Jego fragment (wywiadu, nie Tuska) gościł na okrągło na antenie TVP Info oraz w głównym wydaniu Wiadomości. Tusk przekonywał, że obowiązkiem wolnych mediów jest kontrolowanie władzy, a nie krytyka opozycji. Medialni funkcjonariusze PiS bałamutnie wykorzystywali to jako argument w obronie swojej rzekomej niezależności i prawa do krytyki rządu tegoż właśnie Tuska. Prawa, z którego – nawiasem mówiąc – korzystali, żeby nie powiedzieć nadużywali, długo zanim ten rząd się uformował.
Ponieważ mieliśmy tu do czynienia z kolejnym przypadkiem „wyjęcia z kontekstu”, jako współprowadzący tamten wywiad, pozwolę sobie na kilka słów wyjaśnienia. Otóż na pytanie Ryszardy Wojciechowskiej dlaczego w czasie kampanii opozycja licytuje się na rozdawnictwo z PiS, nieco zirytowany Donald Tusk zarzucił niezależnym mediom (w tym nam) symetryzowanie. „Demokracja w Polsce jest m.in. zagrożona dlatego, że także niezależne media uważają, że znacznie łatwiej jest skakać po opozycji, niż po władzy. (…) Wolne media i wolne dziennikarstwo nie są od tego, żeby polować na opozycję razem z władzą, ale żeby razem z opozycja patrzeć władzy na ręce” – mówił. Wcześniej przywoływał przykłady niszczenia niezależności mediów przez PiS, czego zresztą dziennikarze „Zawsze Pomorze” doświadczyli osobiście, po tym, jak Orlen kupił m.in. „Dziennik Bałtycki”, gdzie przez wiele lat pracowaliśmy przekształcił go w narzędzie politycznej propagandy.
CZYTAJ TEŻ: Donald Tusk dla „Zawsze Pomorze” o Bambiku, obietnicach wyborczych, „teflonowym” PiS i Jarosławie Kaczyńskim
Co do tego, że w przypadku trzeciej kadencji rządów Kaczyńskiego i spółki proces ograniczania możliwości działania niezależnych mediów byłby kontynuowany – była między nami a Tuskiem całkowita zgoda. Z drugiej strony, ten jego wywód pobrzmiewał trochę jak sugestia ze strony polityka, by nie zadawać mu trudnych pytań, a skupić się na atakowaniu jego przeciwników. Na to, jako dziennikarze, nie mogliśmy się zgodzić. Złożyłem więc – półżartem – obietnicę patrzenia mu na ręce, jeśli tylko zostanie znowu premierem.
Nadszedł czas by się z tego wywiązać, nawet jeśli to przejmowanie władzy idzie dosyć opornie.
Kilka lat temu zastanawiając się jak trwałe szkody przyniosły Polsce rządy PiS, napisałem, że uzdrowienie instytucji będzie łatwiejsze, niż naprawienie spustoszenia, jakie poczyniono w tkance społecznej. Z dzisiejszej perspektywy zawahałbym się czy to powtórzyć – tak wielka jest dewastacja ładu prawnego, jaka nastąpiła przez ostatnich osiem lat.
Wiadomo było, że nowy rząd będzie miał hamulcowego w osobie prezydenta Dudy. Znając jego chwiejny charakter można było jednak zakładać, że – przynajmniej w niektórych sprawach – uda się z nim dojść do porozumienia. Kaczyński ma jednak silniejszy oręż w postaci pseudo-Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który uzurpuje sobie prawo do blokowania wszelkich decyzji rządu, nawet takich, które nie zostały jeszcze podjęte. Nie łudźmy się – tak będzie ze wszystkimi próbami zmian mającymi na celu odkucie pisowskiego betonu z newralgicznych o środków decyzyjnych. Ta stajnia Augiasza, jaką pozostawił PiS wymaga naprawdę radykalnych działań. Na miarę Heraklesa. Albo Sienkiewicza.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Patrzymy z bliska na to wszystko, co dzieje się w TVP, widzimy, reagujemy i gromadzimy to w pamięci na przyszłość
Inna sprawa to to, czy celem środowej szarży było odbicie TVP, Polskiego Radia i PAP dla potrzeb nowej władzy, czy ich otwarcie na rzetelne dziennikarstwo. Jak dziennikarz ma np. bezstronnie wyjaśnić proces zmiany zarządu TVP, jeśli sam jest elementem tej zmiany? I to jest ten odcinek, gdzie – jak obiecaliśmy Donaldowi Tuskowi – będziemy patrzeć rządzącym na ręce. Ja w każdym razie przez najbliższe tygodnie o godz. 19.30 będę codziennie zajęty.
Napisz komentarz
Komentarze