Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

"Postindustrialny Eden". Małe enklawy ogrodnicze na wystawie w NOMUS

Ogrody miejskie to już nie tylko uprawy warzyw i kwiatów – mówi Mariola Balińska, kuratorka wystawy „Postindustrialny Eden” w Nowym Muzeum Sztuki, oddziale Muzeum Narodowego w Gdańsku.
"Postindustrialny Eden". Małe enklawy ogrodnicze na wystawie w NOMUS
Hawana, Kuba, 2014

Autor: Todd Forsgren

Postindustrialny Eden” to wystawa fotografii amerykańskiego artysty Todda Forsgrena, który od dwudziestu lat dokumentuje małe enklawy ogrodnicze – m.in. w Stanach Zjednoczonych, Kubie, Mongolii, Japonii, Wielkiej Brytanii, Czechach czy Polsce. Postindustrialny Eden, czyli co? Zwykły ogródek działkowy?

Eden to świat niemożliwy do osiągnięcia, jest to zatem pewna iluzja, utopia, chociaż w przypadku tytułu wystawy słowo to nawiązuje do miejskich działek, które były rajem epoki PRL i ucieczką z miejskich blokowisk. Kiedyś spędzało się tam wolny czas, uprawiało warzywa i owoce. Dziś kameralne enklawy ogrodnicze są odbiciem trendów społecznych, stały się filozofią i sposobem na życie, są prywatnym rajem, nieocenionym w czasie pandemii. W każdym przypadku dla ludzi z miasta punktem wyjścia była tu potrzeba kontaktu z naturą. Początek XXI wieku to wzrost zainteresowania kulturami ogrodniczymi, efekt napięć społecznych wywołanych zmianami klimatycznymi, pogłębiającym się kryzysem ekonomicznym i rozczarowaniem wobec kapitalizmu.

Zwykła działka to już dziś nie tylko grządki i rabatki, to ratunek dla świata/człowieka?

Współczesność wniosła do naszego życia poczucie zagrożenia, niepokój i lęk o przyszłość. Zamach 11 września 2001 roku uświadomił nam, że świat nie jest do końca stabilny i możliwe są zdarzenia, których skalę trudno było nam sobie wyobrazić. Globalny kryzys finansowy, migracje, wojna w Ukrainie i doświadczenie pandemii, te wszystkie czynniki przemodelowały nasze podejście do rzeczywistości, gdyż zaburzone zostało poczucie bezpieczeństwa. Ta destabilizacja wyzwoliła w nas pragnienie harmonii i spokoju, co uruchomiło potrzebę stwarzania miejsc, w których można schronić przed światem. Izolacja w czasie pandemii uświadomiła nam, że kontakt z naturą jest niezbędny do życia.

Że tylko ona może nas uratować?

Wystawa oparta jest na dokumentacji enklaw ogrodniczych w Azji, Europie i Ameryce, którą artysta gromadził od 2004 roku. Kiedy oglądamy te fotografie, odkrywamy wiele podobieństw w praktykowaniu mikroupraw, ale również to, w jaki sposób świat zmieniał się na przestrzeni dwóch dekad. Prezentowany cykl fotografii odzwierciedla proces zmian społecznych w sposobie traktowania przyrody i jej zasobów. Analizując współczesność, zauważamy, że system wymaga pewnych zmian. Aby w dalszej perspektywie powstrzymać emisję gazów cieplarnianych, zaprzestać wielkoprzemysłowego rolnictwa, aby zapobiec dalszej degradacji środowisk priorytetem musi stać się zrównoważony rozwój i troska o zasoby przyrody ożywionej i nieożywionej. Zagrożeniem jest zmęczenie technologią, wirtualnymi światami, które doprowadziły do samotności i zakłóciły międzyludzkie relacji. Małe kultury ogrodnicze zdobywają dziś zatem coraz więcej zwolenników, bo zaczęliśmy postrzegać je jako miejsca wolne od wielkiej polityki i szeroko rozumianej globalizacji. Popularne stają się ogrody społeczne, które odnoszą się do idei wspólnotowości, kolektywnego działania i wzmocnienia zaangażowania obywatelskiego. Ogrody miejskie to już nie tylko uprawy warzyw i kwiatów, to miejsca spotkań. Lokalność, kameralność naszego życia ma teraz ogromne znaczenie. Cykl fotografii Todda Forsgrena może być zatem postrzegany jako kompas współczesności wyznaczający kierunek, w którym należy szukać równowagi i harmonii w obliczu współczesnych zagrożeń. Fotografowi udało się pokazać globalną mapę sposobów na stworzenie mikroogrodów na całym świecie. Okazuje się, że niemal wszyscy w kwestii roli natury w naszym życiu myślimy podobnie.

Mojemu ojcu, który miał na swojej działce z trzydzieści gatunków róż, do głowy nie przyszło, że swoim ogrodem ratuje ludzkość.

Społeczeństwa na całym świecie są coraz bardziej świadome potrzeby bliskości natury i jest to zauważalne w sposobach organizacji przestrzeni, w których przebywają. Doświadczenie pandemii pokazało, że potrzebujemy funkcjonować blisko natury i na tej podstawie chcemy tworzyć własne, prywatne mikroświaty. Te miejskie ogródki artysta nazywa mikrokosmosami, enklawami, Edenami naszych czasów. Paradoksalnie, z dzisiejszej perspektywy ogród twojego ojca możemy traktować jako jeden z przykładów, jak powinno wyglądać otoczenie człowieka, aby żyć w harmonii z naturą.

Ogródki na tych zdjęciach, to, o dziwo, bardzo skromne, często niezbyt malownicze miejsca.

Podczas oprowadzania kuratorskiego ktoś zauważył, że ogródki te nie są estetyczne, czasem wręcz zaniedbane. Bywa, jest to skupisko niepotrzebnych, niezbyt ładnych i niepasujących do siebie rzeczy, które powinny znaleźć się na śmietniku, tutaj zyskują drugie życie. Mnie to nie razi, raczej wzbudza ciekawość, w jaki sposób ktoś zbudował swój własny mikroraj. Choć ów niewiele ma wspólnego z wyobrażonym przez nas Edenem.

Może do szczęścia tak naprawdę niewiele potrzeba?

To Edeny na miarę naszych możliwości.

Przedstawione tu małe ogrody często otoczone są płotem oddzielającym je od miejskiej zabudowy.

Ów płot niejako oddziela dwa światy, życia w nieustannym wielkomiejskim pośpiechu od tego kameralnego niespiesznego, toczącego się w ustalonym z góry rytmie, wśród roślin. Ten płot to symboliczna granica między tymi, którzy być może propagują ekologiczne idee, ale żyją inaczej niż ci na co dzień praktykujący ogrodnictwo, które czasami bywa sensem, wszystkim, co daje ukojenie.

Przedstawionej tu prostocie ogrodu daleko do klasycznego piękna. 

Prostota w świecie konsumpcyjnego nadmiaru i przepychu szalenie mnie uwodzi. Na przykład ogrody w Mongolii przyjmują często minimalistyczną formę, ponieważ w surowym klimacie mogą rosnąć tylko ziemniaki, kapusta, cebula i marchew, warzywa, które są popularne w diecie mongolskiej. Ktoś zauważył, że dla niektórych osób te zdjęcia mogą być przejawem pewnego trendu, mody czy filozofii związanej ze stylem życia, postawą pro-eko, dla innych te ogródki to czasem sposób na przeżycie.

Mój ojciec uprawiając ogród przez 40 lat nie myślał o sobie, że jest pro-eko. Po prostu sadził koperek, zbierał maliny, przycinał róże, kopał ziemię, podlewał o piątej rano.

Eksperci zastanawiają się, jak będzie wyglądał świat, gdy nasze działania zastąpi sztuczna inteligencja. Ktoś z analityków powiedział, że powinniśmy nauczyć się uprawiać warzywa. Ten powrót do ziemi, może być postrzegany jako nasza szansa na przetrwanie. Powrót do prostej pracy, gdzie wartością jest to, co w poczuciu większej satysfakcji wykonamy sami, co nie jest zautomatyzowanym procesem – to będzie nasz Eden.

***

Wystawę można oglądać do 29 grudnia, NOMUS, ul. Jaracza 14 w Gdańsku


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama