Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Prezent na urodziny miasta. Gdyńskie Standardy Jawności otwierają kuchnię polityczną

Politycy powinni wiedzieć, że ich działania i decyzje podlegają społecznemu osądowi, muszą więc mieć bardzo grubą skórę – mówi Martyna Regent, aktywistka miejska z Gdyni, członkini Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, autorka raportu Gdyńskie Standardy Jawności. Raport jest wynikiem spotkań i rozmów z urzędnikami, przedstawicielami biznesu, osobami, które pełnią obecnie funkcje publiczne.
Urząd Miasta Gdyni
Gdyńskie Standardy Jawności, raport, z którym każdy może się zapoznać, są wynikiem spotkań i rozmów z urzędnikami, przedstawicielami biznesu, osobami, które pełnią obecnie funkcje publiczne

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Skąd się wzięły Gdyńskie Standardy Jawności?

To był projekt wynikający z mojej trudnej sytuacji związanej z wyborami samorządowymi. Z jednej strony postanowiłam zostać członkinią Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, z drugiej środowiska (ruchy miejskie, m.in. Miasto Wspólne), z którymi do tej pory bardzo ściśle współpracowałam w Gdyni nad kwestiami jawnościowymi, zdecydowały się wystartować w wyborach i ostatecznie doszły do władzy. Wiedziałam, że jest to konflikt interesów.

Pani też miała wejść do polityki.

Otrzymywałam takie propozycje. Przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi spotkałam się z marszałkiem Mieczysławem Strukiem, a przed wyborami samorządowymi oba komitety – koalicyjny Platformy Obywatelskiej i Gdyńskiego Dialogu, namawiały mnie do startu na prezydentkę. Dlatego zorganizowałam spotkanie, podczas którego poinformowałam, jakie są moje plany w związku z byciem członkinią Watchdoga. I że z jednej strony będę od nich oczekiwała jak największego spektrum obietnic, a potem realizacji tych dotyczących jawności, transparentności działań samorządu.

Z drugiej strony, zależało mi na postulatach, które wynikają bezpośrednio z ustawy o samorządzie gminnym. Istotne dla mnie były tezy Kongresu Ruchów Miejskich i postulaty dotyczące komunikacji zbiorowej czy rozwiązań związanych ze zmianami klimatu oraz partycypacją mieszkańców.

Martyna Regent
Martyna Regent (fot. Piotr Manasterski)

Nadszedł czas rozliczeń dawnych koleżanek i kolegów?

Część obecnych radnych i osób, które objęły stanowiska urzędnicze, dalej była i jest moimi znajomymi. Niemożliwe było, by nagle zerwać kontakty, często wieloletnie przyjaźnie. Dlatego postanowiłam uregulować to formalnie. Czyli lobbować za standardami jawności i wypracować rozwiązania związane z dostępem do informacji o tym, co się dzieje w mieście oraz jak są podejmowane decyzje dla zwykłego mieszkańca. To warunek partycypacji i przejrzystych konsultacji społecznych. Okazało się, że projekt ten wzbudził duże kontrowersje.

Dlaczego?

Sugerowano, że jest to działalność nietypowa dla osób związanych z Siecią Obywatelską Watchdog Polska. Tymczasem zadania Sieci polegają też na działaniach rzeczniczych, czyli na rzecz zmiany. W momencie kiedy składamy skargi, oczekiwanie na efekty zwykle rozkłada się na wiele lat, co wynika z, m.in., obłożenia sądów. Na ostatni wyrok w sprawie wniosku o dostęp do informacji publicznej czekałam dwa lata. A mi zależało na tym, żeby te standardy jak najszybciej wprowadzić. Szczególnie, że nowe władze w Gdyni są chętne do wprowadzania nowych rozwiązań.

Straciła pani przyjaciół przez walkę o Gdyńskie Standardy Jawności?

Nie wszystkich straciłam, ale też pewne przyjaźnie, które – jak mi się wydawało – opierały się na wspólnych wartościach, jednak się zakończyły. Nie uważam przy tym, że trzeba natychmiast zerwać kontakt. Tak samo, jak nie jest możliwe, żeby, na przykład, miasto nie prowadziło rozmów z deweloperami czy biznesem. Ważne jest, żeby przebiegało to w sposób całkowicie transparentny.

Tak więc standardy, których oczekiwałabym od nowej władzy, postanowiłam zastosować do siebie. Choć nie pełnię funkcji publicznej, jednak w pewnym momencie stałam się osobą publiczną. Moje stowarzyszenie Miasto Wspólne dysponowało mediami: mieliśmy grupę Gdynia o Wszystkim na FB, która liczyła tysiące członków, a ja byłam jedną z administratorek. Musiałam z tego zrezygnować. W trakcie kampanii prowadziłam działania strażnicze dotyczące wykorzystania zasobów publicznych w kampanii wyborczej. W Gdyni taki dostęp miał jeden komitet – Samorządność Wojciecha Szczurka. Monitorowałam, w jaki sposób miasto promuje wizerunki osób na stanowiskach, które jednocześnie były kandydatami. To działania na granicy prawa, które w całej Polsce systematycznie piętnowaliśmy w ramach działania organizacji zajmujących się monitorowaniem kampanii wyborczych. W gronie tych organizacji chcemy wypracować rekomendacje zmian w kodeksie wyborczym, by ograniczyć pole do nadużyć w następnych wyborach.

Kiedy zaczęła pani prześwietlać obecne władze Gdyni?

Po wyborach złożyłam wniosek do Funduszu Obywatelskiego im. Ludwiki i Henryka Wujców, który finansuje działania strażnicze i rzecznicze dotyczące praw człowieka. Badania dotyczą okresu między 1 lipca a 30 listopada 2024 roku.

Gdyńskie Standardy Jawności udostępniłam na początku 2025 roku na prywatnym dysku Google pod adresem: tinyurl.com/standardyjawnosci. Raport, z którym każdy może się zapoznać, jest wynikiem spotkań i rozmów z urzędnikami, przedstawicielami biznesu, osobami, które pełnią obecnie funkcje publiczne. Monitorując, w jaki sposób urząd zaczyna procedury ustalać od nowa, wypracowałam listę 19 konkretnych rekomendacji zwiększenia jawności. Dotyczą one zarówno osoby pani prezydent, jak i mającego charakter wspomagający urzędu miasta (m.in. kalendarz spotkań, publikacja protokołów z posiedzeń kolegium prezydenckiego, sprawozdania z działań lobbingowych czy jawnego działania biura planowania przestrzennego). Te rekomendacje dotyczą również organu uchwałodawczo-kontrolnego, czyli rady miasta (transmisje posiedzeń komisji). 

Udostępniłam też wzory wniosków i cały przebieg moich działań w Gdyni, żeby zainspirować inne samorządy oraz aktywistów, którzy chcieliby takie standardy wprowadzić w swojej gminie.

Udało się?

Od stycznia płyną z różnych gmin pytania i zgłoszenia, oraz informacje o tym, że zastosowano rozwiązania przeze mnie rekomendowane. Już wcześniej do Watchdoga zgłaszały się osoby pytające o zestaw-„narzędziownik” gotowych rozwiązań projawnościowych, które mogą ułatwić mieszkańcom dostęp do informacji. 

Czy rządzący Gdynią chętnie udostępniali te informacje?

Niechętnie. Bardzo długo próbowałam przekonać poprzednie władze do publikacji kalendarza spotkań prezydenta Wojciecha Szczurka. Miałam też sprawy sądowe z prezydentem o udostępnienie wynagrodzeń naczelników i osób na wysokich stanowiskach urzędniczych. W ramach obecnego projektu, prezes Watchdoga Szymon Osowski przyjechał do Urzędu Miasta Gdyni i przeszkolił urzędników, w tym także tych, którzy pracowali za poprzedniej władzy. Przepracowano to, co działo się w ostatnich latach. Okazało się, że wiedza w zakresie jawności dostępu do informacji jest nierówna, zarówno wśród urzędników wyższych czy niższych szczebli, ale też po stronie społecznej, jeśli chodzi o tryby uzyskiwania informacji oraz to, w jaki sposób można pewnych narzędzi użyć.

Pytam też o obecne gdyńskie władze...

Udało mi się uzyskać przez ostatnie lata niezależność, która pozwoliła mi być traktowaną poważnie i z zaufaniem przez przedstawicieli dwóch rządzących Gdynią ugrupowań. Prezydent Aleksandra Kosiorek była otwarta na współpracę. Także rada miasta i jej przewodniczący Tadeusz Szemiot z klubu KORMiL, który w czasie prowadzenia badań był w opozycji wobec Gdyńskiego Dialogu. Oba te organy współpracowały ze mną, spotykały się, wiedząc, w jakich ramach to się odbywa, w jakim celu i że jest to działanie związane z projektem, niełączące się z działaniem, które będzie potem upolitycznione. Myślę też, że wiarogodności dodało mi to, iż nigdy nie startowałam w wyborach i nie przyjęłam propozycji stanowisk.

Czy ktoś już przeanalizował pani pracę i wyciągnął z niej informacje dotyczące, na przykład, inwestycji w Gdyni albo wyników konkursów na „miejskie” stanowiska?

W mojej opinii, powodem emocji i kontrowersji po publikacji raportu było przestawienie jako osób upolitycznionych kilku lokalnych działaczy, którzy chcieliby być uznawani za prowadzących działania wyłącznie strażnicze. Te emocje podbiły lokalne zainteresowanie raportem, dlatego 13 lutego o godz. 18 organizuję spotkanie w Kawiarni Kosmos, podczas którego odpowiem na pytania i uzupełnię szczegółowo wątki, które wymagają rozwinięcia. W szczególności zaproszenie kieruję do radnych i urzędników. Moje rekomendacje Gdynia może przyjąć lub nie, może je odrzucić lub też przyjmować je stopniowo. Jednak wierzę, że dyskusja nad nimi będzie dla wszystkich inspirująca.

No to narobiła sobie pani wrogów.

Nie oczekiwałam powszechnego zadowolenia z tego, że nagle ujawniłam trochę, jak się robi politykę. Oczekując od każdej władzy, że pokaże nam, jak się interesy ubija, jak się stanowiskami żongluje i jak się politycznie pewne kwestie wprowadza, musimy jako osoby działające w Sieci Obywatelskiej na rzecz jawności i innych standardów być przygotowani na pewną niechęć.

Czy w badaniach uwzględniono także negocjacje pomiędzy Gdyńskim Dialogiem a klubem KORMiL dotyczące podziału stanowisk wiceprezydentów?

Umowa koalicyjna została zawarta pod koniec projektu, gdy zakończyłam spisywanie rekomendacji. Kiedy się o tym dowiedziałam, natychmiast poprosiłam o treść umowy. Otrzymałam maila,  rozesłanego wcześniej do wszystkich dziennikarzy, z pełną treścią umowy. To mnie bardzo ucieszyło, bo nie ma obowiązku publikowania umów koalicyjnych, choć zawsze muszą być one udostępniane na wniosek. Pojawiły się tam deklaracje, więc teraz nadchodzi czas na kontynuację projektu i wyegzekwowanie tego, co zostało obiecane. 

Potem odbyła się komisja rewizyjna, podczas której zaistniała wątpliwość, czy nie nastąpił handel stanowiskami, czyli coś, co bardzo godziło w moje oczekiwania wobec nowej władzy. Mówimy o rezygnacji z mandatu przez radnego na rzecz objęcia stanowiska urzędniczego. Jako Miasto Wspólne piętnowaliśmy to przez wiele lat w wykonaniu ugrupowania prezydenta Wojciecha Szczurka.

Gdzie jest problem?

Chodzi o tzw. lokomotywy wyborcze. Wiedząc, że zostanę wiceprezydentem, startuję jako „jedynka”, ciągnę listę, i przez to dostają się osoby, które nie uzyskały tylu głosów, żeby wygrać, ale jednak pokonują innych dzięki temu trikowi. To działanie dozwolone w kodeksie wyborczym, ale uważam, że jest ono bardzo nieetyczne. Zadałam pytanie radnemu, który objął stanowisko, oraz przewodniczącemu RM Tadeuszowi Szemiotowi, czy te stanowiska były przedmiotem negocjacji. Obaj panowie zaprzeczyli. Udostępniono mi też dokumentację dotyczącą przebiegu konkursu. Opublikowałam ją na Facebooku. Nadal jednak uważam, że wizerunkowo i etycznie oddanie mandatu nie było dobrym posunięciem.

Ma pani jeszcze jakieś zastrzeżenia do sposobu sprawowania władzy w Gdyni?

Na etapie, kiedy ta władza dopiero się kształtuje, zdecydowałam, aby zaproponować rekomendacje. Dalej będę proponować projawnościowe rozwiązania. Najnowsze dotyczą trzech konkursów organizowanych na dyrektorów gdyńskich instytucji kultury. Proponujemy rozwiązania dotyczące zwiększenia jawności tych procesów, i będziemy to monitorować.

Mówi się, że polityka lubi ciszę, bo wtedy najwięcej można załatwić. Pani proponuje kuchnię polityczną otworzyć na przestrzał. Czy tzw. robienie polityki nie staje się w Gdyni trudniejsze?

Stoję na stanowisku, że jawność, dostępność informacji sprzyjają społeczeństwu obywatelskiemu. Granica przebiega tam, gdzie jawność zaczyna godzić w prywatność, którą należałoby chronić. Inna sprawa, że prywatność osób pełniących funkcje publiczne jest mniejsza niż innych. Politycy też powinni wiedzieć, że ich działania i decyzje podlegają społecznemu osądowi, muszą mieć bardzo grubą skórę. Ja także, wchodząc w rolę samotnego Watchdoga w Gdyni, widzę, że stałam się osobą publiczną i grubą skórę w sobie zaczynam hodować. 

Powinniśmy być też gotowi na to, że ujawniając pewne kwestie, stracimy kontrolę nad tym, co jest prywatne, a co już publiczne. Przykładem niech będą wejściówki na imprezy kulturalne organizowane przez prywatne firmy. Pojawiają się na nich osoby pełniące funkcje publiczne, niezwiązane z kulturą. A te bilety często mają swoją wartość. Dla nas to może nie jest korzyść majątkowa, ale potem pomyślmy, że jesteśmy politykiem, który od kolegi, który przypadkiem jest biznesmenem, dostaję w prezencie wakacje w jego prywatnej willi. Czy to jest korzyść majątkowa, czy nie? 

Dlatego w swoim rejestrze korzyści wykazałam m.in. świąteczny prezent – wino – od dewelopera, któremu wcześniej podarowałam książkę i wieniec bożonarodzeniowy samodzielnie wykonany ręcznie przez koleżankę, która została radną. Potem wystawiałam te przedmioty na aukcji charytatywnej, żeby jednak pozbyć się tego ciężaru.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Jaki 10.02.2025 13:44
Ostatnio Bryza zauważyła zarządzenie wydane przez Kosiorek, które ogranicza jawność i stoi w sprzeczności z prawem. Regent oczywiści milczy w tym temacie i nie jest to zaskoczeniem.

Washcat 10.02.2025 08:09
Regent nie jest osobą godną zaufania i jawnie wspiera obecna władze czego przykładem jest ten wywiad. Np. uznaje sprawę publikacji kalendarza prezydent za załatwioną, ale co nam to daje, skoro wiceprezydenci nie i na tych już Regent nie naciska oczywiście. Widzę też, że Regent postanowiła zabawić sie w rzecznika Dialogu i KORMIL i tłumaczy kupczenie stanowiskami i tworzenie nowych z zarobkami przeszlo po 20.000 zł nie widząc problemu w całym rozwiązaniu. Przypomnę też, że Regent jest osobą, która świadomie manipulowała informacją co do Polanki Redłowskiej sugerując w swoim przekazie, jakoby cała miała zostać zabudowana, podczas gdy w planach zabudowania był tylko ten odgrodzony od wielu lat zaniedbany fragment. Wielu z popierających Polanka dla Wszystkich Martyny Regent nie miało o tym pojęcia i obawiali sie zabudowy przestrzeni na ogniska i grille. Co do działalności Regent wątpliwości są nawet w środowisku Watchdogów, ale ładnie widac dlaczego w tym wywiadzie - obecna władza taka dobra mimo iluzorycznych działań, a poprzednia taka zła.

@up 10.02.2025 10:21
Niezależnie od oceny działań M. Regent, tak, poprzednia władza była taka zła, bo miała w swoich szeregach Łucyka. I tutaj stawiamy kropkę i nigdy nie zapominajmy dlaczego gdynianie pozbawili władzę prezydenta Szczurka.

Mich 11.02.2025 10:13
Dlatego po tym co widzę marzy mi się powrót Szczurka, ale bez Łucyka. Do 2018 roku może nie było idealnie, ale było nieporównywalnie lepiej niż teraz...

Reklama
Reklama
Reklama