Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Powrót porucznika Borewicza do Trójmiasta, czyli milicja pod lupą nauki

Pierwszy odcinek kręcono w Sopocie, niemal 50 lat temu. Potem filmowa ekipa wracała tu jeszcze kilkakrotnie. Teraz w Gdańsku serial „07 zgłoś się” stał się przedmiotem naukowych odczytów i dyskusji.
Powrót porucznika Borewicza do Trójmiasta, czyli milicja pod lupą nauki
W serialu mamy taki peweksowski dotyk Zachodu, luksus niedostępny wówczas dla większości Polaków. Są też bardzo elegancko ubrane, a czasem rozebrane, kobiety

Autor: TVP VOD

„07 zgłoś się” to najgłośniejszy polski serial kryminalny z czasów PRL. I zyskał już status kultowego. Kręcono go przez ponad 10 lat. I miał być reklamą polskiej milicji. Ale stał się przede wszystkim lustrem zmian, które zachodziły w tamtym czasie w Polsce. Pierwszy odcinek serialu kręcono w Sopocie, niemal 50 lat temu. A potem porucznik Borewicz jeszcze kilka razy wracał do Trójmiasta, ścigając przestępców. 

Reklama

Zakończyła się konferencja naukowa (13-14 lutego), poświęcona temu kulturowemu fenomenowi jakim jest serial „07 zgłoś się” . 

Kreację ironicznego, inteligentnego i bezkompromisowego milicjanta, przedstawiciela władzy ludowej, stworzył nieżyjący już Bronisław Cieślak, dla którego ta rola była jak szyta na miarę. Przed laty, podczas wywiadu, żartując, że Borewicz ukradł mu twarz, bo teraz widz mówiąc Cieślak, myśli Borewicz, usłyszałam od aktora: 

– Ja nie mogę się na to skarżyć. Miało to parę niewygodnych konsekwencji. Bo robić za rozpoznawalną małpę nie jest wygodne. Ale coś za coś. Powiem pyszałkowato, że my z Borewiczem nawzajem mamy sobie sporo do zawdzięczenia. To Borewicz sporo zawdzięcza Cieślakowi. Krzysztof Szmagier, pisząc cztery pierwsze odcinki „07 zgłoś się”, nie znał mnie jeszcze. Ale potem, już kolejne, pisał pode mnie, można powiedzieć. Myśmy ten serial kręcili przez dwanaście lat. To nie przypadek, że Borewicz nie jeździł konno. Bo ja prywatnie nie umiałem. Za to często pływał, bo pływanie jest moją mocną stroną. Krzysztof wykorzystał też historię mojego złamanego nosa. Odżywialiśmy się więc sobą nawzajem – opowiadał mi Bronisław Cieślak.

O Ewie, co już nie wzywa

Konferencja naukowa poświęcona serialowi „07 zgłoś się”, organizowana była przez Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu im. Jędrzeja Śniadeckiego w Gdańsku, Wydział Nauk Historycznych oraz Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a także Dom Wiedemanna w Pruszczu Gdańskim. Podczas niej poruszane są m.in. takie wątki jak wizerunek Milicji Obywatelskiej w serialu i jego wpływ na społeczne wyobrażenia o tej formacji, związki „07 zgłoś się” z literaturą kryminalną oraz jego historyczne i społeczne konteksty, wpływ porucznika Borewicza na inne dzieła kultury i jego obecność w pamięci publicznej oraz kultura PRL w kontekście propagandy i jej odczytania z perspektywy współczesnej krytyki.

„07 zgłoś się”, konferencja naukowa poświęcona serialowi, Gdańsk 2025

Mało kto dziś pamięta, że tło dla „07 zgłoś się” stanowiła seria wydawnicza „Ewa wzywa 07...”, wydawana przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w latach 1968-89. W ramach tej serii ukazało się 146 zeszytów, których autorami byli wybitni pisarze i scenarzyści, m.in: Janusz Głowacki, Andrzej Szypulski, Andrzej Szczypiorski, a także Helena Turbacz i Jerzy Janicki. Osiem historii z tych zeszytów zostało później ekranizowanych w formie odcinków serialu.

Fot. TVP VOD

Minęło właśnie 35 lat od wydania ostatniego zeszytu tej serii i emisji ostatniego odcinka serialu „07 zgłoś się”. Dlatego, jak mówią organizatorzy, zapraszają uczestników do wspólnej refleksji nad tym kulturowym fenomenem. Oprócz wykładów naukowych, zaplanowano dodatkowe atrakcje, takie jak pokaz mody z lat 70., zorganizowany przez Grupę Rekonstrukcji Historycznych Retrospekcja. Uczestnicy będą mieli także możliwość podziwiać milicyjny Fiat z czasów serialu i sprzęt milicyjny, udostępnione przez Muzeum Służb Mundurowych, oraz zwiedzać oryginalne garaże pogotowia z czasów PRL w siedzibie Stowarzyszenia FSO Pomorze.

Uwodzi widza, rozbiera aktorki

Kierownik konferencji naukowej dr Bartosz Gondek jest również entuzjastą tego serialu. Skąd ta fascynacja? Na to pytanie dr Gondek odpowiada, że dla pokolenia 50-latków i wyżej, to był najlepszy, polski serial, tak dobry jak amerykańskie, które były wzorem takiej twórczości. Zresztą porucznika Borewicza nazywano polskim „Brudnym Harrym”. 

– To była świetnie przygotowana produkcja kryminalna, w amerykańskim stylu. Scenariusz każdego odcinka dopracowywano w szczegółach, bez męczących dłużyzn, no i przede wszystkim świetnie był zagrany – wymienia dr Gondek. – Ale nie tylko to się liczy. Ten serial jest także lustrem zmian, które zachodziły w Polsce. 

I jako przykład podaje, że serialowi bohaterowie – milicjanci, do roku 1971 roku zwracali się do siebie towarzyszu, potem przeszli na obywatelu, a na koniec mówili już sobie na ty.

– Ostatnie odcinki pachną zmianami ustrojowymi. Mam taką swoją ulubioną scenę. Borewicz podjeżdża białym polonezem pod pomnik Trzech Krzyży w Gdańsku. I tam też pojawia się ksiądz. Odbieram tę scenę jako ukłon w stronę zmian, które wtedy wieją już w Polsce z każdej strony – opowiada dr Gondek.

Jak mówi, zmienia się serialowa narracja. Serial przestaje być propagandą sukcesu, nie słyszymy już „gierkowego” języka, tylko powoli przygotowujemy się do nowych czasów. 

– Mówię tu nie tylko o tekstach, które przedarły się z serialu do życia publicznego, ale też o pewnych symbolach, które weszły do kultury masowej – wyjaśnia dr Gondek.

Wylicza też czym, jego zdaniem, serial i sam porucznik Borewicz uwodzą widza. W serialu mamy taki peweksowski dotyk Zachodu, luksus niedostępny wówczas dla większości Polaków, jak amerykańskie papierosy i drogie alkohole, zachodnie samochody, a także kurtki ze skóry i dżinsy. Są też bardzo elegancko ubrane kobiety. Zresztą co ciekawe, im dalej w las, tym częściej bohaterki w serialu ściągają górne i dolne części garderoby. W „katogomułkowskim” kinie to było nie do pomyślenia.Ale z czasem w „07 zgłoś się” obserwujemy także i taką rewolucję obyczajową.  

A sam Borewicz jakim jest bohaterem?

– Dziś byłby traktowany ze swoimi tekstami i zachowaniami jako wstrętny seksista. Ale wtedy był takim macho manem, ubranym w zachodnim stylu, zachowującym się zupełnie inaczej niż inni milicjanci. To był przez jakiś czas ideał mężczyzny dla pokoleń urodzonych w latach 50. 60. i 70. ubiegłego wieku – podsumowuje dr Gondek.

W oparach dymu i wódki

Dr Iwona Bonisławska, która na konferencji pod lupę weźmie samego porucznika Borewicza i styl życia jaki wtedy panował, na pytanie – jak patrzy na serial, odpowiada:

– Dla mnie to ciekawa rzecz. Jestem rocznikiem 84. Oglądając końcowe odcinki, widzę przebłyski mojego dzieciństwa. Patrzę z ciekawością na to, jak wówczas wyglądało życie. Na uczelni zajmuję się także edukacją zdrowotną. Dlatego temat mojego referatu związany jest właśnie z zachowaniami zdrowotnymi, a raczej anty zdrowotnymi, prezentowanymi w tym serialu. Oglądając „07 zgłoś się” widzimy, że wtedy było zupełnie oczywiste, na przykład to, że wszędzie można było palić papierosy. Popielniczki stały na każdym kroku. Tymczasem dzisiaj mamy absolutny zakaz palenia w miejscach publicznych i kampanie zniechęcające do tego nałogu. W serialu przewija się też mocno wątek spożywania alkoholu. Moja prezentacja rozpocznie się fragmentem, kiedy jeden z bohaterów mówi do Borewicza, że zaprasza go na wódkę. A Borewicz na to: oficera milicji w biały dzień na wódkę? Po czym dodaje z uśmiechem: z największą przyjemnością. Widzimy więc w serialu to, jak jest promowane w pewnym sensie spożywanie alkoholu. Te serialowe obrazki dotyczą zarówno pijących mężczyzn jak i nie wylewających za kołnierz kobiet – mówi dr Bonisławska.

Zwraca też uwagę na sprawę związaną chociażby z bezpieczeństwem samochodowym. Teraz mamy taki odruch, że niemal tuż po włożeniu kluczyków do stacyjki, od razu zapinamy pasy bezpieczeństwa. Natomiast w serialu widzimy, że mimo, iż pasy były już na wyposażeniu aut, to jednak bardzo rzadko je używano.

– Kiedy rozmawiam ze starszymi członkami rodziny, to słyszę od nich, że tak naprawdę było. Że ten serial nie jest oderwany od rzeczywistości. Nie koloryzuje tamtego świata. Tak naprawdę się działo i tak wyglądało życie. I to jest dla mnie ciekawe – puentuje pani doktor.

U „Maxima” tylko prywatnie

Porucznik Borewicz i serial „07 zgłoś się” to nie pierwszy temat konferencji naukowej poświęconej ikonicznym postaciom w polskiej kulturze. Były już sympozja w innych miastach, poświęcone np. serialom: „Czterej pancerni i pies” czy „Stawka większa niż życie” albo „Pan Samochodzik”.

Tym razem na warsztat wzięto najsłynniejszego porucznika w Polsce – Borewicza. A że część odcinków była kręcona w Trójmieście, to lokalizacja w Gdańsku wydała się oczywista.

Już pierwszy odcinek serialu „07 zgłoś się” (nagrywany na przełomie stycznia i lutego w 1976 roku) rozgrywał się w Sopocie, m.in. w Grand Hotelu. W odcinku „Major opóźnia akcję” widzowie mogli z kilku perspektyw popatrzeć sobie na ten najbardziej znany hotel w Polsce, w którym melduje się Borewicz. Jest też sopocka plaża, a w jednej z sekwencji porucznik wsiada do samochodu na Monciaku i rozpędzonym autem mija kościół św. Jerzego. Willa Bergera na ul. Obrońców Westerplatte na potrzeby serialu pełni funkcję siedziby gangstera „Czarnego”. 

Dwa lata później, w 1978 roku, kręcąc kolejną serię, ekipa ponownie przyjechała na Wybrzeże. Co prawda akcja odcinka „Złoty kielich z rubinami” toczy się w Warszawie, ale finałowe sceny kręcono w Trójmieście. Borewicz przyjeżdża do Gdańska, ścigając handlarzy dzieł sztuki, którzy na pokładzie promu pasażerskiego uciekają do Skandynawii. To w tym odcinku widać zrujnowane molo. Starsi widzowie mogą sobie przypomnieć, że bywało ono w tamtym czasie dość często zamknięte, właśnie z powodu dziur w deskach.

Tradycyjna rybka, jedzona na molo, pojawia się w odcinku „Dlaczego pan zabił moją mamę?”. Akcja odcinka dzieje się głównie w Gdyni, bo w Orłowie mieszka autorka listów z tytułowym pytaniem.

Trzynasty odcinek jest też z akcentami trójmiejskimi. „Strzał na dancingu” - opowiadał historię morderstwa, dokonanego co prawda w jednym z warszawskich lokali, ale śledztwo doprowadza Borewicza i Zubka do Trójmiasta. W tym właśnie odcinku pojawia się Gdańsk – wcześniej wypierany przez Sopot i Gdynię. Zubek i Borewicz wysiadają z samochodu, a w tle widać Stocznię Gdańską (a był to rok 1981). W „Strzałach na dancingu” pojawia się też wnętrze lokalu, o którym długo mówiło się, że to słynny orłowski Maxim. Bronisław Cieślak wielokrotnie jednak podkreślał, że, co prawda, ekipa bywała w Maximie, ale wyłącznie po godzinach i prywatnie, a na potrzeby serialu gdyński lokal „grała” warszawska Adria.

Orłowo pojawia się w serialu jeszcze raz – w ostatnim odcinku, nakręconym w 1987 roku. W „Przerwanym urlopie” do Trójmiasta przylatuje płatny morderca Kurt Rolson (w tej roli Marcin Troński). Jednak scenarzyści ograniczyli się tylko do kilku ujęć orłowskiej plaży i sopockiego Grand Hotelu.

I tak dzięki konferencji naukowej porucznik Sławomir Borewicz (dla przyjaciół Sławek) znowu wraca do Trójmiasta. 

Reklama Newsletter Zawsze Pomorze - zapisz się
Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama