Można powiedzieć, że stereotyp babci i dziadka zmienia się na naszych oczach. Co najmocniej wpływa na te zmiany i w jakim kierunku one będą dalej szły?
Zmiany są różne, tak jak różne są modele relacji między pokoleniami. Wiek narodzin pierwszego dziecka się przesuwa. Później rodzimy dzieci i mamy ich mniej. Co za tym idzie statystycznie kobiety i mężczyźnie później zostają babciami i dziadkami. Z drugiej strony osoba, która ma teraz 50-60 lat, a osoba która miała 50-60 lat 20 lat temu, to inny styl życia, inne możliwości dbania o siebie, rozwoju. Więc chociaż te osoby później zostają dziadkami, duchem mogą się czuć młodsze niż ich rodzice, kiedy rodziły im się wnuki.
Czy tu nie ma potencjalnego pola konfliktów? Bo dzisiejsi rodzice mogą oczekiwać od swoich rodziców, że będą takimi samymi dziadkami, jakich oni mieli, powiedzmy te 30 lat temu.
Widziałam nawet taki artykuł w szwedzkiej prasie: jak postawić granicę, gdy się jest babcią i dziadkiem, żeby nasze dzieci nie zostawiały nam tak często swoich dzieci na weekendy czy wakacje. Dziadkowie też chcą się cieszyć wolnością, brakiem obowiązków domowych. Chcą korzystać z życia. Z drugiej strony bliska relacja wnuków z dziadkami jest korzystna, i to dla obu stron. Badania pokazują, że dziadkowie mający bliskie relacje z nastoletnimi, 11-16-letnimi wnuczkami cieszą się lepszym zdrowiem psychicznym. A przecież objawy depresji to częsty kłopot osób w starszym wieku. Korzystają więc i dziadkowie i babcie. Ale korzystają też wnuki, zwłaszcza dziewczynki – jak wykazują statystyki – mają mniej negatywnych objawów odnośnie zdrowia psychicznego. Czyli jest to relacja „win-win”. Tylko wiadomo, że dobre relacje z nastoletnimi wnukami nie wydarzają się nagle. One budują się przez lata.
Coraz więcej babć i dziadków, nie ma możliwości cieszenia się wnukami na co dzień, czy choćby raz w tygodniu, ze względu na to, że mieszkają one zagranicą. Jak zjawisko emigracji wpływa na relacje międzypokoleniowe?
To może być kłopot. Czasem nawet nie ma wspólnego języka jeśli dziecko urodziło się zagranicą, mieszka tam, chodzi do przedszkola, do szkoły – polski nie jest jego głównym językiem. Ale można poradzić sobie i z taką sytuacją. Z pomocą przychodzi tu technologia: Skype i inne komunikatory, co przećwiczyliśmy zresztą w czasie pandemii, kiedy wiele osób zawieszało bezpośrednie kontakty ze starszymi członkami rodziny, żeby ich chronić przed zakażeniem. Więc babcie i dziadkowie mogą się umawiać, ze na przykład co drugi dzień czytają wnukom bajki przez Skype’a. Pewnie lepiej to zacząć, kiedy dziecko jest młodsze, bo taki czternastolatek, to i z rodzicem nie chce dłużej porozmawiać, a co dopiero z babcią. Choć może czasem w okresie dorastania właśnie ją wybierze, bo te dwa pokolenia lepiej dogadują, w sytuacji, gdy rodzic staje się kimś bardziej opresyjnym wobec nastolatka. Są więc możliwości bardziej regularnego kontaktu, ale o to muszą zadbać rodzice albo dziadkowie, tworząc swoisty rytuał. Bardzo bym do tego zachęcała. Taki kontakt przez Skype’a, uzupełniony wizytami w wakacje czy ferie może zaowocować czymś bardzo ważnym dla dziadków i wnuków.
Dla dziadków bardziej, bo zostają tu samotni, a ich życie się kończy.
Dotknął pan istotnego tematu. Kiedy dorosłe dzieci odejdą z domu i zaczyna się okres „pustego gniazda” ważne jest, żeby dbać o różne obszary swojej tożsamości: że jestem babcią, ale jestem tez kobietą, mam czas na swoje pasje, mogę pracować, mogę się rozwijać w jakimś obszarze. Bo jeśli po przejściu na emeryturę głównym źródłem satysfakcji miałby być kontakt z bliskimi, którzy mieszkają zagranicą, to rzeczywiście może zacząć dominować tęsknota, frustracja. Może żal, że tyle się zrobiło dla tych dzieci, licząc potem na kontakt z wnukami, a one w ogóle tylko raz na jakiś czas tu przyjeżdżają. I żeby odciążyć od takiej frustracji i siebie, i dziecko, i tego wnuka, ważne jest, żeby zadbać przede wszystkim o siebie.
Czy w sytuacji, kiedy – jak powiedzieliśmy – dzieci rodzi się coraz mniej, wypada w towarzystwie opowiadać o swoich wnukach, gdy być może obok znajdują się osoby, które cierpią, bo chciałyby zostać dziadkami, ale mają na to marne widoki?
To jest pytanie o wzajemne relacje. Może być przecież i tak, że ktoś ma dziecko chore, a my mamy zdrowe. Czy mamy nie rozmawiać o dzieciach przy tej osobie? W ciągu życia uczymy się radzić sobie z różnymi stratami. Może być tak, że inni mają wnuka, my nie będziemy mieć. Czy to znaczy, że mamy nie wychodzić z domu, nie spotykać się ze znajomymi, nie mieć jakiejś grupy wsparcia dlatego, że ta strata jest teraz nie do przeskoczenia? Myślę, że to jest normalne, że pokazujemy w towarzystwie zdjęcia swoich dzieci, potem swoich wnuków. A jeżeli wiemy, że ktoś przeżył, coś trudnego, na przykład jego córka poroniła, to trzeba być bardzo empatycznym, delikatnym, bo to jest międzypokoleniowo bardzo trudne przeżycie dla wszystkich. Natomiast prokreacja jest sprawą indywidualną. Nie możemy nakłaniać naszych dzieci do rozmnażania się. Przeżywamy różne straty w ciągu życia. Nieposiadanie wnuków też może być taką stratą, ale jak my nie będziemy chcieli o tym rozmawiać z innymi, to wydaje mi się, że przez to jeszcze bardziej możemy się usamotnić.
Czy zgodzi się pani z taką tezą, że bycie dziadkiem i babcią dla niektórych może być okazją do naprawienia tych błędów, które popełnili jako rodzice?
Tych błędów nie odpracujemy z naszymi wnukami, bo to jest inne pokolenie. My możemy wspierać nasze dzieci w rodzicielstwie, ale przede wszystkim musimy mieć na uwadze to czego one od nas oczekują. Posiadanie dziecka jest przyjemnością, szczęściem, ale też chwilami jest i trudne, i monotonne. Ważne jest, żeby mieć na uwadze matkę. To jest nasze dziecko, które jest dorosłe, a zatem – co nie jest proste – musimy szanować jego wybory, obserwować, być wrażliwym na to, czego od nas chce. A może chcieć od nas innej pomocy, niż byśmy chcieli. Może rodzic chciałby, żebyśmy go zastąpili i przez dwa dni byli „uberem” i wozili dziecko na różne zajęcia. Może w jakimś momencie potrzebuje, żeby ugotować obiad. A może też być tak, że na początku nic od dziadków nie oczekuje, bo chcą sami ustabilizować się, jako nowa rodzina z małym dzieckiem. Ważne jest, byśmy to brali pod uwagę, szanowanie tych granic, które młoda rodzina musi jakoś wytyczyć, żeby się zdrowo rozwijać. Może zatem być tak, że babcia ma wyrzuty sumienia, na przykład dlatego, że nie karmiła swojego dziecka piersią, i teraz chce wesprzeć córkę czy synową czy córkę, żeby karmiła. Ale musi pamiętać to jest decyzja matki. Podsumowując: błędów które popełniliśmy jako rodzice – a nie ma siły, każdy je popełnia – nie odpracujemy. Możemy wspierać nasze dzieci, żeby im było łatwiej w rodzicielstwie, żeby one popełniły mniej tych błędów.
Napisz komentarz
Komentarze