Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Lumpeksy, Żabki i kebaby zdominowały tczewską starówkę. Co ją uratuje?

Co się dzieje z tczewską starówką? To pytanie nurtuje wielu mieszkańców grodu Sambora. Poznikało dużo lokali handlowych, gastronomicznych. W ich miejsce pojawiło się sześć Żabek, cztery lokale serwujące kebaby i kilka second handów... To raczej nie jest szczyt marzeń tczewian. Jak widzą to co się dzieje przedsiębiorcy, którzy nadal prowadzą swoją działalność na Starym Mieście? Ich przemyślenia są dobrym wstępem do dyskusji o przyczynach obecnego stanu i możliwościach zmiany niebezpiecznego trendu.
Lumpeksy, Żabki i kebaby zdominowały tczewską starówkę. Co ją uratuje?
Tylko na samej starówce w Tczewie jest 6 Żabek i 4 lokale serwujące kebaby

Autor: Krystyna Paszkowska I Zawsze Pomorze

Piotr Starzecki, właściciel Restauracji You przyznaje, że tczewska jest trochę smutna.

- W dużej mierze obecna nieciekawa sytuacja pod względem rodzaju prowadzonej działalności, jest efektem pandemii - mówi restaurator. - Lockdown, zahamował jakiekolwiek wyjścia z własnych domów, organizacje imprez. Inną kwestią są wysokie czynsze za lokale w tej części miasta. Kwoty za wynajem są często nieadekwatne do tego co potem miałoby tu zostać zrobione. Starówka jest naprawdę bardzo piękna, daje możliwości. Jest czysta, jak płótno, na którym ma się dopiero malować. I to jest o tyle fajne, że cokolwiek tutaj powstanie, to będzie to zauważone, docenione.

Jeśli w dużym mieście, jak Gdańsk, Warszawa, Toruń czy Kraków założyłby ktoś jakąś fajną piekarnię, to tam nie zostałoby to zauważone w natłoku różnorodnej działalności.

- Ta, skądinąd, ciekawa inwestycja po prostu zniknie w tłumie - mówi Piotr Starzecki. - Jeżeli w Tczewie otworzy się, np. fajną gruzińską piekarnię, jakąś restaurację tajską, czy sushi, coś całkowicie nowego, to nikt nie przejdzie obok takiego miejsca obojętnie. Jestem tego pewny.

Zapytany o mnożące się lokale z kebabami, restauracji stwierdził, że ich fenomen jest jeszcze inną kwestią.

- Mam wrażenie, że to jest taki trend w ostatnim czasie - mówi restaurator. - Tylko, moim zdaniem, to trend wśród ludzi zakładających takie lokale. Często lokale z kebabami zakładają osoby niebędące Polakami. Widzą, że np. w Gdańsku taka działalność się sprawdza, to chcą też spróbować swoich sił. Mam wrażenie, że mamy do czynienia z takim cyklem życia tych kebabów. Startują - są niskie ceny - ludzie idą. Potem te ceny trzeba naturalnie podnieść. Zwiększają ceny. W tym czasie w sąsiedztwie pojawia się nowy lokal serwujący takie dania po promocyjnej cenie i klienci przenoszą się do tego nowego. Czasem mniejszy punkt gastronomiczny przejmowany jest przez większy lokal. To się w taki sposób kręci. Jest to jakiś trend. Chociaż wydaje mi się, że gdyby na Starym Mieście pojawiła się jakaś całkiem nowa działalność, np. wegańska restauracja, stricte stekownia, to byłoby dużo lepiej dla całej starówki.

Kultura ratunkiem dla starówki?

A jaki pomysł na ożywienie ma starówki ma Piotr Starzecki?

- Moim zdaniem, absolutnie na kulturę bym postawił – mówi restaurator. - To przyciąga ludzi. Tczew jest dość specyficzny. Niby duże miasto, ale przez rozrzucenie działań kulturalnych po różnych zakątkach trochę zatraca się walory kulturalne. Myślę, dobrze byłoby scentralizować działania kulturalne. Starówka jest do tego wspaniałym miejscem. To jest centrum miasta, gdzie z każdego miejsca można w miarę szybko dojechać. To takie serce Tczewa.

Absolutnie na kulturę bym postawił. To przyciąga ludzi. Tczew jest dość specyficzny. Niby duże miasto, ale przez rozrzucenie działań kulturalnych po różnych zakątkach trochę zatraca się walory kulturalne. Myślę, dobrze byłoby scentralizować działania kulturalne. Starówka jest do tego wspaniałym miejscem. To jest centrum miasta, gdzie z każdego miejsca można w miarę szybko dojechać. To takie serce Tczewa.

Piotr Starzecki / restaurator

Restaurator uważa, że czasem warto zrobić „kalkę” z tego co dzieje się w innych miastach.

- Tam rozwijają starówki – wyjaśnia. - Przyjeżdżają turyści. Jeżeli będzie się tam ciągle coś działo, jakieś imprezy np. Fabryki Sztuk, jakiś targ, to automatycznie ożywia się cały teren. Chętniej ludzie wynajmowaliby te lokale.

Piotr Starzecki nie obawia się, że inwencja w działaniach kulturalnych spotkałaby się z murem niechęci okolicznych mieszkańców.

- Wszyscy wiedzą, że starówka, to jest właśnie takie miejsce, gdzie realizuje się takie rzeczy – uważa. - Warto ludzi przyzwyczajać do tego, że to co ciekawego w kulturze, to na pewno na starówce. Taka kumulacja działań kulturalnych w jednym miejscu pokaże, że naprawdę dużo się dzieje, a gdy takie wydarzenia są rozproszone to trochę stają się niewidoczne.

Restaurator podkreślił, że prowadzący lokale na starówce często angażują się w takie działania kulturalne, nie tylko finansowo, ale i osobiście.

- My, restauratorzy nie chcemy pomocy od kogoś, sami możemy pomóc w działaniach kulturalnych – mówi Piotr Starzecki. - To jest także w naszym interesie żeby ludzie przychodzili na starówkę, bo tym samym będzie większe zainteresowanie naszą ofertą gastronomiczną. To byłoby takie samo-pędne koło zamachowe. Wystarczy to ruszyć, a w ślad pójdą nowe lokale.

Zapytany o rolę miasta w kształtowanie starówki, Piotr Starzecki stwierdził, że ma ono ograniczone możliwości.

- Powiem tak, nigdy miasto mi nie przeszkadzało w realizacji moich pomysłów, a raczej szło mi na rękę. Nie spotkałem się z żadną blokadą. Chociaż przyznaję, że przydałaby się taka wymiana myśli, pomysłów w szerszym gronie przedsiębiorców oraz prezydenta Tczewa. Taka burza mózgów bardzo by ię przydała, bo mamy naprawdę mamy bardzo fajnych, inteligentnych przedsiębiorców. Chociaż oni też musieliby trochę zmienić swoje nastawienie, bo nadal zdarza się, że walczą ze sobą, zamiast współpracować.

Piotr Starzecki (z gitarą) na starówce postawiłby na kulturę

Na ten stan "pracowano" latami

Nieco inne doświadczenia w prowadzeniu działalności gospodarczej ma Halina Muszyńska, właścicielka kawiarni Marysieńka. Zapytana o powody obumierania starówki nie miała problemu ze zdiagnozowaniem obecnej sytuacji.

- To był właściwie taki ciąg wydarzeń – mówi pani Halina. - Na obecny stan „pracowano” przez lata. Dawniej w takich miastach, jak Tczew starówki były pięknie utrzymane. W Tczewie to się potoczyło zgoła innym trybem. Miasto zaczęło się rozwijać w stronę Manhattanu – osiedla Suchostrzygi, jako „sypialni” dla Trójmiasta. Jeszcze jak na starówce było starostwo, różne sklepy, nie było targowiska na Suchostrzygach, to rynek błyszczał. Wszystko dobrze prosperowało. Potem pzyszła moda na inne rzeczy. Moim zdaniem, głównym błędem było odcięcie „pępowiny” od Starego Miasta robiąc zakaz wjazdu na rynek. Trzeba było w ul. Kościuszki wjechać i dalej nic nie mogło już wjechać.

To co z założenia miało zachęcać do korzystania ze starówki jako deptaku się nie sprawdziło. Po kolei lokale handlowe wynosiły na Suchostrzygi.

- Nie tylko potencjalni klienci nie mogli dojechać na rynek, ale i dostawcy, którzy zaopatrywali działające w tym miejscu placówki handlowe - mówi Halina Muszyńska. - I to nie tylko duże samochody nie mogły wjeżdżać, ale i te małe. Przysłowiowym gwoździem do trumny dla lokalnego handlu stały się galerie, czy też otwierające się wciąż nowe centra handlowe. Małe osiedlowe sklepiki zniknęły z oferty.

Brakuje efektu "wow"

Właścicielka słodkiego biznesu, zauważa, że młode pokolenie, już nie ma takiego sentymentu do starówki, jak obecni 50-60-latkowie. Mało kto z nich wie, jak dawniej wyglądała starówka, że były lokale oblegane przez ówczesną młodzież, jak Mocca, Marago. Halina Muszyńska jest pod wrażeniem starówki w Płocku, gdzie, jak twierdzi, jest pięknie nie tylko architektonicznie, ale i ze względu na wspaniałą fontannę. Na tczewską fontannę nie ma miłego określenia.

- Tam się chce posiedzieć przy takiej fontannie – mówi pani Halina. - U nas nawet jak coś się robi, to brakuje tego wykończenia. Brakuje tego efektu "wow". Próbowałam przenieść do Tczewa piękne jarmarki organizowane we Wrocławiu. Przekazywałam do urzędu zdjęcia, jak to tam wyglądało, ale wszystkie sugestie pozostawały bez echa.

U nas nawet jak coś się robi, to brakuje tego wykończenia. Brakuje tego efektu "wow". Próbowałam przenieść do Tczewa piękne jarmarki organizowane we Wrocławiu. Przekazywałam do urzędu zdjęcia, jak to tam wyglądało, ale wszystkie sugestie pozostawały bez echa.

Halina Muszyńska / właścicielka kawiarni Marysieńka

Halina Muszyńska jest zawiedziona ucięciem przez miasto projektu pięknego centrum właśnie na starówce.

- Jeszcze nie było galerii – wspomina. - Chcieliśmy tu na starówce zainwestować w nowe centrum. Nie dostaliśmy pozwolenia na realizację, chociaż pozytywną decyzję wydała ówczesna konserwator zabytków śp. Krystyna Żuławska-Kantorowska. Miasto motywowało swoją odmowę faktem, że nasza inwestycja zaburzy widok na mury obronne. Po odmowie przez miasto pani konserwator jeszcze raz wydała decyzję, że projekt jest zgodny z wymogami stawianymi przez konserwatora zabytków. W rezultacie zrezygnowaliśmy z mężem z tej inwestycji. Pozostał projekt i żal, że nie można było go zrealizować.

Zapytana o pojawiające się Żabki, second handy, czy lokale z kebabami, stwierdziła krótko:

- One będą musiały same się wykruszyć, a nic nowego raczej tu nie wejdzie, bo takie są obecnie trendy – mówi Halina Muszyńska. - Młode pokolenie raczej będzie tworzyć to co akurat będzie modne. Te nowe lokale z kebabami pojawiły się w ślad z tym pierwszym, który powstał tu na starówce. On jest bardzo dobry ofertowo i dobrze prosperuje. To dla kolejnych sygnał – jemu się udało, dlaczego nie mnie. To trochę przypomina wcześniejszą odę na warzywniaki, składane, tzw. kleszcze. Te lokale z kebabami też się wykruszą, ale co się pojawi w ich miejsce? Nie mam pojęcia.

Zapytana o oczekiwania wobec takiego miejsca, właścicielka Marysieńki przyznaje, że handel już się tu nie sprawdzi.

- Jak są galerie, centra handlowe, to już jest po mniejszych sklepach – mówi tczewianka. - Przydałyby się jakieś fajne, przyjazne miejsca, gdzie można przyjść, posiedzieć. Z muzyką na żywo. To bardziej powinno być takie zaplecze kulturalne niż handlowe.
Pani Halina zauważa także, że w Tczewie przydałaby się restauracja serwująca dania z ryb. I to najlepiej gdyby była usytuowana nad Wisłą. - Przystań byłaby idealna na taki lokal – zauważa.

- Moim zdaniem, głównym błędem było odcięcie „pępowiny” od Starego Miasta robiąc zakaz wjazdu na rynek – uważa Halina Muszyńska, właścicielka kawiarni Marysieńka

Oczekiwania a rzeczywistość

A jak swoją rolę w ożywieniu starówki widzi prezydent Tczewa?

- Tczew od wielu lat prowadzi działania zmierzające do ożywienia Starego Miasta, ale trudno wygrać z realiami ekonomicznymi, absolutnie niezależnymi od samorządu – mówi Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa. - Ta dzielnica była dwukrotnie przedmiotem rewitalizacji (edycja 2007-2013 oraz 2014-2020), czego wynikiem są, m.in. wyremontowane kamienice należące do miasta, remont dwóch budynków Miejskiej Biblioteki Publicznej, wytyczenie szlaków widokowego, fortecznego i drogi spacerowej, przebudowa ulic Podgórnej i Krętej, remont ulicy Królowej Jadwigi i wiele innych. Prezydent podkreśla, że Stare Miasto to również miejsce imprez plenerowych – jarmarków, festynów, koncertów.

- Prężnie działa tutaj Fabryka Sztuk, Centrum Kultury i Sztuki, organizacje pozarządowe – wymienia Mirosław Pobłocki. - Staramy się także wyjść naprzeciw potrzebom przedsiębiorców – miasto nie pobiera opłaty targowej za sezonowe ogródki gastronomiczne, a stawki czynszu za użytkowanie terenu pod ogródki są preferencyjne. W okresie wiosenno-letnim przedsiębiorcy prowadzący działalność gastronomiczną korzystają z tych udogodnień i nawet sami inicjują wydarzenia kulturalne. Możliwości miasta są jednak ograniczone nie tylko kosztami, ale też przepisami.

Tczew od wielu lat prowadzi działania zmierzające do ożywienia Starego Miasta, ale trudno wygrać z realiami ekonomicznymi, absolutnie niezależnymi od samorządu

Mirosław Pobłocki / prezydent Tczewa

Inny aspekt sytuacji na starówce, to – zdaniem prezydenta - fakt, że większość kamienic na starówce należy do prywatnych właścicieli i miasto nie ma narzędzi, aby wymusić np. odnowienie elewacji (chociaż jest możliwość skorzystania z miejskiej dotacji na remont kamienic znajdujących się w strefie ochrony konserwatorskiej) czy prowadzenie tam np. działalności handlowej.

- Te kwestie reguluje rynek, a wobec niestabilnej sytuacji ekonomicznej (skutki pandemii, inflacja, drogie kredyty, wzrost cen energii) przedsiębiorcy boją się ryzykować – tłumaczy włodarz. - Rozwiązanie nie leży jednak w gestii samorządów – to problem ogólnopolski i na takim poziomie powinien być rozpatrywany.

Starówka centrum turystycznym i kulturalnym

Ze zdaniem prezydenta nie do końca zgadza się Łukasz Brządkowski, radny miejski.

- Dobrym trendem byłaby rewitalizacja, ale nie taka jaką realizuje się w Tczewie – mówi radny. - Nie chodzi tylko o odnowienie drogi, czy budynku, a o nadanie starówce nowej witalności. Starówka nigdy już nie będzie centrum handlowym, bo handel się przesunął w stronę galerii i innych miejsc. Na starówce może być małe centrum turystyczne, kulturalne, artystyczne do spotkań, na miarę możliwości. Aby tak się stało wymagane są bardzo aktywne działania kulturotwórcze. Także można by pomyśleć o jakiś zwolnieniach dla przedsiębiorców, którzy korzystali z takich zwolnień przy projekcie rewitalizacji. To jest możliwe tylko miasto musiałoby się zdecydować żeby ustanowić strefę rewitalizacji a Starym Mieście. Wtedy są większe możliwości dla samorządu. Można wówczas np. udzielać dofinansowania do czynszu, do wynajmu lokalu. To są wówczas działania zgodne z prawem. Jeżeli funkcjonuje strefa rewitalizacji, to miasto może nawet wykupić budynek dla instytucji kulturalnej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama