To był naprawdę gorący wieczór w Operze Leśnej. Włoskie klimaty nad Bałtykiem. Dawne przeboje, przy których fruwały marynarki. Muzyka, dynamiczne rytmy, taniec i zabawa.
Włoski akcent na zakończenie sopockiego lipca? I to jaki udany. W Operze Leśnej w Sopocie 31 lipca wystąpiły gwiazdy Italo Disco. Idole lat 80. ubiegłego wieku. Nic dziwnego, że publiczność też była drugiej młodości, ale pokazała jak można się bawić. Jak w powietrzu fruwają marynarki, a nogi same podrygują.
PRZECZYTAJ TEŻ: Parkowanie przy Operze Leśnej w Sopocie. Koniec z samowolą?
Pomysłodawcą Festiwalu Italo Disco był Marek Sierocki, który także koncert prowadził. A wystąpili w nim: Gazebo, Fred Ventura, Vince „Scotch" Lancini oraz Ken Laszlo.
Publiczność była jak w amoku, zwłaszcza podczas drugiej części koncertu, kiedy to wykonawcy poszli w... tłum
Oczywiście największą gwiazdą był Gazebo. Jego wielki przebój „I like Chopin” z tekstem samego wokalisty jest do dzisiaj grany w rozgłośniach radiowych. Nic dziwnego, że za kulisami powstał pomysł, aby na dodatkowy bis wyszli wszyscy włoscy piosenkarze i zaśpiewali z Gazebo jego przebój.
To był koncert dla tych, którzy przeżywali pierwszą albo nawet drugą młodość w latach 80., kiedy na dyskotekach rządziła muzyka italo disco.
Złośliwi mówili na nią dziadostwo albo spaghetti-disco. Ale włoska muzyka taneczna czerpała inspiracje z różnych źródeł. Jednym z nich było amerykańskie Disco i Funk. I jak się okazało, stała się bardzo udaną mieszanką muzyki tanecznej, popu oraz innych mniej oczywistych gatunków.
Jednak pierwszych numerów, które uosabiają ducha italo należy szukać nie we Włoszech tylko w Francji. To stamtąd pochodzi zespół Space, autorzy słynnego Magic Fly, kawałka, który pożenił ze sobą disco, marzenia o lotach w kosmos, brzmienia z analogowych syntezatorów oraz matematyczną precyzję i rozmach progresywnego rocka.
Moda na italo disco nie ominęła również Polski. Przy tej muzyce można było się bawić w każdej porządnej dyskotece w kraju. I choć po upadku komuny włoskie nagrania odeszły w zapomnienie, Polacy powoli zaczęli do nich wracać.
ZOBACZ TEŻ: Polsat Hit Festiwal. Zobacz, jak bawiła się publiczność w Sopocie!
Za co kochamy italo disco?
- Przy włoskich piosenkach świetnie śpiewa się w samochodzie. Bo każda jest taka zgrabna i da się zanucić. Dziś już nie ma takich piosenek, a śledzę włoski rynek muzyczny dość wnikliwie – tłumaczy Marek Sierocki. I dodaje: - Już wtedy wiadomym było, że Polacy nadal uwielbiają te przeboje. - Czasami, jak gram te hity na różnych imprezach, nawet późno, to one się sprawdzają, a śpiewają je nawet panowie.
W samym środku lata italo disco w Operze Leśnej obudziło nasze wspomnienia. I poruszyło nostalgiczne nuty. I po raz kolejny pokazało, że Polacy mieli i mają słabość do włoskiej muzyki.
Napisz komentarz
Komentarze