Jak podała agencja Associated Press, w Polsce poprzez system Pegasus, inwigilowano m.in. senatora Krzysztofa Brejzę, prokurator Ewę Wrzosek i adwokata Romana Giertycha. Opozycja mówi, że ta afera to „matka” wszystkich afer w naszym kraju.
Myślę, że „matką” wszystkich afer w Polsce było wejście Bartłomieja Misiewicza do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu, przez co zostało złamane prawo. To wydarzenie otworzyło potem drzwi do wszystkich innych skandali, w których także dochodziło do łamania prawa.
Złośliwi piszą, że władza obiecała słuchać obywateli i… słucha.
Jeśli się te fakty potwierdzą, to mamy do czynienia z inwigilacją na dużą skalę, zarówno w sferze polityki jak i sądownictwa. Zresztą Pegasus budził kontrowersje od samego początku. Ta otoczka skandalu, od pierwszych, medialnych informacji, że prawdopodobnie zakupiono go z pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości, trwa do dziś. Do tego dochodzi brak informacji, czy tego typu oprogramowanie jest w Polsce stosowane czy nie.
Twardego dementi służb w sprawie Pegasusa nie było.
Nikt nie zaprzeczył, nikt nie potwierdził. To stara metoda Prawa i Sprawiedliwości. W Komisji do spraw Służb Specjalnych na nasze pytania w tej sprawie, usłyszeliśmy tylko, że nie dyskutuje się na temat pracy operacyjnej. Rząd i służby przyjęły taką właśnie, wygodną dla siebie filozofię. Ale to pokazuje niezbyt czyste intencje w tej sprawie. Bo przecież to z ośrodków zagranicznych dochodzą do nas informacje, że system Pegasus jest jednak stosowany w Polsce, łącznie z podaniem nazwisk ludzi z polityczno-sądowego świecznika, podsłuchiwanych przez Pegasusa.
Gdyby się potwierdziło, że senator Brejza był podsłuchiwany w czasie kampanii wyborczej, to mielibyśmy aferę na miarę Watergate?
Odpowiem inaczej. Podobną metodę inwigilowania Prawo i Sprawiedliwość zastosowało przy sprawie Beaty Sawickiej, gdzie – jak się potem okazało – podsłuchiwano przy tej okazji dużą grupę ówczesnej „wierchuszki” Platformy. Ale tego typu niejasności i nieprawości nie zostały potem przez ekipę Platformy i PSL rozliczone.
I to się teraz odbija?
Tak, bo nie rozliczanie rodzi bezkarność i to coraz większą. Ta historia pokazuje jeszcze jedną rzecz - wyjątkową niekompetencję osób, które korzystały u nas z Pegasusa.
To znaczy?
Pegasus zostawia ślad, dzięki czemu międzynarodowa opinia publiczna wie, że się go stosuje w konkretnych przypadkach. Także tych niedozwolonych. Wcześniej o podsłuchiwaniu konkretnej osoby wiedziały tylko takie instytucje jak prokuratura, służby i sąd, no i jeszcze operator. W przypadku Pegasusa muszą być stosowane takie procedury i zabezpieczenia, które ten ślad na zewnątrz zostawiają. Pegasus bowiem, o czym informuje Izrael, stosowany jest tylko do działań antyterrorystycznych, w których trzeba błyskawicznie zebrać materiał po to, aby zareagować niemal natychmiastową operacją antyterrorystyczną. Stosowanie go w innych przypadkach może, po prostu, „wyjść” w świat.
Pana zdaniem powinna powstać komisja śledcza do zbadania tej sprawy?
Takiej komisji nie będzie, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość nie pozwoli na to.
Ale może Paweł Kukiz i jego ludzie zagłosują tym razem inaczej? I PiS-owi zabraknie głosów?
Nie wiem, podobnie jak nie domyślam się nawet zachowania Konfederacji w tej sprawie. Pegasus ma jeszcze jeden element, o którym warto pamiętać. Jego przypadek pokazuje, że polskie prawo niezbyt dobrze definiuje czynności operacyjno-rozpoznawcze w cyberprzestrzeni. Moim zdaniem, polskie prawo nie definiuje jeszcze dokładnie wielu czynności wykonywanych przez polskie służby. To luka, która pozwala nadużywać takich sytuacji. I nad tym jako opozycja musimy się wspólnie pochylić. Usiąść i przygotować poprawki.
To co, nie składać wniosku o komisję śledczą?
Składać. My też w Komisji do spraw Służb Specjalnych złożymy wniosek o wyjaśnienie ewentualnego inwigilowania senatora Brejzy, mecenasa Giertycha i prokurator Wrzosek. Bo skoro obce podmioty podają, że na polskiej ziemi stosuje się Pegasusa, to sprawa jest wagi racji stanu. Bo albo tego systemu używają polskie służby w niesłusznej sprawie albo służby wrogie. Jednak dogłębne wyjaśnienie tej afery, moim zdaniem, nastąpi dopiero po wyborach, kiedy wygra opozycja.
Jeśli komisji śledczej nie będzie, to ta sprawa szybko zniknie. Przykryje ją inny skandal.
Rządy PiS to nieprzerwane pasmo afer. Ale te działania przynoszą tylko doraźny skutek. Zakładam, że niedługo dojdzie do wyborów i nastąpi zmiana władzy. A wtedy nie wolno nam powtórzyć błędu, który popełniono po pierwszych rządach PiS, nie rozliczając ekipy łamiącej prawo. Tym razem nie wolno niczego zamieść pod dywan. My też się uczymy na błędach i na przykładach innych narodów. Spójrzmy na Stany Zjednoczone. Przecież po tym jak ekipa fanatyków Donalda Trumpa, po przegranych przez niego wyborach wdarła się na Kapitol, służby niemal natychmiast zaczęły rozliczać i to karnie każdą z tych osób, które się tam znalazły nielegalnie. Na tym polega obrona demokracji.
Napisz komentarz
Komentarze