Jak to się stało, że porzuciliście państwo, pani – skrzypce, pan Arkadiusz - trąbkę dla szklanej harfy?
W muzyce eksperyment jest naturalny, wręcz oczywisty. Stworzyliśmy pierwszy instrument, po którym, prawdę mówiąc, nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. Jego potencjał i unikatowe brzmienie zaskoczyły nas jednak. Trudno byłoby zostawić to doświadczenie bez zbadania do jakich granic wykonawczych możemy się tu podsunąć. Na swej artystycznej drodze mieliśmy też wiele szczęścia. Udało się nam zainteresować tym, co robimy ówczesnego dyrektora artystycznego Filharmonii Bałtyckiej, Zygmunta Rycherta, który spontanicznie zaproponował nam współpracę z gdańską orkiestrą. Potem, dość szybko, posypały się propozycje współpracy z innymi polskimi orkiestrami, a jeszcze później również z zespołami zagranicznymi. Szklana harfa wywróciła nasze życie do góry nogami. Już samo skonstruowanie jej w formie, na której będziemy mogli grać w duecie i opracowanie metody przemieszczania się okazało się niemałym wyzwaniem. Jednak ogrom pracy, zarówno tej muzycznej jak i konstruktorskiej, zakończonej sukcesem w postaci największej na świecie szklanej harfy sprawił, że szybko rozwinęliśmy skrzydła. Można było oddać się pracy nad repertuarem i metodą uwypuklenia wszystkich atutów tego unikatowego brzmienia.
Jest w tym instrumencie coś czarodziejskiego. Magiczna sztuczka, jak wyłuskać ze szkła muzykę?
Można spojrzeć na naszą muzykę i technikę gry na tym instrumencie z czysto fizycznego punktu widzenia. Dość często jednak słuchacze po koncercie opowiadają o swoich skojarzeniach, które dotykają raczej świata magii niż fizyki. W tym miejscu dobrze zaznaczyć, że to nie my wymyśliliśmy ten instrument. Popularny był już w XVIII wieku. Wówczas mówiono o nim - anielskie organy. Ta pierwsza, szalenie romantyczna nazwa ciekawie obrazuje tą samą tendencję, która wpisuje się w jakąś ponadczasową potrzebę, by w zjawiskach fizycznych, kiedy towarzyszą im emocje, dostrzegać silny pierwiastek baśniowy...
Sami uczyliście się państwo grać na szklanej harfie?
W czasach, gdy ją budowaliśmy, czyli 25 lat temu, wiedza na temat szklanych instrumentów nie była zbyt popularna. Dziś łatwiej sięgnąć do źródeł, sami staramy się tę wiedzę propagować. Pierwsze wzmianki o szklanej muzyce pochodzą z 1492 roku. Grano wówczas na kieliszkach od wina strojonych wodą. Pierwsze zaś informacje o profesjonalnym używaniu takiego zestawu pojawiają się w 1741 roku. Największej popularności przysporzył szklanej muzyce Benjamin Franklin, którego harmonika szklana podbiła serca publiczności. Franklin postanowił zminimalizować trudności wykonawcze, wyeliminować problem strojenia wodą. Zbudował instrument, w którym szklane czarki, odpowiednio odlane, osadzone były na wspólnej osi. Mechanizm pedałowy - podobnie jak w maszynie do szycia - obracał je, a zadaniem wykonawcy było jedynie dotykanie wirujących czarek. Instrument zaistniał w 1761 roku i jego popularność w XVIII wieku była na tyle duża, że można śmiało mówić o tym czasie jako o złotym wieku szklanej muzyki. Mieliśmy kiedyś okazję spróbować gry na szklanej harmonijce, jednak dźwięk szklanej harfy oraz sposób kreowania na niej muzyki jest dla nas dużo bardziej przekonujący.
W muzyce eksperyment jest naturalny, wręcz oczywisty. Stworzyliśmy pierwszy instrument, po którym, prawdę mówiąc, nie spodziewaliśmy się zbyt wiele. Jego potencjał i unikatowe brzmienie zaskoczyły nas jednak. Trudno byłoby zostawić to doświadczenie bez zbadania do jakich granic wykonawczych możemy się tu podsunąć.
Graliście w różnych miejscach na świecie, czy któryś z tych koncertów był szczególny?
Mnóstwo było takich chwil, ale zawsze będę pamiętać koncert, który się odbył w Królewcu, w murach tamtejszej filharmonii. Publiczność w podzięce za muzykę całowała nas po rękach. Tym entuzjazmem byliśmy wstrząśnięci i dość zakłopotani. Czuliśmy się chyba jak Beatlesi w czasach rozkwitu kariery. Niezwykłe koncerty GlassDuo odbyły się też w Wieliczce, gdzie dzięki wspaniałej akustyce nasz instrument mógł wybrzmieć z pełną mocą.
Utwory którego kompozytora brzmią na szklanej harfie wyjątkowo?
Dobrze nam się gra Debussy'ego, Erika Satie, Chopina, ale i Mozart świetnie brzmi na kieliszkach, zresztą komponował na szklane instrumenty. Oczarowało go to brzmienie. Jedną z tych kompozycji zaprezentujemy na festiwalu Mozartiana. Zawsze wybieramy utwory, które – mamy wrażenie - wybrzmią w szklanej aranżacji tak, by słuchacz nie miał wrażenia, że dzięki tej adaptacji coś traci. Naszym celem jest efekt wręcz przeciwny, chcemy, by dzięki nowemu instrumentowi utwór ożył i błyszczał w nowym świetle. Tak było choćby z kompozycją na fortepian „Pierwsze płatki śniegu" litewskiego kompozytora Balysa Dvarionasa czy Mazurkiem op. 50 nr 1 Karola Szymanowskiego. W tej nietuzinkowej, czasem zaskakującej odsłonie oba zyskały nowe, nietuzinkowe brzmienie.
Co by było, gdyby stłukł się kieliszek harfy?
Zdarzyła nam się taka sytuacja, jesteśmy na to przygotowani, ale czasem mamy obawy, gdy po koncercie publiczność podchodzi do nas i z zaciekawieniem „bada" nasz instrument. To jest bardzo miłe, ale wtedy drżymy ze strachu, bo to szalenie kruchy i cenny instrument, każdy gwałtowny ruch, muśnięcie nawet może spowodować katastrofę...
Współpracują państwo z teatrem. Trudno się dziwić, każdy państwa koncert jest teatrem osobnym.
Też tak to odczuwamy, gra we dwoje to swego rodzaju taniec, który z jednej strony jest wyrazem autoekspresji, z drugiej - rodzajem intymnego porozumiewania się poprzez poruszające się w takt muzyki ciała. Dla nas szalenie przyjemny stan.
***
Koncert GlassDuo: Dwór Artusa w Gdańsku, 22 sierpnia o godz. 19
Pełny program Międzynarodowego Festiwalu Mozartiana na mozartiana.pl
Napisz komentarz
Komentarze