Program nazwany przez media „willa plus" nabiera rozmachu. Zdaje się nie mieć końca...
To niebywale haniebny proceder. I tak myśli większość Polaków. Z wyjątkiem tego ułamka szczęśliwców z Prawa i Sprawiedliwości, którzy próbują uwłaszczyć się na majątku narodowym. Bulwersująca, skandaliczna sprawa, świadcząca z jednej strony o bucie władzy, a z drugiej o jej schyłkowym okresie.
Sądzi pan, że te darowizny „dla swoich" to przede wszystkim takie koło ratunkowe na przyszłość, po przegranych wyborach?
Ja nie sądzę, ja wiem, że to są takie luksusowe szalupy ratunkowe partii, która czuje, że już przegrywa. Szalupy dla aktywu. Podobnie w czasach komuny zachowywali się dygnitarze i partyjni działacze, ta cała schyłkowa nomenklatura PZPR, która także próbowała się na majątku narodowym uwłaszczać. I uwłaszczała się. Ale w ich przypadku nie było to aż tak bezczelnie, jak robi to środowisko PiS. Jarosław Kaczyński czy Mariusz Kamiński przez lata krzyczeli o tej PZPR-owskiej nomenklaturze, która uwłaszczyła się na majątku publicznym. A dzisiejsza władza, przy bierności służb, powiela schematy z poprzedniego systemu. A nawet, z zakupem willi wprost z budżetowych pieniędzy, czyni to bardziej bezczelnie. Nie przypominam sobie, żeby generałowie Kiszczak czy Jaruzelski wprost kupowali z budżetu państwa wille dla jakichś fundacji. Nawet nomenklatura komunistyczna robiła to bardziej w białych rękawiczkach. A nomenklatura środowisk związanych z PiS działa w tej sprawie bez żadnych hamulców.
Czytaj też: „Willa plus” nie dla lewaków, komunistów i... Caritas
Można pozazdrościć rządzącym kreatywności w uwłaszczaniu się na publicznym majątku. Na tym przekazywaniu willi, apartamentów i pieniędzy w większości organizacjom powiązanym ze Zjednoczoną Prawicą.
To nie jest kreatywność tylko kopiowanie wzorców z Rosji, Białorusi, państw oligarchicznych. Tak budował i wzmacniał oligarchię Władimir Putin w Rosji czy na Białorusi Aleksandr Łukaszenka. To tam zaprzyjaźnieni z władzą przyszli oligarchowie przejmowali majątek publiczny w różnych formach. Powtarzam, to nie jest pomysłowe, tylko to kopia wzorców postsowieckich. Wzorców, które nie mają nic wspólnego z demokratycznym światem. W Stanach Zjednoczonych czy w krajach europejskich, w których demokracja trzyma się mocno, polityk, który by rozdał coś z publicznego majątku kolegom, siedziałby już z zarzutami karnymi na ławie oskarżonych. I myślę, że wyrok skazujący zapadłby szybko.
Donald Tusk jeszcze w 2007 roku mówił, że „środowisko braci Kaczyńskich uwłaszczyło się na majątku państwowym na początku lat 90". Wskazywał na raport, mówiąc m.in.: „Tam jest dokładna analiza tego, w jaki sprytny sposób, ocierając się o prawo lub zgodnie z prawem, przejęto majątek wielomilionowej wartości. I zapewniał, że to nie są kwity, haki, a on nie ma zamiaru wykorzystywać tego w kampanii wyborczej.
To środowisko wyspecjalizowało się w przejmowaniu majątku narodowego. W 1990 roku fundacja prasowa „Solidarność" przejęła biurowce w centrum Warszawy - Srebrna 16, Aleje Jerozolimskie 125 z dawną siedzibą Expressu Wieczornego. Jak można z jednej strony przejmować biurowce należące do społeczeństwa, a z drugiej przez lata krzyczeć, że ktoś się na czymś uwłaszczył? To są już Himalaje hipokryzji w wykonaniu ludzi PiS.
Lewica mówi, że PiS miał być partią dla milionów, a stał się partią milionerów...
To jest ta nowa elita, która przez lata marzyła się Jarosławowi Kaczyńskiemu. I on ją tworzy. W państwie pół autorytarnym nie są potrzebne kompetencje, doświadczenie zawodowe. Nie liczy się uczciwa praca, tylko nominacja partii i wierność wobec niej. Jak w PRL-u, kiedy hasłem „bmw" kwitowano członków partii – biernych, miernych, ale wiernych. I żeby to wszystko funkcjonowało potrzebne są pieniądze. Każda autorytarna partia żywi się kasą. Kasa spaja, kasa przywiązuje. I ten ich program „Willa plus" do tego służy. Oni już wiedzą, że stracą władzę, więc tworzą sobie takie kapsuły ratunkowe. I jak już zostaną odsunięci od rządzenia, to dzięki tym kapsułom będą zarabiać po 30 tysięcy złotych miesięcznie, mieć służbowe samochody z kierowcami i pełny wikt z opierunkiem.
Minister Czarnek, który dzielił publiczne pieniądze między organizacje w większości związane z PiS mówił, że podstawowym kryterium rozdziału pieniędzy było: „nie dajemy pieniędzy lewakom i komunistom, bo to jest sprzeczne z konstytucją".
To język Władysława Gomułki, który krzyczał o rewizjonistach i zagrożeniu, które czyha na władzę ludową. Absurdalne tłumaczenie, skierowanie do najtwardszego elektoratu. Bo wielu wyborcom, którzy zagłosowali na PiS, nie podoba się to rozdawnictwo. Docierają do mnie sygnały z małych miejscowości, że oni są też zbulwersowani tą bezczelnością i butą.
Ale sondaże, na razie, nie wykazują tego zbulwersowania. PiS ma nadal powyżej 30 procent poparcia. Może to opozycja próbuje zaklinać rzeczywistość?
PiS w sondażach zawsze miało zawyżone wyniki. Proszę zauważyć, jaki strach wśród ludzi ta partia wprowadziła. Wśród ankietowanych są urzędnicy, a także przedsiębiorcy, którzy nie chcą być niszczeni przez kontrole pisowskich aparatczyków. I dlatego boją się wyjawiać swoje właściwe poglądy.
Pamięta pan to hasło prezydenta Dudy „ojczyznę dojną daj nam zwrócić panie"? Mówił to pod adresem Platformy. Teraz nic nie mówi o funduszach „dla swoich" z różnych ministerstw.
Jeden z urzędników prezydenta też jest beneficjentem programu „willa plus". Trudno się więc dziwić, że prezydent nie zabiera głosu. Zresztą w sprawach, które dotyczą afer PiS-u, Andrzej Duda nigdy nie zabiera głosu. Widać, że ten podział funduszy przebiega między frakcjami. Tam są obdarowywani zarówno ludzie Morawieckiego, związani z prezydentem czy z innymi środowiskami w PiS.
Który z tych przykładów „willi plus" jest, pana zdaniem, najbardziej bulwersujący?
To nie jest temat do tworzenia rankingu. Odpowiem inaczej. Mnie dużo bardziej bulwersuje raport Najwyższej Izby Kontroli, z którego wynika, że w Polsce, w dalszym ciągu, część szkół nie jest podłączona do kanalizacji, że w wielu placówkach oświatowych uczniowie nie są w stanie umyć się po lekcji WF-u, bo nie mają w czym. Samorządom brakuje środków na remont szkół, budowę sal gimnastycznych oraz na zatrudnianie nauczycieli dla dzieci z autyzmem, niedosłyszące czy niedowidzące. W sytuacji kiedy brakuje pieniędzy na te fundamentalne sprawy edukacji, wypompowywanie ich do fundacji związanych z aparatczykami PiS-u, jest w całości bulwersujące.
Mam wrażenie, że nawet elektorat opozycji jest już trochę zmęczony tymi aferami. Pamiętam, ile hałasu było wokół kilku milionów złotych z Funduszu Patriotycznego ministerstwa kultury dla narodowców Roberta Bąkiewicza. Pokrzyczano i sprawy nie ma. Wicepremier Gliński nawet się nie tłumaczył.
Ale rozdawnictwo z pieniędzy na edukację, które zamiast trafiać do dzieci, wydawane jest na luksusowe posiadłości związane z ludźmi PiS, jest dużo bardziej obrazowe. I dużo mocniej działa na naszą wyobraźnię. Nawet część elektoratu PiS tę niegodziwość dostrzega. A Fundusz Patriotyczny to kolejny przykład na wypompowywanie pieniędzy z budżetu, nie tylko dla „prawdziwych" patriotów, ale też, na przykład, do imperium Tadeusza Rydzyka... Te programy są różne, podobnie jak ministerstwa. Pieniądze wypływają strumyczkami z różnych ministerstw i tworzą jedną, wielką rzekę kasy, która ma zabezpieczyć tę oligarchię w przyszłości. Gdyby zebrać to w całość, można by stworzyć wielki fundusz leczenia dzieci chorych na raka i odciążyć rodziców, którzy ze łzami w oczach proszą o pieniądze podczas publicznych zbiórek. Bo nie ma ich w budżecie państwa.
Fundusz Sprawiedliwości, który miał być wsparciem finansowym dla ofiar przestępstw, stał się funduszem ministra Zbigniewa Ziobry do finansowania... wszystkiego - stwierdziła Najwyższa Izba Kontroli. Z druzgocącego dla ministra raportu wynikało, że dzięki temu funduszowi promują się i zarabiają działacze oraz politycy Solidarnej Polski.
Z tego funduszu przeznaczono też pieniądze m.in. na Pegasusa, którym służby wpływały na przebieg kampanii w 2019 roki. Dlatego społeczeństwo musi być jeszcze bardziej wyczulone w obecnym roku wyborczym na takie sprawy.
Pan jest ofiarą Pegasusa... Ale wsparcia z tego funduszu nie otrzymał.
Tak się składa, że w sprawie Pegasusa mam status pokrzywdzonego w śledztwie prowadzonym przez Prokuraturę Okręgową w Ostrowie Wielkopolskim. To paradoks – że z funduszu pokrzywdzonych doprowadzili do przestępstwa w użyciu Pegasusa i do pokrzywdzenia wielu innych osób.
Minister sportu Kamil Bortniczuk też poszedł w ślady kolegów. I niemal połowę pieniędzy z programu ministerstwa pt. "Sport dla wszystkich", czyli 14 mln zł, przekazał do zrzeszenia, którego prezesem jest jego partyjny kolega, podlaski poseł Mieczysław Baszko. Sport dla wszystkich, ale pieniądze dla swoich – komentowały media.
Panowie się rozkręcają. Początek ich rządów to były zaledwie przymiarki. A dziś kiedy widzą, że wszystko leci w dół, że szanse na utrzymanie władzy są niemal zerowe, chcą mieć szanse na utrzymanie się w przyszłości z państwowych pieniędzy. Ta ich bezczelność będzie w przyszłości weryfikowana i karana.
Jak pan sobie wyobraża odbieranie po wyborach tych pieniędzy, willi, apartamentów? To będzie trudne, jeśli nie niemożliwe.
Jestem zwolennikiem utworzenia w prokuraturze specjalnego zespołu prokuratorów oraz doposażenia prokuratorii Skarbu Państwa aby można było się zajmować rozliczeniem tych spraw i odbierania tych państwowych środków. Bardzo chciałbym, by z tych wyszarpanych wszystkim pisiewiczom pieniędzy, w drodze regresu powstał np. fundusz medyczny, z którego dofinansowano by leczenie dzieci. Społeczeństwo oczekuje od nas odzyskania tych pieniędzy...
Ale czy taką willę będzie można odebrać?
Jeżeli się udowodni, że działała zorganizowana grupa przestępcza i konkursy były ustawione, a wszystkie procedury łamane, że fundacje były tworzone na kilka dni czy miesięcy przed konkursami w celu uzyskania korzyści majątkowych czy wyłudzenia tych pieniędzy, to są stosowne procedury cywilne i karne w takich przypadkach. Można też skorzystać z instrumentu wprowadzonego przez pana ministra Ziobrę, czyli z rozszerzonej konfiskaty. Uważam, że w przyszłości niezależna prokuratura i prokuratoria generalna Skarbu Państwa, z wielką siłą powinny zrealizować wolę ludzi. A wola obywateli jest taka, że te pieniądze muszą być zwrócone do budżetu.
W polskiej polityce nie mamy form i sposobów rozliczania władzy, która ustąpiła.
Bo do tej pory nie było takiej grabieży majątku narodowego.
PiS przejmując prawie osiem lat temu władzę, mówiło, że Polska jest w ruinie.
Proszę sobie przypomnieć słynny audyt PiS po rządach Platformy. Ile było zawiadomień do prokuratury? Ile wyroków zapadło w sprawie rzekomych błędów PO? I co z tego audytu wynikało? Nic. A ich będzie naprawdę z czego rozliczać.
Napisz komentarz
Komentarze