Nie ma więc dnia, żeby politycy różnych partii czegoś nam nie obiecywali. Poprzeczkę obietnic podnosi PiS. Z okolic Nowogrodzkiej płyną wieści, że motorem napędowym ich kampanii mają być hojne obietnice dla rolników, przedsiębiorców, a także dla nauczycieli i służby zdrowia. Im bliżej wyborów, tym będzie hojniej. Wśród pomysłów, które są dyskutowane na Nowogrodzkiej, mają znajdować się nowe ulgi podatkowe, programy wsparcia dla wsi czy waloryzacja świadczeń w ramach programu 500 plus. PiS, jak komentują eksperci, chce w ten sposób, przynajmniej częściowo, łatać to, co ludziom zabrała inflacja i wprowadzony przez nich przed rokiem Polski Ład.
Najciekawsze pomysły z programu „obietnica plus” politycy trzymają na końcowe miesiące kampanii, ale już teraz premier Mateusz Morawiecki zapowiada pewne zmiany gospodarcze. Niedawno podczas spotkania wyborczego w Jaśle na Podkarpaciu mówił, na przykład, o wprowadzeniu emerytur pomostowych dla różnych branż i o rozmowach z Jackiem Sasinem w sprawie obniżki cen energii. W Dniu Sołtysa zapowiedział 300 złotych dodatku do emerytury dla sołtysów. Tym samym przebił propozycję koalicjanta Solidarnej Polski, która chciała dać 200 złotych.
Opozycja nie chce być gorsza. I też obiecuje. Na przykład proste podatki. To zapowiedź Platformy Obywatelskiej, że jak dojdzie do władzy to wprowadzi "proste, stabilne i przewidywalne podatki". Donald Tusk obiecuje też, że jeśli jego partia wygra wybory to - drożyzna zniknie, benzyna stanieje, a Adam Glapiński i Julia Przyłębska zostaną usunięci z życia publicznego.
W worku PO z propozycjami wyborczymi znajdują się m.in. bezpłatne kredyty mieszkaniowe, podwyżki dla budżetówki i aborcja na żądanie do 12 tygodnia, która ma być wyłącznie decyzją kobiety. Przewodniczący zapowiedział nawet, że kto się będzie pomysłowi z aborcją do 12 tygodnia sprzeciwiał, nie znajdzie się na listach wyborczych.
Donald Tusk robi też ukłon w stronę przedsiębiorców. Podczas spotkania w Rokietnicy w Wielkopolsce mówił o ulgach dla nich, jakie znajdują się w programie PO. Szef PO ubolewał nad tym, że polski, mały handel upada.
- Mówili, że trzeba bronić polski handel. Za rządów PiS zniknęło w Polsce blisko 30 tysięcy polskich sklepów. Przybyło dwa tysiące supermarketów - wyliczał. Jak wskazał, mali i średni przedsiębiorcy borykają się ze zbyt wysokimi kosztami. Ocenił, że podwyżka składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, jaką wprowadził PiS, była błędem. Dlatego jeśli PO przejmie władzę, zdecyduje się na obniżenie tej składki.
Rozwiązaniem, jak mówił lider Platformy, ma być uchylenie przepisu, przez który przedsiębiorca musi zapłacić 9 proc. składki zdrowotnej od sprzedaży służbowego samochodu, czy nieruchomości.
- Ten przepis uchylimy natychmiast - obiecał.
Mówił też o zmianach w zwolnieniach chorobowych. Dodał, że dziś ZUS dopiero po 30 dniach płaci za zwolnienie chorobowe pracowników. Tusk zapowiedział jednak, że małe firmy powinny zostać odciążone. Zgodnie z obietnicą Tuska, Zakład Ubezpieczeń Społecznych będzie płacił za zwolnienie już od pierwszego dnia.
Jednak najwięcej emocji wzbudziła zapowiedź przewodniczącego PO, dotycząca kredytu mieszkaniowego zero procent dla osób do 45 roku życia, którzy będą kupować swoje pierwsze mieszkanie.
- Będziemy proponowali politykę, która rzeczywiście spowoduje, że mieszkanie będzie prawem nie towarem (…). Nikt nie ma zamiaru za darmo rozdawać mieszkań, ale uczciwa władza musi uznać, że każda Polska rodzina ma prawo do mieszkania - mówił pod koniec lutego w Pabianicach.
Nawet sprzyjający Platformie eksperci nazwali tę obietnicę czystym populizmem. Ale przewodniczący nie wycofuje się z tego pomysłu.
