Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Szpital jak zakład poprawczy? Nieletni przestępcy zagrażają dzieciom z depresją!

Nastoletni sprawcy czynów społecznie szkodliwych, agresywni młodzi ludzie, których należy odizolować od społeczeństwa, umieszczani są decyzją sądów na ogólnych dziecięco-młodzieżowych oddziałach psychiatrycznych. To ryzyko dla leczących się tam dzieci - alarmują psychiatrzy.
Szpital jak zakład poprawczy? Nieletni przestępcy zagrażają dzieciom z depresją!
Wojewódzki Szpital Psychiatryczny im. prof. Tadeusza Bilikiewicza w Gdańsku

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Zatłoczone do granic możliwości oddziały dziecięco-młodzieżowe szpitali psychiatrycznych zmagają się z jeszcze jednym, poważnym problemem. Oprócz dzieci chorych, cierpiących m.in. na depresję, muszą przyjmować kierowanych tam decyzją sądów nierzadko poważnie demoralizowanych nieletnich.

- Agresywni młodociani przebywając na oddziale ogólnym, nieprzygotowanym kadrowo i lokalowo do opieki nad pacjentami szczególnie niebezpiecznymi i antysocjalnymi, atakują i uszkadzają personel oraz dzieciaki w kryzysach psychicznych, po próbach samobójczych, które powinny się leczyć na tym oddziale - mówi dr Izabela Łucka, konsultant wojewódzki psychiatrii dzieci i młodzieży.

Teoretycznie młodociani przestępcy powinni trafić do jedynego na Pomorzu oddziału psychiatrii sądowej o wzmocnionym zabezpieczeniu dla nieletnich w Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych  w Starogardzie Gdańskim.  Placówka przyjmuje dziewczęta i chłopców w wieku od 13 do 18 lat. I tam, podobnie jak w całym kraju, jest nadmiar pacjentów. - W oddziale trwa remont, więc tych miejsc jest mało - przyznaje dr Krzysztof Kołcz, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala Kocborowo. - Możemy przyjąć 16 osób, a dopiero po zakończeniu remontu, prawdopodobnie już w czerwcu, pojawi się dodatkowych 12 miejsc.

 

Te dzieci już doświadczyły przemocy

Ogólnie, jak alarmują psychiatrzy,jest zbyt mało placówek socjalizacyjnych, resocjalizacyjnych a także zajmujących się leczeniem uzależnień w trybie stacjonarnym przeznaczonych dla osób nieletnich. Stąd oraz częściej  sąd nakazuje hospitalizację młodego człowieka na oddziale ogólnym do czasu znalezienia miejsca na oddziale docelowym - sądowo-psychiatrycznym o wzmocnionym zabezpieczeniu.

- Nowa ustawa o ochronie zdrowia psychicznego bywa interpretowana tak, że w ramach środka wychowawczego do szpitala psychiatrycznego kierowani są podopieczni domów dziecka i ośrodków szkolno-wychowawczych, którzy nie są chorzy psychicznie, a sprawiają jedynie problemy natury dyscyplinarnej - twierdzi dr Mariusz Kaszubowski dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku. - Osoby te często mają konflikt z prawem, wymagające resocjalizacji i nadzoru, a nie leczenia. Takie przypadki zdarzały się już i nadal mogą się pojawiać. Jesteśmy tym zaniepokojeni, gdyż na jednym oddziale wraz z dziećmi, wymagającymi pomocy psychiatrycznej, będących po próbach samobójczych czy w głębokim kryzysie będą, znajdowały się osoby z problemami wychowawczymi. Nie jesteśmy zakładem poprawczym ani innym ośrodkiem resocjalizacyjnym. Obecność takich osób na i tak już permanentnie przepełnionym oddziale tylko będzie utrudniać terapię.

Dr Łucka dodaje, że umieszczanie nastolatków, które dopuściły się czynów karalnych na tyle poważnych, że decyzją sądu kwalifikują się do długoterminowej opieki w oddziale szczególnym, sądowo-psychiatrycznym o wzmocnionym zabezpieczeniu  być może  pozwala sądowi zachować poczucie sprawczości, ale tak naprawdę naraża na agresywne odreagowania pozostałych pacjentów. Zazwyczaj są to dzieci po trudnych doświadczeniach przemocy, szczególnie potrzebujące poczucia bezpieczeństwa. Ponadto takie postępowanie z pewnością nie rozwiązuje problemu braku miejsc dla osób wymagających intensywnych oddziaływań wychowawczych i resocjalizacyjnych, wspartych być może farmakoterapią.

Agresywni młodociani przebywając na oddziale ogólnym, nieprzygotowanym kadrowo i lokalowo do opieki nad pacjentami szczególnie niebezpiecznymi i antysocjalnymi, atakują i uszkadzają personel oraz dzieciaki w kryzysach psychicznych, po próbach samobójczych, które powinny się leczyć na tym oddziale

dr Izabela Łucka / konsultant wojewódzki psychiatrii dzieci i młodzieży

Tabletki na patologię?

Przeciw używaniu psychiatrii, w tym przymusowej hospitalizacji na oddziałach psychiatrycznych, protestowali już przed laty psychiatrzy, doprowadzając do uchwalenia w 1994 roku Ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. 

- Hospitalizacja w ogólnym oddziale psychiatrycznym nie powinna być stosowana jako środek wychowawczy w sytuacji, gdy opiekunowie prawni czy Sądy Rodzinne czują się bezradni wobec stwarzającego problemy nieletniego - mówi dr Łucka. - Jeśli sąd wyda postanowienie o umieszczeniu w szpitalu, lekarze nie mogą sami wypisać takiego pacjenta, opiekunowie nie są zainteresowani jego powrotem do domu czy placówki, a sam nieletni najczęściej nie ma motywacji do pracy terapeutycznej, nie rozumiejąc dlaczego tutaj się znalazł i przede wszystkim - jak długo pozostanie.

O narastającym problemie jednym głosem mówią nie tylko lekarze i dyrektorzy szpitali, ale także sędziowie ds. nieletnich. Ci ostatni  narzekają, że zamiast zająć się pracą orzeczniczą, dzwonią do szpitali w całej Polsce szukając miejsc dla młodych ludzi.

- Takich miejsc jest za mało w Polsce - przyznaje dr Krzysztof Kołcz. - Przyczyną nie jest jednak brak pieniędzy, ale funkcjonowanie społeczeństwa, które spowodowało, że w ostatnich 2-3 latach wszystko stanęło na głowie. Dawniej przyjmowaliśmy na oddział dwunasto, trzynastolatka raz na dwa, trzy lata, teraz przyjeżdża trzech w tygodniu.

Co jest przyczyną tej nagłej "epidemii"? Zdaniem lekarza jest to  absolutna niewydolność wychowawcza rodzin, którą próbuje się przełożyć na system opieki zdrowotnej. - Mamy do czynienia z medykalizacją procesów wychowawczych - mówi wicedyrektor Kocborowa. - Patologii społecznej nie da się wyleczyć tabletkami, nie da się nimi zastąpić wychowania. Dlatego cały system się chwieje. Jeżeli nie nastąpią zmiany systemowe w społeczeństwie, to nawet 300-łóżkowy oddział nie wystarczy.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama