Rozmawiamy w szczęśliwym dla ciebie momencie. Twoja „Dolina gniewu”, której akcja dzieje się w Gdańsku w 1945 roku, została uznana za Kryminał Roku w plebiscycie Złoty Kościej. Przed rokiem ten tytuł przyznano również twojej powieści kryminalnej „Czarna krew”.
Bardzo mnie to cieszy i to przynajmniej z dwóch istotnych powodów. Po pierwsze tę nagrodę przyznaje się głosami czytelników, a takie laury są dla autorów zawsze najcenniejsze. Po drugie „Dolina gniewu” nie jest typowym kryminałem, to raczej kryminał historyczny, którego akcja toczy się w mrocznym okresie tuż po zdobyciu Gdańska przez Sowietów. Oczywiście nie brakuje tu intrygi kryminalnej i typowych dla tego gatunku niespodziewanych zwrotów akcji. Ale to także portret miasta, które umiera , studium ludzkiego zdziczenia i samotności. Tym bardziej cieszy docenienie książki z szerszymi ambicjami.
O czym jest twoja najnowsza, trzynasta powieść?
Moi czytelnicy mogą spodziewać się intrygującej historii, wielowymiarowej intrygi kryminalnej i dużej dawki egzotyki. Mam nadzieję, że książka się spodoba. Moją ambicją było stworzenie erudycyjnego thrillera, który zapewni godziwą rozrywkę i przykuje uwagę odbiorcy od pierwszej do ostatniej strony. „Kruchy lód” to opowieść o tym, jak łatwo może zniknąć człowiek, nie pozostawiając po sobie żadnych śladów. O tajemnicy dewastującej życie wielu ludzi, miłości, traumie i ludzkim szaleństwie. Wreszcie o walce dobra ze złem i straszliwej cenie, jaką trzeba zapłacić, aby dotrzeć do prawdy. Czytelnicy mogą spodziewać się wybuchowego połączenia faktów i fikcji, wartkiej akcji i dużej dozy egzotyki. Smuga trafi bowiem na godnego siebie przeciwnika. Z dala od domu, na obcym, wrogim kontynencie. Dochodzenie doprowadzi go aż do wschodniej Afryki, gdzie odkryje, że ludzkie piekło ma wiele imion i znaleźć się w nim może każdy – nawet jeśli na to nie zasługuje.
Tym razem Twój bohater podejmuje się odnalezienia młodej kobiety, która znika bez śladu z warszawskiego dworca.
Nic w tej historii nie jest oczywiste, ani takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Młoda kobieta, siostra jego dziewczyny, znika w biały dzień, na warszawskim dworcu, wypełnionym ludźmi i naszpikowanym kamerami monitoringu. Ta historia mogła zdarzyć się naprawdę. Każdego roku na policję zgłaszanych jest około 19,5 tys. zaginięć obywateli polskich w kraju i za granicą. To ogromna liczba! Ludzie giną bez względu na wiek, płeć i status społeczny. Znikają z powodu chorób fizycznych i psychicznych, wypadków, codziennych problemów, ale także wtedy, kiedy padają ofiarą przestępstw. Statystycznie rzecz ujmując, to właśnie kryminalne pobudki najczęściej stoją za zniknięciami osób młodych, głównie kobiet, które padają nierzadko ofiarą porwań i napadów na tle seksualnym. Tak jak w przypadku zaginięcia Iwony Wieczorek, bardzo często okoliczności ich zaginięcia i stojące za nimi motywy ciągle pozostają nierozwiązana zagadką. I najczęściej źle się kończą. W „Kruchym lodzie” opowiadam taką właśnie historię, choć ma ona więcej wymiarów. To także opowieść o siostrzanej miłości i poczuciu straty, które potrafi stygmatyzować i zmienić czyjeś życie na zawsze.
Marka Smugę na pewno trudno byłoby nazwać konwencjonalną postacią. To prywatny detektyw, który wydając wojnę przestępcom, musi jednocześnie walczyć z własnymi słabościami i uzależnieniami.
To prawda, o Marku Smudze można powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jest typowy. Miałem już po dziurki w nosie schematycznych alkoholików i rozwodników, zaludniających stronice kryminałów, którzy nawet przeżywając katzenjammer, doznają niezwykłego oświecenia umysłu i w ostatniej scenie bezbłędnie wskazują kto zabił. Smuga jest bardzo ludzki w swoich słabościach, w uzależnieniu od pętających go słabości. Cierpi na depresję, niewidzialnego wroga, którego naprawdę trudno pokonać. Łyka garściami tabletki, Faszeruje się tabletkami, to xanax wyznacza dobowy rytm jego dnia. Jak każdy człowiek chorujący na depresję, cierpi na poczucie winy, ma problemy ze snem i brakiem koncentracji. Upada, ale się podnosi. Na szczęście uzbroiłem Smugę w przymioty, które pozwalają mu równoważyć lub niwelować te ograniczenia. Mój bohater jest uparty, dociekliwy, potrafi kojarzyć fakty niewidoczne dla innych, a gdy wymaga tego sytuacja, balansuje na granicy prawa i sięga po metody mocno niekonwencjonalne, zgodnie z maksymą, że cel uświęca środki.
Smuga różni się od twoich wcześniejszych bohaterów, takich jak radca Abell, wachmistrz Kukulka czy Adam Berg. To chyba niełatwe zadanie dla autora, zwłaszcza jeśli chce on uniknąć rutyny i nie kopiowania własnych wzorców?
Oczywiście, że można popaść w rutynę, to realne niebezpieczeństwo, którego trzeba bardzo unikać. Marzyła mi się jako autorowi postać zupełnie odmienna, na tyle sugestywna, że ma szansę żyć własnym życiem. Bardzo zżyłem się z moimi wcześniejszymi bohaterami, każdego z nich wyposażyłem w jakieś cechy indywidualne zaczerpniętego z własnego uniwersum i swojej wyobraźni. I każdy z nich jest inny. Smuga na tym tle jawi się jako postać osobna, każdorazowo musi pokonać osobistego wroga, który skrywa się w nim samym. Tak to sobie wymyśliłem i taki właśnie jest on jest: samotny wilk chadzający własnymi ścieżkami. „Kruchy lód” rozpoczyna się sceną, kiedy przebywający na dobrowolnym zesłaniu Smuga podgląda w Bieszczadach watahę wilków. To zestawienie nie jest przypadkowe, Smuga pasuje do tego świata. A przy tym wszystkim musi wykazać się umiejętnością mimikry i przystosowania do zmieniającego się otoczenia. Tropy wiodą bowiem daleko. Detektyw trafia do komuny squatersów na berlińskim Kreuzbergu, poznaje mroczną stronę tego miasta. A potem ląduje w środku afrykańskiego jądra ciemności, tylko pułkownika Kurtza tam brakuje. Afrykanie mają tam własne problemy, Smuga musi to zrozumieć i zaakceptować, aby pójść dalej. To wszystko wymaga elastyczności i charakteru.
Wyprowadzasz swojego bohatera daleko, aż do Afryki tym razem...
Moim pragnieniem było napisanie powieści, w której fikcja przeplata się z autentyczną materią. A Pemba i Zanizbar ze swoją złożoną historią i niejednoznaczną teraźniejszością stanowią nie tylko egzotyczne – ale także frapujące ramy powieści. Smuga przedziera się w Afryce przez zasieki cudzych kłamstw, półprawd i pozorów, ale nadchodzi moment, gdy uświadamia sobie, że wojna, jaką tam toczy – nie jest jedyna. Afrykanie mają swoją własną i jego krucjata jest dla nich tylko nieistotnym epizodem. Im prędzej to zrozumie, tym lepiej dla niego. Każdy ma bowiem własne piekło, nawet jeśli na nie nie zasługuje.
Napisz komentarz
Komentarze