Arka Gdynia jak za dawnych lat
Kibice żółto-niebieskich po wygranym 5:1 meczu ze Stalą Rzeszów dostali w niedzielę dużą porcję radości i kolejny sygnał, że ich drużyna będzie walczyć o bezpośredni awans do piłkarskiej ekstraklasy. Co więcej, w piątek 1 marca gdynianie w meczu na szczycie tabeli Fortuny 1 Ligi wygrali w Tychach z GKS 1:0.
Dla starszych sympatyków Arki to analogia do lat 70., w których gdynianie dwukrotnie zdobywali promocję do klubowej elity. Po raz pierwszy w 1974, a drugi w 1976 roku. To od tamtych sukcesów zaczęło postrzeganie Arki jako klubu pragmatycznego, potrafiącego skusić najlepszych zawodników z regionu i nie tylko do gry u siebie. Historia nie była potem aż tak łaskawa dla gdyńskiego klubu i jego kibiców, ale ona podobno się powtarza. I wiele wskazuje na to, że właśnie teraz jesteśmy tego świadkami.
Arka jest dziś drużyną pewną swoich możliwości. Jeszcze niedawno nie było to takie oczywiste.
Nowy trener wie, czego chce...
Ogromny wpływ na taką postawę piłkarzy ma trener Wojciech Łobodziński. Jego przyjście do klubu było znakomitym posunięciem władz z odchodzącym już - niechcianym przez kibiców - prezesem Michałem Kołakowskim na czele. Jego pojawienie się w gdyńskim klubie zmieniło wiele, choć niewiele na to wskazywało, bo to nie jest jeszcze trener z gigantycznym szkoleniowym CV czy zdobytym wcześniej wielkim autorytetem. Niespełna 42-letni Łobodziński w swoich wypowiedziach daje się poznać jako człowiek wiedzący czego chce, czego może oczekiwać od swoich podopiecznych, wspierający ich. To wydawałoby się jedne z koniecznych cech dobrego trenera, ale chyba nie każdy polski szkoleniowiec może to o sobie powiedzieć.
CZYTAJ TEŻ: Fortuna 1. Liga. GKS Tychy - Arka Gdynia. Żółto-niebiescy wygrali 1:0 i są samodzielnym liderem
...i rozumie sędziów
Symptomatyczne jest także to, że Wojciech Łobodziński potrafi publicznie usprawiedliwić niekorzystne dla jego drużyny decyzje sędziowskie. Przykładem był podyktowany przeciwko Arce w meczu ze Stalą rzut karny. Dla wielu jego obserwatorów, w tym także szkoleniowca Arki, była to decyzja kontrowersyjna. Mimo to, Łobodziński na konferencji po meczu stwierdził, że mogła ona wynikać z tego, że sędziowie w pierwszej lidze mają mniejszy dostęp do kamer niż w ekstraklasie i dlatego nie widzą spornych sytuacji tak dokładnie jak powinni. To nie jest częsty obrazek po piłkarskich meczach, gdzie szkoleniowcy notorycznie krytykują decyzje arbitrów.
Trener arkowców ma świadomość, że nic nie przychodzi bez ciężkiej pracy i tę cechę stara się przekazać swoim zawodnikom. Ci wydają się rozumieć jego przekaz i efekty przychodzą.
Arka pod wodzą Wojciecha Łobodzińskiego nie od razu zaczęła od gry na poziomie zbliżonym do tego z niedzielnego meczu ze Stalą Rzeszów. Była drużyną grającą nierówno, tracącą dużo bramek, nie potrafiącą wykorzystać swojej przewagi na rywalem. Jeszcze jesienią Arka nie dawała podstaw do tego, by zaliczać ją do murowanych kandydatów do ekstraklasowego awansu. Dziś jest inaczej. Żółto-niebiescy są drużyną jakiej klub i jego kibice od dawna nie mieli.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Quo vadis, Arko? Prezydent Gdyni wstrzymuje finansowanie klubu
- To prawda, że te analogie do lat 70-tych są wyraźne – wspomina Tomasz Korynt, jeden z symboli dawnej Arki, piłkarz, który w 1979 roku zdobył z nią Puchar Polski. - Teraz znowu Arka stoi przed ogromną szansą awansu, z tym, że dziś jest ona jeszcze większa, bo są baraże i wchodzą trzy drużyny – dodaje.
Jego zdaniem Arce do sukcesu potrzebne jest utrzymanie stałego, wysokiego, poziomu mobilizacji.
- Na pewno ogromną rolę w tym procesie odgrywa trener – dodaje Tomasz Korynt. - Przyznaję, że nie znam trenera Łobodzińskiego, ale w piłce od niepamiętnych czasów obowiązuje zasada, że o trenerze świadczą wyniki – dodaje. Według Tomasza Korynta Arka prezentuje się dobrze, bo tak została przygotowana do sezonu i teraz wyzwaniem wszystkich związanych z klubem jest to, by utrzymała tę formę do końca sezonu. Były piłkarz podkreśla duże znaczenie zmian właścicielskich w klubie, które są na „ostatniej prostej”, dla utrzymania poziomu motywacji wśród zawodników i sztabu trenerskiego.
O ile dobre przygotowanie, umiejętny balans i odwaga to widoczne cechy w grze Arki, to kwestia wiatru już od drużyny nie zależy. Być może ten dobry wiatr w żagle, to powrót do wsparcia klubu przez miasto, pomoc sponsorów i ostateczne usankcjonowanie zmiany właściciela Arki?
Napisz komentarz
Komentarze