Salon Livia zniknął z dnia na dzień. Będzie pozew zbiorowy
– To właśnie na Messengerze początkowo szukałyśmy kontaktu z innymi kobietami, które też zostały postawione w bardzo trudnej sytuacji przez zamknięcie salonu – mówi Natalia (dane klientki zmienione na prośbę klientki), jedna z klientek Livii. – Zainicjowałyśmy te poszukiwania już w piątek po otrzymaniu SMS-a od właścicielki, że zamyka salon. Na wszystkich forach weselnych i ślubnych na Facebooku w Trójmieście zaczęłam pisać o sytuacji, jaka zaistniała, że poszukuję kontaktu. Już tego samego dnia zaczęły się odzywać dziewczyny z informacją, że powstała już grupa kontaktowa na Messengerze. Na tej grupie rozmawiamy praktycznie o wszystkim co wiąże się z naszą sytuacją po zamknięciu Livii.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Salon sukien ślubnych zniknął z dnia na dzień. Panny młode zostały na lodzie
Pani Natalia podkreśla, że zamknięta grupa na Facebooku powstała przede wszystkim po to żeby móc zweryfikować umowy, które zostały zawarte z salonem.
– Na tej podstawie przygotowałyśmy jeden plik, w którym wpisujemy swoje kontakty, czyli imię, nazwisko, numer bankowy – jeżeli był przelew na konto salonu – wyjaśnia. – To wszystko jest nam potrzebne do tego, aby stworzyć wspólny pozew zbiorowy przeciw właścicielce. Jedna z dziewczyn jest prawniczką i ona go przygotuje. Co ważne, nie przyjmujemy wszystkich zgłoszeń bez sprawdzenia wiarygodności wpisu. Weryfikujemy się na podstawie umowy zawartej z salonem, której ksero (z zasłoniętymi danymi osobowymi) wstawiamy na grupę. To takie standardowe działanie sprawdzające, czy nie ma w naszym gronie tzw. kreta.
Salon jest zamknięty na przysłowiowe trzy spusty. Właścicielka salonu „zapadła się pod ziemię”. Nie ma z nią kontaktu ani e-malowego, ani telefonicznego. Także w siedzibie salonu nie udało się jej znaleźć.
Panie nie czekają z założonymi rękami. Najpierw wysłały na adres salonu wezwanie do zapłaty.
– Czekamy na odpowiedź – mówi pani Natalia. – Pozew zostanie złożony dopiero wówczas, gdy nie będzie odpowiedzi na nasze wezwanie w regulowanym prawem terminie. Wysyłając to wezwanie do zapłaty, dajemy w pewnym sensie tej pani szansę na wytłumaczenie się, wybronienie. Wysłaliśmy te wezwania e-mailem oraz pocztą tradycyjną na adres salonu.
Właścicielka Livii zapadła się pod ziemie. Straty? 174 tys. zł!
Klientki Livii, podkreślają, że właścicielka salonu „zapadła się pod ziemię”. Nie ma z nią kontaktu ani e-malowego, ani telefonicznego. Także w siedzibie salonu nie udało się jej znaleźć.
– Salon jest zamknięty na przysłowiowe trzy spusty – mówi pani Natalia. – Nie czekamy biernie na rozwój sytuacji. Udało się nam ustalić adres zamieszkania właścicielki salonu. Nawet we wtorek (24 stycznia) dziewczyny były pod domem tej pani, ale pocałowały „klamkę”. W środku na pewno ktoś był, bo światło było zapalone i słychać było psa. Od chwili zamknięcia salonu właścicielka oraz inny członkowie jej rodziny zasłonili na Facebooku wszystkie swoje dane. Na profilu właścicielki jest tylko imię i nazwisko, nic więcej. Pani robi wszystko, aby zapaść się pod ziemię.
Na Messengerze aktualnie jest 78 osób, w tym kilku dziennikarzy. Grupa Facebookowa liczy 67 osób. Kwota zobowiązań Livii wzrosła z pierwotnych około 105 tys. zł do 174 tys. zł.
– Pierwszy boom, jeśli chodzi o zgłoszenia poszkodowanych, mamy już raczej za sobą – mówi klientka Livii. – Teraz to zazwyczaj jedna, dwie nowe osoby dziennie. Tych około 70 dziewczyn, to chyba docelowa liczba poszkodowanych.
Do mojego ślubu zostały raptem trzy miesiące. Zostałam bez pieniędzy, bez sukienki. Za swoją ślubną kreację zapłaciłam 5800 zł.
Natalia / klientka salonu
Konsekwencje dla całej branży ślubnej
Zamknięcie salonu, to nie tylko straty materialne, ale i ogromny stres dla kobiet, które w niedługim czasie mają stanąć na ślubnym kobiercu.
– Do mojego ślubu zostały raptem trzy miesiące – mówi klientka. – Zostałam bez pieniędzy, bez sukienki. Za swoją ślubną kreację zapłaciłam 5800 zł. Szybkie rozprzestrzenienie wiadomości o zamknięciu salonu na Przymorzu, sprawiło, że właściciele innych trójmiejskich salonów zaoferowali się z pomocą. Mi, na szczęście, udało się już znaleźć inny salon – w Gdyni, który uszyje dla mnie sukienkę taką samą jak ta zamówiona w Livii, do końca marca. Ta sytuacja pokazała, że zamknięcie salonu na Przymorzu, sposób, w jaki to zrobiono, uderzył tak naprawdę w całą branżę ślubną. To jest bardzo wąska branża i wszyscy już o tym wiedzą.
Pani Natalia zadzwoniła do producenta, który miał uszyć dla niej sukienkę na ślub. Chciała zapytać czy jej zamówienie z kwietnia 2022 roku dotarło do firmy.
– Usłyszałam, że żadnego zamówienia z salonu Livia firma nie otrzymała – mówi klientka.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, ostatnie umowy salon zawierał jeszcze w styczniu. Najprawdopodobniej co druga z klientek Livii zamawiała sukienkę z oferty, jaką ma firma Lorange. Jak się okazało, salon nie składał żadnego zamówienia w tej firmie od 2021 roku.
Napisz komentarz
Komentarze