W ogólnokrajowej zbiórce udało się już zebrać 100 tys. podpisów pod inicjatywą ustawodawczą "Tak dla in vitro" , która ma pomóc w problemach demograficznych Polaków. Jak dużym problemem medycznym jest niepłodność?
Ponad 600 milionów kobiet na świecie ma problem z płodnością. Niepłodność dotyka ok. 15 proc. par starających się o dziecko.
Co sprawia, że kobieta nie może począć i urodzić dziecka?
Dawniej w wielu krajach, w tym w Polsce, a do dziś nadal w Rosji, co drugą przyczyną niepłodności był czynnik jajowodowy. Czyli stany zapalne, będące skutkiem np. braku higieny, zaniedbań w leczeniu czy związane z endometriozą. Dziś ludzie lepiej dbają o siebie i obecnie czynnik jajowodowy odpowiada za 15 proc. przypadków niepłodności. Do tego dochodzą przyczyny takie jak zaburzenia owulacji (25 proc.), czynnik męski (35 proc.) oraz w co piątym przypadku - czynnik idiopatyczny, czyli zaburzenia o nieznanej genezie.
Dlaczego przyczyna pozostaje nieznana?
Brak jest pełnej diagnozy. Tak naprawdę w worku "czynniki idiopatyczne" mieści się dużo innych przyczyn, związanych np. z kwestią cyklu owulacyjnego. Tu dużo zależy od odpowiedniej synchronizacji hormonów. Może być tak, że pik owulacyjny (czyli nagły skok stężenia hormonu luteinizującego , LH, związany z jajeczkowaniem) wystąpi już po owulacji. Ktoś więc może robić testy owulacyjne wykrywające LH, które nic nie dają, jeśli owulacja nastąpiła wcześniej. A z drugiej strony może być tak, że jest pik owulacyjny, a owulacja następuje po czterech dniach, kiedy komórka jajowa zdążyła dojrzeć, zestarzeć się i obumrzeć. Jak widać, proste diagnostyki niewiele wnoszą.
Dziś słyszymy, także z ust polityków, że winne są same kobiety, które zbyt późno decydują się na dziecko. To prawda?
I tak, i nie. Kiedyś zaproszono mnie na wykłady do Indii, gdzie mówiłem m.in. o rezerwie jajnikowej, czyli o potencjale rozrodczym, jaki ma każda kobieta w postaci puli komórek jajowych. Wysłuchano mnie uprzejmie, a potem, już prywatnie, szefowa towarzystwa naukowego powiedziała, że w Indiach kwestia rezerwy jajnikowej nie jest żadnym problemem. Tam kobieta wychodzi za mąż mając 22, 23 lata i jeśli w ciągu roku nie ma dziecka - korzysta z in vitro. Okazało się, że nie jest na całym świecie tak, jak nam się to wydaje. Jednak rzeczywiście w Polsce wiek kobiety jest jednym z zasadniczych czynników wzrostu problemów z płodnością.
Dziś mówi się, że to kwestie społeczne i ekonomiczne wpływają na wiek matek rodzących pierwsze dziecko.
Czy przed 20, a nawet 40 laty sytuacja ekonomiczna była lepsza? Jej ocena wynika z naszych oczekiwań. Kwestia konieczności zdobycia wykształcenia jest istotna, ale głównym problemem - moim zdaniem - jest niedojrzałość młodych mężczyzn. I ogólnie, niedojrzałość społeczeństwa oraz problem "being childfree", czyli osób, które nie chcą mieć dzieci. Bardzo duża grupa ludzi w Izraelu, Chinach, krajach zachodnich nie zamierza zostać rodzicami. Chińczycy inwestowali przed laty wszystkie środki w jedynaka, który miał w przyszłości utrzymać rodziców. W efekcie okazało się, że ów jedynak nie tylko nie ma ochoty zajmować się matką i ojcem, a w dodatku - jeśli pomyśli, że miałby wychowywać małego człowieka o podobnych do swoich motywacjach - postanowi zostać bezdzietnym.
Ponad 600 milionów kobiet na świecie ma problem z płodnością. Niepłodność dotyka ok. 15 proc. par starających się o dziecko.
prof. dr hab. med. Krzysztof Łukaszuk
Jest jednak nadal wiele par, bezskutecznie starających się o potomstwo. Skąd kobieta może dowiedzieć się, jaka jest przyczyna nieudanych prób zajścia w ciążę?
Aby ułatwić kobietom znalezienie odpowiedzi na takie pytanie, stworzyłem aplikację iYoni. Zamieściłem tam około 700 stron treści edukacyjnych i porad, przetłumaczonych na kilkanaście języków. Aplikacja daje dużą możliwość diagnozowania siebie. Korzystając z niej każdy może nie tylko przeczytać na temat endometriozy, zespołu policystycznych jajników, niepłodności itd., ale także wpisać własny wywiad, sprawdzając, czy nie ma tych problemów. Kolejna kwestia - można sprawdzić rezerwę jajnikową, podając poziom hormonu AMH, a także zaplanować leczenie, wpisując wiek, dodatkowe parametry zdrowia oraz oczekiwania - ile chce się mieć dzieci. Można także zweryfikować badanie nasienia i badania hormonalne. Aplikacja pozwala również na świadome śledzenie swego cyklu i precyzyjne predykcje dni płodnych wspierane przez sztuczną inteligencję, by zaplanować zajście w ciążę.
Pary, zmagające się z niepłodnością, twierdzą, że zanim zacznie się leczenie, muszą przejść drogę przez mękę. Dlaczego tak się dzieje?
Sytuację, w której człowiek niepłodny trafia do przypadkowego ginekologa, można porównać z próbą naprawy samochodu u hydraulika. Nie ma wielu szans na kompleksową poradę. Ginekolog jest specjalistą od prowadzenia ciąży, porodu oraz schorzeń narządu rodnego. Pełna diagnostyka bywa pomijana nie tylko w gabinecie, ale też w placówkach oferujących zabiegi in vitro, gdzie uwaga skierowana jest na leczenie tą metodą. Tymczasem badań, które warto wykonać przy kłopotach z zajściem w ciążę, wcale nie jest zbyt dużo. Po ich przeprowadzeniu dowiemy się, czy rozwiązaniem problemu będzie odpowiednia stymulacja hormonalna, inseminacja lub in vitro, czy też należy zadbać o siebie, unikając nieprawidłowych zachowań zaburzających owulację. Walczę też z tym, że kobiety obsesyjnie dążą do naturalnych cykli. To – wbrew obiegowej opinii – wcale nie jest rozsądne. Uważam za problematyczne wszelkie aplikacje z Google'a, śledzące cykl owulacyjny.
Jak to?
Ile pani zdaniem kobieta powinna mieć naturalnie cykli owulacyjnych w życiu?
Niech policzę. Dwanaście w roku, mnożymy przez 30-40 lat... Czyli 360-480?
Kilkaset lat temu pierwsza owulacja pojawiała się około 17, nie trzynastego jak dziś, roku życia, gdyż ludzie byli gorzej odżywieni i mieli problemy zdrowotne. Później, przez następne lata życia, kobiety były w ciąży. Tak naprawdę – z biologicznego punktu widzenia - zdrowa kobieta powinna mieć ok. 40 owulacji w życiu.
Tak mało?
Więcej to patologia. Kobieta nie jest przygotowana, by owulować co miesiąc. Jajeczkowanie jest stanem zapalnym w jajniku, który sprawia, że dochodzi do uszkodzenia jego ściany i uwolnienia komórki jajowej. Narażamy jajnik na ciągłe stany zapalne, co pięciokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworu. Na naturę nie można w ten sposób patrzeć!
Jak uniknąć nadmiaru owulacji?
Trzeba albo być w ciąży przez dziesięć lat, albo przyjmować tabletki udające ciążę, czyli antykoncepcyjne.
A jak najłatwiej zajść w ciążę?
Współżyjąc w dniu owulacji, dzień przed owulacją lub dwa dni przed. Dlatego wiedza, kiedy dokładnie dochodzi do owulacji nie jest niezbędna. Ten sam efekt osiągnąć można, gdy do zbliżenia dojdzie w okresie okołoowulacyjnym. Między innymi dlatego stworzyłem aplikację iYoni, by walczyć z mitami.
Powszechna wiedza o niepłodności jest często zero-jedynkowa. Albo bez problemu rodzimy dzieci, albo zostaje nam in vitro.
I to jest kłopot. Chciałbym, aby osoby, które potrzebują zapłodnienia pozaustrojowego, mogły poddać się tej procedurze nie tracąc swojego czasu reprodukcyjnego. A te, które nie potrzebują in vitro, wiedziały, że nie jest to droga dla nich. Tymczasem wiele par korzysta z rozwiązań niedostosowanych do potrzeb przez wiele lat, aż jest za późno na ciążę.
Kobieta nie jest przygotowana, by owulować co miesiąc. Jajeczkowanie jest stanem zapalnym w jajniku, który sprawia, że dochodzi do uszkodzenia jego ściany i uwolnienia komórki jajowej. Narażamy jajnik na ciągłe stany zapalne, co pięciokrotnie zwiększa ryzyko wystąpienia nowotworu
prof. dr hab. med. Krzysztof Łukaszuk
Ile par tak naprawdę potrzebuje procedury in vitro, by zajść w ciążę?
Jest to średnio ok. tysiąca kobiet na milion mieszkańców, czyli około jeden procent populacji. Wśród kobiet, mających problem z zajściem w ciążę - 10 procent.
Naprotechnologia, która od 2016 r. miała zastąpić dofinansowane przez państwo in vitro określana była przez polityków jako "skuteczniejsza i tańsza". Jak ocenia pan skuteczność rządowego programu walki z niepłodnością?
Widziałem te wyniki. Gdyby nikt nie pomagał kobietom, które weszły w program rządowy, prawdopodobnie trzy razy więcej z nich zaszłoby w ciążę.
To jakie były jego efekty?
Tak naprawdę - żadne. Jedyną korzyść osiągnęły ośrodki, które weszły w ten program. Dostały dofinansowanie sprzętu m.in. do laparoskopii i histeroskopii oraz do wirowania nasienia i zwyczajnie lepiej się wyposażyły. Kilkadziesiąt milionów złotych wydano na aparaturę, która nie zwiększyła liczby narodzonych dzieci. Uważam, że można byłoby je wydać na przykład na badania genetyczne, pozwalające określić ryzyko narodzin dzieci z chorobami rzadkimi, np. SMA. A to by zaoszczędziło wydatki na wyjątkowo drogie leki dla takich dzieci.
Czy walka o kolejne dzieci wbrew naturze, nie jest zarazem walką o dzieci potencjalnie chore?
Nie można tak na to patrzeć. Całe nasze obecne życie jest w pewnym sensie wbrew naturze. Nie zmienia to faktu, że jeśli odwlekamy zbyt długo decyzję o rodzicielstwie, wykraczając poza biologiczny wiek płodny, może wzrastać ryzyko i niepłodności, i chorób u dzieci. Jeśli spojrzymy na populację haterian żyjących w komunie w USA, zauważymy, że problem niepłodności dotyczy w tej grupie zaledwie 2 proc. kobiet. Oznacza to, że rzeczywista niepłodność u ludzi nie jest wyższa.
Skąd u haterian takie dobre wyniki?
Kobiety te wchodzą w pierwsze i jedyne związki w wieku 15 lat. Nie ma więc ryzyka infekcji. Wszyscy utrzymują wszystkich, więc sytuacja materialna jest komfortowa. Patrząc na to widzimy, że kobiece organizmy gotowe są do rodzenia dzieci. Trzeba tylko dać im szansę.
Z tego, co pan mówi, nie mamy szans na boom demograficzny. Zwyczajnie nie chcemy mieć dzieci?
Bardzo bym chciał, by w mojej aplikacji pojawiał się komunikat - w tym tygodniu twoje szanse na ciążę zmalały o kolejne X procent. Być może otrzeźwiłoby to osoby, które myślą, że decyzję o potomstwie można bez końca odkładać. Płodność nie będzie czekać. Ale to nie jest tak, jak w filmach lub artykułach o celebrytkach, które bez problemu zaszły w ciążę po 40-tce lub później. .
Czy to znaczy, że in vitro stało się furtką dla tych, którzy chcą sobie wszystko, łącznie z potomkiem, zaplanować?
To żadna furtka, gdyż zazwyczaj starsze matki zachodzą w ciążę dzięki komórkom młodszej dawczyni. In vitro nie jest skuteczne w zaawansowanym wieku w przypadku korzystania z własnych gamet. Jedyny jego plus jest taki, że można wykonać diagnostykę preimplentacyjną i zapobiec urodzeniu chorego dziecka.
Z Pana słów wynika, że wbrew pozorom tak naprawdę niewiele wiemy o tak naturalnych zjawiskach, jak płodność i zachodzenie w ciążę...
O poziomie świadomości w naszym kraju świadczy informacja, którą dostałem od kolegi po fachu. Napisała do niego pacjentka: "Proszę o polecenie naprawdę dobrego specjalisty ginekologa, który zna się na prowadzeniu ciąży. Mam potwierdzoną ciążę bliźniaczą. Czyli ciąża będzie trwała 18 miesięcy. A ginekolog mówi, że 9 miesięcy. Już teraz mąż ma wątpliwości. Proszę o polecenie specjalisty, który się na tym zna."
Nie jest to dowcip?
Nie.
Napisz komentarz
Komentarze