Polska 2050 i PSL zaprezentowały już trzy obietnice na pierwsze 100 dni swoich rządów: odpartyjnienie państwa, powrót do tak zwanego kompromisu aborcyjnego i referendum aborcyjne oraz podwyżki dla sfery budżetowej. Odpartyjnienie państwa, czyli w praktyce chodzi o wymianę ludzi na kierowniczych stanowiskach m.in. w spółkach Skarbu Państwa czy w Orlenie.
- Będą fachowcy, którzy będą umieli w konkretny, realny sposób dobrze zarządzać naszym wspólnym majątkiem - obiecują politycy tych dwóch partii.
Lewica też walczy o elektorat. Wśród jej postulatów jest m. in. renta wdowia, leki za 5 złotych i senioralny bon turystyczny.
Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący tego ugrupowania stwierdził niedawna: - Lewica będzie wprowadzała rozwiązania systemowe nie rozdawnictwo, które zabezpieczą byt socjalny i poziom socjalny każdej rodziny.
Propozycja programowa Lewicy to też program publicznego budownictwa czynszowego, który zakłada budowę 300 tysięcy tanich mieszkań na wynajem.
Z kolei Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy tak mówi pomyśle renty wdowiej: - To prosty projekt, który pozwoli osobom żyjącym samotnie i osobom starszym na związanie końca z końcem. Daje to stworzenie wyboru czy po śmierci współmałżonka brać 100 procent swojego świadczenia emerytalnego i 50 procent renty po zmarłym małżonku, czy może rentę po zmarłym małżonku i 50 procent swojego świadczenia.
Jak na te obietnice patrzą eksperci od życia politycznego?
Zdaniem dr Wiesława Baryły – psychologa społecznego z Uniwersytetu SWPS, kampania wyborcza ma swoją poetykę.
- Kampania wyborcza to gra o władzę. Ci, co chcą ją mieć, obiecują i krytykują aktualny rząd. Rządzący chwalą się i obiecują więcej. Ale muszą się liczyć z tym, że będą sprawdzani przez niezależne media, opozycję, a w końcu przez wyborców. Nie da się zrobić wszystkiego, co się obiecuje. Każdy to wie, że obietnice trzeba podzielić przez dwa, a nawet cztery. I to także mieści się w regułach tej gry – mówi dr Baryła.
W rozmowie dodaje, że jest jednak coś, co go martwi.
- Politycy grają na emocjach ludzi. Nie mówią o tym, co ważne dla kraju i ludzi. Mówią o tym, co ludzi denerwuje i dzieli. Przepełnieni oburzeniem, lękiem lub wstrętem obywatele, zapominają o starych obietnicach i nie widzą nowych kłamstw. Niektóre sprawy są ważne dla niektórych ludzi. Ale politycy nie szukają mądrych konsensusów lub racjonalnych kompromisów. Chcą ich tylko wykorzystać do zdobycia władzy. Tak robią z reparacjami od Niemiec, z LGBT+, z aborcją i z Janem Pawłem II. To są tematy zastępcze. To jest manipulacja – komentuje psycholog, dodając:
- To powoduje, że ludzie nie rozumieją, po co jest polityka. Zapominają, że politycy są po to aby podejmować trudne decyzje, dzięki którym nam się będzie lepiej i bezpieczniej żyło. Żeby decydować o tym, komu to życie ma się w krótkiej perspektywie czasu znacząco poprawić, a komu mniej. W sytuacji, gdy politycy skłócają Polaków, nie ma szans na to, żeby ktokolwiek pomyślał o tym, że są dla nas ważni.
Politycy grają na emocjach ludzi. Nie mówią o tym, co ważne dla kraju i ludzi. Mówią o tym, co ludzi denerwuje i dzieli. Przepełnieni oburzeniem, lękiem lub wstrętem obywatele, zapominają o starych obietnicach i nie widzą nowych kłamstw.
dr Wiesław Baryła / Uniwersytet SWPS
Jak mówi dr Baryła, parlamentarna kampania wyborcza to sztuka wyboru tematów. Tematów, które przyciągną uwagę ludzi i mediów. Kampania to też sztuka dostania się do mediów. Mediów, które mają dużo odbiorców. W końcu kampania wyborcza to sztuka konsekwencji w prowadzeniu tych wybranych tematów aż do samego dnia wyborów. Opozycja tego nie robi. Nie chce lub nie potrafi. Bo opozycja walczy między sobą o głosy. Nie chce zdobywać nowych wyborców ani zniechęcić wyborców Prawicy. Każde ugrupowanie chce być inne, niż Platforma i inne, niż pozostałe ugrupowania. Dlatego zmieniają tematy jak rękawiczki, aby tylko powiedzieć coś innego, niż opozycyjna konkurencja. Wyborcy tego nie rozumieją.
- A opozycyjni politycy wydają się nie rozumieć swoich wyborców. Jeżdżą teraz po Polsce i ulegają złudzeniu, że po tych spotkaniach wiedzą już, czego chcą Polacy. I są gotowi populistycznie obiecać każdemu coś miłego. Problem w tym, że ludzie nie są naiwni, nie wierzą populistom. Widzą sprzeczności w ich obietnicach. Wiedzą, że oddanie władzy populistom musi skończyć się problemami gospodarczymi, ograniczeniami wolności jednostek i powolnym odchodzeniem od demokracji. Ludzie oczekują od rządzących i polityków nadziei na lepsze jutro. Dlatego ważne jest, aby mieli oni jasną wizję rozwoju kraju i umiejętność komunikowania jej wyborcom. Tylko tak można zbudować zaufanie społeczne i wygrać wybory z dużą przewagą nad Zjednoczoną Prawicą - kończy dr Baryła.
Politolog dr Bartosz Rydliński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego przyznaje, że jest koneserem obietnic i postulatów wyborczych. Ale na razie z okopów partii rządzącej i ugrupowań opozycyjnych docierają do nas tylko pewne hasła wyborcze. Na te prawdziwe, policzone i dopracowane obietnice przyjdzie czas na dwa, trzy miesiące przed wyborami.
- Nie oceniam obietnic źle. Bo to sól demokracji, a nie populizmu, jak mówią niektórzy. To, że Prawo i Sprawiedliwość dotrzymało słowa w przypadku programu 500 plus przełoży się na jakość polityki. Zrealizowali obietnicę, której nikt nie przebił. I teraz inne partie nie mogą już obiecywać bez pokrycia czegoś nierealnego, bo PiS może je wtedy zaszachować stwierdzeniem – obiecaliście i nie dowieźliście. Oczywiście partia Jarosława Kaczyńskiego z poprzedniej kampanii też wielu innych obietnic nie dotrzymała, ale to już inna sprawa – tłumaczy politolog.
Jego zdaniem, w ostatnim czasie obietnice wyborcze są bliżej obywatela.
- Kiedyś partie polityczne prześcigały się zapowiedziach, kto będzie lepszym motorem napędowym w torowaniu nam drogi na Zachód, do NATO czy Unii Europejskiej. To były sprawy ważne dla naszego bezpieczeństwa, ale odległe od kieszeni przeciętnego Polaka. Teraz dominuje dyskusja na temat mieszkań. I dobrze. Bo dotyka ważnej kwestii społeczno-ekonomicznej, jaką jest urynkowienie, prywatyzacja i niedostępność mieszkań. Bez ucywilizowania rynku mieszkaniowego Polska nie będzie nowoczesnym państwem. Co prawda, widzę, że ten temat przesłania teraz inny – dyskusja o Janie Pawle II, ale mam nadzieję, że polscy politycy szybko wrócą do tego, co jest nam potrzebne w kraju. A mieszkania są. Oczywiście rzucono się na Donalda Tuska, który powiedział, ze mieszkanie jest prawem, a nie towarem i obiecał kredyt zero plus. Ale przecież we Włocławku gdzie współrządzą Platforma i Lewica pokazano, że można budować tanie mieszkania na wynajem w standardzie deweloperskim.
Nie oceniam obietnic źle. Bo to sól demokracji, a nie populizmu, jak mówią niektórzy. To, że Prawo i Sprawiedliwość dotrzymało słowa w przypadku programu 500 plus przełoży się na jakość polityki. Zrealizowali obietnicę, której nikt nie przebił.
dr Bartosz Rydliński / Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego
Czy temat aborcji poruszy struny wyborcze?
Na to pytanie politolog odpowiada, że referendum proponowane przez Polskę 2050 i PSL to obietnica, której nie da się spełnić. Bo zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy przerywania ciąży mogą powiedzieć to samo – nie decyduje się w referendum o prawach człowieka. Chociaż, jak przyznaje, wewnętrzny sondaż obu partii wskazuje, że za referendum w tej sprawie jest aż 75 procent badanych.
Jak dodaje dr Rydliński, bywają też pomysły, które można nazwać kapiszonami. Jednym z nich jest propozycja PO likwidacji urzędów skarbowych i wprowadzenie w to miejsce punktu obsługi podatnika.
- To nie jest przesadnie chwytliwa zapowiedź budowania nowej wizji Polski – kończy politolog.
Napisz komentarz
Komentarze