Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

To nie tylko przedsięwzięcie, ale swego rodzaju manifestacja

Pobyt artysty w mieście sfinansowały polskie władze. Podróż do Gdańska opłacona była przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zapewniono mu motorówkę, którą mógł się poruszać po wodach Motławy – mówi prof. Jacek Friedrich, dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku, kurator wystawy w Zielonej Bramie „Polski Gdańsk 1928. Teka graficzna Jana Gumowskiego”.
„Polski Gdańsk 1928. Teka graficzna Jana Gumowskiego”
Wystawę „Polski Gdańsk 1928. Teka graficzna Jana Gumowskiego” można oglądać do 14 lipca

Autor: MNG

Kim był Jan Gumowski?

To wybitny związany z Krakowem grafik. W Polsce międzywojennej znany i ceniony głównie za widoki architektoniczne. Tworzył tradycyjne teki, które zawierały litografie z motywami polskiej architektury: Krakowa, Lublina czy Jasnej Góry. 

W 1928 roku ukazała się teka, w której Jan Gumowski przedstawił zabytkową architekturę Gdańska. Dzieło, które stworzył w ciągu ledwie kilku tygodni, jest szalenie intrygujące, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że Gdańsk w tym czasie, z punktu widzenia formalno-prawnego, nie był częścią Polski. Dlatego misja Jana Gumowskiego to nie tylko przedsięwzięcie artystyczne, podjęcie tematu było swego rodzaju manifestacją polityczną.

Widoki, które miał przedstawić na rysunkach, dobrano tak, by podkreślić związki dawnego Gdańska z Polską.

Pobyt artysty w mieście, jak i przygotowanie grafik, sfinansowały polskie władze. Podróż do Gdańska opłacona była przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zapewniono mu motorówkę, którą mógł się poruszać po wodach Motławy. Nawet wydanie teki zrealizowano w wojskowej drukarni. Zadbano, by przygotowane przez artystę materiały zostały rozesłane do renomowanych bibliotek za granicą.

Zadanie, którego podjął się sprowadzony z Krakowa artysta, miało wymiar propagandowy. 

Ważne jest historyczne tło przedsięwzięcia. Po pierwszej wojnie światowej Gdańsk był dziwnym tworem politycznym zawieszonym między Polską, Niemcami a Ligą Narodów. Klasyczny zgniły kompromis, który nikogo nie zadowalał. Niemcy byli niezadowoleni, że miasto, w którym większość mówi po niemiecku, nie jest częścią państwa niemieckiego. Polska miała poczucie niepowodzenia. Nadzieje, że miasto uda się włączyć do polskiego organizmu wraz z istniejącym tu portem, zostały zaprzepaszczone. A zatem nie tylko ekonomiczne, ale i polityczne otwarcie na świat, na które tak bardzo liczono, stało się niemożliwe. Sytuacja ta, która od początku budowała ewidentny konflikt polsko-niemiecki, pozwala też zrozumieć, dlaczego powstała teka Jana Gumowskiego.

Misję powierzono krakowskiemu twórcy. Dlaczego?

Świetne rzemiosło i dobry życiorys. Już za młodu zaangażowany społecznie. Był związanym z PPS propagatorem piłsudczykowskich idei patriotycznych. Po wybuchu I wojny przystąpił do Legionów Polskich. Był jednym z artystów, którzy rysunkiem dokumentowali życie legionowe. W liście do żony pisał: 

„Mnóstwo najrozmaitszych malarzy się kręci, ale oficjalnym malarzem I Brygady jestem tylko ja”. 

I, trzeba przyznać, że był jednym z najciekawszych i najbardziej sprawnych wojskowych twórców. Tworzył arcyciekawe portrety, scenki rodzajowe, życie codzienne żołnierzy.

W swojej sztuce – tradycjonalista.

