Krzysztof Pestka od trzech lat puka od drzwi do drzwi, pisze pisma i walczy o zlokalizowanie i wyeliminowanie przykrych "zapachów", z którymi muszą żyć mieszkańcy Chojnic. Pestka przyznaje, że wystarczy pomieszkać na Osiedlu Pogodnym pół roku, by rozróżnić kilka specyficznych rodzajów „zapachu”.
- Zapach nie jest mierzalny, ale po kilku miesiącach mieszkania można go rozróżnić. Ja już wyróżniam cztery. Najgorszy jest ten skisłej gnojowicy, który powoduje, że aż zbiera się człowiekowi na wymioty i to na pewno nie jest smród z oczyszczalni – mówi Krzysztof Pestka, który chwali miejską spółkę za otwartość i transparentność w tym temacie.
Pestka rozkłada jednak bezradnie ręce, bo jak podkreśla, z problemem odoru walczy w różnych innych instytucjach od trzech lat i to nawet nie tylko na poziomie lokalnym, ale również powiatowym i wojewódzkim, a wręcz nawet na poziomie rządu. Jak podkreśla, nikt w Polsce nie potrafił do tej pory wprowadzić „ustawy odorowej”, by ten temat uporządkować.
A może chodzić m.in. o rolników, którzy również na obrzeżach Chojnic zostawiają na polach gnojowicę czy obornik.
- Nie jesteśmy w tym temacie święci, ale niesprawiedliwe jest zrzucanie całej winy na oczyszczalnię ścieków, bo wówczas zapach powinien przekładać się na całe miasto, a często jest tak, że konkretny „zapach” czuć w jakiś oddalonych od oczyszczalni miejscach. To jest jakaś tajemnica, której nikt nie jest w stanie rozwiązać i wytłumaczyć w logiczny sposób. Moja mama mieszka na sąsiednim osiedlu i wiem doskonale, kiedy i co czuć i kiedy, ten „zapach” pochodzi od nas, a kiedy nie – mówi prezes Wodociągów w Chojnicach Tomasz Klemann. - Dementuję więc, że tylko my jesteśmy źródłem smrodu w mieście, bo jest ich na pewno kilka.
Prezes przypomina, że nie bez kozery oczyszczalnia została dawno temu zlokalizowana na obrzeżach miasta w terenie niezurbanizowanym, bo najczęściej wiejące do te pory w Chojnicach wiatry zachodnie jak najmniej uprzykrzały życie mieszkańcom miasta. Jednak od lat miasto sprzedaje działki deweloperom, którzy stawiają budynki, bloki i całe osiedla coraz bliżej oczyszczalni. Prezes przyznaje, iż mimo coraz lepszej technologii i nowych inwestycji w konkretnych sytuacjach pogodowych mogą zdarzyć się intensywniejsze „zapachy” np. podczas przerzucania osadów.
Tomasz Klemann wylicza, że są trzy powody, iż mieszkańcy, zwłaszcza Osiedla Pogodnego, zwracają uwagę na nieprzyjemności zapachowe. To fakt, iż stawia się właśnie nowe budynki w strefie, która kiedyś była ochronną przy takich urządzaniach jak oczyszczalnia. Po drugie jest coraz więcej różnych osadów, które powstają w wyniku ludzkiej konsumpcji i które trzeba skutecznie oczyścić i obrobić, a po trzecie zmieniają się warunki klimatyczne – jest coraz cieplej i wiatry wieją też inaczej niż przed laty.
Tomasz Klemann przyznaje, że mimo iż oczyszczalnia nie jest jedynym „dostarczycielem smrodu”, to czując odpowiedzialność społeczną i szanując swoich klientów, ma rozwiązanie na „swój” problem. - Jesteśmy w stanie wyeliminować czy też ograniczyć jedno ze źródeł tych „zapachów” i prowadzimy przygotowania do nowej inwestycji i już na przełomie roku będziemy starali się o zdobycie środków na jej wykonanie – potwierdza Klemann.
Marcin Krzywosądzki, kierownik oczyszczalni ścieków w Chojnicach wyjaśnia, iż zbudowane zostaną specjalne boksy w kształcie litery u i pokryte zostaną specjalną półprzepuszczalną membraną. Dzięki temu różne szkodliwe i „zapachowe” substancje nie tylko nie wydostaną się na zewnątrz, to jeszcze w wyniku różnych reakcji będą się rozpuszczały i „znikały”.
Ta inwestycja ma kosztować ok. 40 mln zł. Wodociągi liczą na dofinansowanie w okolicach 32 mln zł. Pestka cieszy się z pomysłu miejskich Wodociągów, ale obawia się, a wręcz jest pewny, że zapachy i tak nie znikną.
W ostatnim czasie w kilku newralgicznych miejscach w tej części miasta, w której znajdują się takie firmy jak właśnie oczyszczalnia ścieków, „mleczarnia”, zakłady mięsne czy pola zostały przeprowadzone specjalne pomiary. Starosta chojnicki Marek Szczepański przyznaje jednak, że póki co urzędy i instytucje są bezradne, gdyż nie mają żadnych instrumentów prawnych, by wyegzekwować jakieś normy, bo tych po prostu nie ma. Jak wskazuje, do Sejmu trafił dawno temu projekt ustawy regulujący kwestię brzydkich zapachów, ale jako że budzi ona kontrowersje, m.in. u rolników, którzy użytkują pola blisko terenów zurbanizowanych i np. wylewają gnojówkę na pola, to nie jest ona w żaden sposób rozpatrywana. Szczególnie w okresie przedwyborczym.
Napisz komentarz
Komentarze