci jako jedyne polskie miasto w tym naborze. Wcześniej Kraków też starał się przez kilka kolejnych lat…

Nie wypada nam, oczywiście, komentować samego procesu aplikacyjnego, ale wydaje się, że mógłby on być nieco bardziej transparentny. Z naszej perspektywy, przyłączanie w 2023 roku do sieci UNESCO miast rosyjskich jest trudne do zrozumienia, ale to zapewne efekt globalnych priorytetów organizacji. W naszej aplikacji, w części poświęconej współpracy międzynarodowej, stawialiśmy na wzmocnienie więzi europejskich, z mocnym akcentem na współpracę polsko-ukraińsko-białoruską czy na wspólne działanie z miastami basenu Morza Bałtyckiego. Być może ta perspektywa nie wydała się potrzebna czy wystarczająco atrakcyjna.

Co jest dziś priorytetem dla programu „Gdańsk Miasto Literatury”?

Nasze długoterminowe zadanie to przygotowanie programu przyszłego gdańskiego Domu Literatury, który będzie za kilka lat, po zakończeniu remontu, działał w dawnym Zespole Sierocińca na Osieku. Pracujemy nad założeniami przyszłej instytucji, która ma systemowo podnieść potencjał gdańskiego życia literackiego, umożliwić realizację nowych projektów lokalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych. Nadzorujemy też merytorycznie remont przy ul. Sierocej, pomagamy w zdobyciu finansowania i stopniowo budujemy zespół Domu Literatury. Prowadzimy też bieżącą działalność w Lwim Zamku przy ul. Długiej 35 i prowadzimy witrynę/czasopismo internetowe „MiastoLiteratury.com”.

Ze starań o przyłączenie do sieci miast kreatywnych UNESCO też, oczywiście, rezygnować nie zamierzamy, ale to tylko jeden z elementów znacznie szerszego planu.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dom Rosyjski zostaje przejęty przez Wolne Słowo
Marcin Hamkało

To, że Gdańsk jest miastem literatury, wiadomo nie od momentu, gdy ogłoszono program. Ale te dwa lata to było z pewnością wzmocnienie, uświadomienie literackiego wizerunku miasta gdańszczanom, to także aktywizacja środowiska. Udało się je zintegrować?

Jesteśmy zapewne na początku tej drogi, czy na początku kolejnego etapu, bo życie literackie ma swoje cykle i własną dynamikę. Ale już teraz widzimy, że sama deklaracja, iż Gdańsk stara się o oficjalny tytuł Miasta Literatury, uruchomiła ciekawe procesy, powiedzmy, społeczne czy środowiskowe, których skala chyba trochę wszystkich zaskoczyła.

Aktywizacja środowisk literackich, księgarskich czy wydawniczych nie oznacza, oczywiście, ich integracji. Może wręcz rozumiana w tradycyjny sposób integracja nie jest już obecnie możliwa czy w ogóle potrzebna. Ale wzajemna widoczność poszczególnych środowisk daje im na pewno większą siłę sprawczą. Nie tylko w przestrzeni emocji, ale stopniowo także konkretnych działań czy po prostu interesów.

PRZECZYTAJ TEŻ: To, jak ta literatura umościła się we mnie, uświadomiłem sobie dopiero, gdy wybuchła wojna w Ukrainie

Zaczęły się też kolejne dyskusje o literackiej tożsamości Gdańska czy specyfice trójmiejskiego życia kulturalnego. W zeszłym roku uruchomiliśmy, na przykład, program badawczy, który ma nam pozwolić lepiej zrozumieć potrzeby i problemy środowisk literackich, zrobiliśmy tak zwane badanie habitusu.

Czyli?

Zaprosiliśmy grupę naukowców, którzy przygotowali plan kompleksowego, metodologicznie wiarygodnego i pozwalającego na wyciągnięcie praktycznych wniosków badania uczestników życia literackiego w Gdańsku. Pierwszym etapem było właśnie badanie habitusu, czyli w tym przypadku kilkadziesiąt kilkugodzinnych rozmów z pisarzami i pisarkami, które, po spisaniu, zanonimizowaniu i usystematyzowaniu, pozwoliły socjologom literatury na opracowanie dość precyzyjnego raportu, takiej pogłębionej fotografii pisarza/pisarki w Trójmieście w roku 2023. Pierwszą część tego raportu opublikujemy w marcu i zaprezentujemy na osobnej debacie przy ul. Długiej 35.

Jaki jest pomysł na działalność przy ul. Długiej 35?

Pomysł, żeby w tym miejscu utworzyć przyczółek przyszłego Domu Literatury, powstał, gdy wybuchła wojna w Ukrainie. Idea, by Dom Rosyjskiej Kultury i Nauki zmienić w placówkę wolnego słowa, wydała się władzom miasta właściwą odpowiedzią na ówczesne wydarzenia. Potem przez kilkanaście miesięcy pracowaliśmy nad zmianą charakteru Zamku, głównie z ukraińskimi artystami, których zapraszaliśmy tu na „wytchnieniowe” rezydencje, by odczarować to miejsce. Chcieliśmy sprawić, by przestało się kojarzyć z imperialistyczną propagandą, zyskało nową tożsamość.