To sztuka tradycyjna, ale bardzo rzetelna, na swój sposób spektakularna, wręcz wirtuozerska. Wyjątkowo sprawna technicznie. To nie jest jednak zwykłe odtwórcze spojrzenie na miasto, to interpretacja bardzo świadomego artysty. W tece gdańskiej uwagę zwraca choćby oryginalny sposób kadrowania. Gumowski miał zdolność do ekspresyjnego przedstawiania architektury. Na jego rysunkach w martwych z pozoru budynkach czuć jakieś utajone, wewnętrzne życie. To, co jednak najciekawsze w tym cyklu, to przemyślana i konsekwentnie wykreowana, i wcale nierealistyczna – wizja gdańska polskiego.

Czyli?

Tę polskość Gdańska Gumowski świadomie kreuje na różne sposoby. Najważniejszy jest wybór motywów, symboli. I rzeczywiście, każdy z podejmowanych przez niego widoków na miasto zawiera jakiś rodzimy element. A to polski herb widoczny na miejskich bramach czy w portalu Ratusza Staromiejskiego, a to portrety polskich królów na Złotej Kamienicy, a to figurę polskiego władcy na wieży ratusza. Motyw błędnie zresztą podpisany, bo to nie Zygmunt III, a Zygmunt August, ale w tej konwencji nie miało to większego znaczenia. Dla podjętego zadania ważne było, że z gdańskiego ratusza na całe miasto spogląda polski król!

Pokazał Gumowski Kaplicę Królewską ufundowaną wszak przez Jana III Sobieskiego, spichlerz budowany dla polskich królów czy Zieloną Bramę, opisaną jako polskich królów rezydencję. Każda z tych litografii opatrzona jest kalką, a na tych ochronnych kalkach – w trzech językach – są podpisy po polsku, angielsku i francusku. Podpisy obcojęzyczne są niekiedy mocno rozbudowane, po to by wyjaśnić zagranicznemu odbiorcy związki danego motywu z Rzeczpospolitą. Z pomocą Funduszu Kultury Narodowej teka trafiła między innymi do Biblioteki Muzeum Brytyjskiego w Londynie. Ten zagraniczny przekaz liczył się szczególnie.

Gdańsk, fort przy ujściu Wisły, 1928 r. (fot. MNG)

Mimo błędów…

Mimo błędów, które – świadomie popełnione lub nie – w tece się zdarzają, idea, by przekonać o obecności Polski w Gdańsku, była podstawą działania. A zatem pokazuje też Gumowski polskie orły, na gdańskich bramach, na Dworze Artusa, motyw polskiego orła zdobi zresztą okładki teki. Ten zamykający wydanie to orzeł pochodzący z tzw. Sieni Gdańskiej, choć czy to na pewno orzeł polski? Trudno dziś rozstrzygnąć, podobnie jak w sławnej „Apoteozie Gdańska” z Sali Czerwonej – jedni widzieli tam polskiego orła roztaczającego opiekę nad Gdańskiem, inni – znanego z Psalmów opiekuńczego ptaka symbolizującego Jahwe. 

Szukano polskości tam, gdzie może wcale jej nie było?

Liczył się patriotyczny wymiar przedsięwzięcia. Co do wizerunku orła z Sieni Gdańskiej, polska strona tak często go eksploatowała – na pocztówkach, okładkach czasopism, w przewodnikach – że w końcu sami Niemcy w tę polskość uwierzyli i usunęli zabytkowe wyobrażenie. To świetnie pokazuje swoistą „wojnę obrazów”, którą oba narody w Gdańsku toczyły. Trzeba przyznać, że polska strona w kreowaniu obrazu polskiego Gdańska była niebywale pomysłowa i konsekwentna. W pewnym momencie Niemcy postanowili na tę ofensywę zareagować – wizualnym symbolem niemieckiego Gdańska stał się Żuraw. Nic dziwnego, nie sposób znaleźć w tym wspaniałym zabytku żadnych wyraźnych polskich konotacji, polskiego króla czy orła. To przecież potężna średniowieczna budowla z czasów krzyżackich. A do tego kojarzona z potęgą niemieckiego mieszczaństwa w Gdańsku. I z tym sobie jednak Gumowski poradził…

W jaki sposób?

„Spolszczył” Żurawia. (śmiech) Trzeba przyznać, szalenie efektownie. Pokazał go dwukrotnie – raz przed Żurawiem, niczym zjawa, swego rodzaju widmo polskości, pojawia się dziób dawnego żaglowca, z orłem na dziobie, oczywiście. Kiedy indziej Żuraw – tym razem w szerszym kontekście Długiego Pobrzeża – pojawia się w towarzystwie bandery Rady Portu, na której obok herbu Gdańska widnieje także herb Polski! Bardzo to jest zręczne podejście... Plastyczne chwyty, które artysta stosuje, nie są przy tym do końca realistyczne, choć takie się wydają. Gumowski powiększa, na przykład, orła z Bramy Zielonej. Tym razem jeszcze nieznacznie, ale już w wypadku polskiego herbu na Ratuszu Staromiejskim, to powiększenie dziesięciokrotne! To, oczywiście, nie dzieje się przypadkiem, to bardzo przemyślana strategia. Takie wzniosłe, monumentalne, przytłaczające wręcz przedstawienie polskich orłów to rodzaj oddziaływania psychologicznego. Artysta dobrze wie, że widz, który sięgnie po ten widok w bibliotece British Museum, nie będzie porównywał litograficznego widoku z oryginałem w odległym Gdańsku. 

Bardzo ciekawe jest to, że Gumowski w ogóle nie pokazuje wspaniałych średniowiecznych kościołów gdańskich. Pewnie dlatego, że uważał, iż te gdańskie kościoły, powstałe na ogół jeszcze przed inkorporacją Gdańska do polskiej Korony, dość trudno będzie „spolszczyć”. Choć może za słabo tych związków szukał… Bo choćby gotycką kaplicę Świętej Anny przy kościele franciszkanów dałoby się z pewnością w taki polski sposób zinterpretować. 

Jedno jest pewne, artystyczne „chwyty” stosował Gumowski konsekwentnie. Teka z 1928 roku to dzieło niezwykle świadomie wykreowane. Oczywiście, jest to propaganda.

Słowo nie kojarzy się dobrze.

Tak, dziś to słowo nasuwa skojarzenia z jadowitymi plakatami epoki stalinizmu czy narodowego socjalizmu. Tymczasem propaganda to zjawisko bardziej złożone, subtelne. Jako historyka sztuki bardzo mnie ciekawi, w jaki sposób sztuki wizualne tworzą tego rodzaju przekaz. Ja, osobiście, słowa „propaganda” używam neutralnie, to wszak inaczej: „propagowanie”, pojęcie, w którym raczej nie dopatrujemy się już niczego złego. Propagujemy pewne cele, ideały, pożądane zachowania czy wizje świata. Tak było w sztuce starożytnej, w średniowieczu, w Gdańsku „złotego wieku”, tak jest i dziś.

Rysunki Gdańska z teki Jana Gumowskiego zostaną zaprezentowane po raz pierwszy. 

Oczywiście, prace litograficzne opublikowane w 1928 roku są dobrze znane i już wcześniej były prezentowane publiczności, jednak oryginalne, unikatowe rysunki przygotowawcze autorstwa Gumowskiego zostaną, rzeczywiście, zaprezentowane publicznie po raz pierwszy. Rysunki te były w zbiorach rodziny Jana Gumowskiego, która kultywuje pamięć o nim. Jakiś czas temu zadzwonił do mnie wnuk artysty z pytaniem, czy bylibyśmy zainteresowani tym zbiorem? Nie tylko byliśmy zainteresowani, ale i szczęśliwi, że te wspaniałe prace, po upływie niemal stulecia, znów znajdą się w Gdańsku!

„Polski Gdańsk 1928. Teka graficzna Jana Gumowskiego”. Gdzie obejrzeć wystawę?

Zielona Brama, oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku, Długi Targ 24. Wystawa czynna od 18 maja do 14 lipca. Wernisaż – godz. 18. Wstęp wolny.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama