Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W „Milionerach” zgarnął 500 tys. złotych. Już wie, na co je przeznaczy

Przemek Zieliński z Tczewa, od niedawna mieszkający w pobliskim Gorzędzieju w popularnym programie „Milionerzy” wygrał 0,5 miliona złotych. Pracuje w branży PR w jednej ze spółek kolejowych. W studio towarzyszyła mu żona – Emilka. To właśnie ona będzie w dużej mierze beneficjentką wygranej – mąż chce jej stworzyć profesjonalne studio fotograficzne.
Przemysław Zieliński w „Milionerach”
Fot. Milionerzy/TVN

Przemek Zieliński jako drugi gracz w tym sezonie usłyszał pytanie za milion złotych. Zrezygnował z odpowiedzi – i dobrze – i opuścił program bogatszy o 500 tys. zł.
Emocje już nieco opadły, gdy dzień po emisji odcinka rozmawialiśmy z laureatem „Milionerów” o jego udziale w programie.
- Trudno mi powiedzieć, od kiedy przymierzałem się do udziału w „Milionerach” - przyznaje Przemek Zieliński. - Kilka razy wysyłałem zgłoszenie i w końcu udało mi się dostać do programu. Chciałem się sprawdzić, bo zawsze wygodniej jest odpowiadać na pytania siedząc sobie wygodnie na kanapie z telefonem w ręku. Ale przyszedł taki czas, że pomyślałem - dlaczego i ja nie miałbym spróbować swoich sił, nie zobaczyć jak to jest po drugiej stronie szklanego ekranu.
O tym, że będzie startował w „Milionerach”, wiedziały tylko dwie osoby: żona Emilka i przyjaciel „od telefonu”.

A jakich tematów Przemek Zieliński nie chciał usłyszeć w programie?
- Na pewno nie da się trafić na pytania tylko ze swoich ulubionych tematów – uważa. - Na pewno słabiej czuję się w tematach związanych z naukami ścisłymi. Mam tak od szkoły podstawowej i nic się w tym zakresie nie zmienia. Muszę się jednak przyznać, że nie myślałem o tym, co mogę dostać, bo na to nie ma się żadnego wpływu. To w sumie loteria. Zdałem się na los.

Na co przeznaczy wygraną? Czy faktycznie z żoną mają tak dużo pomysłów na spożytkowanie pieniędzy?

- Trochę tych pomysłów faktycznie mamy, ale nie mamy zamiaru się spieszyć – przyznaje Przemysław Zieliński. - Chcemy podejść do tematu poważnie – nic nas nie goni. Jedno jest pewne – część pieniędzy chciałbym zainwestować w żonę, która zasługuje na profesjonalne studio fotograficzne. Zresztą, powiedziałem o tym już na głos – w telewizji i na pewno się nie wycofam. Emilka jest wspaniałą fotografką. Myśleliśmy też o rodzinnej wycieczce w jakieś dalsze rejony świata. Co do reszty pieniędzy, to muszą one zostać rozsądnie wydane.


Oglądając program można było pomyśleć, że stres nie ima się Przemka nawet w niewielkim stopniu. Czy tak było rzeczywiście?
- Osoby, które mnie znają, wiedzą, że potrafię trzymać nerwy na wodze, że w takich sytuacjach nie „podpalam się” za bardzo - wyjaśnia laureat programu. - Co do stresu, to faktycznie go nie było. Była trema, ale to tylko podczas pierwszej konkurencji „kto pierwszy ten lepszy”. Tutaj ma się rywali, ma się nie tyle ograniczony czas, co trzeba działać jak najszybciej. Ma się tylko jedną szansę w tej konkurencji, więc miałem lekką tremę, czułem podenerwowanie. Jak już usiadłem na fotelu, to ta trema znacznie się zmniejszyła. Praktycznie jej nie było. Byłem znacznie spokojniejszy i właśnie ten spokój pozwolił mi na w miarę rozsądną, przemyślaną strategię gry.

Czy świadomość, że na widowni jest żona, była dla startującego budującą?
- Zawsze jest miło nie jechać samemu – podkreśla Przemek. - Obecność żony, najlepszego przyjaciela „pod telefonem”, który nie jest tylko przyjacielem z nazwy programu - kolegujemy się od 30 lat. Właśnie ta świadomość, że w pobliżu są oni oboje była budująca. To miało też wpływ na mój wewnętrzny spokój podczas programu.


A jak córeczki Przemka zareagowały na udział ich taty w programie? - Podczas emisji pierwszego odcinka starsza z córek zasnęła w połowie - uśmiecha się laureat „Milionerów”. - Młodsza, jak zwykle dobrze się bawiła. Co jakiś czas jedynie spoglądała na telewizor i wypowiadała krótkie „O, mama! O, tata! Co oni tam robią?”. Gdy wyemitowano drugi odcinek – starsza córka zasnęła jeszcze zanim się zaczął, a młodsza zareagowała tak, jak dzień wcześniej. One są jeszcze małe, nie za bardzo zdawały sobie sprawę z tego co się stało. Może to i lepiej, ale i tak powiedziały, że są z taty dumne – dodaje zadowolony.
Starsza z dziewczynek Tosia ma 5 lat, młodsza Pola – 2,5 roku.

„Milionerzy” to teleturniej, który od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Zasady są proste - uczestnik musi odpowiedzieć poprawnie na dwanaście pytań. W trakcie gry skorzystać może z trzech kół ratunkowych: pół na pół, pytania do publiczności i telefonu do przyjaciela. Główna wygrana wydaje się być w zasięgu ręki. Sama wiedza może jednak nie wystarczyć, by zdobyć upragniony milion złotych. Która z czterech zaproponowanych odpowiedzi jest tą poprawną? Gdy emocje sięgają zenitu, pamięć bywa zawodna. Pewność siebie w połączeniu z wiedzą może być gotową receptą na sukces.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama