Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Czwartek, czwarteczek, weekend? Tydzień pracy może się niebawem skrócić do czterech dni

Będzie 4-dniowy tydzień pracy? Polacy są wśród najbardziej zapracowanych narodów w Europie. Lekarstwem na to ma być krótszy tydzień pracy. - Gdy wprowadzano wolne soboty, to też były dyskusje – przypomina ekspert rynku pracy
Czwartek, czwarteczek, weekend? Tydzień pracy może się niebawem skrócić do czterech dni

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

4-dniowy tydzień pracy. Od kiedy i czy w ogóle?

Cztery dni - tyle według ministry pracy Agnieszki Dziemianowicz-Bąk ma już niebawem trwać tydzień pracy. 

- Uważam, że to już jest ten czas, żeby w perspektywie najbliższych kilku lat tydzień pracy faktycznie skrócić do czterech dni - mówiła na kongresie Impact'24 w Poznaniu.

Główny Inspektor Pracy Marcin Stanecki także uważa, że skrócenie czasu pracy niewątpliwie nas czeka. Pod uwagę brane są dwa pomysły: skrócenia tygodniowego czasu pracy do 35 godzin lub wprowadzenia czterodniowego dnia pracy lub. Pierwsze oznaczałoby pozostanie przy pracy od poniedziałku do piątku, skróconej z ośmiu do siedmiu godzin codziennie.
Drugi pomysł to prawdziwa rewolucja na miarę wprowadzania pół wieku temu wszystkich wolnych sobót. Oznaczałby, że każdy weekend zacznie się już w czwartek późnym popołudniem.

Zapracowany jak Polak

Polacy spędzają w pracy średnio średnio 40,4 godzin w tygodniu - jesteśmy jednym z najbardziej zapracowanych narodów w Europie. 40 godzin to trzy godziny dłużej niż średnia krajów UE, ale już osiem godzin dłużej od najkrócej pracujących Holendrów. 

Francuzi od 24 lat pracują tylko 35 godzin tygodniowo. Według danych Eurostatu jeszcze mniej godzin w tygodniu przepracowują Norwegowie (tylko 34,2 godziny tygodniowo) i Holendrzy (tylko 31,6 godziny tygodniowo). 

Według innego badania, przeprowadzonego przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, wypadamy jeszcze gorzej - Polacy i Polki spędzają w pracy średnio 43,3 godziny w tygodniu. Osoby z wykształceniem podstawowym pracują najwięcej, bo 46 godzin tygodniowo, te z wyższym - 4 godziny mniej.

Dyskusje na temat tego, ile dni w tygodniu powinniśmy pracować, pojawiały się już ponad 10 lat temu – wówczas jednak raczej jako efekt frustracji przepracowanego społeczeństwa niż jako model, do któego naprawdę powinniśmy dążyć. Cztery lata temu wezwania do skrócenia tygodnia pracy nasiliły się – gdy okazało się, że miliony pracowników w czasie pandemii przeszło na pracę zdalną i przestało dojeżdżać do swoich firm. I ani świat, ani ich firmy się nie zawaliły.

- To doświadczenie, z którym mieli do czynienia ludzie na całym świecie, pokazało, że ani miejsce pracy, ani czas jej poświęcany nie są czymś nienaruszalnym – zwraca uwagę Jacek Więgiełek, psycholog pracy. - W wielu krajach przeprowadzono wówczas przy okazji eksperyment z czterodniowym tygodniem pracy.

Rząd już prowadzi badania

- W stosunkowo dobrej sytuacji gospodarczej, przy niskim bezrobociu i przy oczekiwaniu społecznym ze strony przede wszystkim młodych ludzi, postulat czasu na życie, czasu na rozwój, czasu dla rodziny, jest postulatem, który musi być traktowany poważnie – stwierdziła ministra pracy na kongresie w Poznaniu. - Uważam, że to już jest ten czas, żeby w perspektywie być może nie miesiąca, być może nie roku, ale najbliższych kilku la ten tydzień pracy faktycznie do czterech dni skrócić.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zasiłek dla bezrobotnych. Ile wynosi w 2024 roku i komu przysługuje?

Kilka dni później Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy i szef PIP, przyznał w rozmowie z PAP, że prowadzone są już analizy nad wprowadzeniem czterodniowego tygodnia pracy. 

- Centralny Instytut Ochrony Pracy ma przez rok badać, jak wprowadzenie tego rozwiązania wpłynie na wypadkowość w miejscu pracy i stan zdrowia pracownika – zapowiedział. - Większość badań naukowych pokazuje, że jeżeli chodzi o skrócenie czasu pracy, to dominują pozytywy. Aczkolwiek są też zastrzeżenia. W trakcie badań ludzie osiągali wysoką wydajność w ciągu 4 dni, bo mieli w perspektywie 3 dni wolne, a pracę wykonywali krótko, bo badanie było krótkie. Jesteśmy w stanie pracować trzy miesiące na maksymalnych obrotach, mając w perspektywie to, że będziemy pracowali krócej, ale nie wiadomo, co będzie na przykład po upływie trzech lat, czy ludzie będą dalej w stanie tak ciężko pracować.

Czas na piknik?

Czy rzeczywiście moglibyśmy zmienić system i wykonywać dotychczasowe obowiązki przez cztery dni, a trzy odpoczywać? 

- Propozycja skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin, która pojawiła się m.in. w ostatniej kampanii wyborczej, nie oznacza przecież jednoznacznie, że ktoś nie będzie pracować w piątek – zwracał uwagę ekonomista Paweł Majtkowski. - Te 35 godzin w standardowej wersji to pięciodniowy tydzień pracy z 7 godzinami pracy. Chociaż oczywiście u niektórych pracodawców to mogłoby być tak zorganizowane, żeby ten piątek był wolny. 

PRZECZYTAJ TEŻ Śpieszmy się cenić pielęgniarki, tak szybko odchodzą

Prawo do czterodniowego tygodnia bez utraty wynagrodzenia mają Belgowie. Na początku lutego czterodniowy tydzień pracy zaczął obowiązywać w kilkudziesięciu niemieckich firmach. W Polsce także część firm wprowadziło takie testy, trwały pół roku. Jak mówi Jacek Więgiełek - niektóre firmy wprowadziły system, że można było wziąć jeden dzień cały wolny, ale w innych po prostu skracano dzień pracy, sprawdzając czy efektywność i wydajność będzie wzrastała. 

Jakie korzyści dla pracowników mogą płynąć z krótszego tygodnia pracy?

- Ile mieliśmy spotkań i rozmów dziennie kilka lat temu, gdy wszyscy pracowaliśmy stacjonarnie? Dwa – trzy? – pyta Jacek Więgiełek. - A dzisiaj, gdy cały czas możemy być online, non stop jesteśmy w kontakcie, przeprowadzamy kilkanaście rozmów dziennie. Mózg się gotuje, potrzebuje coraz więcej resetu. Więc krószy tydzien pracy to więcej czasu na zadbanie o swój spokój. 

Jak osoby, które miały możliwość przetestować czterodniowy system pracy, wykorzystały trzy dni wolnego? - Na badania lekarskie. Na to, żeby zadbać o zdrowie. Na załatwienie spraw w urzędzie – to wniosek z przeprowadzonych w firmach testów i późniejszych ankiet.   

A pracownik na to…

Dyskusje o czterodniowym tygodniu pracy koncentrują się na perspektywie pracodawcy, bo przyjmuje się w nich, że dla pracownika będzie to korzystny model. Tymczasem kilka miesięcy temu mBanku przeprowadzono ankietę, pytając pracowników o to, czego najbardziej boją się w związku z ewentualnym przejściem na czterodniowy tydzień pracy. 

PRZECZYTAJ TEŻ: Ekonomia społeczna to nie zasiłki, to praca, płaca i godność. OWES już otwarty

- Większość firm podczas takich eksperymentów raportuje pozytywne efekty, nie oznacza to jednak, że nie ma tych negatywnych - mówił w „Rzeczpospolitej” Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku. I to one jego zdaniem paradoksalnie mogą okazać się bardziej prawdziwe. - Dlaczego? Pilotaże zakładają, że w skróconym tygodniu wykonana praca ma być dokładnie taka jak w normalnym tygodniu pracy. Przez pewien czas można pracować na 120 proc. możliwości i nawet obserwować pozytywne skutki (…) ludzie wiedzą, że biorą udział w eksperymencie i wiedzą, jaki wynik chcieliby osiągnąć.

Mazurek, zadając w ankiecie pytanie o ewentualne obawy przed krótszym tygodniem pracy, dał też kilka pytań pomocniczych: że nie uda się w tym czasie wykonać całej pracy? że dodatkowy dzień wolnego to większe wydatki np. na rozrywkę? że ciężko będzie ten czas wolny zagospodarować? oraz że i tak wszystkiego nie da się zgrać z rodziną?

Sam, odpowiadając na te pytania, stwierdził, że i tak pewnie z czasem wróciłby do obecnego trybu albo zająłby sobie czas czymś, co byłoby tożsame z pracą.

Ankieta wywołała wielkie emocje, nie tylko w kontekście wydatków, ale i jakości zagospodarowania wolnego czasu. - Jako tzw. społeczeństwo na dorobku nie wykształciliśmy kultury dobrego wypoczynku – zwraca uwagę ekonomista. - Znaczna część osób wyobraża sobie spędzenie czasu wolnego raczej biernie niż aktywnie. Prędzej czy później doprowadza to do znudzenia. Dodatkowo, jak pokazują badania pracowników, bardziej niż na work-life balance zależy nam na tym, by więcej zarabiać, tym bardziej że wiele osób ledwo wiąże koniec z końcem. 

Millenials kontra Zetka

Co więcej – jak wynika z przeprowadzonego w maju badania IRBIS dla Radia Zet - tylko nieco ponad 47 proc. Polaków chce skrócenia tygodnia pracy do czterech dni. Skrócenia tygodnia pracy, przy utrzymaniu dotychczasowych wynagrodzeń, nie chce zaś prawie 40 proc. badanych. 

Najbardziej entuzjastycznie do pomysłu wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy nastawieni są 40-latkowie (aż 70 proc. badanych odpowiedziało „zdecydowanie tak”), a najwięcej przeciwników skracania tygodnia pracy jest wśród 30-latków (tzw. millenialsi) – ponad połowa jest na „zdecydowanie nie”. Z kolei wśród polskich Zetek (18-27 lat) co trzeci obawia się, że wprowadzenie czterodniowego tygodnia pracy spowoduje obniżenie zarobków – to wynika z badania firmy ClickMeeting, funkcjonującej na rynku webinarów, spotkań online oraz wsparcia pracy zdalnej i hybrydowej. Ale gdyby tydzień pracy został skrócony z obecnych 40 godzin do 35 godzin to, niezależnie od wieku, większość Polaków wolałaby pracować przez cztery dni po 8 godzin, niż przez 5 dni po 7 godzin. 

- Młode pokolenie, w odróżnieniu od mojego pokolenia, pokolenia moich rodziców, nie traktuje pracy jako podstawowego obszaru życia, ale jako jedną z ważnych części życia – uważa ministra Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. - Części, którą należy jednak móc pogodzić z życiem rodzinnym, z rozwojem własnym, z pasją, z innymi fascynacjami. Moim zdaniem racja pod tym względem leży po stronie młodego pokolenia i to młode pokolenie jest generatorem zmiany, na którą musimy się przygotować, organizując rynek pracy, politykę zatrudnienia i politykę społeczną.

Być jak Henry Ford

Według przeprowadzonych dwa lata temu badań wśród pracodawców, wynika, że oczekiwaliby oni dłuższego procesu wprowadzania takich zmian. - Gotowość do skrócenia czasu pracy wyraziło nieco ponad 14 proc. pracodawców, w większości z branży kreatywnej – zwracał uwagę Rafał Baniak, wówczas szef Pracodawców RP. - 75 proc. badanych przez Pracodawców RP firm mówi już, że takiej zmiany nie przetrzymają ani oni, ani cała gospodarka.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Czy byłemu esbekowi można wybaczyć? Przypadek Wojciecha Kodłubańskiego

Jacek Więgiełek przypomina, że jeszcze 100 lat temu nie tylko soboty, ale nawet wolne niedziele nie były oczywistością. Prekursorem dziś obowiązującego pięciodniowego tygodnia pracy był Henry Ford, twórca marki samochodów Ford, wprowadzając wolne soboty w swoich fabrykach. 

W Polsce wprowadzono je dopiero w latach 70. XX wieku. - Wielkie były wówczas dyskusje, czy gospodarka to wytrzyma – przypomina. - Dzisiaj też to kierunek nieunikniony w warunkach postępującej pracy hybrydowej czy robotyzacji. 

Pojęcie „weekend” zaczęło w Polsce funkcjonować dopiero w latach 90. XX wieku, a wcześniej przez kilkanaście lat toczono zażarte dyskusje, dotyczące skrócenia tygodnia pracy. 

Pierwszą wolną sobotę Polacy dostali 21 lipca 1973 r. Data nie była przypadkowa, sobota wypadała akurat przed przypadającym następnego dnia świętem 22 lipca. Początkowo nie wszystkie soboty były wolne - w 1973 r. zostały wprowadzone dwie wolne soboty, w 1974 r. sześć sobót rocznie, a od 1975 r. - jedna wolna sobota miesięcznie. W 1979 r. zostało wprowadzonych aż czternaście wolnych sobót. 

Wolnych sobót dotyczył jeden z 21 postulatów sierpniowych w 1980 r. W zawartych porozumieniach gdańskich władze wyraziły zgodę na wprowadzenie wszystkich sobót wolnych od pracy. Od początku 1981 roku co druga sobota była wolna, a następnie ustalono trzy wolne soboty w miesiącu. Wraz ze zmianą ustroju w 1989 r. tydzień pracy z sześciodniowego stał się pięciodniowy. 

Dłuższe urlopy?

A gdyby ktoś myślał, że czterodniowy tydzień pracy to koniec zmian… Związkowcy przypominają inny postulat, z którym zgłaszali się do poprzedniego rządu - wydłużenie urlopów wypoczynkowych o 9 dni. Ich argumentem jest to, że podobnie jak czas pracy, wymiar urlopów nie zmienia się od pół wieku, a w tym czasie zmienił się świat i oczekiwania osób świadczących pracę.

Marcin Stanecki, Główny Inspektor Pracy, w rozmowie z PAP przyznał, że eksperci przewidują, iż w 2030 r. czas pracy wyniesie 15 godzin. - A w 2050 r., powtarzając słowa Elona Muska, będzie pracował tylko ten, kto chce. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
"obiecanki, macanki... 13.08.2024 10:14
...a głupiemu stoi" Radzę pamiętać opinię obecnego obozu rządzącego na temat "rozdawnictwa". Nie ma takiej siły, która spowoduje aby w "kapitalizmie" właściciel z własnej woli pozbawił się korzyści lub zaakceptował podwyższone koszty (większa liczba pracowników)... Krócej możemy pracować, ale tylko wtedy, gdy dodatkowy wolny czas poświęcimy na dodatkowa pracę... Bo inaczej nie da się przeżyć... Tą erozję widać na przykładzie poziomu życia warstwy średnio-wyższej. "Kultura zapierdolu" spowodowała, że aby go zdobyć i utrzymać, co najmniej dwie osoby muszą pracować ponad standardowy etat. Najczęściej zapominając o rodzinie, czasie wolnym, rozwoju, hobby... A kiedyś podobne stanowiska pozwalały na utrzymanie rodziny i służby... Oczywiście, to wina służby, bo za wysoko się ceni...

Reklama
Reklama
Reklama