Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Nie ufaj mędrcowi, który czerpie wiedzę tylko z jednej książki, czyli jak gdańska Akademia Muzyczna otwiera się na świat

Nasza uczelnia nie tylko kształci przyszłych muzyków, ale też jest ośrodkiem, gdzie melomani mogą za darmo słuchać muzyki. Organizujemy do 600 niebiletowanych wydarzeń muzycznych rocznie – mówi prof. Ryszard Minkiewicz, rektor świętującej swoje 75-lecie Akademii Muzycznej w Gdańsku.
(fot. Piotr Rodak)

Akademia Muzyczna w Gdańsku kończy w tym roku 75 lat. Założyciel uczelni, Stefan Śledziński, to nietypowa postać w świecie muzyki. Był wprawdzie wykształconym dyrygentem i kompozytorem, ale miał też za sobą karierę wojskową w II RP.

To były losy powojenne. Wtedy każdy, komu leżała na sercu przyszłość polskiej muzyki, starał się działać. Od Śledzińskiego rzeczywiście wyszła idea i w efekcie 25 września 1947 roku, zarządzeniem ministra kultury powołano Państwową Wyższą Szkołę Muzyczną w Gdańsku.

Chociaż mieściła się ona w Sopocie.

Tak, przy ul. Grunwaldzkiej, obok Szpitala Reumatologicznego. Zaczynaliśmy od dziewiętnastu studentów na dwóch wydziałach i czterech nauczycieli.

Były wśród nich nazwiska, które coś powiedzą naszym czytelnikom?

Pierwszym rektorem był Jan Ekier, wybitny pianista i przewodniczący jury trzech Konkursów Chopinowskich Z tym, że on po roku zrezygnował. Był jednak zbyt związany z Warszawą. W 1950 roku liczba studentów osiągnęła już około setki. Pojawiły się pierwsze sukcesy na konkursach…

Pierwsza siedziba gdańskiej Akademii Muzycznej (wówczas Wyższej Szkoły Muzycznej) mieściła się w Sopocie przy ul. Grunwaldzkiej 5 (fot. archiwum Akademii Muzycznej w Gdańsku)

Już wtedy musiało tam być ciasno. Nic dziwnego, że punkty przełomowe w dziejach uczelni to przede wszystkim przeprowadzki.

Tak. Pierwsza przeprowadzka miała miejsce w 1966 roku, za kadencji rektora Romana Heisinga. Nad szkołami muzycznymi na rogu ulic Gnilnej i Łagiewniki dobudowano wtedy dla nas dodatkowe piętro – łącznie trzydzieści parę sal. Wtedy wydawało się to szczytem szczęścia. Wówczas uzyskaliśmy też pełne prawa akademickie, zaczęła się budować struktura wydziałowa oparta na katedrach. Znaczne podniesienie rangi naszej uczelni miało też miejsce za rządów rektora Antoniego Poszowskiego. Kierował uczelnią długo, od 1972 do 1987 roku. Wtedy nie było kadencyjności, rektorów powoływały władze. W tamtym czasie powstało studio nagrań, wydawnictwo, biblioteka główna. Uczyli tu wybitni pedagodzy, rosło pokolenie tych, którzy teraz są nestorami naszej uczelni: prof. Stefan Herman założyciel gdańskiej szkoły wiolinistycznej, prof. Zbigniew Śliwiński - „ojciec” wszystkich pianistów trójmiejskich, prof. Roman Suchecki – wybitny wiolonczelista. Ponadto pan rektor Poszowski przeprowadził uczelnię przez wszystkie ówczesne zawirowania i uchronił ją przed wieloma niebezpieczeństwami.

O jakich niebezpieczeństwach pan mówi?

Wie pan, to były trudne czasy. W 1981 studenci podjęli strajk okupacyjny na uczelni. Ja również w nim uczestniczyłem. Potem ogłoszono stan wojenny. To wymagało od rektora odpowiedzialności, hartu ducha, umiejętności negocjacji, takich stricte politycznych kwalifikacji, żeby uczelnia przez to jakoś przeszła.

Kolejna przeprowadzka to już lata 90.

To zasługa rektora Waldemara Wojtala, wybitnego pianisty, który zresztą nadal u nas pracuje. Jego starania zaowocowały tym, że dostaliśmy budynki po koszarach przy ul. Łąkowej. Ich przystosowanie do potrzeb uczelni trwało dość długo. Z czasem podjęto kolejne wyzwanie - budowę sali koncertowej. Dziś mamy ponad 620 studentów. Powstały nowe kierunki, specjalności, studia podyplomowe. To powoduje, że w tej nowej siedzibie zaczynamy się czuć… ciasno. Potrzebne są nowe przestrzenie magazynowe dla biblioteki. Boleśnie odczuwamy brak sali teatralnej, bo sala koncertowa nie bardzo nadaje się do tej funkcji. Do tego przydałoby się kilka sal do e-learningu, dzięki czemu moglibyśmy zapraszać profesorów z zewnątrz, rozszerzając ofertę uczelni. Stąd zrodziła się idea, żeby tu, na parkingu przed uczelnią stworzyć coś, co roboczo nazwaliśmy Akademickie Centrum Muzyki. Przed nami wiele starań, bo to okolica historyczna, i żeby podjąć jakiekolwiek działania inwestycyjne, trzeba zgody konserwatora. Mamy też nadzieję, że zdobędziemy przychylność władz, nie tylko gdańskich, ale centralnych. Sami bowiem tego nie udźwigniemy.

Sala koncertowa Akademii Muzycznej okazjonalnie służy też inscenizacjom musicalowym, ale nie bardzo nadaje się do tej funkcji i władzom uczelni marzy się sala teatralna z prawdziwego zdarzenia

Kiedy uczelnia otworzyła się na muzykę rozrywkową i jazz?

To już początek XXI wieku. Wówczas, za rektora Bogdana Kułakowskiego, powstała katedra jazzu, a kilkanaście lat temu otworzyliśmy specjalność - musical. To był krok, który wymagał od ówczesnych władz uczelni świeżego, przyszłościowego spojrzenia. Byliśmy pierwszą wyższa uczelnią muzyczną przygotowującą do pracy w tym zawodzie. To bardzo trudna specjalność, ponieważ wymaga kwalifikacji w trzech dziedzinach: śpiewie, aktorstwie i tańcu. Nasza Akademia była uczelnią stricte muzyczną, wprowadzenie przedmiotów aktorskich musiało zyskać akceptację w oczach władz, żeby móc inwestować w kadrę. Opłaciło się, bo teraz okazuje się, że jest to swego rodzaju nasza specjalność w Polsce. Cieszy się ogromną popularnością wśród kandydatów. Zawsze jest duże obłożenie na jedno miejsce.

Wydaje się jednak, że Gdańsk nie jest już takim wabikiem dla studentów z głębi Polski, jak był kiedyś.

Uczelni artystycznych jest dużo. Każda ma swoje spektrum specjalizacji. Na rynku jest coraz większa konkurencyjność. Ale nie mamy prawa narzekać. Studiuje u nas 67 obcokrajowców, w tym około 50 z Chin. Nasi studenci mają możliwość kontynuowania nauki w około 100 uczelniach europejskich o dużym prestiżu i renomie, z którymi mamy podpisane umowy o wymianie. Chińskie przysłowie mówi: nie ufaj mędrcowi, który czerpie wiedzę tylko z jednej książki. Podzielam to zdanie i myślę, że nasi studenci także - zgodnie z tą zasadą - szukają siebie w oczach różnych pedagogów. Artysta musi stworzyć samego siebie, swoją indywidualność, osobowość w oparciu o prace z innymi indywidualnościami artystycznymi. I szukać tego, co w nim jest najważniejsze.

A czego szukają u nas chińscy studenci?

Na początku szukali Chopina i w ogóle sztuki pianistycznej. Z czasem się to zmieniło. Chcą się też kształcić w grze na instrumentach smyczkowych i wokalistyce. Szukają europejskości w Europie. Mają oczywiście na początku kłopoty, rok zerowy, kiedy trzeba się nauczyć języka, ale szybko się wtapiają i wydaje się, że się dobrze tu czują. Niektórzy z nich uzyskują bardzo wysoki poziom, robią dyplomy, doktoraty, a kiedy wracają do siebie, stają się podstawą kadry tamtejszych uczelni.

Prof. dr hab. Ryszard Minkiewicz - rektor Akademii Muzycznej w Gdańsku

Mówił pan o zawirowaniach politycznych początku lat 80. Dziś tamte czasy to tylko ponure wspomnienie, a jednak na Akademii rok temu doszło do incydentu o podłożu politycznym. Nie żałuje pan zablokowania emisji piosenki pt. „Nie żałuję”, w której jedna ze studentek rapowała treści krytyczne pod adresem rządzących?

Nie żałuję. Akademia jest miejscem, w którym każda twórczość powinna mieć swoje miejsce, ale czy Akademia, jako uczelnia, powinna wszystko promować? Mamy tak dużo wydarzeń artystycznych, że jedynie ułamek procenta z nich jest promowanych w naszych mediach. W momencie, kiedy w ub. roku akademickim powstał program, którego częścią była ta piosenka, uznałem, że nie powinienem jednoosobowo podejmować decyzji o jego emisji i zwróciłem się o opinię senatu. Senat powołał komisję ds. weryfikacji, która z kolei poprosiła o opinię etyków i filozofów kultury. Na tej podstawie powstał protokół, który wskazał, żeby jednak ostatecznie wyemitować ten program na naszym kanale YouTube, mimo że zawiera on elementy, z którymi uczelnia się nie utożsamia. I ta piosenka – po konsultacjach – tam się w ubiegłym tygodniu pojawiła.

Podobno studentki – autorki programu – już tego nie chciały. Uznały, że po roku, a szczególnie po rosyjskiej agresji na Ukrainę, wracanie do tego materiału, który powstał w innym kontekście, jest już trochę nie na miejscu.

Nie mnie decydować, co jest na miejscu, a co nie. Uczelnia została postawiona w sytuacji, w której same studentki wcześniej opublikowały utwór w wersji zmienionej. Dlatego, dla czystości i jasności wyrazu, senat podjął decyzję, że należy pokazać wersję pierwotną. Tę, która stanowiła iskrę rozpalająca całą tę sprawę.

Inną konsekwencją tamtej sytuacji było zwolnienie prof. Maciej Grzywacza, który stanął w obronie studentek.

To jest zupełnie inna sprawa – pracownicza, która będzie rozpatrywana przez sąd i właściwie nie powinienem jej komentować publicznie. Tak się złożyło, że to miało miejsce w tym samym czasie, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego.

Sąd sugerował mediację. Jest na to szansa?

Zobaczymy. Mediacje nie zależą tylko od jednej strony.

W tej nowej siedzibie zaczynamy się czuć… ciasno. Stąd zrodziła się idea, żeby tu, na parkingu przed uczelnią stworzyć coś, co roboczo nazwaliśmy Akademickie Centrum Muzyki.

prof. Ryszard Minkowski

Rocznica powstania uczelni wypada we wrześniu, ale świętować będziecie w maju.

Pięć lat temu poświęciliśmy cały rok obchodom 70-lecia, ale była inna sytuacja. Nie było pandemii, nie było wojny za naszą wschodnią granicą. W tym roku zdecydowaliśmy się na skromniejsze podejście do tej rocznicy. To będzie symboliczne wydarzenie: świętowania bez fety, w najbliższy nam sposób, czyli muzykowanie, koncerty, spektakle we wszystkich wymiarach muzycznych, jakich uczymy w uczelni. Zaczynamy 7 maja od uroczystego posiedzenia senatu. Tego dnia będzie miał miejsce koncert naszej orkiestry pod batutą dyrektora artystycznego PFB, George’a Tchitchinadze’a. Z innych wydarzeń warto wspomnieć o planowanym kilkunastogodzinnym maratonie koncertowym naszych studentów i wykładowców oraz koncercie najlepszych dyplomantów. W dniach 12-15 maja najlepsze europejskie zespoły kameralne oraz renomowani światowi jurorzy zjadą się do nas na 9. Międzynarodowy Konkurs Muzyki Kameralnej im. Johannesa Brahmsa. A 29 maja zapraszamy na Showcase - koncert musicalowy, który będzie się ocierał o formę teatralną. obchody zakończymy 5 czerwca w Ratuszu Staromiejskim koncertem poświęconym naszemu patronowi, Stanisławowi Moniuszce w 150. rocznicę śmierci. Pełny program koncertów znajdą państwo na naszej stronie internetowej. Zapraszamy, zresztą nie tylko z okazji urodzin. W okresie przedpandemicznym na naszej uczelni organizowaliśmy 550-600 wydarzeń kulturalnych w ciągu roku akademickiego, który de facto trwa 9 miesięcy. Daje to średnią dwa-trzy wydarzenia dziennie. Różnej skali: od występów solowych, po koncerty symfoniczne. To wydarzenia, które nie są biletowane. Nasza uczelnia stała się ośrodkiem, gdzie można za darmo posłuchać muzyki, posłuchać… młodości.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama