Kontrola związana jest z doniesieniami o nieprawidłowościach przy zakupie sprzętu medycznego przez Grupę Lotos i braku reakcji rządu. Chodzi o kombinezony i przyłbice dla pracowników służby zdrowia, które firma sprowadziła do Polski na początku pandemii (14 kwietnia 2020 r. - red.) za dziesiątki milionów złotych. O tym, że sprzęt – choć nie spełniał norm bezpieczeństwa – trafił do placówek służby zdrowia, poinformowała kilka dni temu „Gazeta Wyborcza”.
Z ustaleń "GW" wynika, że Grupa Lotos, która sfinansowała sprzęt dla medyków, miała zdawać sobie z sprawę z problemu, podobnie jak rząd. W cytowanej przez „GW” wewnętrznej opinii koncernu podkreślono, że „kombinezony na wskutek wady nie mogą być wykorzystane w jakikolwiek sposób”.
- Dysponujemy dokumentami, potwierdzającymi, że premier i ministrowie odpowiedzialni za sprowadzenie sprzętu medycznego, wiedzieli, iż jest on wadliwy - zapewnia Agnieszka Pomaska, pomorska posłanka PO. - Wiedzieli, że może istnieć realne zagrożenie, że sprzęt nie chroni przed wirusami w trakcie pandemii. Premier nie poinformował publicznie, że po przebadaniu okazało się, iż sprzęt nie powinien być wykorzystywany w szpitalach. Tymczasem dostarczono go w ogromnych ilościach nie tylko do Agencji Rezerw Materiałowych, ale przede wszystkim do polskich szpitali.
Poselska kontrola w ministerstwie
Na zwołanej przez Agnieszkę Pomaską i Tadeusza Aziewicza konferencji prasowej posłowie poinformowali, że w najbliższy czwartek zamierzają przeprowadzić kontrolę w tej sprawie w Ministerstwie Aktywów Państwowych, nadzorowanym przez ministra Jacka Sasina.
- Nikt nie został rozliczony z tego, że ten sprzęt do Polski sprowadzono i że przekazano go medykom – twierdzi Pomaska. - Mamy do czynienia z absolutnym brakiem nadzoru tego, jak funkcjonują spółki Skarbu Państwa, ale też mamy ogromną nieodpowiedzialność najwyższych urzędników państwowych – pana premiera i ministra Sasina, którzy wiedząc o tym, że sprzęt jest wadliwy, nie poinformowali o tym. Zapytamy ich także, czy w tej sprawie złożyli zawiadomienie do prokuratury, czy toczy się jakieś postępowanie w prokuraturze. Jeśli takie postępowanie się nie toczy, to oczywiście złożymy stosowne zawiadomienie do prokuratury. Prędzej czy później każda taka sprawa powinna być wyjaśniona.
- Lekarz, zakładając kombinezon, żeby ratować chorego człowieka w stanie zagrożenia pandemią, nie ma jak sprawdzić certyfikatów – zwraca uwagę Tadeusz Aziewicz. - Wykonuje swoją pracę, zakładając, że za nim stoi państwo, które odrobiło lekcję w tej materii. Nie wiem, jak premier jest w stanie spojrzeć w oczy lekarzom, którzy w takich kombinezonach walczyli z pandemią Nie wiemy, ilu z nich zachorowało z tego powodu, że używało wadliwego sprzętu.
Zamówienie na polecenie premiera
„GW” ujawniła, że sprzęt medyczny, potrzebny w walce z pandemią, był zamawiany przez spółki skarbu państwa na polecenie premiera Morawieckiego. Jednak z powodu wad Kancelaria Premiera nie pokryła wszystkich kosztów poniesionych przez Lotos. Spółka natomiast bez skutku domagała się od dostawców zwrotu milionów złotych. Jednym z nich ma być firma, założona kilka miesięcy wcześniej, na konto której Lotos przelał z góry ok. 2 mln dolarów. Kapitał zakładowy spółki - jak wynika z informacji gazety - wynosił 5 tys. złotych, a jej siedzibą było mieszkanie w bloku w warszawskim Ursusie.
O sprawę płatności w ubiegłym tygodniu pytany był rzecznik rządu Piotr Mueller. - Na tyle, na ile byłem w stanie to zweryfikować, wiem, że toczy się w tej chwili proces dotyczący finalizowania płatności za część towarów pomiędzy niektórymi spółkami - stwierdził w TVN24. Podkreślił, że same transakcje odbywały się pomiędzy Lotosem a Rządową Agencją Rezerw Strategicznych i to tam odbywał się proces certyfikacji i weryfikacji tych certyfikacji, a także pomiędzy dostawcą a osobą, która zamawia sprzęt. Z kolei pytany o to, czy w Kancelarii Premiera wiedziano o wadliwości sprzętu, odpowiedział: - Nie mam tych dokumentów przed sobą.
Napisz komentarz
Komentarze