Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Podręcznik niezgody. [nl] Nie tylko rodzice dzieci urodzonych z in vitro grożą pozwami za słowa o „produkcji” i „hodowli”

Na dwa tygodnie przed początkiem roku szkolnego w całej Polsce pojawił się ruch oporu wobec podręcznika do HiT, w którym autor pisze o „produkcji” dzieci. - Dlaczego moje wyczekane przez lata dzieci miałyby uczyć się w szkole, że nie są kochane? - pyta mama bliźniąt, urodzonych dzięki in vitro
Minister Przemysław Czarnek podczas prezentacji podręcznika do historii i teraźniejszości  (fot. materiały MEiN)

Od kilku miesięcy każda informacja o tym, co będzie zawierać podręcznik do historii i teraźniejszości (HiT) - nowego przedmiotu, wprowadzanego od września w klasach I w szkołach ponadpodstawowych – budziła coraz większe emocje. Niedopracowanie, stronniczość, publicystyczne zacięcie, wspieranie konserwatywnej kontrrewolucji – to tylko kilka z zarzutów, jakie pojawiały się do tej pory wobec treści, zawartych na niemal 500 stronach. Kilka dni temu jednak – po upublicznieniu jednego z fragmentów z III części podręcznika – zdecydowanie wzrosła waga zarzutów wobec autora. Chodzi o akapit, w którym autor podręcznika – prof. Wojciech Roszkowski, ekonomista, historyk i nauczyciel akademicki, profesor nauk humanistycznych – pisze w odniesieniu do procedury sztucznego zapłodnienia o „produkcji dzieci, można powiedzieć – hodowli”.

Fragment, w którym prof. Wojciech Roszkowski zastanawia się, kto będzie kochał „wyprodukowane w ten sposób dzieci”?

 

I pewnie ani autor, ani dopuszczający podręcznik do nauki nie spodziewali się, jaką reakcję wywołają te słowa. Od kilku dni tysiące ludzi – nie tylko rodziców dzieci urodzonych dzięki in vitro, rodziców uczniów w ogóle czy lekarzy – domagają się natychmiastowego wycofania podręcznika ze szkół, pod groźną spraw sądowych, wytaczanych autorowi i ministerstwu edukacji i nauki. Ruch oporu wobec „Historii i teraźniejszości 1945 – 1979” rozlał się na całą Polskę.

I wydaje się, że – przynajmniej w części – opór może przynieść efekt.

HiT. Ojciec zbiera na pozew

O wątku dotyczącym dzieci z in vitro zrobiło się głośno w ubiegłym tygodniu, gdy na spotkaniu z mieszkańcami Jaktorowa na Mazowszu padające w podręczniku słowa o „produkcji dzieci” zacytował Donald Tusk.

Jako pierwsza twarz ruchu oporu przeciw podręcznikowi do HiT pojawił się Kamil Mieszczankowski, ojciec kilkulatki, urodzonej dzięki in vitro. Na portalu zrzutka.pl w ciągu kilku godzin zebrał wielokrotność kwoty, potrzebnej – jak obliczył - do uzyskania pomocy prawnej przy pozwaniu ministra edukacji i autora podręcznika do HiT-u.

- Nie pozwolę, żeby w publicznej szkole moja córka była wytykana palcami jako obiekt eksperymentów i dziecko niekochane przez rodziców.

Kamil Mieszczankowski

Jak pisał w uzasadnieniu zbiórki: - Przez wiele lat razem z żoną starliśmy się naturalnie o dziecko, ale dopiero metoda in vitro pozwoliła nam mieć najjaśniejszą iskierkę w naszym życiu, moją ukochaną Córeczkę. Ten, komu poczęcie dziecka nie sprawiło problemu (lub było to niespodzianką), nigdy nie zrozumie tych dziesiątków tysięcy ludzi, którzy całymi latami się o dziecko bezskutecznie starają.

I dodaje: „Autor zapomniał, że metoda in vitro nie jest metodą produkcji ludzi, ale metodą LECZENIA NIEPŁODNOŚCI, z którą zmaga się w Polsce ok. 1,5 miliona par, czyli 15 - 20 proc. par w wieku rozrodczym (i ta liczba co roku się powiększa)!”.

Mieszczankowski chciał zebrać 30 tys. złotych, zebrał ponad 286 tysięcy. A gdyby pozwał prof. Roszkowskiego i ministra edukacji, nie byłby to jedyny pozew.

Prawnicy: najpierw list do autora

Komunikat o planowanych krokach prawnych podała też pozarządowa organizacja Wolna Szkoła. Czytamy w nim: „Grupa prawników występuje z powództwem o naruszenie dóbr osobistych dzieci in vitro i ich rodziców przez Czarnka, Roszkowskiego i Białego Kruka. Jednocześnie składa wniosek o zabezpieczenie powództwa, czyli zakaz dystrybucji do czasu wydania wyroku. Złamanie tego wyroku groziłoby grzywną nakładaną przez sąd”.

Sprawą zajmuje się kilkunastu prawników, kierowanych przez radcę prawnego Wojciecha Kozłowskiego.

- Rodzice dzieci z in vitro czują się skrzywdzeni, ale przede wszystkim mają realne obawy, że ich dzieci będą stygmatyzowane jak mniejszości narodowe, etniczne, seksualne czy jakiekolwiek inne w najgorszych czasach - tłumaczył Kozłowski w mediach. I to jeszcze za przyzwoleniem państwa, bo to zaaprobowany przez resort podręcznik. Mówi też, że nie ma ich zgody na akceptację jakiejkolwiek dyskryminacji. - Bo przecież zamiast dzieci z in vitro, można sobie tam wstawić kogokolwiek: Żydów, Murzynów, katolików, marynarzy, księży. Każdy, kto usłyszałby, że nie jest kochany, bo jest produkowany, poczułby się znieważony. Ustawy norymberskie też się od czegoś zaczęły.

ZOBACZ TAKŻE Nie chcą podręcznika do HiT. Proszą, by go nie wykorzystywać na lekcjach

Najpierw jednak list do autora podręcznika z prośbą o wycofanie tego fragmentu i poprawienie go. - Uważamy, że to powinno być załatwione przez autora. Ministerstwo ponosi inną odpowiedzialność za aprobatę, ale to autor napisał te treści, nie ministerstwo - wyjaśnia Kozłowski. Prawnicy działają niezależnie od inicjatywy Kamila Mieszczankowskiego. - Ale niewykluczone, że mu pro bono pomożemy – mówi Kozłowski.

Prof. Wojciech Roszkowski, historyk i ekonomista, autor podręcznika do HiT (fot. wikipedia)

Rodzice: ten podręcznik krzywdzi

- Gdy usłyszałam o tym wpisie w podręczniku, poczułam się, jakby ktoś dał mi w twarz – mówi Bożena, mama bliźniąt z in vitro. - Myśleliśmy, że wszystkie opinie o sztucznych dzieciach z próbowki są już za nami, tymczasem to w jakiejś formie cały czas wraca.

Bożena i Jacek, starając się o dziecko i po urodzeniu bliźniąt, mieszkali w gdańskim wieżowcu. Decyzję o wyprowadzce podjęli, gdy Bożena zobaczyła, że w windzie jedna z sąsiadek ukradkiem sprawdzała, czy na czole córeczki nie ma genetycznej bruzdy. - Pamięta pani tego francuskiego księdza, który mówił o „dotykowej bruździe”, która mogą mieć dzieci urodzone z in vitro? To ona to właśnie sprawdzała. Myśleliśmy, że nic gorszego nie będzie. A jednak…

W 2013 r. w wywiadzie dla „Uważam Rze” ks. prof. Franciszkiem Longchamps de Berier stwierdził, że "są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych". - Podstawowym problemem, przed którym stajemy, nie jest straszenie kogokolwiek czymkolwiek (metodą in vitro- red.) (...). Podstawowe pytanie dotyczy tego, czy nie robimy czegoś, czego natura nie wybaczy - stwierdził wówczas ksiądz.

- Nasze dzieci wiedzą, że są urodzone z in vitro. Ale dlaczego miałyby się czuć z tego powodu szykanowane? - pyta Bożena. - Wiedzą, że są kochane, wyczekane przez cala rodzinę, nie tylko przez rodziców. Nie chcemy żyć w świecie, w którym ktoś, kto nie rozumie postępu naukowego, wmawia im, że są sztucznym tworem, którego nikt nie pokocha! Jak ludzie, od których zależy nauczanie dzieci, mogą być zacofani?

W stronie jednej z organizacji pojawił się apel o to, by wypowiadali się rodzice dzieci urodzonych z in vitro. Zareagowała m.in. Małgorzata Rozenek-Majdan, nie ukrywająca nigdy faktu, że jej dzieci urodziły się dzięki pozaustrojowemu zapłodnieniu.

- Treść podręcznika, która ma trafić do polskich szkół krzywdzi, powiedzmy to wprost; KRZYWDZI, SZKALUJE, PONIŻA...dzieci, rodziców, ich rodziny i przyjaciół" – nie kryje złości i rozgoryczenia. - Przekłamuje rzeczywistość, podając za fakty coś, co nie ma z faktami nic wspólnego. Ma więc do czynienia więcej z niewyszukaną publicystyką, aniżeli treścią do nauczania historii i teraźniejszości!

 

Aktywiści: piszmy nowy podręcznik

Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian” na swojej stronie internetowej od kilku dni udostępniali pismo do dyrektorów szkół o wycofanie podręcznika autorstwa prof. Roszkowskiego z listy, zatwierdzonej przez szkołę, oraz petycje do MEN o wycofanie go z listy podręczników dopuszczonych do szkół. - W naszej grupie działają nie tylko doświadczeni i cenieni prawnicy, ale przede wszystkim osoby gotowe na obronę praw rodzin i dzieci poczętych dzięki in vitro - rodzice oraz osoby dorosłe poczęte dzięki in vitro - piszą na swojej stronie internetowej członkowie stowarzyszenia. - Zrobimy co w naszej mocy, aby osoby odpowiedzialne za powstanie, wydanie oraz dopuszczenie podręcznika do użytku szkolnego poniosły należne konsekwencje oraz aby podręcznik nie trafił do polskich szkół.

Jawna sugestia, że dzieci poczęte z pomocą medycyny nie są kochane, nie ma żadnych podstaw w badaniach naukowych dostępnych na całym świecie, ani w doświadczeniu specjalistów wspierających osoby korzystające z takiej pomocy, w tym także moim

Dorota Gawlikowska / psycholożka niepłodności, psychoterapeutka par PTP

- Nauczyciel nie ma obowiązku korzystać z tego podręcznika i wszędzie, gdzie się da ten podręcznik oprotestować, zrobimy to – zapowiada Barbara Szczerba ze stowarzyszenia. Sama jest mamą dziecka z in vitro i ocenia fragment dotyczący „produkcji dzieci” z punktu widzenia osób takich jak ona. - Słowa Roszkowskiego są niedopuszczalne, bo niebezpieczne. Tworzą getto dla dzieci poczętych dzięki metodzie in vitro, dzieląc dzieci na kochane i niekochane, co jest oczywistym absurdem. Nasze dzieci wiedzą, w jaki sposób się poczęły. To jest dla nich bolesne, że są wytykane. Takie słowa nie powinny się znaleźć w podręczniku dla nastolatków, którzy czytają na lekcji takie słowa o sobie i swoich przyjaciołach. Zastanawiamy się też, czy nie zgłosić tego do prokuratury jako mowy nienawiści.

- Jawna sugestia, że dzieci poczęte z pomocą medycyny nie są kochane, nie ma żadnych podstaw w badaniach naukowych dostępnych na całym świecie, ani w doświadczeniu specjalistów wspierających osoby korzystające z takiej pomocy, w tym także moim – podkreśla z kolei Dorota Gawlikowska - psycholożka niepłodności, certyfikowana psychoterapeutka par PTP, współpracująca ze stowarzyszeniem. - Autor nie powołuje się zresztą na żadne dane ani badania, wypowiada swoją prywatną opinię, wprowadzając ją do podręcznika i czyniąc z niej fakt, z którego znajomości dzieci będą oceniane.

Gawlikowska podkreśla też, że zawarta w podręczniku opinia „nie da się kochać” dotyczy także tych dzieci, które chociaż poczęte spontanicznie, nie są wychowywane przez swoich biologicznych rodziców. - One także dowiedzą się na lekcji, że z braku rodzicielskiej miłości, która jest „podstawą tożsamości każdego człowieka” są gorsze i mogą stać się „wynaturzone” – mówi. - Autor przekreślił w ten sposób sens i wartość adopcji, rodzicielstwa zastępczego.

Zwraca na to uwagę również Lidia Makowska, kierująca TAK Trójmiejska Akcja Kobieca. - Cieszę się bardzo, że petycja stowarzyszenia „Nasz Bocian” bierze w obronę nie tylko dzieci z in vitro, ale też te wychowywane w pieczy zastępczej – ocenia. - W podręczniku HiT fanatyczny autor stawia tezę, że brak miłości rodzicielskiej od biologicznych rodziców „jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej”. A przecież tysiące dzieci w Polsce wychowuje się w domach kochających ich rodzicow adopcyjnych. Także w Tęczowych Rodzinach. Tysiącom dzieci rodzinne domy i ośrodki pieczy zastępczej dają bezpieczeństwo i zapewniają godne dzieciństwo. Jak dzieci z in vitro, dzieci adopcyjne i te z pieczy zastępczej będą czuły się na lekcji podczas omawiania podręcznika, gdy przeczytają, że są "wynaturzone"?

Naukowcy: wycofajcie ten fragment

Treści, zawarte w podręczniku, zbulwersowały nie tylko rodziców i aktywistów, ale także nauczycieli i naukowców. Tuż po upublicznieniu fragmentu o „produkcji” dzieci prof. Anna Landau, historyczka i spocjolożka, zrezygnowała z zasiadania w Radzie Naukowej Instytutu Studiów Politycznych PAN, którego przewodniczącym jest prof. Roszkowski. W mailu napisała: „(…) prof. Wojciech Roszkowski (…) w swoim podręczniku poddał w wątpliwość, czy dzieci z in vitro mogą być kochane, a więc uznał je za ludzi gorszego gatunku, w jakikolwiek sposób inne od pozostałych. Jako przedstawicielka Drugiego Pokolenia jestem boleśnie świadoma czym kończy się dzielenie ludzi na lepszych i gorszych. W tej sytuacji nie widzę dalszej możliwości współpracy z Radą (…)”.

Głos w tej sprawie zabrał także genetyk prof. Janusz Limon, związany z GUMed, były kierownik Katedry i Zakładu Genetyki oraz członek Polskiej Akademii Nauk. Prof. Limon współpracuje też z jedną z klinik leczenia niepłodności w Trójmieście. - Uważam, że Ministerstwo Edukacji i Nauki powinno wycofać powyższy podręcznik z obiegu szkolnego i zalecić dokonanie korekty w.w. tekstu – pisze profesor. Podręczniki szkolne nie powinny być miejscem wygłaszania prywatnych opinii autorów, także tych z tytułami naukowymi. Uważam, że takie nieetyczne i niemądre słowa mógł napisać człowiek, który nie rozumie, lub po prostu nie wie, co to jest miłość rodzicielska. Zwraca uwagę fakt, że autor książki nie zastanowił się nad konsekwencjami psychospołecznymi jego wypowiedzi dla dzieci poczętych pozaustrojowo, których w Polsce są tysiące.

Podręczniki szkolne nie powinny być miejscem wygłaszania prywatnych opinii autorów, także tych z tytułami naukowymi. Uważam, że takie nieetyczne i niemądre słowa mógł napisać człowiek, który nie rozumie, lub po prostu nie wie, co to jest miłość rodzicielska. Zwraca uwagę fakt, że autor książki nie zastanowił się nad konsekwencjami psychospołecznymi jego wypowiedzi dla dzieci poczętych pozaustrojowo, których w Polsce są tysiące.

prof. Janusz Limon / genetyk, związany z GUMed

Minister zmienia zdanie

- O in vitro w podręczniku autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego nie ma ani słowa. Po skandalach z udziałem Donalda Tuska [wypowiedź Tuska na spotkaniu w Jaktorowie – red.] i wykorzystywaniem dzieci poczętych in vitro do brudnej gry politycznej sam to sprawdziłem - zapewnia tymczasem minister Przemysław Czarnek. Podczas rozmowy z TVP Info mówił, że prof. Roszkowski nie używa słowa „in vitro” w swoim podręczniku, a w przytaczanym fragmencie chodzi o laboratoria w Chinach produkujące dzieci w sztucznych macicach.

Minister przypomina także, że „nie jest autorem żadnego podręcznika. - (...) Podręcznika do szkół nie pisałem nigdy. Są autorzy, którzy na zlecenie wydawnictw piszą. Jeśli ktoś chce pozwać wydawnictwo, to pewnie będzie mógł to zrobić - mówił. Dodał, że takie działanie byłoby jednak wykorzystywaniem sądownictwa do walki z podręcznikiem.

W środę po południu pojawiły się jednak bardzo nieoficjalne informacje, że kontrowersyjny fragment być może zniknie lub zostanie kompletnie zmieniony. Co więcej – choć do tej pory politycy PiS bronili tez z podręcznika, to teraz Joanna Lichocka, posłanka tego ugrupowania stwierdziła na antenie radiowej Jedynki: - To jest rzeczywiście niedopuszczalne i uważam, że powinna zostać, albo ten fragment powinien zostać po prostu usunięty z tego podręcznika, albo dalece mocno zmieniony, po to, żeby nie było tam sformułowań, które mogą uderzać w godność dzieci poczętych w wyniku in vitro i ich rodziców.

Z kolei w czwartek 18 sierpnia minister Czarnek stwierdził w Polsat News, że "rzeczywiście należałoby zrezygnować" w podręczniku z fragmentu o "hodowli ludzi" i "produkowanych" dzieciach.

Skąd ta zmiana? Powodem ma być "nikczemne, przedmiotowe i instrumentalne wykorzystanie dzieci z metody in vitro" przez Donalda Tuska. 

Nauczyciel: nie wiadomo, z czego będziemy korzystać

Do liceum, w którym uczy Adam, żadna petycja, o ile wie nauczyciel, nie dotarła. - Ale u nas od początku trwają wielkie narady, co z tym gorącym kartoflem zrobić – mówi historyk, który od września będzie także „miał nieprzyjemność” (jak sam to określa) uczyć również HiT. - Wszyscy, nawet bardziej konserwatywni nauczyciele w pokoju nauczycielskim z rosnącymi obawami czytali kawałki tego podręcznika, które się w internecie ukazywały jeszcze przed wakacjami.

Adam ma nadzieję, że nie będzie musiał korzystać z podręcznika prof. Roszkowskiego. - Podręcznik swoje, podstawa programowa swoje – przypomina. - Mogę uczyć w ogóle bez książki.

Wie zresztą, że w sieci trwają prace na stworzeniem „cyforwgo HiT”. Jak piszą jego autorzy – to niezależny i darmowy e-podręcznik do HiT. Pierwsze rozdziały są już gotowe, żeby nauczyciele mogli je dostać we wrześniu.

Dzisiaj dodają: - Cyfrowy HiT będzie jeszcze bardziej potrzebny niż myśleliśmy półtora miesiąca temu! Z jednej strony zostały wszczęte procedury, które mogą prowadzić do sądowego zakazu dystrybucji "Historia i Teraźniejszość" prof. Roszkowskiego. (…) Myślimy, że to ważna informacja dla dyrektorów. I dla rodziców, bo nie podręcznik kosztuje 48,99 zł.

Adam jest pewien, że jednym z pierwszych pytań na lekcji nowego przedmiotu będą pytania o „produkcję dzieci”.

- Już teraz spać nie mogę, jak o tym pomyślę. To będą pierwszoklasiści, nie znam tych dzieciaków, ich wrażliwości, podejścia do rzeczywistości, stopnia buntu. Może będzie przede mną siedziała klasa, w której połowa dzieci jest z in vitro? Jak mam im to wszystko tłumaczyć? Że niektórym polityka i przekonania przesłaniają dobro ludzi?

Trójmiejskie szkoły ponadpodstawowe na razie czekają, co wyniknie z sytuacji. Każda, w której sprawdzaliśmy, zdecydowała, że z wyborem podręcznika do nowego przedmiotu poczeka do września.

Apel prof. Janusza Limona

W roku 1978 urodziła się Luise Brown, pierwsze dziecko pochodzące z zapłodnienia pozaustrojowego (IVF). W Polsce pierwszy udany zbieg zapłodnienia in vitro wykonał profesor Marian Szamatowicz w 1987 roku. W roku 2010 za opracowanie powyższej metody biolog brytyjski R.G. Edwards otrzymał nagrodę Nobla z dziedziny medycyny i fizjologii.

W 2022 roku ukazała się w Polsce książka szkolna „Historia i teraźniejszość” (HIT) gdzie w części III „Na krawędzi wojny 1953-1962” jej autor, profesor Wojciech Roszkowski napisał, że dzieci poczęte pozaustrojowo in vitro są efektem „produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli” i zadaje pytanie „kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci”? Odpowiedź jest prosta – kochać je będą rodzice czyli kobiety, które urodzą te dzieci i ich mężowie lub partnerzy.

Uważam, że Ministerstwo Edukacji i Nauki powinno wycofać powyższy podręcznik z obiegu szkolnego i zalecić dokonanie korekty w.w. tekstu. Podręczniki szkolne nie powinny być miejscem wygłaszania prywatnych opinii autorów, także tych z tytułami naukowymi. Uważam, że takie nieetyczne i niemądre słowa mógł napisać człowiek, który nie rozumie, lub po prostu nie wie, co to jest miłość rodzicielska. Zwraca uwagę fakt, że autor książki nie zastanowił się nad konsekwencjami psychospołecznymi jego wypowiedzi dla dzieci poczętych pozaustrojowo, których w Polsce są tysiące.

Jestem przekonany, że miliony Polaków szanują decyzje tysięcy par mających dramatyczny problem z niepłodnością, które decydują się na zapłodnienie pozaustrojowe. Dlatego też proszę o publiczne zabranie głosu przez szczęśliwe, często wielodzietne rodziny kochające swoje dzieci poczęte pozaustrojowo. Prośbę kieruję także do wszystkich środowisk, w tym niektórych polityków i dziennikarzy, którzy są przeciwni zapłodnieniu pozaustrojowemu i popierają wypowiedzi negatywne o zapłodnieniu in vitro, czego przykładem jest książka HIT.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama