NIK skontroluje finanse i zakup siedziby Instytutu Dziedzictwa Solidarności
Instytut Dziedzictwa Solidarności, który współtworzą Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz NSZZ „Solidarność”, powstał 31 sierpnia 2019 roku, w rocznicę Porozumień Sierpniowych. Pod koniec listopada 2022 roku IDS z pompą otwierał siedzibę w budynku przy Targu Drzewnym 8 w Gdańsku, gdzie znajdują się także biura parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości.
Jak mówi Piotr Adamowicz w rozmowie z naszym portalem, IDS jest konkurencyjną instytucją wobec Europejskiego Centrum Solidarności. Z tą różnicą, że Instytut praktycznie w całości finansowany jest z pieniędzy ministerialnych, czyli przez podatników, a na ECS składają się pieniądze nie tylko ministerstwa (zresztą dotację z tej instytucji, po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza, znacznie okrojono), ale także z budżetu Gdańska i urzędu marszałkowskiego.
– Nie wiadomo, czy „Solidarność” przeznacza na IDS chociażby złotówkę. Za to pikanterii sprawie dodaje fakt, że to od „Solidarności” za ponad 9 milionów złotych ministerialnej dotacji celowej kupiono budynek, w którym ulokowano siedzibę Instytutu, współzałożonego przez „Solidarność”.
Piotr Adamowicz przypomina, że umowę powołującą do życia IDS z jednej strony podpisał wiceminister Jarosław Sellin, a z drugiej – przewodniczący związku Piotr Duda.
– Jeżeli jest dwóch współorganizatorów, to drugi również powinien ponosić obciążenia finansowe. Zwłaszcza że „Solidarność” nie jest uboga. Wręcz przeciwnie, prowadzi działalność gospodarczą i na niej zarabia. Związek, który ma kilkaset tysięcy członków, mógłby, na przykład, uruchomić wśród nich zbiórkę. Byłyby to symboliczne cegiełki. Ale my mielibyśmy świadomość, że finansowanie tej instytucji nie spoczywa tylko na barkach podatników – tłumaczy poseł.
Kilkanaście miesięcy temu Piotr Adamowicz wysłał w tej sprawie interpelację do ministra Sellina. Odpowiedź była, jak twierdzi, wyjątkowo mętna i wymijająca, bez wyjaśnienia podstawowej kwestii – dlaczego „Solidarność” nie współfinansuje IDS?
– Lampka ostrzegawcza zapaliła mi się wtedy, kiedy dowiedziałem się, że ministrowie: Gliński i Sellin, przyznali IDS dotację celową w wysokości ponad 9 milionów złotych na zakup siedziby. Sprawdziłem tę transakcję. Wygląda to tak, że za dotację z ministerstwa kultury wykupiono od „Solidarności” budynek dla instytutu współzałożonego przez „Solidarność” – tłumaczy poseł.
– Dowiedziałem się też, że IDS wydał, m.in., słownik ludzi „Solidarności”. Jaki jest tego sens, kiedy w Internecie znajdziemy już wszystko na ten temat i to za darmo? Po co płacić autorom, skoro ta wiedza jest powszechnie dostępna? – pyta Adamowicz, twierdząc, że także pod tym kątem należy sprawdzić działalność Instytutu.
– Ale podstawową sprawą jest odpowiedź na pytanie – dlaczego w statucie nie zagwarantowano, że drugi partner Instytutu, czyli „Solidarność”, współfinansuje tę instytucję. Poza tym, ze statutu wynika także, że w radzie IDS ministerstwo ma o jednego przedstawiciela mniej niż „Solidarność”. Według statutu, państwo finansuje wszystko, a „Solidarność” robi, co chce. Tak nie może być – mówi Adamowicz.
I tłumaczy dalej: – Napisałem w tej sprawie wniosek do Komisji Kultury i Środków Przekazu. Ponieważ sprawa, z punktu widzenia PiS, jest drażliwa, sądziłem, że przepadnie. Ale tego dnia większość posłów Prawa i Sprawiedliwości wyszła z posiedzenia komisji. Posłanka Joanna Lichocka zażądała jednak głosowania. Dodała, że ma świadomość przegranej, ale należy go przegłosować. Przegrali, a wniosek trafił do komisji Kontroli Państwowej, na posiedzeniu której obecne już było kierownictwo NIK, z prezesem Marianem Banasiem. I to ono zaopiniowało ten wniosek jako zasadny do kontroli.
Marek Lewandowski, rzecznik prasowy NSZZ „Solidarność” na pytanie o współfinansowanie Instytutu Dziedzictwa Solidarności odpowiada, że powinno ono być skierowane do ministra kultury.
– Statut rzeczywiście tego nie przewiduje. Ale to minister powinien odpowiedzieć, dlaczego nie zagwarantował współfinansowania w statucie. Panu Adamowiczowi chciałbym przypomnieć, że dokładnie tak samo było w przypadku ECS. „Solidarność” też jest jednym z pięciu współzałożycieli i również w statucie nie jest zapisane, że ma współfinansować Europejskie Centrum Solidarności. Ale w przypadku ECS wniosku nie ma, a w przypadku IDS – jest. To nie w porządku, jeśli się stosuje zasadę równowagi – mówi Marek Lewandowski.
Co do sprzedaży budynku, rzecznik „S” odpowiada, że Komisja Krajowa „Solidarnośći” nie była stroną w tej transakcji, tylko region gdański oraz IDS.
Na stwierdzenie, że to jednak pewne kuriozum, iż „Solidarność”, która współtworzy Instytut, sprzedaje temuż Instytutowi własne mienie, rzecznik Lewandowski odpowiada:
– Bardzo dobrze, że transakcja będzie sprawdzona. Tu nikt nie ma niczego do ukrycia.
Jarosław Sellin, minister kultury i dziedzictwa narodowego, słysząc pytanie o status i brak współfinansowania IDS przez „Solidarność”, odpowiada najpierw, że trzeba pytać o to szefa Instytutu. Ale zaraz dodaje:
– „Solidarność” wniosła, przez swoją fundację, do działań IDS Salę BHP. To pewien wsad majątkowy do działalności Instytutu. Natomiast ciężar finansowania instytucji wzięliśmy przede wszystkim na siebie, czyli na ministerstwo – puentuje rozmowę.
Z dyrektorem IDS nie mogliśmy się skontaktować.
Napisz komentarz
Komentarze