Żeby obejrzeć wystawę „Fangor. Poza obraz” trzeba teraz ustawić się w długiej kolejce. Kiedy otwierał pan ekspozycję w październiku spodziewał się pan, że tak będzie?
Przyznaję, że nie, zaskoczyło mnie, że niełatwa w końcu sztuka Wojciecha Fangora spotyka się z aż takim zainteresowaniem! Wystawę obejrzało już 55 tysięcy osób!
To rekord!
Jakiś czas temu zastanawialiśmy się, który artysta jest szczególnie „frekwencyjny”. O dziwo, Fangora nie było na tej liście... Same przygotowania do tej wystawy były dość żmudne, nie miałem czasu, by pomyśleć, na ile te prace zachwycą innych, czy dużo ludzi przyjdzie je zobaczyć. Zresztą mile mnie zaskoczyli nie tylko odwiedzający ekspozycję, ale też krytycy, fachowcy od wystawiennictwa i historii sztuki. Ich oceny były bardzo pozytywne. Dostrzegli nawet w tej wystawie coś, czego ja sam nie dostrzegłem, a co było związane zapewne z brakiem dystansu podczas tych niełatwych i pełnych emocji przygotowań. No a potem, nagle ta niesłychana popularność, medialny szum… Fangor, po latach znów stał się modny! Na pewno ma to związek z tym, że jego sztuka, a i on sam jest w odbiorze współczesnych „popkulturowy”. Co jest niesamowite, mnóstwo młodych ludzi stoi w tych kolejkach... Na dodatek, co mnie jako muzealnika z dużym doświadczeniem, wciąż zaskakuje, Fangor stał się gwiazdą mediów społecznościowych! Wdzięcznym tłem dla wszelkiego rodzaju działań internetowych.
Może też przyciągnęły na wystawę opinie, że jego obrazy „żyją”, pulsują, hipnotyzują wręcz!
To pewnie spore uproszczenie, ale ta jego teoria pozytywnej przestrzeni iluzyjnej, te koła emanujące światłem i energią, rzeczywiście od patrzenia na nie „wiruje w głowie”. Niebywałe, może nawet trochę niebezpieczne doświadczenie.
Tuż przed wernisażem wyznał pan, że przygotowując wystawę, wychodził pan z muzeum z lekkim zawrotem głowy...
Fangorowi na takich reakcjach w jakimś sensie zależało. Eksperymentował z kolorami, z grubością pierścieni, kształtami, wszystko, by uzyskać jak najlepszy efekt. Jego dzieła wywołują złudzenie wirtualnej przestrzeni, która rozgrywa się między obrazem a widzem. To sprzyja też medytacji. Co zresztą wykorzystał nasz dział edukacyjny organizując medytacyjne spotkania wieczorne w muzeum. Ta redukcja form, sprowadzenie obrazu do prostych figur geometrycznych, do intensywnego koloru to na pewno sprzyja kontemplacji.
Dziś od sztuki oczekujemy czegoś więcej? Nie tylko doznań estetycznych?
To był idealny czas na taka wystawę. Z jednej strony - zmęczenie pandemią, z drugiej – niepokój, który wywołała wojna w Ukrainie. Generalnie niepewność, może nawet z tym związany marazm.
Potrzeba nam było ekscytacji. Pozytywnych doznań.
I nagle dostajemy sztukę, która nie tylko zachwyca, ale działa na nas terapeutycznie!
Na wystawie z kolekcji Wojciecha Fibaka w PGS w Sopocie, przed obrazem Fangora „M89” jakiś młody człowiek stał 40 minut!
Nie pytałem odbiorców, co im daje patrzenie na te obrazy… To mogłoby być ciekawe. A coś musi w tym być, bo jednak ludzie rzadko kiedy stoją pół godziny w kolejkach do galerii… Ciekawe, dla jak wielu z nich ta wystawa stała się ważna.
W weekend szykuje się prawdziwe oblężenie Pałacu Opatów. To ostatnie dni ekspozycji, do tego piątek jest dniem bezpłatnym.
Na pewno wszyscy, którzy przyjdą, wystawę zobaczą, nikogo wypraszać nie będziemy. W sobotę o godzinie 12 planuję ostatnie oprowadzanie kuratorskie. Być może na niedzielny finisaż przygotujemy coś specjalnego. Przedłużyć wystawy po raz drugi – początkowo miała być otwarta tylko do 5 lutego – już nie możemy, choćby dlatego, że kończy się ubezpieczenie dzieł.
Już pan myśli o następnej wystawie?
Po Fangorze trudno będzie znaleźć kolejny, równie frekwencyjny temat. Poza tym będzie mnie teraz dręczył syndrom odstawienia (śmiech), tęsknota za sukcesem, te "15 minut sławy”, jak mawiał Fangor. Trudno będzie zrobić coś równie dobrego, o lepszym nie wspomnę. Na szczęście na przygotowanie następnej ekspozycji mam dwa lata. Zdążę się otrząsnąć (śmiech). Prace nad wystawą Fangora trwały ponad rok.
Na ekspozycji w Pałacu Opatów, oddziale Sztuki Nowoczesnej Muzeum Narodowego w Gdańsku (ul. Cystersów 18) zaprezentowano ponad 100 obrazów i 90 rysunków, plakaty oraz rzeźby ze wszystkich okresów twórczości Wojciecha Fangora. Wystawa czynna do 12 marca. Ostatnie oprowadzanie kuratorskie - 11 marca, godz. 12.
Napisz komentarz
Komentarze