Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Mirosław Baka obchodzi 60. urodziny. „Nic mi samo nie spadło z nieba”

Nie ścigam się już z nikim i z niczym. No może jeszcze czasami z samym sobą – mówił mi niedawno w wywiadzie. Monogamista. Ta sama żona i ten sam teatr od lat. Nie porzuca też Gdańska, choć przy takiej karierze mógłby już dawno odpłynąć do Warszawy. Mirosław Baka, najbardziej znany gdański aktor w piątek, 15 grudnia kończy 60 lat.
Mirosław Baka

Autor: Teatr Wybrzeże

60. urodziny Mirosława Baki. To najbardziej znany gdański aktor

Przed niemal 40 laty zaczął od roli chłopca w „Dalekim dystansie”. W tym roku oglądaliśmy go jako chłopa Macieja Borynę w filmie „Chłopi”, nakręconym w technice animacji malarskiej, który jest polskim kandydatem do Oscara.

Sam aktor opowiadał mi, że kiedy odebrał telefon i usłyszał, że ma zagrać Macieja Borynę, doznał niewypowiedzianego zdziwienia. Pomyślał – jak to, to już? Teraz? Ten wiek? Przecież Boryna to stary chłop był… Ale kiedy ponownie sięgnął na półkę po powieść Reymonta i zagłębił się w lekturze, uświadomił sobie, że ten bohater był faktycznie w jego wieku.

PRZECZYTAJ TEŻ: Mirosław Baka: Teraz jestem „Chłopem”

Baka to aktor wszechstronny – teatralny, filmowy i telewizyjny. Absolwent PWST we Wrocławiu. Jak stwierdził w jednym z wywiadów, chciał być marynarzem, ale został aktorem „na złość polonistce, bo gdy usłyszała, że chce grać, to bez ceregieli oznajmiła: – Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie”.

Żyje z dala od celebryckiego blichtru. Kiedy o tym wspomniałam w naszej rozmowie, odpowiedział z półuśmiechem:

Cóż mogę powiedzieć, scharakteryzowała mnie już pani. A może, po prostu, nie daję się złapać paparazzi? Mieszkam w Gdańsku, nie robię żadnych awantur. I mnie do niczego te Pudelki czy Kozaczki nie są potrzebne. Znam takich, którzy najpierw o tym marzyli, a kiedy tego zaznali, zrozumieli bardzo szybko, że to jest gó... warte, że to taka udręka życiowa, która człowiekowi tylko odbiera energię, którą mógłby gdzie indziej zostawić. Ja nie narzekam na brak popularności. Tyle, ile jej mam, wystarczy. Czasami jej nawet za dużo.

Mirosław Baka / aktor

Na przekorne stwierdzenie, że może jest nieciekawy, odparł:

– O Boże, jeżeli tak, to nie jestem sam. Jestem w dobrym towarzystwie. Są ludzie, którzy zajmują się pracą, a nie skandalami, bankietami czy wymianą żon.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Chłopi” wchodzą do kin! Polski kandydat do Oscara na dużym ekranie

Przyznaje, że już wiele ról sobie odpuszcza.

– Gdybym chciał przyjąć każdą propozycję, to nie miałbym czasu na nic, poza pracą. A ja już dojrzałem do tego, żeby doceniać wartość wszystkiego, co stanowi o moim życiu poza filmem i teatrem. Moja rodzina, mój dom, wnuczek, podróże, fotografowanie. I po tym wszystkim, co do tej pory zrobiłem, mogę sobie na taki oddech od pracy pozwolić – tłumaczy.

Nie ścigam się już z nikim i z niczym… No, może jeszcze od czasu do czasu z sobą samym. W pracy zawodowej realizuję się na tyle, na ile czuję potrzebę.

Mirosław Baka / aktor

Podczas jednej z rozmów żartowaliśmy, że jest dość często w filmie uśmiercany. Tak było m.in. na planie „Wiosny 1941”, polsko-izraelskiej produkcji, w której Baka grał obok wielkiej brytyjskiej gwiazdy, Josepha Fiennesa („Zakochany Szekspir”). Tam umieranie na ekranie miało swój anegdotyczny posmak, o czym tak wspomina:

– Mój bohater zostaje zabity drewnianym wiadrem. Rekwizytorzy spreparowali więc takie lżejsze wiaderko. Ale nawet kiedy się takim spreparowanym uderzy kilkanaście razy w głowę, to ona zaczyna puchnąć. Potem już było niemal cyrkowo. Opuchnięte od walenia miejsce okładano na chwilę lodem, żebym mógł w kolejnym dublu znowu oberwać. Po tych zdjęciach zrobił się strup. Rana goiła się przez dwa tygodnie. Kiedy spotkaliśmy się na premierze filmu, pytania wszystkich aktorów sprowadzały się do jednego: – Jak tam, Mirek, twoja głowa? Operator Ryszard Lenczewski powiedział mi, że angielski aktor nigdy by na to nie poszedł, żeby tyle razy oberwać w głowę.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kargul i Pawlak wracają na ekrany! Mirosław Baka w prequelu „Samych swoich”

Kiedyś Krystyna Janda opowiedziała mu anegdotę o nim, którą usłyszała od Maćka Stuhra.

– Poczułem się takim starym pierdzielem, skoro młodzi już o mnie opowiadają anegdoty – opowiadał. – Anegdota dotyczyła mojego powrotu po nader udanej kolacji do hotelu w centrum Warszawy. Wróciłem mocno sfatygowany. Był listopad, na dworze ciemno. A rano musiałem być na planie. Podszedłem do recepcji. Zmęczonym głosem powiedziałem pani recepcjonistce: – Poproszę budzenie na 7.15. Pani na to: – Na 7.15? – Tak – potwierdziłem. – Dobrze – usłyszałem. Wziąłem klucz, idę w stronę windy i nagle słyszę za plecami: – Panie Baka... budzenie.

Często w filmie ubierano go w mundur.

– Policzyłem kiedyś – to było 12 filmów. Ale z pewnością ilość tych ról nie wynikała z tego, że dobrze wyglądam umundurowany. Przypomniała mi się anegdota związana z mundurem. To było na planie filmu Andrzeja Wajdy „Wyrok na Franciszka Kłosa”. Kiedy w mundurze granatowego policjanta stanąłem przez panem Wajdą, on spojrzał na mnie i mruknął: – No nie, zróbcie coś, on za dobrze wygląda – wspomina.

PRZECZYTAJ TEŻ: „Punkt zero”. Mirosław Baka w roli faceta w kryzysie

Przyznaje, że każda rola zostawia w człowieku jakiś ślad.

– To rozczytywanie roli, budowanie człowieka na nowo porównywalne jest z takim doświadczeniem, jakim jest, na przykład, przeczytanie dobrej powieści. W tym sensie na pewno zostawia ślad w czytającym. W procesie pracy nad rolą zawsze uczę się czegoś nowego o człowieku, o ludziach. Przy każdej roli coś zaiskrzy, zaskoczy mnie, zafrapuje. Coś, co nie tylko wzbogaca obraz osobowości granego przeze mnie bohatera, ale też buduje mnie jako człowieka – tłumaczy.

Nie ma czegoś takiego, jak zmęczenie materiału w tym zawodzie?

Są chwile słabości, kiedy mam ochotę zniknąć. Ale tak jest pewnie w każdym zawodzie, kiedy się za dużo pracuje. Ale też to nigdy nie jest tak, że mam dosyć bycia aktorem, dosyć grania w filmie czy teatrze. Chcę tylko się schować na chwilę za kanapę, zatrzymać gonitwę myśli i czytać… „Dzieci z Bullerbyn”. Nie odpowiadać na jakiekolwiek pytania.

Mirosław Baka / aktor

– Poznałem pewnego bardzo mądrego człowieka, niesłychanie aktywnego zawodowo, doskonałego lekarza. Kiedy spojrzał na datę moich urodzin, powiedział: – No, to jesteśmy równolatkami. I po chwili dodał: – Nie wiem, czy ma pan to samo, ale jesteśmy w wieku, kiedy wszyscy czegoś od nas chcą (śmiech). Więc jak jestem tak zwyczajnie, po ludzku zmęczony, to wtedy marzę o jednym, żeby nikt niczego nie chciał ode mnie – tłumaczy.

Od lat jest wierny Teatrowi Wybrzeże. Na pytanie, za co kocha teatr, odpowiada:

– Ależ pani zadaje pytanie. Na ten temat można by napisać pracę doktorską. I to nie jedną. A i tak pewnie nie udałoby się zawrzeć tam wszystkiego, co istotne. Teatr to ogromna część mojego życia, myślenia. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł się z nim rozstać. Teatr jest miejscem magicznym i dlatego tak trudnym do zdefiniowana. Miejscem, gdzie można poczuć przedziwną więź z widzem, energię, która przepływa między ludźmi. Tego nie ma na filmowym planie – wyjaśnia.

Mirosław Baka. Z tych ról go znamy

Filmoznawca prof. Krzysztof Kornacki mówi, że pierwszy okres twórczości Mirosława Baki oczywiście naznaczyła rola w „Krótkim filmie o zabijaniu” Krzysztofa Kieślowskiego, w którym plebejski cherubinek – taki miał wygląd i pochodzenie – okazuje się zbrodniarzem. Ten związek młodzieńczości, niedojrzałości i przemocy będzie miał twarz Baki jeszcze w wielu filmach przełomu lat 80. i 90. To widać, na przykład, w „Chce się wyć” czy „Mieście prywatnym”.

PRZECZYTAJ TEŻ: Mirosław Baka ojcem chrzestnym kartuskiego Klubu Dobrego Filmu

Ale, zdaniem filmoznawcy, ta młodzieńcza twarz i fizyczność Baki (w kontraście do niskiego głosu) trochę zahamowały karierę filmową aktora.

– Próby, by zrobić z niego na ekranie dojrzałego mężczyznę „po przejściach” nie do końca mnie przekonały. Tak było w „Amoku” Natalii Korynckiej-Gruz czy „Reichu”, w którym Pasikowski próbował pasować Bakę na „drugiego Lindę”. Jedyna rola, która, pomimo fizyczności, obroniła się z nawiązką, to rola Tatara w „Pierścionku z orłem w koronie”, może dlatego, że fizycznie ułomna, ale też pasująca do „wściekłych”, czyli mocno zaangażowanych ideologicznie młodych powojennych komunistów – mówi prof. Krzysztof Kornacki.

– Rolą przełomową był Franciszek Kłos, postać już dojrzała fizycznie, ale wciąż borykająca się z tą moralną niedojrzałością, jaką miał Jacek z „Krótkiego filmu o zabijaniu”. I wydawało się, że jest to nowy początek, ale ocena dorobku Baki ostatnich dwóch dekad nie jest jednoznaczna. Zaczął grać dojrzałych mężczyzn, bardzo często mundurowych, jak w filmach: „80 milionów”, „Jack Strong”, „Legiony” czy „Kurier”, ale nie były to role pierwszoplanowe, na które aktor zasłużył. W końcu jednak doczekał się takiej roli w „Chłopach”. Choć jest jeszcze na tyle atrakcyjny i krzepki, że trudniej nam uwierzyć w niemal fizjologiczną niechęć Jagny do niego. Inaczej niż w serialu Jana Rybkowskiego, w którym Borynę grał Władysław Hańcza. Ale może po tej roli Baka zacznie grać pierwszoplanowe role ludzi „dobrze starzejących się”? Czas pokaże – puentuje filmoznawca.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kolak i Baka w „Seksie dla opornych”. Pożegnanie z tytułem

Aktor spełniony? – zapytałam niedawno Bakę.

– Przyznaję, że kiedy przed kilkoma dniami otrzymałem Wielką Pomorską Nagrodę Artystyczną, przyszła mi do głowy myśl o spełnieniu. Choć w uzasadnieniu nagrody nie użyto okropnego, moim zdaniem, słowa „całokształt”, to nie udało się przecież uniknąć charakteru podsumowania mojej aktorskiej pracy na przestrzeni lat. Ale spełniony? Nie. Tak bym tego nie ujął. Owszem, nie mam powodu do narzekania. Cieszę się, że mi się nieźle w życiu układa. Ale przecież ciężko na to pracowałem. Nic mi samo nie spadło z nieba. Z jednej strony mogę więc mówić o jakimś rodzaju spełnienia, bo nadal pracuję tak dużo, że żona mnie ostrzega: – Przystopuj trochę, jesteś zmęczony, już nie jesteś młodzieniaszkiem, który może zasuwać cały czas. Ale z drugiej strony, daleki jestem od stanu samozadowolenia i błogiej sytości. Przeciwnie, w pracy czuję wciąż nienasycenie. I dobrze – spuentował.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama