Kocioł na biomasę stał się popularny, między innymi dlatego, że zapewnia niskie koszty ogrzewania i pracuje przyjaźnie dla środowiska naturalnego. Można w nim wykorzystywać, m.in.:
drewno o niskiej jakości technologicznej oraz odpadowe, odchody zwierząt, osady ściekowe, słomę, makuchy i inne odpady produkcji rolniczej, wodorosty uprawiane specjalnie w celach energetycznych, czy odpady organiczne np. wysłodki buraczane, łodygi kukurydzy, trawy, lucerny. To zachęca, ale cena już bywa zaporową dla wielu rolników. To wydatek rzędu od 5000 zł nawet do ponad 20 tys. zl.
Lech Kolaska, hodowca trzody chlewnej ze Skórcza prowadzi gospodarstwo od kilku pokoleń. Rocznie hoduje się około 700 szt. trzody, ale na stanie zawsze jest około 300 sztuk.
Zdaniem Lecha Kolaski, sprawa zboża owsa wykorzystywanego do spalania jest kwestią przyszłości.- Mam kontakt z wieloma rolnikami i z tego co mówią, to najczęściej do zapewnienia ogrzewania swoich gospodarstw wykorzystują mieszankę: ekogroszek z owsem lub innym zbożem – mówi hodowca. - Wtedy to zdaje egzamin. Jak poprzestawiają temperatury na piecu, to mogą stosować taką mieszankę nawet w proporcji 50x50. To dotyczy pieców, które są przystosowane do spalania ekogroszku. Ja mam taki piec, w którym mogę palić i drzewem i innym surowcem, tak właściwie wszystkim co może być. Kupiłem go przed dwoma laty, więc jeszcze przed tą obecną sytuacją kryzysową. Teraz nie muszę się martwić czym będę ogrzewał zimą gospodarstwo.
Lech Kolaska przyznaje, że jak ma gorszej jakości zboże to też je spala, ale – jak zaznacza - to nie jest ziarno, które można wykorzystać choćby do skarmiania. - Ono jest pozaklasowe, dobrym zbożem nigdy bym nie palił – mówi. - Palenie właśnie takim pozaklasowym zbożem zdaje egzamin. Jest tańsze od węgla czy też innych źródeł opalania, a do tego ma jeszcze jeden walor – po spaleniu zboża praktycznie nie ma popiołu – taka mieszanka spala się do czysta. Nie jest konieczne częste czyszczenie pieca. Co ważne, przy spalaniu zboża nie ma brzydkiego zapachu, a bardziej przypomina on zapach pieczonego chleba., a nie jak przy gorszej jakości węgla, gdzie trudno oddychać, taki odór się wydobywa.
Lech Kolaska opala mieszanką ze zbożem odpadowym od kilku lat. Jak mówi, nigdy w gospodarstwie nie stosował jedynie węgla. Tym rodzajem opału ogrzewał tylko w najzimniejsze miesiące: grudzień – styczeń. Na ogrzanie gospodarstwa wystarczały mu wówczas 2 tony węgla. Od lat bazuje głównie na drzewie liściastym. Swojego lasu Lech Kolaska ma 10 ha i z tego pozyskiwał olchę albo brzozę, a uzupełniał braki zbożem odpadowym, które nie nadawało się nawet do skarmiana zwierząt.
- Z węglem żeby dostać dobry gatunkowo opał jest problem – zauważa Lech Kolaska. - U nas w Arkadzie jest dobry węgiel, ale kosztuje 3800 zł/t (ekogroszek). Tzw. kostka z Kolumbii pozostawiała już wiele do życzenia.
Wiesław Kosznik z gminy Skarszewy hodowlę trzody prowadzi już od ponad 30 lat. Ma około 1800 świń. - Na zimę potrzebuję np. owies, ale jak chciałem go kupić, to się okazało, że teraz owies jest już w cenie pszenżyta – podkreśla hodowca. - Ja akurat nie mam większych problemów, gdyż udało nam się jeszcze wiosną zakupić ekogroszek z PGG. Drugi z pieców, jakie mam, jest na pellet i w tym przypadku też udało mi się zakupić jeszcze przed tym krachem paliwowym. Najwięcej problemów z ogrzewaniem mają hodowcy drobiu, w przypadku trzody zwierzęta się samo-ogrzewają, więc trzeba im zapewnić jedynie pomieszczenie zamknięte.
Wiesław Kosznik, przyznaje, że do spalania faktycznie używane są odpady roślinne, słoma, zielsko, jakieś chwasty. Tylko do tego są potrzebne odpowiednie piece, takie na biomasę niedrzewną, ale rolnicy zboże raczej niechętnie spalają – pozostaje ten szacunek „dla chleba”. - Nie spotkałem się z tym, żeby nasz rolnik wrzucał do pieca zboże – to jest nieetyczne – mówi z przekonaniem.
Henryk Jurczyński z Wielgłów także ma w gospodarstwie dwa piece. Jeden na węgiel i drewno,, a drugi do ogrzewania mieszkania na olej opałowy. Zapytany o problemy z pozyskaniem opału mówi krótko: - Nigdy się nie zostawia opału na styk. Ja węgiel kupiłem na wiosnę. Było drożej, ale był. Wykorzystuję też palety, jakie zostają po dostawach. Nie spalam jedynie sztucznego tworzywa. Złożyłem wnioski o dopłaty węglowe. Kilka ton będę pewnie jeszcze musiał kupić, ale to zrobię w GS-ie w sklepie w Tczewie. Tam wiem, że będzie zapewniona konkretna kaloryczność opału.
Pan Henryk mówi, że nawet jak rolnicy gdzieś kupili taki tańszy węgiel, to w efekcie i tak przyjeżdżali jeszcze po węgiel do GS-u żeby wymieszać z tym słabszym. Inaczej nie dało się tym palić. Jak zauważa, w przypadku hodowli bydła nie ma większych problemów z zapewnieniem ogrzewaniem z prostego powodu – bydło samo się ogrzewa. Wystarczy zapewnić pomieszczenie, które zamknięte, żeby przewiewów nie było. - Ważne żeby woda nie zamarzała – mówi H. Jurczyński. - Bydło przecież musi pić. Hodowcy trzody mają już nieco więcej problemów, zwłaszcza jeśli mają maciory z prosiętami. Tam jest potrzebna wyższa temperatura. W okolicy jednak już prawie w ogóle nie ma hodowców trzody chlewnej. Taka sytuacja pojawiła się, gdy zaczęły się problemy z ASF-em, zmienionymi rygorami weterynaryjnymi.
Henryk Jurczyński przyznaje, że niektórzy z rolników próbują dodawać do węgla np. owies, ale jak zaznacza, w takich przypadkach ten węgiel musi być wysokokaloryczny. Dodają zazwyczaj 20-30 procent owsa do węgla. - Na innym zbożu nie próbują, bo my mamy nadal w sobie taki szacunek dla chleba – mówi. - To boli, nawet gdy tylko się rozmawia o ewentualnym spalaniu zboża. Mam jednak świadomość, że jeżeli w gospodarstwie miałoby być zimno, to w sytuacji gdy za węgiel zapłacę 3500 zł/t, a za owies 1200 zł/t, to pewnie zdecyduje się na takie rozwiązanie, chociaż z bolącym sercem.
Pan Henryk prowadzi – już odpowiednio w trzecim i czwartym pokoleniu - gospodarstwo z synem Arkadiuszem w Wielgłowach i Bałdowie. Hodują 200 sztuk bydła. Jak przyznaje, w gospodarstwie zawsze jest trochę odpadów drzewnych, te się spala.
Jarosław Żuraw z Pomyj prowadzi gospodarstwo nastawione na zboże. - Piec, który mam umożliwia mi spalanie ekogroszkiem i drewnem – mówi rolnik. - Póki co jednak palę tylko drewnem. Węgla, niestety, nie zdołałem jeszcze kupić. Czekam, jak większość, na jakąś rozsądną cenę opału. Ta obecna jest ceną zaporową. Nie każdego stać na zakup tak drogiego węgla. Jeżeli ktoś ma wydać na węgiel miesięczną pensję to coś jest nie tak. A co mają powiedzieć, ci którzy mają tylko emerytury. Oni już w ogóle nie będą mieli dość pieniędzy na taki zakup, a gdzie życie. Jak już nie będzie innego wyjścia, to będę palił trochę węglem, trochę drzewem.
Przy większych gospodarstwach są możliwe inne rozwiązania, jak choćby palenie słomy, pelletu. - Niektórzy rolnicy mają własne lasy, ale obawiam się, że jeżeli sytuacja na rynku opałowym pozostanie taka ja teraz, to może się okazać, że będzie wzrastać liczba dzikich wycinek, szabrowanie – zauważa. - To nie jest dobra perspektywa. Okoliczni rolnicy jeszcze nie słyszałem żeby kupowali piece przystosowane do opalania biomasą niedrzewną, ale na targach AgroShow dużo rozmawiało się o takich możliwościach, jako alternatywie dla węgla czy drzewa. To dotyczyło jednak większych obiektów, jak kurniki czy większe hale magazynowe, dosuszanie kukurydzy, czy też zbóż. To będzie temat przyszłościowy. Rolnicy raczej niechętnie wywożą słomę z pól, aby nie wyjaławiać ziemi.
Napisz komentarz
Komentarze