Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nie jesteśmy w stanie postawić przed wariantem Omikron nawet najwyższych płotów na granicy. On i tak przeniknie

Wariant Omikron jest już w Polsce. Stwierdzono go najpierw u pacjenta ze Śląska, a następnie u trzyletniej dziewczynki z Warszawy. Jakie niesie to za sobą zagrożenia? – W większości polskich szpitali nie ma obecnie szans, by pacjenci niezakażeni nie zetknęli się z pacjentami covidowymi i uniknęli zakażenia drogą szpitalną. I jest to, w związku z Omikronem, zła wiadomość – mówi prof. dr hab. Krystyna Bieńkowska-Szewczyk, kierownik Zakładu Biologii Molekularnej Wirusów Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii UG i GUMed.
(Fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Co oznacza dla nas informacja, że Omikron jest już w Polsce?

Wśród próbek, które badano w Gdańsku, nie było wariantu Omikron. Wiadomo jednak, że jeśli ten wariant rozprzestrzenia się tak jak Delta, to przyjdzie i do nas. Nie jesteśmy w stanie postawić przed nim nawet najwyższych płotów na granicy, bo i tak przeniknie. Obecnie jednak w badanych próbkach stwierdzamy 100 proc. wariantu Delta. Czy zostanie on wyparty przez Omikron, jeszcze nie wiemy, mogą na to wpłynąć wymiana z zagranicą w okresie przedświątecznym oraz, oczywiście, stopień wyszczepienia.

Czy te dwa warianty Omikron i Delta nie różnią się na tyle, by równocześnie zaatakować nasz organizm?

Dwa różne koronawirusy mogą równocześnie wejść do komórki. W wirusologii jest takie zjawisko, które nazywa się „superinfekcja”. Część wirusów zabrania wejść do komórki „konkurentom”, są też takie, które sobie wzajemnie pomagają. W tym przypadku równoczesne wejście obu wirusów do tej samej komórki jest możliwe, były opublikowane raporty o jednoczesnym zakażeniu dwoma wariantami wirusa. Mam jednak wrażenie, że Delta jest na tyle szybko działającym wirusem, że nie ma już szans, by inny wariant zdążył wejść do zarażonych przez niego komórek. Jest to zresztą bez większego znaczenia diagnostycznego. Wariant Omikron zawiera przynajmniej część tych samych mutacji, co Delta. W razie sekwencjonowania, niezależnie od obecności Delty, Omikron zostanie wykryty.

Możemy przez to ciężej chorować?

Wydaje się, że nie. Wszystkie informacje dotyczące Omikrona na razie mają charakter głównie medialnych. Czytamy, że wariant ten szybko się rozprzestrzenia w Afryce, w populacji innej niż nasza – ze względu na wiek, podłoże genetyczne, warunki medyczne. Trudno to porównać z Europą. Ponadto, wariant ten badano w warunkach laboratoryjnych w hodowli komórkowej. Sprawdzano, czy przeciwciała wyprodukowane przez chorego zakażonego innym wariantem będą zatrzymywały rozwój wirusa w komórkach. I tego typu doświadczenia pokazały, że nie zatrzymują one całkowicie rozwoju wirusa.

Stąd strach przed Omikronem?

Zbyt szybko zaczynamy się bać. Zupełnie inna sytuacja może być w laboratorium, inna w naszych organizmach. Nie mamy jednej warstwy komórek, jak w hodowli komórkowej, mamy kolejne tkanki, przez które wirus musi przeniknąć. Poza tym, trzeba wziąć pod uwagę odpowiedź limfocytów T, które atakują komórki zakażone. Są jeszcze komórki pamięci, których pobudzenie powoduje pobudzenie całej odpowiedzi immunologicznej. Jak widać, jest to kwestia złożona i badania laboratoryjne odpowiadają częściowo na nasze pytania.

Czy sam Omikron jest groźniejszy od Delty?

Dopiero badania na większej grupie ludzi pokażą, jak ta infekcja przebiega. Pierwsze doniesienia mówią, że lżej przechodzi się zakażenie, ale są to jeszcze informacje niesprawdzone. Myślę, że osoby trzykrotnie zaszczepione może nie będą miały nieprzyjemności zetknięcia się bezpośrednio z tym wariantem. Jednak, jeśli potwierdzą się informacje, że Omikron rozprzestrzenia się tak łatwo, to on do nas dotrze. Problem w tym, że jesteśmy w Polsce na to wszystko słabo przygotowani.

Dlaczego?

Nie można zmieniać szpitali ogólnodostępnych w szpitale zakaźne. Jest to zupełnie inna formuła. By nie dopuścić do zakażenia pozostałych chorych, powinny być osobne windy, izolatki, personel musi być bardziej liczny.

W większości polskich szpitali nie ma obecnie szans, by pacjenci niezakażeni nie zetknęli się z pacjentami covidowymi i uniknęli zakażenia drogą szpitalną. I jest to w związku z Omikronem zła wiadomość.

Jeśli pojawią się chorzy zakażeni wariantem, który szerzy się bardzo łatwo, to liczba wszystkich zakażonych pacjentów znacznie się zwiększy. Niepokoi więc brak sygnałów ze strony rządu o rozbudowie oddziałów zakaźnych we wszystkich województwach. Pandemia trwa dwa lata, a my nadal nie słyszymy o masowym kształceniu lekarzy zakaźników. Wszystko nadal działa na zasadzie prowizorki.

Czy jest nadzieja że ten makabryczny taniec z koronawirusem kiedyś się wreszcie skończy?

Jestem optymistką, chociaż przyznaję, że jesteśmy pandemią coraz bardziej zmęczeni. Byłoby znacznie lepiej, gdyby udało się zaszczepić 80 proc. ludzi w różnych populacjach. Osoby starsze powinny być zaszczepione w 100 procentach dla ochrony przed ciężką chorobą i śmiercią. Istotne jest także zaszczepienie dzieci w wieku szkolnym. To wręcz rezerwuar wirusa.

Cóż z tego, że szczepimy wszystkich wokół, jeśli jest kilka milionów dzieci przebywających w zamkniętych pomieszczeniach i grupach, wśród których wirus spokojnie przenosi się z jednej osoby na drugą?

U osób z niedoborem odporności infekcja może tlić się przez długi czas. Są to idealne warunki dla rozprzestrzeniania się pandemii oraz ku temu, by powstawały kolejne, nowe mutanty. Gdybyśmy więc spełnili podstawowe warunki – byli w tych 80 proc. zaszczepieni, przestrzegali reguł ograniczonego kontaktu – pandemia mogłaby zacząć wygasać. Nadzieja też w lekach na covid. Nie wiemy jeszcze, jak będą działały w praktyce, ale liczymy, że będzie czym leczyć osoby, które najciężej przechodzą zakażenie. Te leki powinny działać na wszystkie warianty wirusa.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama