2 września 1964 roku, a więc dokładnie 60 lat temu odbyły się pierwsze derby Trójmiasta. Spotkanie zakończyło się wówczas minimalną wygraną gdańskiej Lechii. Ostatni raz obie ekipy zmierzyły się pod koniec zeszłego roku. W rundzie jesiennej tego sezonu na własnym boisku górą była Arka, która wygrała 1:0 po golu Michała Marcjanika z rzutu karnego.
Jednak jak to w derbowych meczach bywa, żadne statystyki nie mają zbyt wielkiego znaczenia dla kolejnego pojedynku obu ekip. Warto tylko dodać że było to pierwsze spotkanie z fanami Arki na stadionie Polsat Plus Arena. A jeśli już o kibicach mowa, tych na trybunach w Gdańsku zasiadła rekordowa liczba (jeśli chodzi o pierwszą ligę, czyli drugi poziom rozgrywek.). Lechię, która już wywalczyła awans do Ekstraklasy, wspierało dziś ponad 36 tysięcy fanów (oficjalnie 36 483). Arkę, choć chętnych było dużo więcej, mogło tylko 1500. To oczywiście najwyższa frekwencja derbowych spotkań w całej historii. Rzecz jasna gorąca atmosfera derbów to osobny rozdział tych spotkań. Niestety, wielokrotnie mecze były zakłócane przez fanów. Dochodziło do konfrontacji zwaśnionych grup z obu klubów bądź też ich z policją.
Lechia - Arka. O awans Arki i mistrzostwo I ligi Lechii
Choć obie ekipy przystępowały do tego spotkania z jednym celem – wygrać derby Trójmiasta, to tak naprawdę gości zadowalał również remis. Dlaczego? Bo jeden punkt zdobyty z Lechią w przedostatniej kolejce dawał Arce upragniony awans do Ekstraklasy. Przed spotkaniem Arka miała trzy punkty przewagi nad trzecim w tabeli GKS Katowice (trzecie miejsce daje grę w barażach) i w terminarzu ostatni mecz z Gieksą u siebie. Aby więc nie ryzykować utraty pewnego awansu żółto-niebiescy musieli w Gdańsku przynajmniej zremisować.
Osobnym „smaczkiem” meczu była rywalizacja o mistrzostwo I ligi. Lechia dzięki wygranej mogła przypieczętować zwycięstwo w całych rozgrywkach, wygrana Arki dałaby jej szansę "wyrwania" tego tytułu w ostatniej kolejce gdańszczanom.
Obaj trenerzy wystawili do gry optymalne składy. I już początek meczu zwiastował wielkie emocje. Już w 3. min. meczu Lechia mogła objąć prowadzenie. Świetnie w polu karnym uwolnił się Maksym Khlan, ale jego mierzony strzał minimalnie minął słupek bramki strzeżonej przez Pawła Lenarcika. Dwie minuty później fantastyczną sytuację miała Arka. Stuprocentowej sytuacji nie wykorzystał jednak Olaf Kubacki. Jego strzał instynktownie nogami wybronił Bohdan Sarnavskyi. Kibice szybko doczekali się jednak pierwszego gola. Zabójcza okazała się kontra w 14 minucie. Jak błyskawica z własnej połowy urwał się Camilo Mena, a jego rajd prawym skrzydłem i idealne zagranie piłki wykorzystał grający dziś w pierwszym składzie Kacper Sezonienko. Pięć minut później mogło być, a nawet powinno 2:0. Ponownie idealnie podał Mena, ale na pustą bramkę nie trafił Khlan, który przeniósł piłkę nad poprzeczką.
Ważna dla losów meczu okazała się 29 minuta. Błąd gdańskiej defensywy chciał wykorzystać Kacper Skóra, który zawinił przy pierwszym golu gospodarzy, ale został nieczysto zatrzymany na 20 metrze. Sędzia Tomasz Kwiatkowski pokazał za to przewinienie Andreiowi Chindrisowi żółtą kartkę, ale po analizie VAR zmienił decyzję i ukarał rumuńskiego zawodnika z Gdańska czerwoną kartką. Grę w przewadze Arkowcy wykorzystali bardzo szybko, bo już kilka minut później było 1:1. Piłkę z boku boiska z rzutu wolnego wrzucił w pole karne Marc Navarro, a ta delikatnie muśnięta przez Alassane Sidibe wpadła do siatki w długi róg bramki gospodarzy. Po chwili mogło być już 2:1 dla Arki, ale Skóra nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji sam na sam. Jego słaby strzał obronił gdański golkiper. Na przerwę obie drużyny schodziły więc z wynikiem remisowym.
Po rozpoczęciu drugiej połowy jako pierwsi zaatakowali goście. W ciągu kilku minut Arka stworzyła sobie aż cztery dobre sytuacje po akcjach lewą stroną. Najbliżej gola byli Przemysław Stolc, którego strzał minimalnie minął słupek bramki gdańszczan i Kobacki, który jednak bardzo źle uderzył w sytuacji sam na sam. Po kolejnych, nieco monotonnych minutach, w 62 minucie mocniej zabiły serca jednych i drugich kibiców, gdy Bohdan Sarnavskyi świetnie wybronił strzał Sebastiana Milewskiego, który po świetnym długim podaniu znalazł się oko w oko z bramkarzem gospodarzy. Później można było odnieść wrażenie, że jednych i drugich remis już zadowala. Lechię, bo gra w osłabieniu, a Arkę, bo jeden punkt gwarantował jej promocję do wyższej ligi. I gdy wydawało się, że do końca meczu będzie już wiało nudą i mecz zakończy się remisem sprawy w swoje ręce, a dokładniej... w nogi wziął Camilo Mena i po oszukaniu kilku zawodników Arki dał Lechii prowadzenie 2:1. Arka została skarcona za wyrachowaną grę w drugiej części drugiej połowy. Zryw w ostatnich minutach żółto-niebieskim nic już nie dał. W czwartej minucie doliczonego czasu gry siły na boisku się na chwilę wyrównały, bo z boiska wyleciał za czerwoną kartkę (za faul) Abdallah Hafez.
O losach meczu mogła zdecydować ostatnia akcja meczu. VAR „nie dał” jednak gościom karnego i mecz wygrała Lechia 2:1.
Arka przegrała i o awans musi powalczyć z GKS Katowice. A Lechia po świętowaniu już wcześniej awansu dziś może radować się z mistrzostwa I ligi.
Napisz komentarz
Komentarze