Na platformie X prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz krótko podsumowała pierwszy rok:
Działamy we wszystkich czterech filarach rozwoju Gdańska: innowacyjności, dostępności, zielonego i wspólnego miasta. Za nami wiele zakończonych projektów, a jeszcze więcej przed nami.
Aleksandra Dulkiewicz / prezydent Gdańska
Trudne początki koalicji z Koalicją
Blisko 58 procent głosów w pierwszej turze dla Aleksandry Dulkiewicz to mocny mandat wyborczy, a stabilna większość w radzie miasta, tworzona przez kluby Koalicji Obywatelskiej (16 radnych) i Wszystko dla Gdańska (10 radnych), pozwala jej rządzić spokojnie i bez większych emocji.
Jednak druga kadencja rozpoczęła się od politycznego zgrzytu. Od czegoś, co wyglądało na rozwód, a było chwilową separacją. W kampanii komitet wyborczy Wszystko dla Gdańska Aleksandry Dulkiewicz szedł ramię w ramię z Koalicją Obywatelską. Ale po wyborach sielanka się skończyła, a zaczęły przetargi o miejsca w zarządzie. W poprzedniej kadencji WdG miało trzech wiceprezydentów, a KO tylko jednego, Piotra Borawskiego. To była swoista kara, za to, że Koalicja w 2018 roku w wyborach prezydenckich wystawiła przeciwko Pawłowi Adamowiczowi swojego kandydata, który poległ już w pierwszej turze. Ale po ostatnich wyborach politycy KO uznali, że czas „pokuty” już minął i – jako największemu klubowi w radzie – to im należy się trzech zastępców. Ponieważ klub prezydent Dulkiewicz nie chciał się na to zgodzić, Piotr Borawski na znak protestu zrezygnował z funkcji wiceprezydenta.
– Nasza wizja dalszej współpracy jest różna. Nie mamy porozumienia. Uważamy jako KO, że demokracja nie polega na festynach i błyskotkach czy przeciąganiu radnych z innych list, a na szacunku dla głosu wyborców, ich werdyktu i poparcia. Zasady demokracji albo się stosuje w czynach, albo się jedynie o nich mówi – uzasadniał swoje odejście Borawski.
Po kilku tygodniach dogadano się i Borawski wrócił, a do zarządu weszła jeszcze druga przedstawicielka KO – Emilia Lodzińska.
Tamten spór, nawet jeśli został zażegnany i zapomniany przez adwersarzy, wybrzmiewa do dziś w wypowiedziach krytyków prezydent Dulkiewicz, chętnie powtarzających argument, że rządzenie miastem nie polega na organizacji festynów.
Może nie imponujące, ale potrzebne
Łukasz Bejm, radny Platformy Obywatelskiej, na pytanie – jak ocenia ten rok popieranej przez nich Aleksandry Dulkiewicz potwierdza, że na początku troszkę iskrzyło, co – jego zdaniem – wynikało z faktu, iż każdy czuł dużą odpowiedzialność za miasto i chciał „dołożyć swoje ręce na pokład”, żeby wnieść dla mieszkańców jak najwięcej.
– Ale już nie iskrzy – zapewnia.
Jego zdaniem, korzyści dla mieszkańców widać gołym okiem.
– Remonty budynków komunalnych, unowocześnianie komunikacji miejskiej i sadzenie nowych drzew. Może to nie są rzeczy imponujące, ale to potrzeby mieszkańców, które są zaspokajane – tłumaczy.
Na pytanie o słabości tej prezydentury, odpowiada, że można byłoby zmniejszyć biurokrację i pewne sprawy przez to przyspieszyć, bo z wieloma projektami i inwestycjami stoi się w miejscu. A nie ma na co czekać.
Inni radni koalicji już tylko anonimowo przyznają, że urząd „pęcznieje” i większość projektów przechodzi przez wiele rąk, przez to trudno czasami o szybką, jednoznaczną decyzję.
Prezydent Dulkiewicz nie ma też twardej ręki, do której przyzwyczaił nas Paweł Adamowicz. A twarda ręka w urzędzie by się przydała. Całe szczęście, że mamy dobrych wiceprezydentów, którzy swoich działek pilnują. Pani prezydent czasami mogłaby bardziej skupić się na zarządzaniu miastem – słyszę od radnych w kuluarach.
Bogdan Oleszek z Wszystko dla Gdańska mówi, że to trudna kadencja, bo samorząd, nie tylko gdański, za czasów rządów PiS był coraz bardziej odcinany od pieniędzy.
– A zaległości były i trzeba je nadganiać. I to robi prezydent – tłumaczy.
Most, który podzielił
Na swojej konferencji prasowej Aleksandra Dulkiewicz zaczęła od wymienienia inwestycji remontowych. Usłyszeliśmy m.in., że od kwietnia ubiegłego roku wyremontowano 16 budynków komunalnych, za ponad 94 mln zł. Wspomniano również o zakończeniu kluczowego etapu rewitalizacji Biskupiej Górki – kompleksowo odnowiono 13 budynków komunalnych i 35 wspólnot mieszkaniowych za 91 mln zł, i że finalizowana jest także rewitalizacja Dolnego Miasta (20,8 mln zł).
Nie wszystkie remonty wywołują entuzjazm, nawet jeśli są niezbędne. Mieszkańcy dzielnic Przeróbka i Stogi nie kryli oburzenia z powodu zamknięcia Mostu Siennickiego łączącego Wyspę Portową z resztą metropolii i dezorganizacji ich życia. Na spotkaniu prezydentki Gdańska z mieszkańcami, które wcześniej zwołano na kilka dni przed wyłączeniem mostu z eksploatacji, przyszło kilkaset osób. Było burzliwe, z okrzykami i buczeniem w tle. Konieczności remontu nikt nie kwestionował. Pytano natomiast dlaczego doprowadzono do sytuacji, w której most trzeba było zamknąć niemal z dnia na dzień.
Sprawa po dwóch miesiącach nieco ostygła, uruchomiono połączenie promowe, być może na Siennickim tymczasowo przywrócony zostanie ruch pieszy i rowerowy, może ale „kwas” został.
Przemysław Majewski: Patoremont i ekogranda
Opozycja, w tym najbardziej aktywny radny Przemysław Majewski, wystawia prezydentce za ten rok... „dwóję na szynach”, mimo iż znajduje dwa pozytywy. To ukończona wreszcie rewitalizacja Biskupiej Górki i rozpoczęcie prac nad projektem PKM Południe.
Ale radny PiS wyliczankę błędów i zaniedbań zaczyna właśnie od Mostu Siennickiego. Jego zdaniem, prezydent ma zwyczaj odkładać trudne tematy na później.
– I potem pewne trupy wypadają z szafy, jak ten most i nie tylko – twierdzi.
Wylicza też „blamaż systemu FALA”, projekt wart 150 milionów złotych, który – jak mówi – okazał się porażką. Patoremontem nazywa zaś budowę naziemnego przejścia dla pieszych przy dworcu głównym. I pyta jak to możliwe, że ponad 12 milionów złotych zostało wydane na projekt, który okazał się kosmetyką peronów tramwajowych i zatok autobusowych, a realizacja jest już opóźniona o ponad trzy miesiące.
– Ekograndą na Armii Krajowej jest to, że mimo sprzeciwu mieszkańców, urzędnicy „przyklepali” realizację, za 18 milionów złotych, ścieżki rowerowej wzdłuż głównej arterii miasta. Na tę niską ocenę wpływa też opóźnienie inwestycji Nowa Jabłoniowa oraz Nowa Świętokrzyska. Most Popielny też od lat nie był remontowany – wylicza Majewski. – Ten rok prezydentury to kontynuacja tego, co obserwowaliśmy w poprzedniej kadencji. Nie ma nowego otwarcia, jeśli chodzi o funkcjonowanie urzędu, biorąc pod uwagę pewne zmiany koalicyjne i fakt, że zmieniły się też składy radnych koalicji rządzącej w Radzie Miasta Gdańska, a także układ personalny wiceprezydentów. Nie widzę też perspektyw wymiany kursu w przyszłości. Myślę, że to będzie taka próba trwania, utrzymywania tego, co zostało sklejone. Widać, że wśród wiceprezydentów są pewne tarcia i konflikty w związku z odpowiedzialnością.
Kultura, kurort i parkowanie
O ile Aleksandra Dulkiewicz sprawuje rządy już drugą kadencję (choć pierwsza nie była pełna, w 2019 roku przeprowadzono wybory uzupełniające po zamordowaniu Pawła Adamowicza), o tyle Magdalena Czarzyńska-Jachim, prezydentka Sopotu jest debiutantką. Ale – jak pisano – do prezydenckiego gabinetu wjechała z fasonem, bo skuterem, który jest jej ulubionym środkiem lokomocji. Kiedy w kuluarach pytam o to, czy nadano jej już jakieś przezwisko, słyszę, że jeszcze sobie nie zasłużyła. Rok to za mało… Ona też ma komfortową sytuację. Jej Koalicja dla Sopotu w 21-osobowej Radzie Miasta Sopotu objęła 14 mandatów. Poza tym Sopot to mała, uporządkowana turystyczna perełka.
Nic dziwnego, że Magdalena Czarzyńska-Jachim podsumowanie roku rozpoczęła od dwóch obszarów: życia kulturalnego i działalności związanej z uzdrowiskiem.
Kultura i kurort to dwa słowa, które definiują Sopot. Cieszę się z powrotu festiwalu Dwa Teatry do naszego miasta, bo to wydarzenie, na które czekali mieszkańcy, a które w tym roku będzie miało jeszcze bogatszą odsłonę. Również Sopocka Majówka będzie wyjątkowa. Do współpracy w organizacji tego wydarzenia włączyła się w tym roku Telewizja Polska. Przed nami bogaty sezon w Operze Leśnej, z muzyką klasyczną, operową, ale też z jazzem i muzyką rozrywkową. Będzie nowy, wyremontowany klub „Pod sceną”, a po sezonie rozpocznie się remont sceny.
Magdalena Czarzyńska-Jachim / prezydentka Sopotu
Prezydentka, mówiąc o polepszeniu życia mieszkańców, przypomniała, że w Sopocie przygotowany został projekt uchwały o zmianie opłat za parkowanie, z jednoczesnym dużym pakietem dodatkowych zniżek dla mieszkańców.
– Nowe przepisy i konsultacje pomogą nam wypracować efektywny system zarządzania parkowaniem w Sopocie. Pracujemy też nad zmianami w komunikacji publicznej – stwierdziła.
Wojciech Fułek: Zwycięzca bierze wszystko
Wojciech Fułek, radny z opozycyjnego klubu Kocham Sopot tak komentuje rok prezydent Czarzyńskiej-Jachim:
– Duch prezydenta Jacka Karnowskiego trzyma się nadal mocno. Wydawało się, że nowe rozdanie w Sopocie przyniesie większą wolę współpracy prezydent z osobami, które są w opozycji. Tymczasem takiej współpracy nie ma, nawet w sprawie tak symbolicznej, jak stanowiska zastępców przewodniczących różnych komisji w radzie miasta, które też są w całości obsadzone przez rządzącą koalicję. Rządzi się więc w Sopocie nadal zgodnie z zasadą: zwycięzca bierze wszystko.
– Wydawało się też, że być może będzie większa chęć do rozmowy o sprawach, które były sygnalizowane wcześniej przez opozycję, a które dla mieszkańców są ważne, jak choćby jedna godzina bezpłatnego parkowania dla mieszkańca Sopotu we własnym mieście – niezależnie od tego, w której części mieszkają. Postulowaliśmy to już w poprzedniej kadencji, ale zamiast tego zastosowano jakąś dziwną konfigurację w stylu 50 procent zniżki na pierwszą godzinę na kartę Sopocką. To trochę bez sensu, bo przecież mieszkańcy Sopotu wożą dzieci do żłobków, przedszkoli i szkół do innych dzielnic, jeżdżą też do lekarzy, aptek czy biblioteki w innej części miasta itd. – dodaje.
Każda sobie...
Wprowadzono nowy system konsultacji społecznych, ale – zdaniem radnego Fułka – na razie nie wykorzystuje się go tam, gdzie temat zgłasza ktoś spoza rządzącej koalicji. Sopocki radny zwraca również uwagę na jeszcze jeden aspekt lokalnej demokracji.
– Wydawało się, że po nowym rozdaniu, kiedy władzę w trzech miastach przejęły kobiety, będzie większa szansa na szybkie, oddolne na poziomie porozumienia trzech samorządów, wypracowanie i stworzenie korzystnych dla wszystkich mieszkańców Gdyni, Gdańska i Sopotu rozwiązań metropolitalnych bez konieczności wyczekiwania na wprowadzenie Ustawy Metropolitalnej. Tymczasem nie widać chęci ani działań, np. w sprawie unifikacji systemu parkowania w Trójmieście czy choćby próby zintegrowania systemu komunikacji miejskiej. Nie ma takiej dyskusji. Każdy sobie rzepkę skrobie. A przecież, np., mieszkańcy Gdańska pracują w Sopocie albo w Gdyni, lub odwrotnie. I aż prosiłoby się o wspólny, czytelny system – mówi Wojciech Fułek.
– Inny przykład na brak współpracy to system tzw. nocnej prohibicji. Gdańsk niedawno wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu na wynos od godz. 22, w Gdyni zakazu nie ma wcale, a Sopot – przyduszony kolanem w poprzednich kadencjach – wprowadził zakaz sprzedaży alkoholu na wynos od... godz. 2 w nocy. To przecież bez sensu. Wystarczy, np., przejechać z Żabianki do Sopotu i kupić alkohol w jednym ze sklepów, który w kurorcie sprzedaje dłużej. To jest postawione na głowie – puentuje radny Fułek.
Napisz komentarz
Komentarze