Drugi dzień (21 bm.) Polsat SuperHit Festiwalu w sopockiej Operze Leśnej był dużo lepszy, niż pierwszy. Świadczyła o tym także niebywała energia, jaka rozsadzała publiczność. Niemal od początku do końca koncertu widzowie podrygiwali w rytm piosenek i śpiewali razem z wykonawcami.
To co zostanie nam w pamięci z tego wieczoru, to niesamowity przepych na scenie. Tym razem nawet fortepiany miały swoje galowe kreacje. Instrument Sylwii Grzeszczak ubrany był w srebrzący się materiał, podobnie jak wokalistka, a Dody miał ubranko w kolorze ciemnego różu.
Koncert otworzyły Kayah i Viki Gabor śpiewając „Ramię w ramię”. Tę piosenkę zadedykowano wszystkim Polakom pomagającym Ukraińcom.
A potem już słuchaliśmy zwycięzców „Radiowego Przeboju Roku”, czyli największych hitów rozgłośni radiowych. Kiedy na scenie pojawił się Dawid Kwiatkowski w Operze Leśnej rozległ się pisk jego wielu fanek. Duża część publiczności śpiewała razem z nim jego przeboje „Bez ciebie” i „Proste”. Na scenie pojawili się także: Gromee, Grzegorz Hyży, Daria, której sukienka przypominała wielkiego biało-czarnego motyla i która została zaskoczona pocałunkiem na scenie przez jednego z jej tancerzy, grupa Three of US, Michał Szczygieł w różowym garniturze i Bryska w różowych włosach.
Sylwia Grzeszczak, która w Operze Leśnej bywała już wiele razy i tym razem wykonała swoją „Księżniczkę”.
Owacyjnie przywitano Beatę Kozidrak, o której złośliwi ostatnio mówili, że owszem ma przeboje ale… z prawem. Wokalistka przy drugiej piosence zwróciła się do publiczności: - Kochani, 40 lat obchodzi w tym roku pewien Józek, a ja mu ciągle nie daruję tej nocy… A potem razem z publicznością wykonała tę piosenkę.
Jednak największe wrażenie nawet tak na zróżnicowanej publiczności, zrobił Ralph Kaminski – gość specjalny festiwalu. Charyzmatyczny, młody artysta, który w Operze Leśnej występował po raz pierwszy. Ale na pewno nie ostatni. Ralph najpierw zdobył aktorską i alternatywną scenę muzyczną, a potem szturmem listy przebojów i anteny popularnych stacji. Jego sceniczne kreacje, a zmienia się często, zapadają w pamięć. To artysta od stóp do głów, z dopracowaną choreografią. Co ciekawe, kończył gdańską Akademię Muzyczną.
Muzyk najpierw wykonał dwie piosenki Kory z płyty oddającej hołd tej artystce: „Po prostu bądź” i „Wyjątkowo zimny maj”, a potem premierowo zaśpiewał nową piosenkę „Bal u Rafała”. Publiczność przyjęła to owacją na stojąco. Wisienką na torcie drugiego dnia festiwalu miała być Doda i była. Prowadzący ze sceny przypominali co chwilę, że królowa jest tylko jedna i jest nią właśnie Doda.
Wokalistka, która nie stroni od skandali, tym razem też wbijała szpileczkę tym, którzy ją rozczarowali – a to swoim mężczyznom, nie kochającym ją zbyt mocno, a to pewnej stacji telewizyjnej, która nie chce jej zapraszać, a to tym wszystkim, którzy jej rzucali kłody pod nogi podczas tych 20 lat kariery.
Na koncert przyjechali jej fani, którzy co chwilę skandowali: Doda, Doda, wznosząc w górę wielkie, papierowe serca. Wokalistka przypomniała swoje największe przeboje. Nie sama ale w duetach. „Znak pokoju” wykonała wspólnie z Justyną Steczkowską, która już po wykonaniu piosenki krzyknęła do publiczności: Przekażcie sobie tutaj w… Opolu, w Sopocie – poprawiła się – znak pokoju.
To znak, że Steczkowska wybiera się do Opola.
Z Beatą Kozidrak Doda zaśpiewała „Dwie bajki” przy czym obie miały kreacje z piór. Wyglądały jak dwa łabędzie – Kozidrak jak czarny, a Doda jak biały.
Utwór „Nie daj się” gwiazda wieczoru wykonała razem z Michałem Wiśniewskim, a „Mam tylko ciebie” z Dawidem Kwiatkowskim.
Na koniec zaśpiewała „Dziękuję”.
W niedzielę (22 bm.) scena Opery Leśnej będzie należeć do satyryków.
Napisz komentarz
Komentarze