Scena Ż genialnym dopełnieniem
Zalia potocznie nazywana jest królową duetów. Większą część repertuaru zaprezentowała ze swojego solowego dorobku. Oczywiście, nie zabrakło gości, między innymi Lacklustera, który wykonał z wokalistką utwór „Plany”.
- Może kojarzycie ten numer z radia lub ze stacji benzynowej - tak Zalia zapowiedziała swój najsłynniejszy numer „Bezsensownie”.
Połączenie spokojnych ballad z lekkim funkiem było dobrym wstępem do drugiego dnia imprezy.
Weterani sceny muzycznej - tak prowadzący przedstawił rockowe Muchy. Zespół prezentuje klasycznego, bez zbędnych dodatków rocka, a jak wiemy to w dzisiejszych czasach jest dość niespotykane.
- Ktoś na Facebooku napisał czy zagramy 93. Jesteś tutaj? - zapytał wokalista i pokazał palcem na szczęśliwego skaczącego fana. - Jesteśmy tu po to, aby spełniać marzenia!
Ofelia szerszej publiczności znana jest ze swojej przygody w „M jak miłość”, gdzie gra Ulę Mostowiak. Ale nie ma co porównywać tych dwóch ścieżek zawodowych. Iga Krefft pokazała że jest prawdziwą artystką i aktorką posiadającą oryginalny i alternatywny styl muzyczny oraz wokal na wyjątkowo wysokim poziomie. Czuła się na scenie jak ryba w wodzie. Kocie ruchy i skąpy ubiór przypominał trochę styl tove lo.
Główna scena pełna gwiazd i…. braku szaleństwa
Oszczędna w słowach Kaśka Sochacka otworzyła drugi dzień Męskiego Grania na dużej scenie. Nie jest ona raczej typem showmanki, a raczej spokojną dziewczyną z gitarą. Pomimo to oczarowała publiczność, która doskonale wiedziała, co ma robić i w jakim momencie. Artystka pokazała, że jest multiinstrumentalistą - grała na klawiszach, melodyce, gitarze klasycznej i elektrycznej.
- Dzięki - my też lubimy tę piosenkę - powiedziała po gromkim aplauzie po najpopularniejszej piosence artystki „Niebo było różowe”.
Pomimo że występ nie miał ani wystrzałów ani wybuchów to Kaśka oczarowała każdego z osobna.
Vito Bambino przeszedł od razu do rzeczy poprzez bębny afrykańskie rozkręcił publiczność do tańca i skakania. Luzacki styl wokalisty od razu udzielił się publiczności.
- Wraz z żoną umówiliśmy się, że nie palimy blantów - ona dotrzymała słowa, mi się, niestety, zdarzało, ale przynajmniej napisałem ten numer- zażartował artysta ze sceny. No cóż, wybiórcze couple goals.
Niestety, niektórych żartów i anegdot artysty wielu z nas nie do końca rozumiało.
W pewnym momencie na scenę wkroczyła Sanah i razem z Bambino wykonali utwór „Ale jazz”. Następnie kolejna niespodzianka - utwór „Boję się o Ciebie” i na scenie pojawiła się ponownie Kaśka Sochacka.
Problem 83 zapowiedział, że to będzie koncert wyjątkowy - materiał stworzony na podstawie sampli muzycznych z lat 70. Raperzy zapewniali, że pojawi się cała masa gości specjalnych, jednak coś poszło nie tak i wystąpił z nimi tylko zespół Wanda i Banda. Ci tak rozkręcili publikę, że śmiało mogli grać dalej.
Czy to był występ na miarę głównej sceny i jednej z lepszych godzin? Śmiem wątpić
Sanah I jej pierwszy raz na Męskim Graniu
- Pada? Jeżeli tak, to pogonimy ten deszcz! Ogoliłam nogi co się często nie zdarza! Chciałam byście mieli ładny widok! - tak artystka w jakże typowy i uroczy dla niej sposób rozpoczęła swój koncert. Wykonała większość utworów ze swojej najnowszej płyty „Uczta”. Doszło do małego dubla, ponieważ na scenie pojawił się Vito Bambino i po raz kolejny zaśpiewali razem „Ale jazz”. Nikomu to raczej nie przeszkadzało. Jak to na uczcie wypada, Sanah zaprosiła nas na karkówkę i kiełbaskę oraz przytoczyła anegdotę „słabych gołąbków z Ustki”. Artystka pomimo swojego ogromnego sukcesu nie zatraciła swojej naturalności, która zaraziła wszystkich uczestników Męskiego Grania. Na koniec wraz z zespołem wykonała w klimacie drum and bass swój pierwszy utwór w karierze czyli „Szampan”
Orkiestra męskiego grania to wisienka na torcie całego festiwalu. W skład tegorocznego projektu weszli Krzysztof Zalewski, Bedoes oraz Kwiat Jabłoni. Jeżeli ktokolwiek wątpił w połączenie tych artystów na pewno cofnął te słowa po tym koncercie. Najwięcej wątpliwości wzbudzał młody raper, który odpokutował wczorajszy koncert z problemami technicznymi. Artyści wykonali covery utworów m.in. Maleńczuka, Manam, Elektrycznych Gitar. Do każdej piosenki wokaliści, przemycali trochę swojego indywidualnego stylu.
- Czym jest dla mnie wolność? - zadał pytanie publiczności Krzysztof Zalewski. - Nie wtrącanie się w to, kogo kochamy, w nasze ciała lub w co wierzyły - i to był piękny wstęp do wykonania piosenki „Mój jest ten kawałek podłogi”.
Jak podkreślili organizatorzy, nawet pogoda sprzyjała na tyle, że burza poczekała do ostatniej piosenki.
Podsumowując - dwa dni bardzo zróżnicowanej muzyki, koncertów i widowisk, które zapamiętamy na długi czas. Dużym plusem całego festiwalu była wbrew pozorom dość ograniczona liczba uczestników przez co podczas każdego koncertu można było wbić się pod scenę i przeżywać muzykę po swojemu. Wiadomo, że znajdą się osoby. którym koncerty lub line up nie podpasowały, jednakże nie ma takiego na świecie, któremu wszystko by się podobało. Męskie Granie - my na pewno widzimy się za rok!
Napisz komentarz
Komentarze