Uruchomiliśmy program Wolne Słowo, księgarnię oraz cały cykl wydarzeń, które miały przygotować nas do rozmowy o tym, w jaki sposób, na przykład, świadome, powszechne czytanie daje odporność na agresywne działania w wojnie informacyjnej. Cały czas sporo się tu zresztą dzieje, a samo miejsce z miesiąca na miesiąc lepiej pracuje na rzecz gdańskiego pola literackiego. Potrzebny jest tu, oczywiście, większy remont, który też przygotowujemy, pracując nad projektem z zespołem architektonicznym. Podobnie jak w przypadku ul. Sierocej, blokował nas dotychczas brak współpracy ze strony biura wojewódzkiego konserwatora zabytków, ale jest szansa, że to akurat niedługo się zmieni.

PRZECZYTAJ TEŻ: Pomorska Nagroda Literacka „Wiatr od morza”. Znamy laureatów!

Szczególnie ważne to jest w przypadku ul. Sierocej, bo jesteśmy na ostatniej prostej do wygrania konkursu na duże unijne dofinansowanie na tę inwestycję, które pozwoli nie tylko dokończyć remont, uratować unikalny zabytek budownictwa społecznego, ale też wyposażyć Dom Literatury i przygotować wystawę stałą o literackim Gdańsku, utworzyć oraz udostępnić archiwa, działać aktywnie z lokalną społecznością, uruchomić programy edukacyjne czy rezydencje międzynarodowe.

Infrastruktura jest ważna, ale może równie ważny jest duch idei? Kiedy w Gdyni trwa festiwal filmowy, Gdynia żyje kinem. Jak sprawić, by Gdańsk żył literaturą? By czuło się tu ducha literatury?

To ten najbardziej ambitny plan. Ambitny, bo niełatwo o powszechną duchową wspólnotę czytelników, gdy ledwie 11 procent ludzi w Polsce deklaruje, że czyta książki. Ale stopniowe budowanie poczucia jakiejś wspólnoty doświadczeń wokół literatury lokalnej, lokalnych mitów i postaci jest możliwe oraz bywa bardzo poręczne na dłuższą metę. Można z tego robić wartościowy program społeczny.

Przyjechał pan z Wrocławia, które jest już Miastem Literatury, do Gdańska, które stara się nim być. Jaka jest różnica między tymi miastami w kwestii literackości?

Literacki Wrocław i literacki Gdańsk są pozornie do siebie bardzo podobne, są w końcu pokłosiem podobnego doświadczenia historycznego, ale w ciekawy sposób akurat na tym polu istotnie się różnią. Nie do końca jestem w stanie zdefiniować i sensownie opisać tę różnicę, za krótko jestem w Gdańsku. Mówi się, na przykład, że być może Wrocław wcześniej i inaczej przepracował swoją niemiecką tożsamość, ale nie wiem, czy tylko o to chodzi. Na razie życie literackie Wrocławia chyba lepiej widać.

Są też obiektywne różnice: Wrocław od kilku lat ma już swój Dom Literatury. Ma też unikalne instytucje literackie, takie jak Ossolineum, Muzeum Pana Tadeusza i kilka innych, jak choćby Willę Karpowiczów, w której działa Fundacja Olgi Tokarczuk. Był też Europejską Stolicą Kultury w 2016 roku, wygrywając zresztą wtedy z Gdańskiem o włos. A potem chyba jednak przegrywając z tym miastem nieogłoszony konkurs na realizację założeń tamtych aplikacji, bo w Gdańsku to się akurat lepiej niż we Wrocławiu udało.

PRZECZYTAJ TEŻ: Wtorki na fali, czyli koncerty inspirowane literaturą

Uważam, że potencjał pozytywnej zmiany w Gdańsku jest w tej chwili bardzo duży. I widać to w małych, środowiskowych inicjatywach, ale też na poziomie flagowych festiwali, takich jak Europejski Festiwal Wolności czy Odnalezione w Tłumaczeniu. Wrocław i Gdańsk to równolegle toczące się historie, ale możliwe, że akurat w literaturze to Gdańsk ma w najbliższym czasie więcej do ugrania.

Co będzie najważniejsze w tym roku?

W Lwim Zamku przy ul. Długiej 35 chcemy kontynuować program Wolne Słowo, rozwinąć współpracę ze Skandynawami, Litwą i krajami południowej oraz zachodniej Europy.

Chcemy też postawić na cykle czytań performatywnych, jednocześnie promując tę formę jako spektakularny sposób prezentacji tekstu literackiego. Już pod koniec marca zaprosimy na premierę czytania na motywach „Pasiphae”, nieukończonej i opublikowanej właśnie przez wydawnictwo „słowo/obraz terytoria” powieści Stanisławy Przybyszewskiej. Ten „spektakl” przygotowują dla nas Mateusz Górniak i Grzegorz Jaremko.

PRZECZYTAJ TEŻ: Literacka podróż do Sopotu, czyli Plener Czytelniczy

Potem między innymi pokażemy twórczość poetycką w wyborze Wojciecha Borosa, koncert z piosenkami inspirowanymi tekstami Marii Janion czy osobne dziady/czuwanie z udziałem przyjaciół zmarłego niedawno profesora Zbigniewa Majchrowskiego.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama