Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Będą pieniądze na zabezpieczenie przed powodzią na Żuławach, lecz co począć z bobrami?

Katastrofalna powódź na południu Polski natychmiast spowodowała niepokój także wśród mieszkańców Pomorza – wszak fala powodziowa na Wiśle prędzej czy później pojawi się również tutaj. Czy mamy się czego obawiać i czy na ewentualne zagrożenia jesteśmy przygotowani? Bardzo duże sumy mają trafić na zabezpieczenie przed powodzią terenu Żuław. Wciąż brak pomysłu, jak ograniczyć populację bobrów, które niszczą wały przeciwpowodziowe.
Będą pieniądze na zabezpieczenie przed powodzią na Żuławach, lecz co począć z bobrami?
Wrota sztormowe na Tudze są przykładem tego, co udało się już na Żuławach zrobić

Autor: RZGW Gdańsk

Z zagrożeniem powodziowym są na co dzień ludzie na Żuławach. Przecież to tereny niegdyś zalewowe, wręcz „wydarte” wytężoną pracą i pomysłowością. Sieć wodnych cieków jest tu wyjątkowo gęsta, dlatego samorządy na Żuławach Wiślanych muszą zachowywać stałą czujność przed wezbraniem wody, kiedy nawet niewielki kanał może wystąpić z brzegów. Czy na bazie ich doświadczenia powinniśmy szykować się na „wielką wodę”, która przypłynie z południa kraju, po katastrofalnej powodzi?
Najwięcej wody pojawiło się w dorzeczu Odry, ta rzeka będzie nieść główną falę powodziową do Bałtyku. Intensywne opady deszczu wystąpiły jednak również w dorzeczu Wisły. Rozporządzenie rządu o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej objęło m.in. region Bielska-Białej. Na wezbranie Wisły już przygotowuje się Kraków. Za kilkanaście dni fala powodziowa dotrze więc i do ujścia największej polskiej rzeki, na Pomorze.

– Trzeba zachować spokój. Nie wyobrażam sobie, jak wielka woda musiałaby przyjść, żeby zagrozić nam na Pomorzu – ocenia Jacek Michalski, burmistrz miasta i gminy Nowy Dwór Gdański, doskonale obeznany z powodziowym zagrożeniem. – Większość tej wody, która spadła na Czechy i Polskę z niżu genueńskiego, pojawiła się w zlewni Odry i popłynie tą rzeką. Za to ujście Wisły to, w mojej ocenie, jeden z najbardziej bezpiecznych fragmentów całego nurtu tej rzeki. Koryto jest szerokie, z rozległymi terenami zalewowymi na wypadek wezbrania, wały przeciwpowodziowe wysokie i solidne. Istnieje przy tym możliwość zwiększenia przepływu wody korytem Nogatu, poprzez węzeł śluz w Białej Górze. Wprawdzie na pewnych odcinkach wały Nogatu są już rozkopane, ta rzeka ma dziś bardzo wolny przepływ, lecz bez większego zagrożenia ilość wody można zwiększyć, by odciążyć koryto Wisły. Oczywiście może kiedyś przyjść katastrofalna fala powodziowa na Wiśle, której umocnienia rzeki się nie oprą, lecz teraz na pewno tak nie będzie. Jestem przekonany, że woda będzie wysoka, lecz przejdzie przez nasz region do Bałtyku bez większych przeszkód.

Burmistrz Nowego Dworu Gdańskiego podkreśla, że w przypadku Żuław Wiślanych i ujścia Wisły zagrożenie powodzią znacznie częściej niż fala wezbraniowa z południa kraju nadchodzi z przeciwnego kierunku.

– My powinniśmy się obawiać przede wszystkim tak zwanej cofki, kiedy silny wiatr z północy utrudnia spływ wody do Bałtyku. Gdyby jeszcze w tym czasie doszło na naszym terenie do intensywnych opadów deszczu, takich jak w ostatnich dniach na południu Polski, wtedy mamy szybki wzrost poziomu wody na Pomorzu, zwłaszcza na Żuławach – wyjaśnia Jacek Michalski. – Owszem, dysponujemy systemami zabezpieczającymi, w ostatnich latach zbudowano nowoczesne wrota sztormowe na rzece Tudze, lecz to wciąż za mało. Choćby owe wrota – można je zamknąć i duży teren ochronić przed zalaniem, ale przecież napływająca woda nie zniknie, musi popłynąć czy rozlać się gdzie indziej. Dlatego konieczne są z jednej strony dalsze inwestycje w system zabezpieczeń hydrotechnicznych, z drugiej większa dbałość o systematyczne konserwowanie tego, co już istnieje. Reasumując, wielka woda z południa Polski powodzi nam nie przyniesie, lecz trzeba utrzymywać gotowość całego systemu hydrologicznego.

Tak też się dzieje. Już po pierwszych sygnałach o intensywnych opadach deszczu na południu kraju samorządy lokalne zostały postawione w stan gotowości. Marcin Ślęzak, wójt Gronowa Elbląskiego (obszar całej gminy to Żuławy, gęsto „poszatkowane” siecią kanałów odwadniających) relacjonował systematyczne objazdy miejsc newralgicznych pod kątem zabezpieczenia przed wezbraniem wody. Tym bardziej, że w tych dniach deszcz padał również na Pomorzu. Na szczęście nigdzie nie dochodziło do zagrożenia wysoką wodą – takie komunikaty publikowane na portalach społecznościowych łagodziły zrozumiały niepokój mieszkańców.

– Prowadzimy stały monitoring sytuacji na Wiśle oraz wszystkich ciekach wodnych. Sytuacja na razie w normie, lecz na wypadek wezbrania rzeki wszystkie służby ratownicze są przygotowane do akcji. Utrzymujemy stały kontakt z samorządem miasta i gminy Sztum oraz służbami wojewody – powiedział Leszek Sarnowski, starosta sztumski. – Wisła przepływa również przez ten powiat. Po raz ostatni wały przeciwpowodziowe w okolicach Białej Góry i Piekła przechodziły sprawdzian wytrzymałości w roku 2010. Wtedy rozważano nawet prewencyjną ewakuację kilkudziesięciu mieszkańców terenów przylegających do wałów. Szykowano system sygnalizacji ze strony ludzi, którzy pozostaliby w domach – taki sam, jak stosowany teraz na południu Polski. Wtedy nie trzeba było z tego korzystać, oby po czternastu latach znów skończyło się tylko na przygotowaniach.

Trzeba zapobiec katastrofie na Żuławach

Burmistrz Jacek Michalski wspominał o koniecznych dalszych inwestycjach w systemy zabezpieczenia hydrologicznego. Kiedy synoptycy podali pierwsze prognozy nadejścia złowrogiego niżu genueńskiego, w gdańskim Urzędzie Marszałkowskim odbyło się spotkanie z udziałem przedstawicieli rządu oraz samorządów lokalnych, na którym pojawiły się dobre – podkreślić trzeba! – wiadomości o przeznaczeniu dużych pieniędzy na rozbudowę infrastruktury przeciwpowodziowej, odbudowę wałów, ostróg na Wiśle. To wszystko dla zapobieżenia katastrofie na Żuławach. 

Impulsem był raport Najwyższej Izby Kontroli opublikowany w kwietniu tego roku. Jak ustaliła NIK, w trakcie dwóch kadencji poprzedniej koalicji rządzącej spośród 95 inwestycji planowanych w systemie ochrony przeciwpowodziowej na Żuławach, zrealizowano tylko… sześć. Wydatki miały wynieść miliard złotych, w praktyce wykorzystano 10 procent tej kwoty. Teraz ma być inaczej. Tylko z Krajowego Planu Odbudowy mają być wykonane programy wartości 300 milionów złotych, ponad 400 milionów ma być do dyspozycji samorządów z europejskiego programu FENiKS (Fundusze Europejskie na Infrastrukturę, Klimat, Środowisko). Pieniądze te powinny zostać wydatkowane na podstawowe urządzenia na poziomie sołectw i gmin, gdzie w razie zagrożenia wysoką wodą wszystko się zaczyna. Także resort rolnictwa ma przeznaczyć 43 miliony złotych na budowę i modernizację sieci wodociągowych i kanalizacyjnych, stacji uzdatniania wody i oczyszczalni ścieków.

– Liczymy na to, że te zapowiedzi rzeczywiście zostaną zrealizowane, bo nie ma już na co czekać – komentuje Jacek Michalski. – Pierwszy etap kompleksowego zabezpieczenia Żuław został zrealizowany do roku 2012. Potem miał być etap drugi, ale jakoś się rozmył na szczeblu rządowym, niewiele z tego wyszło. Teraz musimy więc nadrabiać zaległości. Chcę zwrócić uwagę na to, co podnoszą wszystkie samorządy – każde pieniądze kierowane na Żuławy są cenne, ale trzeba co roku kierować tutaj fundusze na bieżące utrzymanie całego systemu. Nie na wielkie, spektakularne inwestycje, ale po to, by to wszystko działało jak należy. Wtedy wielka woda wyrządzi znacznie mniejsze szkody.

Z bobrami sobie nie poradzimy

Nadal nierozwiązany pozostaje problem bobrów, które do tego stopnia zasiedliły wiele miejsc na Żuławach, że zagrażają całości wałów. Samorządowcy twierdzą, że w niektórych miejscach wały zapadają się, kiedy u ich podstawy bobry zbudowały swoje żeremia. Przy tym bobry przyzwyczaiły się do bytowania w sąsiedztwie ludzi, podobnie jak lisy. Na przykład w Malborku ślady aktywności bobrów można zobaczyć nawet przy moście drogowym przez Nogat, gdzie przecież panuje spory hałas komunikacyjny.

– Z bobrami chyba sobie nie poradzimy – przyznaje Jacek Michalski. – Nie ma pomysłu na ograniczenie populacji tych zwierząt. Odłowić je bardzo trudno. Upolować niewiele łatwiej, przy tym protesty podnoszą ekolodzy. Pewnie skończy się to tym, że będziemy wydawali większe pieniądze na zabezpieczenie i naprawę wałów.

Za kilkanaście dni, kiedy fala powodziowa na Wiśle nadejdzie, system zabezpieczenia hydrologicznego na Pomorzu i Żuławach przejdzie kolejny sprawdzian. Zapewne pod Białą Górą czy Tczewem rzeka wyleje od wałów do wałów. Oby wytrzymały.

Ruszyły już prace nad kolejnym, trzecim etapem programu ochrony Żuław. Ma on objąć umocnienie wałów Wisły, ponieważ na kilku odcinkach brakuje tzw. przepony, która dodatkowo uszczelnia wały. Przewidywana jest również przebudowa ujścia Wisły.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama