Znowu mamy dwie Polski. Jedna walczy z powodzią, a druga próbuje coś na tej powodzi politycznie ugrać, atakując rząd. Wróciła wina Tuska…Jak pan na to patrzy?
Jak na kolejny niezdany egzamin z odpowiedzialności politycznej.
Przez kogo?
Oczywiście sprawa jest asymetryczna. Paski grozy z TVP przeszły teraz do telewizji Republika. I tam winą Tuska jest to, że spadł ulewny deszcz, który doprowadził do powodzi na Dolnym Śląsku, Śląsku i w województwie opolskim. Natomiast prawdziwą winą polityczną wszystkich elit jest to, że przez lata nie przeciwdziałały skutecznie temu, co się w tej chwili wydarzyło. Nie chodzi tylko o budowę zbiorników retencyjnych, bo np. zbiornik w Raciborzu jest pewną, polityczną kontynuacją, zapoczątkowany przez rząd SLD, budowany za rządów Donalda Tuska i skończony przez rząd Mateusza Morawieckiego. Ale wycinka lasów, brak dobrej retencji, czy powszechna betonoza to rachunek, który możemy i powinniśmy wystawić wszystkim politykom w naszym kraju.
CZYTAJ TEŻ: Kłodzko, Nysa, Głuchołazy. Wielka woda niszczy wszystko. Nie żyje 5 osób [RAPORT]
Paski grozy z TVP przeszły teraz do telewizji Republika. I tam winą Tuska jest to, że spadł ulewny deszcz, który doprowadził do powodzi na Dolnym Śląsku, Śląsku i w województwie opolskim. Natomiast prawdziwą winą polityczną wszystkich elit jest to, że przez lata nie przeciwdziałały skutecznie temu, co się w tej chwili wydarzyło
Czy PiS straciło słuch społeczny? Bo zamiast mówić o solidarności w obliczu takiej tragedii, uprawia na powodzi cyniczną politykę, jak podczas ostatniego wiecu.
Do tego dodajmy jeszcze prezydenckie dożynki. PiS i Konfederacja nie wytrzymały politycznego ciśnienia. Nie wykonały nawet próby zawieszenia sporu politycznego. Nie powiedziały, że w tej sytuacji rząd może liczyć na ich wsparcie. A powinny. Bo przecież powódź nie ma barw politycznych.
Jarosław Kaczyński wolał na ostatnim wiecu zamiast o pomocy powodzianom, mówić o „torturach” księdza, o Tusku, czy imigrantach.
Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem radykałów. Gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało wesprzeć w sprawie powodzi rząd Tuska, mogłoby to być uznane za formę słabości. Ale jeżeli PiS w przyszłości chce znaczyć w polityce więcej, niż do tej pory, to jednak musi wykazywać większe zrozumienie komunikacji kryzysowej. I wiedzieć, że kiedy pojawia się informacja, iż Lądek Zdrój i inne miejscowości są pod wodą, to nie czas na robienie jakichkolwiek manifestacji. A jak już nie można manifestacji odwołać, to warto przynajmniej zaapelować o pomoc dla powodzian.
Jarosław Kaczyński jest zakładnikiem radykałów. Gdyby Prawo i Sprawiedliwość chciało wesprzeć w sprawie powodzi rząd Tuska, mogłoby to być uznane za formę słabości.
Powódź w Polsce, a prezydent Duda bierze udział w dożynkach zorganizowanych w Pałacu w Warszawie. Nie widzi pan w tym dysonansu?
Dożynki to bardzo ważne wydarzenie w kulturze rolniczej. Ale w momencie kiedy Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego otrzymuje meldunki od poszczególnych komendantów i sytuacji powodziowej, dożynki też powinny mieć inny charakter pomocowy. Kiedyś było takie powiedzenie: chłopi żywią i bronią. Można było wrócić do tego etosu i zaapelować o zbiórkę dla powodzian.Pamiętajmy, że ta długofalowa walka o odbudowę zniszczeń dopiero się zaczyna.
Czy ta nienawiść PiS do Tuska, ważniejsza niż powódź, może się przeciw tej partii obrócić? Czy ich elektorat nadal będzie przy nich stał wiernie?
Twardy elektorat tak. Poza tym politycy Prawa i Sprawiedliwości nie przebijają teraz tak prężnie ze swoimi seansami nienawiści wobec Tuska. Ich wypowiedzi są raczej dostępne dla „koneserów” polityki, a nie dla przeciętnej opinii publicznej. Ale ta ich strategia utwardzania przekazu nie może się udać. Pamiętajmy, że w przyszłym roku mamy wybory prezydenckie, które wygrywa się też elektoratem z centrum. A język PiS jest cały czas daleki od języka umiarkowanego.
To będzie też pierwszy sprawdzian dla rządu Donalda Tuska – jak sobie poradzi z powodzią i jej skutkami.
Opozycja wyciąga mu tę niefortunną wypowiedź o tym, że nie należy ulegać panice, bo nic nie wskazuje na dramatyczną sytuację. Przypuszczam, że premier powiedział te słowa w oparciu o dane meteorologiczne, które posiadał. Nikt jeszcze wtedy nie przewidywał skali zniszczenia. Ale dobrze się stało, że Donald Tusk pojawił się na miejscu, że nie sterował akcją ratowniczą z Warszawy, podobnie jak jego ministrowie odpowiedzialni za straż pożarną czy policję, którzy byli na wałach. Jest na pierwszej linii frontu, podejmując decyzje. Jako premier już przeżył jedną, poważną powódź, w 2010 roku. I widać, że wyciągnął z niej pewne wnioski.
Napisz komentarz
Komentarze