Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Nie żyje Jan Nowicki – „Wielki Szu” polskiego kina

Zwykł żartować, że nie udała się Panu Bogu starość i zęby oraz, że idioci starzeją się wolniej. Będzie nam brakować nie tylko jego aktorskiego talentu, ale też ironiczno-gorzkiego humoru.

Autor: Olek Knitter | Zawsze Pomorze

Jan Nowicki nie żyje

W wieku 83 lat zmarł wybitny aktor teatralny i filmowy oraz pisarz Jan Nowicki. Jedną z najważniejszych ról zagrał w filmie "Wielki Szu" Sylwestra Chęcińskiego.

To ta rola z 1983 roku przyniosła mu ogromną popularność. I już na zawsze w naszej wdzięcznej pamięci pozostanie „Wielkim Szu”. Był nie tylko wybitnym aktorem, ale także fantastycznym gawędziarzem, który w rozmowach bywał zazwyczaj słodko-gorzki. Trudno nie było lubic jego lekkiego poczucia humoru i takiego filozoficznego podejścia do życia.

Lubił w rozmowach tworzyć własne bon moty jak te, że nie udała się Panu Bogu starość i zęby albo, że idioci starzeją się wolniej.

Miałam przyjemność rozmawiać z Janem Nowickim wiele razy. Nieco przekornie mówił mi m.in., że nigdy w życiu nie chciałby być jeszcze raz aktorem.

- Aktorstwo mnie już kompletnie nie interesuje. Zajmuję się tym, co stawiam najwyżej, jeśli chodzi o sztukę, czyli pisaniem – tłumaczył. Ale też dodawał, że aktorem nigdy nie przestaje się być. I rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że on grał cały czas, nawet podczas spotkań z publicznością. Wkładał w to zresztą całe serce.

Do upływu czasu podchodził z godnością człowieka z Kowala, jak o sobie mówił. Twierdził, że nie ma dużych wymagań, jeśli chodzi o ciało. Nie ma też żadnych złudzeń, że są sprawy, które się kończą.

- Nie upatruję w tym dramatu. Wprost przeciwnie, z poczuciem ulgi myślę, że to się kiedyś skończy – tłumaczył.

Urodził się 5 listopada w 1939 roku w Kowalu, miejscowości, która zawsze była dla niego najważniejsza. Jako aktor był jednym z ulubieńców Andrzeja Wajdy. I to pod jego okiem stworzył wspaniałe kreacje w Teatrze Starym w Krakowie, które przeszły do historii polskiego teatru - m.in. Stawrogina w "Biesach", Rogożyna w "Nastazji Filipownej" czy księcia Konstantego w "Nocy listopadowej".

Ale też wielkie kreacje stworzył w filmach. Wystarczy wymienić "Popioły" w reż. Andrzeja Wajdy, "Trzecią część nocy" Andrzeja Żuławskiego czy "Pana Wołodyjowskiego" Jerzego Hoffmana. Niezapomniana jest też jego rola Hansa Friedricha von Teuss w „Magnacie” Filipa Bajona. Jedną z najbardziej pamiętnych kreacji jest też ta w "Sanatorium pod klepsydrą" - filmowej adaptacji prozy Brunona Schulza, w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa. Nowicki zagrał tu Józka, który w tajemniczym, istniejącym poza czasem sanatorium, spotyka zmarłego ojca.

Aktorstwo mnie już kompletnie nie interesuje. Zajmuję się tym, co stawiam najwyżej, jeśli chodzi o sztukę, czyli pisaniem

Jan Nowicki

Grał też w popularnych produkcjach takich jak „Sztos” i Sztos 2” czy "Pokaż kotku, co masz w środku", a także w serialach: "Egzamin z życia", „Magda M." oraz „Apetyt na miłość".Zobaczy

Całkiem niedawno można go było zobaczyć w filmie "Kamerdyner Filipa Bajona, którego akcja dzieje się na Kaszubach. Jan Nowicki zagrał pruskiego magnata.

Był też autorem niezwykłej korespondencji, którą prowadził przez wiele lat z Piotrem Skrzyneckim... po jego śmierci. W ten sposób składał hołd pamięci swojemu przyjacielowi, twórcy kabaretu Piwnica pod Baranami. Listy te ukazywały się w cyklu "Między niebem a ziemią" w tygodniku "Przekrój" i doczekały się wydań książkowych.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama