Pozwolą państwo, że zacznę od cytatu: „Trzeba w tej chwili palić wszystkim, no poza oczywiście oponami czy tym podobnymi rzeczami, [...] bo po prostu Polska musi być ogrzana”. Tak powiedział niedawno Jarosław Kaczyński. Czy Polska, albo szerzej – czy jakikolwiek kraj będący członkiem Unii Europejskiej – może sobie na to pozwolić, żeby palić byle czym, byle tylko zapewnić ogrzewanie?
Izabela Zygmunt, ekspertka Komisji Europejskiej: Unia Europejska jest w tej chwili w trakcie aktualizacji przepisów dotyczących jakości powietrza i Polska, jak każde inne państwo członkowskie, ma obowiązek doprowadzić do sytuacji, kiedy te przepisy będą wypełnione, a powietrze zimą będzie nadawało się do oddychania. Natomiast przywołany cytat odnosi się do sytuacji nadzwyczajnej. Przekonaliśmy się, że paliwa kopalne, którymi do tej pory większość domów była ogrzewana, są tanie, pewne i dostępne, tylko jeżeli są wypełnione pewne warunki, na które nie mamy wpływu. Wystarczy zmiana sytuacji międzynarodowej, jakieś wydarzenia destabilizujące łańcuchy dostaw i okazuje się, że musimy palić wszystkim, poza oponami, zbierać chrust w lesie i radzić sobie w jakiejś bardzo nietypowe sposoby. Jeżeli chodzi o dekarbonizację budynków, poprawę efektywności energetycznej i o to, czym się ogrzewamy, to bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji niż dzisiaj jesteśmy, gdyby polityka Polski w tych obszarach była bardziej zbieżna z tym, co proponuje Unia Europejska w ramach Zielonego Ładu. Obecnie kończą się prace nad pakietem Fit for 55 i polityka dekarbonizacji sektora budynków wchodzi w kolejny etap. Mamy znacząco przyspieszać poprawę efektywności energetycznej budynków, odchodzić od paliw kopalnych w budynkach i myśleć już o ogrzewaniu zelektryfikowanym. To są kierunki, które warto mieć na uwadze, kiedy będziemy szukać wyjścia z tej sytuacji na przyszłość.
Sytuacja rzeczywiście jest wyjątkowa, ale z drugiej strony pewne standardy nas obowiązują. Szczególnie, że to palenie „wszystkim, poza oponami” ma szerokie i długofalowe skutki i dla środowiska, i dla naszego zdrowia.
Dr Aleksandra Rutkowska, specjalistka w zakresie szukania nowych rozwiązań w ochronie zdrowia i środowiska (GUMed): Jeżeli zanieczyszczamy środowisko, to ono działa na nas taką samą siłą, co wprowadza zwiększone ryzyko zachorowania na szereg bardzo poważnych chorób, jak rak płuca, rak piersi, rak jądra, choroby układu sercowo-naczyniowego, zaburzenia płodności u kobiet i mężczyzn, astma, alergia, czy nawet otyłość. Substancji, które uwalniają się do środowiska w wyniku spalania, jest bardzo dużo: węglowodany aromatyczne, dwutlenek węgla, tlenki węgla, produkty spalania siarki. Do tego dokładamy jeszcze różnego rodzaju tworzywa sztuczne, czyli opony, plastykowe butelki albo tkaniny ze zużytych ubrań. To są substancje endokrynnie czynne, których nawet śladowe ilości mogą zwiększać ryzyko zaburzeń zdrowotnych, zwłaszcza hormonalnych. Wykrywamy je choćby w jajkach kur, które spożywają sobie świeżą trawkę rosnącą wokół domu opalanego szkodliwymi substancjami. Są to substancje, które przenoszą się na bardzo dalekie odległości, a do tego przenikają też przez łożysko i działają bezpośrednio na płód. Mogą wpływać na zmiany genetyczne.
Piotr Borawski, zastępca prezydenta Gdańska ds przedsiębiorczości i ochrony klimatu: Ja tę cytowaną wypowiedź z jednej strony traktuję trochę jako przyznanie się w do winy i wywieszenie białej flagi. Nie przygotowaliśmy naszej ojczyzny do tego, żeby zmierzyć się ze skutkami zarówno wojny, jak i tego, że świat się zmienia i wymaga, żeby energia i ciepło były dostarczane w zielony sposób. Oczywiście rozumiem, że pewnego rodzaju normy jakościowe węgla czy innego paliwa stosowanego w piecach mogą być czasowo w jakiś sposób obniżone, ale mówienie o tym, że plastik czy inne substancje mogą być wykorzystywane do palenia w piecu, jest dramatyczne. Niestety, widać tę tendencję w wolumenach śmieci, które obserwujemy od okresu jesiennego. Muszę powiedzieć ze smutkiem, że część mieszkańców słowa Jarosława Kaczyńskiego wzięła sobie do serca.
Z drugiej strony zjawisko, określane mianem ubóstwa energetycznego, faktycznie występuje i coraz głośniej się o nim mówi. Co to dokładnie jest i jak szeroki jest zakres tego zjawiska?
Dr hab. Krzysztof Zięba, ekonomista, profesor w Katedrze Przedsiębiorczości Wydziału Zarządzania i Ekonomii PG: Wydaje się, że ten temat dopiero zyskuje na znaczeniu. Przez minione lata, poza kręgami specjalistów, właściwie nie znaliśmy tego pojęcia. A już na pewno nie był to element szerszej debaty. Z ubóstwem jest zawsze ten problem, że jest określane w sposób albo względny, albo arbitralny. Względny w tym sensie, że samo ubóstwo definiuje się jako trudność w zaspokojeniu podstawowych potrzeb. No i teraz powstaje pytanie, w którym momencie zaczyna się ta trudność, i które potrzeby są naprawdę podstawowe? Natomiast jeżeli definiujemy arbitralnie, tak jak Wielkiej Brytanii, gdzie mówi się, że ubóstwo energetyczne zaczyna się, gdy ponad 10 proc. dochodów gospodarstwa domowego jest przeznaczone na koszty ogrzewania, to też mamy problem. Jest to bowiem zagadnienie z gatunku: ile trzeba drzew, żeby był las. Generalnie wiemy, co to jest las. Natomiast bardzo trudno jest odpowiedź na pytanie, dlaczego to jest 10 proc., a nie osiem, dziewięć, albo 12? Dane na temat ubóstwa energetycznego w Polsce też są bardzo rozbieżne. Najczęściej mówi się, że jest nim dotkniętych około 10 proc. gospodarstw domowych. Ale są inne dane, Eurostatu, które mówią, że to 3,2 proc. Więc jest to troszeczkę płynne. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że zmiany, również zmiany geopolityczne, które teraz zachodzą, będą utrwalały problem ubóstwa energetycznego.
Alicja Piekarz, specjalistka ds. energii i klimatu Związku Stowarzyszeń Polska Zielona Sieć: Jeśli chodzi o kwestię palenia byle czym, to fakt, że jeszcze nie jesteśmy społeczeństwem bogatym, nikogo nie usprawiedliwia. To nie jest zachowanie wspólnotowe. Natomiast co do ubóstwa energetycznego, zgadzam się z panem profesorem, że jest to zjawisko wieloaspektowe i trudne do uchwycenia, szczególnie do zoperacjonalizowania. Jeśli przyjęlibyśmy ten model brytyjski, okazałoby się, że dotyczy 40 proc. naszego społeczeństwa. Niemniej ustalenie jakiegoś progu ma znaczenie, z punktu widzenia programów wspierających osoby w tym ubóstwie. Można wyróżnić trzy czynniki wpływające na ubóstwo energetyczne. Pierwszy to niski dochód, który zresztą wpływa na każdy rodzaj ubóstwa. Drugi – to stan techniczny budynku: czy jest podłączony do sieci, czy nie, czy jest ocieplony, czy jest pod jakąś formą ochrony konserwatorskiej. Trzeci czynnik to wysokie ceny energii i koszty, jakie dane gospodarstwo ponosi na energię. Do tego dodałabym czwarty, bardzo ważny i trudny do uchwycenia czynnik, którym jest konkretna sytuacja danej rodziny. To mogą być leki, których zakup pochłania znaczną część budżetu, albo konieczność używania np. koncentratora tlenu, który zużywa dużo energii. Może być też tak, że ktoś po prostu wpadł w to ubóstwo czasowo, bo nagle wzrosła rata kredytu.
Jakie miejsce w polityce Unii Europejskiej zajmują kwestie walki z ubóstwem energetycznym?
I.Z.: To jest centralna kwestia w tych wszystkich działaniach, które są podejmowane przez Unię Europejską. U zarania Zielonego Ładu założenie było takie, że mamy doprowadzić do gospodarki neutralnej klimatycznie, ale ma to być transformacja sprawiedliwa społecznie, która nikogo nie zostawi bez wsparcia. I ten aspekt jest podejmowany we wszystkich konkretnych działaniach wdrażających Zielony Ład w życie. Od początku tego kryzysu Unia Europejska zajmowała się bardzo intensywnie tym, żeby maksymalnie złagodzić jego wpływ na warunki życia obywatelek i obywateli państw członkowskich. Mieliśmy przez te ostatnie miesiące cały szereg takich działań, które miały łącznie doprowadzić do zbicia przede wszystkim cen gazu i zaraz za tym idących cen energii elektrycznej. Z drugiej strony mamy jasne wytyczne kierowane przez Unię Europejską do państw członkowskich na temat tego, w jaki sposób kompensować to, czemu nie da się zapobiec. Na przykład w jaki sposób opodatkowywać nadzwyczajne zyski uzyskiwane w tej sytuacji przez niektóre przedsiębiorstwa, i w jaki sposób kierować te przychody, uzyskiwane z nadzwyczajnych zysków, z powrotem do obywateli na działania osłonowe. Rola Unii Europejskiej raczej polega na tworzeniu ram, pokazywaniu kierunków, natomiast wdrażanie tego to jest działanie rządów poszczególnych państw. A w tle tego wszystkiego mamy działania długoterminowe, gdzie na przykład w strategii dotyczącej budynków, czyli w strategii Fali Renowacji, walka z ubóstwem energetycznym jest jednym z trzech nadrzędnych celów. Przejawia się to w tym, że Unia Europejska postanowiła w ten sposób kształtować przepisy dotyczące budynków, żeby premiować w pierwszej kolejności termomodernizację tych budynków, gdzie zapotrzebowanie na energię jest największe. Troska o to, żeby budynki nie były czynnikiem zwiększającym ryzyko ubóstwa energetycznego jest bardzo mocno podkreślona w nowo powstających politykach unijnych.
Do czerwca mieszkańcy Gdańska mieli złożyć deklaracje, w jaki sposób ogrzewają swoje domy. Czy te wyniki zostały już przeanalizowane i jakie z tego płyną wnioski dla władz miasta?
P.B.: Ankiety cały czas do nas spływają. Głównie z uwagi na to, że programy pomocowe, które później były kierowane przez rząd, czy to dotacje do węgla, czy różnego rodzaju inne formy wsparcia, uzależnione były od tego, czy jest się w centralnej ewidencji emisyjności budynków. Po nowym roku będziemy gotowi z pierwszym analizami, ale i bez tego doskonale wiemy, że około 15-16 tysięcy budynków w naszym mieście wciąż opalanych jest w sposób nieekologiczny. Przygotowujemy się, poprzez różne programy miejskie do tego, żeby tu jak najszybciej nastąpiła zmiana. Niestety, wdrożenie w pełni tych polityk, wymaga dużych dotacji, a my wciąż nie mamy uruchomionych środków zewnętrznych, gównie z KPO. I jeszcze jedna sprawa, o której muszę powiedzieć: przez ostatnie tygodnie bardzo często odbieraliśmy telefony od mieszkańców skarżących się, że w wyniku naszych propozycji wymienili źródła ogrzewania, dostali od nas dotację na wymianę pieca, a teraz ich sąsiedzi, którzy tego nie zrobili, dostają po 3000 złotych dodatku węglowego, a oni mają droższe ogrzewanie.
A co ekonomista odpowiedziałby tym, którzy mówią: „zostałem frajerem wymieniając piec”?
K.Z.: Dane odnośnie tego, czym ogrzewamy nasze mieszkania, są ciągle jeszcze niekompletne, także na poziomie krajowym. Z tego co wiem, na prawie osiem milionów złożonych deklaracji – 3,7 miliona mówi o opalaniu węglem. Na drugim miejscu jest gaz, na trzecim ogrzewanie elektryczne, a tak zwane ciepło sieciowe to tylko 330 000 mieszkań lub domów. Nie ma się więc co dziwić, że doraźny interes polityczny skłania do dofinansowania do zakupu węgla. W obronie tej polityki, można by powiedzieć tak: ci, którzy nie zmodernizowali swoich systemów grzewczych, to nie tylko ci, którym po prostu nie zależało, ale czasami też ci, których nie było na to zwyczajnie stać. W jaki sposób odróżnić jednych od drugich? Wracamy do kwestii ubóstwa energetycznego i do tej operacjonalizacji. Natomiast jeśli chodzi o kształtowanie postaw proekologicznych, to pociągnięcie rządu polegające na dofinansowaniu tylko i wyłącznie zakupu węgla, należy ocenić jednoznacznie źle.
A.P.: Dodałabym jeszcze kwestię spójności, ponieważ jeżeli prowadzimy politykę zmniejszania ubóstwa energetycznego, czy mówiąc bardziej ogólnie proekologiczną, to musimy mieć długofalowy plan, zbieżny z unijnym, który będzie komunikowany społeczeństwu, i który w założeniu przyniesie oszczędności i stabilność każdej grupie społecznej. Z najuboższymi problem jest taki, że nie mają zasobów, żeby zainwestować. Stopniowo tę lukę wypełniają różne programy wsparcia. Inną kwestią jest tempo procesu. Dodatkowo brakuje działań długofalowych, które byłyby oderwane od kadencyjności. Rozwiązania sytuacji szukałabym w tym, żeby budować rozsądną, pozytywną narrację.
A.R.: Skuteczna edukacja powinna się opierać tylko na pozytywnych komunikatach, które budują poczucie sprawczości i podkreślają znaczenie każdego indywidualnego działania. Musimy mówić językiem korzyści oraz sprawić, że ludzie będą zaangażowani. Dla jednych osób będzie to kwestia zadbania o zdrowie swoje i dzieci, dla innych kwestie ekonomiczne (np. perspektywa oszczędności), dla innych ochrona środowiska. Korzyści muszą być widoczne w najbliższym okresie, tu i teraz. Perspektywa odległego ryzyka, np. raka płuca za 30 lat, nie przekonuje do zmian zachowań.
Napisz komentarz
Komentarze