Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu

Czy w dawnej siedzibie TVP w Gdańsku straszy? Na dachu widywano postać w ciemnej pelerynie

Skąd wzięły się duchy na Diabelskim Wzgórzu? Dlaczego na dachu dawnej siedziby Telewizji Polskiej miała pojawiać się postać w ciemnej pelerynie? I co naprawdę straszy - zwidy, czy też opuszczone od prawie 30 lat budynki i czarna legenda masonerii? Oto kolejne miejsca, w których możemy się czasem poczuć nieswojo. Gdańsk, ul. Sobótki 14 i 15
TVP Gdańsk, Sobótki 14 Gdańsk
Z budynkiem, w którym niegdyś mieściła się siedziba TVP w Gdańsku, wiążą się różne mroczne historie

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

"Budynek ten miał bardzo przestronny taras z pięknym widokiem na położony 90 metrów niżej Gdańsk Wrzeszcz"  - tak opisywała przedwojenną restaurację  "Zinglershöhe"  Katarzyna Rozmarynowska w monografii "Ogrody odchodzące...? "Pod regularnie przyciętymi lipami stawiano ogrodowe meble, a mimo to i tak trudno było pomieścić wszystkich chętnych. Restauracja pełniła funkcję bramy wejściowej do parku i schroniska dla amatorów pieszych wędrówek . Można tu było podjechać dorożką odpocząć po męczącym spacerze albo schronić się przed niespodziewanym deszczem. Stąd rozchodziły się dróżki we wszystkich kierunkach."

CZYTAJ TEŻ: Samobójstwo 11-osobowej rodziny. Tajemnicza historia willi w Sopocie

Restauracja usytuowana na wzgórzu "przyciągała gości pięknym widokiem na położony niżej Wrzeszcz i dalej na nadmorskie łąki oraz morze. Pozostał po niej budynek, który przez wiele lat był siedzibą Telewizji Polskiej".

Błyskające światła, odgłosy, cienie w pelerynach

Od lat budynek przy ul. Sobótki 15 i sąsiadująca z nim willa opatrzona numerem "14" stały się tematem miejskiej legendy. Błyskające nocą światła, dziwne odgłosy, cienie w czarnych pelerynach - to wszystko sprawiło, że obiekty otrzymały miano nawiedzonych.

Żywi zaniedbali, weszły duchy?

Ci, którzy jeszcze pamiętają  wnętrze charakterystycznej willi z wieżyczką przy ul. Sobótki 15 z początku lat 90. XX w., kiedy jeszcze mieścił się tam gdański oddział Telewizji Polskiej, z żalem mówią, że nic tak nie przyciąga ciemnych sił, jak zaniedbania ze strony żywych.

- TVP opuściła to miejsce w 1996 r. - wspomina pani Anna, długoletnia mieszkanka ul. Sobótki. - Wtedy wszystko zaczęło chylić się ku upadkowi. A czy straszy? Ja tam zwyczajnie nie wchodzę. I nie mam zamiaru.

Chęć zakupu obiektów przy ul. Sobótki 15 i 14 wyrażała początkowo  spółka ATM  związana z Maciejem Grzywaczewskim, byłym dyrektorem TVP1, ale transakcję zablokował związany z PiS Sławomir Siwek, który w latach 2006–2009 był członkiem zarządu TVP . Przez kolejną dekadę willa niszczała, aż wreszcie w 2018 r. udało się sprzedać działkę deweloperowi.  

Diabelskie Wzgórze i miejsce spotkań czarownic

Legendy jednak krążyły. Opowiadał mi o nich przed laty ówczesny rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków, Marcin Tymiński. Wpisy na miejskich forach tych, którzy widzieli lub słyszeli coś niepokojącego, rozbudzały wyobraźnię dziennikarzy. Przypomniano, że Wzgórze Zinglera, gdzie stoją obie wille, zwane było równocześnie Diabelskim Wzgórzem i było miejscem spotkań czarownic. A na dodatek miało się kojarzyć z gdańskimi wolnomularzami.

Ach, ci masoni!

Wolnomularze - choć za cel zakładali kształcenie swoich członków - nie mieli najlepszej opinii. Doszukiwano się wszelkiego rodzaju spisków o przejęcie władzy nad światem, podejrzewano ich o konszachty z ciemnymi mocami.

Jak czytamy w książce Hanny Domańskiej „Eugenia pod Ukoronowanym Lwem Dzieje Loży i wolnomularzy Gdańska i Sopotu, XVIII – XXI wiek”, około 1925 roku zarząd loży wolnomularskiej „Łańcuch nad Wisłą” nabył starą dziewiętnastowieczną restaurację noszącą nazwę "Zinglershöhe".

Drugi budynek, przy ul. Sobótki 14, nie należał już do loży masońskiej.  Jego historię przypomniał Aleksander Masłowski, autor wielu opracowań o historii Gdańska. W 1907 r. na działce w pobliżu restauracji rozpoczęto budowę willi w stylu „gdańskiego neorenesansu”, Jej właścicielem był Polak - dr Michał Litewski, lekarz laryngolog. Do 1920 r. wynajmował budynek, a potem go sprzedał. Wymieniając w ibedekerze kolejnych  właścicieli obiektu, Aleksander Masłowski stwierdza jednak przy okazji: "biorąc pod uwagę ilość lóż masońskich w dawnym Gdańsku i popularność tej formy zrzeszania się na przełomie XIX i XX w. można założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że większość, jeśli nie wszyscy jej kolejni właściciele, należeli do masonerii."

I zapewne z tego powodu niektórzy twierdzą, że widzieli na dachach budynków postać w czarnej pelerynie. Czy miał przy sobie cyrkiel i węgielnicę? O tym przekazy milczą.

Czy i dziś na Sobótki straszy? Trwa remont dawnej willi dr. Litewskiego, budynki są  pilnowane. Tak dobrze, że duch się nie przeciśnie?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama