Sama autorka przyznaje, że odbijała się od tej sprawy jak od trampoliny.
- Zdjęcia osób, które zaginęły i nigdy nie zostały odnalezione, mam przed oczami. Są jak flashbacki, które w nas pozostają. Pamiętamy fotografie Laury Palmer z „Miasteczka Twin Peaks”, które się pojawiały nie bez przyczyny. To się w nas koduje, żebyśmy zawsze pamiętali. Także o tym, że chcemy rozwiązać tę zagadkę, żeby poczuć ulgę – mówi Bonda dla platformy Anywhere o swojej najnowszej książce.
"Efekt morza" i zaginięcie Iwony Wieczorek
„Efekt morza” to już dziesiąta, jubileuszowa, książka z przygodami Huberta Meyera. Tym razem w kryminale znalazła się Łeba. Tym samym Katarzyna Bonda po raz kolejny wraca nad morze. Wraca też do swojego ulubionego bohatera Huberta Meyera.
Kiedy po serii „Cztery żywioły” z Saszą Załuską, profilerką (dwa kryminały z tej serii osadzone były w Trójmieście), żartowałam w rozmowie z autorką, że stara miłość do Hubera Meyera z jej strony jednak nie rdzewieje, odparła: - Nigdy nie pożegnałam się z Hubertem Meyerem. Schowałam go tylko na chwilę, pracując nad innymi książkami. Ale pamiętali o nim przede wszystkim czytelnicy. I to od nich na każdym spotkaniu, czy na targach, zawsze słyszałam:
– No, bardzo fajnie z tą Saszą, fajnie z serią o miłości, ale co z tym Meyerem?
Tajemnicze zaginięcie w Łebie i powrót Huberta Meyera
Tym razem Meyer bada sprawę zaginięcia Marty Berg w malowniczej Łebie. Tajemnicze zniknięcie dziewiętnastolatki wstrząsnęło całym krajem. Mimo intensywnych działań prowadzonych przez policję, detektywów, jasnowidzów i rodzinę – dziewczyny nie udało się odnaleźć.
Kilkanaście lat później w tym samym nadmorskim miasteczku znaleziono zwłoki. Sprawa wygląda na beznadziejną – denat ma zmasakrowaną twarz i nie wiadomo, czy to samobójstwo, wypadek, czy może inscenizacja. Wśród lokalnej społeczności nie milkną głosy, że ten martwy mężczyzna mógł wiedzieć, co się stało z zaginioną Martą Berg. Do śledztwa zostaje zaangażowany Hubert Meyer, profiler, który musi się zmierzyć z panującą zmową milczenia. Wytropić, kto z otoczenia Marty wie więcej, niż chce przyznać? Kim jest denat i czy za swoją wiedzę zapłacił życiem? Kiedy większość kłamie, a reszta milczy, Hubert Meyer musi znaleźć jednego, któremu najmniej się to opłaca...
CZYTAJ TEŻ: „Żółć”. Nowy kryminał trójmiejskiej pisarki Małgorzaty Oliwii Sobczak
Na okładce "Efektu morza" widać czaszkę i potencjalny wizerunek twarzy kobiety. To, jak pisze Bonda na swoim profilu facebookowym, artystyczna wariacja autora okładki Andrzeja Pągowskiego. Ale też nawiązanie do antroposkopii, która jest ważna w tej opowieści.
Sama autorka tak pisze o swoim najnowszym kryminale: Kiedy w starym domu w Łebie zostają ujawnione szczątki w stanie strupieszenia i całkiem pozbawione tkanki, strach pada na ludzi z miasteczka. Wszyscy uważają, że to musi być zaginiona przez 13 laty Marta Berg. Niestety identyfikacja ofiary może nie być możliwa nawet za pomocą DNA, a śledczy muszą mieć stuprocentową pewność, jeśli mają odkopywać najsłynniejszą porażkę organów ścigania, czyli nigdy nie wyjaśnione zaginięcie 19-letniej dziewczyny...
Hubert Meyer decyduje, że jedynym sposobem na ustalenie personaliów ofiary jest odtworzenie wizerunku twarzy z czaszki mumii i publikacja jej "zdjęcia" w mediach. Detektywi posiłkują się też tą przyżyciową rekonstrukcją podczas przesłuchań świadków, podejrzanych. To całkowicie zmienia przebieg śledztwa i powoduje ferment w miasteczku. Ci, którzy dotąd milczeli, zaczynają mówić, a ci, którzy dotąd zeznawali, milkną. Co wynika z tej wiedzy i kim jest dziewczyna, którą znaleziono na strychu starego domu, nie ujawnię, ale możecie być pewni, że ten rodzaj ekspertyzy nie jest w smak sprawcy zabójstwa. Bo jest to jedna z tych spraw zaginięć, które od początku powinny być kwalifikowane z paragrafu 148. Wykonanie takiej opinii jest czasochłonne i wymagające wiedzy kryminalistycznej, ale także zdolności artystycznych. Nie ma to jednak nic wspólnego z wizerunkami, które dla zabawy tworzone są za pomocą sztucznej inteligencji – pisze Bonda o dziedzinie zwanej antroposkopią.
I dodaje, że w Polsce jest tylko jeden ekspert policyjny zajmujący się tworzeniem wizerunków twarzy ofiar z czaszek. Wykonuje też regresje i progresje, jeśli wymaga tego dobro dochodzenia. Mowa o podinspektorze Dariuszu Zajdlu z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji i to jego uczyniła jednym z bohaterów "Efektu morza", współpracującym z Hubertem Meyerem.
Napisz komentarz
Komentarze