Prokuratora Krajowa poinformowała, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną od wyroku Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z 30 stycznia 2018 r. w sprawie z powództwa prezydenta Sopotu Jacka Karnowskiego przeciwko dziennikarzom Pawłowi Lisickiemu i Piotrowi Kubiakowi za publikacje dotyczące tzw. afery sopockiej.
W tekstach „Rzeczpospolitej” padły zarzuty, że prezydent Sopotu złożył propozycję korupcyjną związaną z działalnością podległego mu urzędu. Swoją publikację dziennikarze oparli w szczególności o analizę uzyskanego nagrania, a także źródło osobowe – informacje przekazane przez Sławomira Julke, który miał otrzymać tę propozycję.
Prezydent Jacek Karnowski skierował pozew przeciwko ówczesnemu redaktorowi naczelnemu „Rzeczpospolitej” Pawłowi Lisickiemu i ówczesnemu dziennikarzowi tej gazety Piotrowi Kubiakowi, zarzucając im naruszenie dóbr osobistych. W postępowaniu przed Sądem Okręgowym w Gdańsku zapadł wyrok niekorzystny dla dziennikarzy.
W 2016 roku Sąd Okręgowy w Gdańsku orzekł, że obaj dziennikarze mają przeprosić prezydenta i zapłacić mu 5 tysięcy złotych zadośćuczynienia za nierzetelne publikacje na jego temat. Jacka Karnowskiego ten wyrok też nie satysfakcjonował. Domagał się oprócz przeprosin 250 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Apelację od wyroku złożyły obie strony.
Sąd Apelacyjny w Gdańsku przed pięcioma laty orzekł, że byli dziennikarze "Rzeczpospolitej" naruszyli zasady staranności i rzetelności dziennikarskiej w przypadku publikacji o tzw. aferze sopockiej.
Wyrokiem z 30 stycznia 2018 roku Sąd Apelacyjny w Gdańsku nakazał zamieścić pozwanym po dwa oświadczenia na pierwszej stronie dziennika „Rzeczpospolita” (w wydaniu papierowym), w odstępach tygodniowych. Zasądził również od nich solidarnie kwotę 45 tysięcy złotych na rzecz Jacka Karnowskiego. Za taką decyzją sądu stało stwierdzenie, że w sprawie brak było wiarygodnych dowodów popełnienia przestępstwa przez Jacka Karnowskiego, a dziennikarze naruszyli zasady staranności i rzetelności dziennikarskiej.
Z wyrokiem nie zgodził się prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Skierował do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną na korzyść obu dziennikarzy, wskazując m.in., że działali oni w celu rzetelnego informowania opinii publicznej, a nie w celu naruszenia dóbr osobistych, co jednoznacznie wskazywało na działanie w interesie społecznym, w ramach zagwarantowanej wolności prasy i dozwolonego prawa do swobodnej wypowiedzi.
Jak czytamy w komunikacie Prokuratury Krajowej dziennikarze „dokonali pełnej, możliwej dla nich weryfikacji dostępnego nagrania propozycji korupcyjnej, przy czym sam Jacek Karnowski odmówił odniesienia się do jego treści. Uznali nagranie za wiarygodne. Co istotne, do podobnego wniosku doszła również prokuratura, która w 2008 roku ogłosiła prezydentowi Sopotu zarzuty, a w 2010 r. skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia. Dopiero później w związku z uzyskanymi opiniami biegłych pojawiły się wątpliwości dotyczące materiału dowodowego skutkujące umorzeniem postępowania”.
Prokurator Generalny zarzucił również, że sąd nie wskazał precyzyjnie, które stwierdzenia publikacji były wg niego bezprawne. W gruncie rzeczy stanowisko sądu można zinterpretować, że działanie dziennikarzy było nierzetelne, bo powodowi nie udowodniono przestępstwa korupcji. Tymczasem takie podejście nie znajduje uzasadnienia w orzecznictwie. Przykładowo, w wyroku z czerwca 2004 r. SN stwierdził, że „nie ma podstaw do kreowania po stronie dziennikarza obowiązku wstrzymania się z informacją do czasu zbadania sprawy przez prokuraturę”.
Prokurator Generalny wniósł do Sądu Najwyższego o orzeczenie co do istoty sprawy poprzez oddalenie powództwa.
Prezydent Jacek Karnowski na prośbę o komentarz w tej sprawie mówi tak: - Widać, że PiS stosuje nadzwyczajne metody, żeby wygrać wybory. Widać, że boi się przegranej i odpowiedzialności za zniszczenie państwa. Chwytał się już Pegasusa, także wobec mnie, zmienił zasady wyborcze, próbuje zastosować Lex Tusk czy nadzwyczajną skargę upolitycznionego prokuratora generalnego. Jest to szczególnie dziwne, że sądy kilku instancji udowodniły, iż sprawa związana z nagraniem Julkego była montowana, a redaktor, który przyszedł z tym tematem do "Rzeczpospolitej" dostał pieniądze na konto od Julkego. Ta władza nie cofnie się przed niczym. Niezależnie od tego, jakie metody - rodem z Moskwy i Białorusi - będzie stosować, zrobimy wszystko, aby demokrację w Polsce przywrócić. Polacy są mądrzy i jestem przekonany, wkrótce odeślą tę władzę w niebyt - kończy prezydent Sopotu.
Napisz komentarz
Komentarze