Gdańsk czy Bruksela? Chce pan być nadal marszałkiem, czy kandydować do Parlamentu Europejskiego?
Pomorze. Przede wszystkim chcę zdobyć większość w sejmiku województwa pomorskiego. A to czy będę marszałkiem, nie zależy od moich chęci, tylko od decyzji władz Koalicji Obywatelskiej, w szczególności premiera Donalda Tuska, który zdecyduje, czy będę rekomendowany po wyborach na to stanowisko czy nie.
Ale wieść gminna i miejska niesie, że wybiera się pan do europarlamentu.
Proponuję nie słuchać plotek. Nigdy nie zgłaszałem takich politycznych aspiracji.
Dlatego, że tam jest tłok?
Nie tylko. W polityce interesuje mnie sprawczość. Na poziomie europarlamentu takiej sprawczości, w moim przekonaniu, nie ma. Chyba, że jest się komisarzem, jak to było w przypadku Janusza Lewandowskiego. W samorządzie regionalnym decyzje, które podejmujemy, widoczne są gołym okiem jako konkretne projekty i ich realizacje. A w kwestii rozwoju naszego regionu mam jeszcze wiele planów, które chciałbym zrealizować, jeżeli będzie taka wola wyborców. Dlatego do Brukseli się nie wybieram.
Samorządy przetrwały rządy PiS. W jakim są teraz stanie na Pomorzu?
W znacznym stopniu finansowo „zdewastowane”, nie tylko tak zwanym polskim ładem, ale systemem klientelizmu, który PiS wprowadził. A opierał się on m.in. na coraz większej centralizacji środków finansowych i niektórych zadań i potem redystrybucji tych środków wyłącznie swoim. Teraz dużo będzie zależeć od kohabitacji samorządów z rządem premiera Donalda Tuska.
PiS Pomorza nie kochał.
Pomorza i poszczególnych miast, jak Gdańsk czy Puck, który nie był w gronie pupilów poprzedniej władzy. Ale istniały też niekochane powiaty jak chociażby człuchowski. Z drugiej strony były jednak samorządy, które przyjmowały czeki. A ich wójtowie i burmistrzowie wisieli u klamki wojewody albo ministrów m.in. Marcina Horały, otrzymując spore środki finansowe. To było rujnowanie idei państwa demokratycznego, w którym bez przejrzystych zasad rozdzielano pieniądze.
CZYTAJ TAKŻE: Gniew: Burmistrz pozwał kontrkandydata. Poszło o debatę
Nowa władza nie pójdzie tym torem „dokarmiania” swoich? Pokusa zawsze jest.
Jesteśmy przeciwnikami takich zachowań. Samorząd Województwa Pomorskiego nigdy nie dyskryminował samorządów przy podziale środków z unii, czy budżetu województwa. Przecież środki finansowe na te, czy inne zadania nie są dla włodarzy, ale dla mieszkańców. Rząd Zjednoczonej Prawicy widział to inaczej i karał swoimi decyzjami de facto mieszkańców.
Ale nowa władza może kalkulować podobnie jak PiS, że to się wyborczo opłaca.
I tak i nie, bo PiS przegrał przecież w ostatnich wyborach. To może przynosić efekty na krótką metę, ale nie w długim marszu. Jako samorząd musimy odzyskać pewne kompetencje, odebrane nam i scentralizowane za PiS, takie jak wpływ na funkcjonowanie wojewódzkich funduszy ochrony środowiska, jak ośrodki doradztwa rolniczego, czy wpływ na zarządy melioracji i urządzeń wodnych. Przypomnę, że ta ostatnia instytucja, zwłaszcza na Pomorzu, jest bardzo ważna, bo odpowiadała za ochronę przeciwpowodziową dla Żuław. Premier Donald Tusk jest za tym, żeby nam te instytucje przywrócić, bo wierzy w samorząd i jego siłę sprawczą.
Zostawmy przeszłość, zajrzyjmy w magiczną kulę… PO i PiS w sondażach przed wyborami samorządowymi są na dwóch pierwszych miejscach. Ale Trzecia Droga – spadła na miejsce czwarte, przed Konfederacją. Jaki to może mieć wpływ, pana zdaniem, na mapę polityczną Pomorza po wyborach?
Na pewno będzie duże zróżnicowanie na tej mapie w różnych regionach. Inaczej ta mapa będzie układać się na Pomorzu, w Lubuskiem, Wielkopolsce czy w województwie kujawsko-pomorskim, a inaczej we wschodniej i południowej Polsce. Dużo zależy od tych wyborców, którzy jeszcze nie są zdecydowani na kogo zagłosują. I decyzje podejmą już przy urnie wyborczej.
Liczy pan na więcej radnych Koalicji Obywatelskiej w sejmiku?
Liczę na to, że KO z Trzecią Drogą i Lewicą zdobędą zdecydowaną większość w sejmikach. Dzisiaj, przypomnę, mamy władzę w połowie województw. A Pomorze? Trzeba się liczyć z tym, że Trzecia Droga uzyska kilka mandatów w sejmiku. Jeśli tak, to usiądziemy z nimi do stołu, żeby stworzyć koalicję. Dzisiejsze sondaże wskazują, że na Pomorzu Koalicja Obywatelska może zdobyć co najmniej 17 mandatów. A to daje KO samodzielną większość.
CZYTAJ TAKŻE: Najstarszy kandydat na radnego w Polsce pochodzi z Pomorza
Te najważniejsze sprawy, które czekają Pomorze w najbliższej pięciolatce?
One zostały już przyjęte przez sejmik, także głosami radnych PiS. To strategia rozwoju województwa pomorskiego i regionalne programy strategiczne w kilku obszarach, które wyznaczają kierunek rozwojowy co najmniej do 2030 roku. I najważniejsze – mamy na stole program Funduszy Europejskich dla Pomorza, ale przede wszystkim, z czego się bardzo cieszymy, dostępny jest program i pieniądze w Krajowym Planie Odbudowy.
To co Pomorze może uszczknąć z KPO?
Trudno odpowiedzieć wprost, bo rozdział środków finansowych zależy od postępowań konkursowych, decydujących o tym, który projekt jest lepszy. Dziś mamy już potwierdzenie, że w konkursie na tabor kolejowy jesteśmy na trzecim miejscu w kraju i dostaniemy prawie 250 milionów złotych na zakup 10 nowych pociągów dla województwa pomorskiego. To pierwszy konkret, wynikający z KPO. Ale nie tylko region, lecz także mniejsze jednostki samorządowe otrzymały już takie promesy po postępowaniu konkursowym. Byłem ostatnio w powiecie bytowskim i starosta pochwalił się, że za pieniądze z KPO kupi 10 autobusów niskoemisyjnych. Z kolei starosta słupski kupi 15 takich autobusów.
Słuchając pana, można pomyśleć, że komunikacja jest najważniejsza.
To po prostu pierwsze realne osiągnięcia. Ale tak – komunikacja jest bardzo ważna. Mimo, że jesteśmy regionem kolejowym, to niemal wszędzie gdzie rozmawiam z ludźmi, słyszę o potrzebach lepszego taboru, nowych połączeń, wspólnego biletu. To ma naprawdę kolosalne znaczenie dla mieszkańców.
A są czarne dziury komunikacyjne na Pomorzu?
Oczywiście, np. w powiecie bytowskim. To powiat najsłabiej skomunikowany z Trójmiastem. Także dlatego, że PKP PLK nie wyremontowały do tej pory odcinka z Lipusza do Bytowa, więc pociągi pasażerskie nie mogą dojechać do samego Bytowa mimo, że stacja kolejowa została w tym mieście pięknie odnowiona. Ale nie tylko komunikacja jest dla nas ważna. Za chwilę wystartują konkursy, także z funduszy KPO, na odnawialne źródła energii. W powiecie bytowskim na spotkanie przyszło ostatnio 550 mieszkańców, którzy chcą budować nowe systemy grzewcze w swoich domach. Są żywo zainteresowani fotowoltaiką i pompami ciepła. Będziemy też kontynuować inwestycje w szpitale. To, co na pewno zainteresuje mieszkańców, to budowa nowego centrum pediatrycznego w Gdańsku. To ważny cel w kadencji, która przed nami. Będą też modernizowane kolejne obiekty w opiece zdrowotnej. Planujemy m.in. budowę centrum opiekuńczo-leczniczego na terenie dawnego szpitala zakaźnego. Wiem że na takie centrum czeka starsze pokolenie w tej części naszego województwa.
Przez PiS straciliśmy srebro rodowe jakim jest Lotos. Co w zamian gospodarczo?
Nie tylko straciliśmy Lotos, ale też w pewnym sensie Energę. To bardzo bolesne. Ciężko mi przechodzą przez gardło te słowa, ale Lotos jest już dla nas stracony. Po pierwsze nie istnieje marka, po drugie jego aktywa zostały w znaczący sposób sprzedane Aramco. Ale nie poddajemy się. Chcemy odzyskać aktywa Energi dla Gdańska. I na to jest szansa. Wokół Energi powstało w ostatnim czasie 26 różnych spółek. Ale chcę uspokoić wyborców, że tu na pewno nie chodzi o skok na miejsca w tychże spółkach, tylko o to, żeby te aktywa były ulokowane w naszym regionie. Chcielibyśmy, żeby Energa, wolna w przyszłości od węgla i skoncentrowana na odnawialnych źródłach, była wiodącą firmą w tym względzie.
CZYTAJ TAKŻE: Nowy statek do obsługi farm wiatrowych dla Lotos Petrobaltic
A Lotos?
Prosiłem pana ministra Borysa Budkę, żeby zwrócił uwagę na to, które aktywa Lotosu można by nadal wykorzystać w naszym pejzażu – gdańskim, a nie płockim czy warszawskim. Te aktywa nadal mogłyby stanowić o marce firmy – na przykład Lotos Kolej, Lotos Oil czy też Petrobaltic. Wymieniam w tej chwili trzy firmy, które mogłyby produkować pod marką Lotosu.
No dobrze, a co z MOL?
Trzeba będzie się dogadać z tą firmą, która dostała podczas rządów prezesa Obajtka niemal za darmo markę Lotos. Nie tracę nadziei, że się uda.
To rzeczywiście brzmi jak wróżenie ze szklanej kuli…
To są nasze cele, które chcemy zrealizować. Jest jeszcze elektrownia atomowa, która będzie wzbudzać emocje i kontrowersje. Ale przemawia za nią kontekst globalny, jak wojna prowadzona przez Rosję w Ukrainie, znaczący wzrost kosztów energii itd.
A pan jest za atomem w gminie Choczewo, czy trochę „za, a nawet przeciw”?
To, że w grę wchodzi lokalizacja w pobliżu najbardziej atrakcyjnych plaż na pomorskim Wybrzeżu, przyjmuję z bólem serca. Ale mam świadomość, że od tej inwestycji nie ma już odwrotu. Trzeba tylko w znaczący sposób doprowadzić do sytuacji, w której Pomorze jak najwięcej na tej inwestycji skorzysta. Myślę o infrastrukturze transportowej, o nowych liniach kolejowych, o modernizacji linii kolejowej z Kartuz do Sierakowic i dalej do Lęborka, czy do Choczewa i Łeby od strony Wejherowa.
A jak uspokoić i przekonać do potrzeby atomu tamtejszych mieszkańców?
Przede wszystkim pokazać, że pojawi się rekompensata za straty w turystyce, że będą znaczące inwestycje infrastrukturalne, które rozwiną ten region, że powstanie kilka tysięcy miejsc pracy w czasie budowy elektrowni, a potem, w trakcie eksploatacji około tysiąca. Będzie też sporo podatków, które wpłyną na rozwój gminy w obszarze co najmniej trzech powiatów itd.
Czy pan marszałek interesował się może kolejowymi planami CPK na Pomorzu? Niedawno mieszkańcy Rokitnicy, Radunicy i Pruszcza Gdańskiego wyrażali ogromne obawy. Bo nitki tej kolei mają iść przez domy mieszkańców albo tuż pod ich posesjami.
Z tego co mi wiadomo, te plany CPK, o których pani redaktor wspomina, są bardzo nieaktualne.
Mieszkańców to na pewno nie uspokoi.
Obecny rząd nie przesądził o budowie wszystkich nitek CPK. Spotkałem się niedawno z ministrem Piotrem Malepszakiem, odpowiedzialnym za kolejnictwo w Polsce, który świetnie zna Pomorze. I rozmawialiśmy także o tym. Jest w tej sprawie wiele do poprawienia i ciągle wiele niewiadomych.
Zakończmy rozmowę kulturalnie. Co z kulturą na Pomorzu?
Mamy już nową scenę w Teatrze Muzycznym, Teatrze Wybrzeże, ale jednym z miejsc, które do dzisiaj nie doczekało się poważnej inwestycji jest Opera. Jestem w trakcie rozmów z ministerstwem kultury i mam nadzieję, że w następnej kadencji uda się zrealizować konkretne założenia. Kolejnym ważnym tematem jest stworzenie Muzeum Pomorza, które opowiadałoby o naszym regionie. Nie będziemy oczywiście zapominać o naszych wyjątkowych instytucjach kultury poza Gdańskiem np. Muzeum w Swołowie, czy we Wdzydzach.
Napisz komentarz
Komentarze