O sprawie Julii Landowskiej [wyraziła zgodę na publikację wizerunku oraz nazwiska w pełnym brzmieniu – dop.red.] studentki, która podczas protestów w październiku 2020 roku w Gdańsku nie przyjęła policyjnego mandatu za to, że krzyczała „J***ć PiS”, pisaliśmy wcześniej. Kobieta, wyrażała w ten sposób sprzeciw wobec działań partii rządzącej, podczas ulicznej demonstracji przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, restrykcyjnie ograniczającemu dostęp do legalnej aborcji w Polsce. Początkowo, wyrokiem nakazowym sąd uznał Landowską winną wykroczenia używania słów wulgarnych w miejscu publicznym i wymierzył jej karę grzywny w wysokości 50 złotych. Po jej sprzeciwie wobec tego orzeczenia, Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe, po przeprowadzeniu procesu w „tradycyjnej” formie, uznał kobietę za winną wykroczenia, odstępując jednak od wymierzenia jej kary.
CZYTAJ TEŻ: Krzyczała „j***ć PiS” podczas Strajku Kobiet. Studentka z Gdańska idzie ze skargą do Strasburga
W czwartek 25 stycznia 2024 roku, po apelacji obrony, sprawa trafiła na wokandę w II instancji. Na sali zabrakło reprezentanta policji i z uwagi na brak wniosków formalnych, przewód sądowy został zamknięty, a głos w ramach tzw. mów końcowych zabrała obrona oraz sama obwiniona – Julia Landowska.
Głos obrony: „Te protesty były wyrazem gniewu, desperacji kobiet”
- Czy gdyby Julia była kibicem, który z takiego meczu wraca i posługiwała się taką przyśpiewką: „Arka Gdynia, k***a świnia”, to czy również byłaby obwinioną w postępowaniu karnym? – pytała nawiązując do derbów Trójmiasta adwokat Anna Niestępska, obrońca Julii Landowskiej. - A pytanie jest jeszcze o tyle ciekawsze, że zastanawia mnie bardzo czy Julia byłaby obwinioną, gdyby była mężczyzną? Ta sprawa ma wiele aspektów, ale mam wrażenie również, że mamy do czynienia tutaj z pewną nierównością, jeżeli chodzi o postrzeganie kobiet, które posługują się dosadnymi środkami wyrazu, którym po prostu w przestrzeni publicznej, niestety tak to wygląda, że wolno mniej – dodała.
- Wysoki sądzie: jak inaczej można to nazwać niż hipokryzją? - mecenas pytała retorycznie, nawiązując do tego, że podobnego języka używają nie tylko kibice piłkarscy, ale również politycy.
Czy gdyby Julia była kibicem, który z takiego meczu wraca i posługiwała się taką przyśpiewką: „Arka Gdynia, k***a świnia”, to czy również byłaby obwinioną w postępowaniu karnym? A pytanie jest jeszcze o tyle ciekawsze, że zastanawia mnie bardzo czy Julia byłaby obwinioną, gdyby była mężczyzną?
Anna Niestępska / adwokat
Przekonywała, że centralnego miejsca w sprawie, wbrew wcześniejszym analizom Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, wcale nie stanowi kwestia użycia słów uznawanych za nieprzyzwoite. Parafrazowała też Hipokratesa [obwiniona jest studentką medycyny – dop.red.] „nadzwyczajne czasy wymagają nadzwyczajnych środków”, przekonując, że właśnie taki – ekstraordynaryjny był charakter protestów, podczas których dojść miało do złamania prawa. - Te protesty były wyrazem gniewu, desperacji kobiet, ale nie tylko kobiet – stwierdziła.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Gdańsk: W PiS bez zmian. Na Proteście Wolnych Polaków o „bandytach” i „okupantach”
Przyznała, że jej klientka krzyczała „J***ć PiS”. Jednak, choć uznała, że to „przekroczenie pewnych norm”, zastrzegła, że wcześniej ze strony Julii Landowskiej doszło do bezskutecznych prób merytorycznych rozmów z posłami PiS z Gdańska.
Adwokat wskazywała również, że w tym przypadku karanie za wypowiedź może mieć „efekt mrożący” (a więc zniechęcać obywateli do zabierania głosu i uczestnictwa w demonstracjach wyrażających sprzeciw wobec działań władzy) oraz przytoczyła przykłady ostatecznie uniewinnionych: kierowcy, który odpowiadał przed sądem za trąbienie klaksonem w rytm skandowania „J***ć PiS” na demonstracji ulicznej i młodego mężczyzny, który podczas antyrządowych protestów niósł transparent z hasłem „Wy*****ać”.
Zwróciła też uwagę na młody wiek, zaangażowanie społeczne Julii Landowskiej, okoliczności w jakich użyła inkryminowanych słów (protestu liczny), a także fakt, że kobieta zostanie w przyszłości lekarzem-ginekologiem. Akcentowała też brak społecznej szkodliwości zachowania obwinionej.
Julia Landowska: „postąpiłabym dokładnie w ten sam sposób jeszcze raz”
Sama obwiniona zaznaczyła, że za 2 dni czeka ją najważniejszy egzamin na uczelni, jednak zamiast się do niego uczyć, siedzi na sądowej sali. Długo i osobiście odnosiła się do sytuacji, wskazując na wsparcie ze strony rodziny, którego doświadcza, wspominając swoją działalność w harcerstwie, udział w akcjach charytatywnych i inne doświadczenia związane z zaangażowaniem społecznym. Jak powiedziała – medialny rozgłos sprawy obok licznych wyrazów wsparcia, oznaczał dla niej również „falę hejtu”.
- Nie wyszłam na ulicę, bo miałam za dużo czasu, energii, czy po prostu chciałam sobie pokrzyczeć wulgaryzmy. Gdy wyszłam na ulicę 22 października 2020 roku, codziennie byłam na ulicy i codziennie protestowałam. Nasz protest trwał przez ponad 100 dni, a potem stopniowo przekształcał się w Fundację Widzialne, która do tej pory działa już ponad 2 lata – relacjonowała Julia Landowska, członkini zarządu Fundacji Widzialne, która opowiadała o aktywności tej organizacji („realizacja pełni praw osób wykluczonych, dyskryminowanych systemowo – w tym w szczególności ze względu na płeć i pochodzenie”).
Obwiniona opowiadała też o motywacjach, jakie kierowały nią podczas udziału w protestach – troską o bliskich i znajomych, ale też obce osoby, doświadczone radykalnie ograniczającym dostęp do aborcji orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego.
- Walczę o to, żeby każdy i każda, bez względu na poglądy polityczne, poglądy religijne czy światopogląd, miał prawo do decydowania o sobie. Chciałabym, żeby decyzję o sobie – o tym, co jest najważniejsze i dla mnie najlepsze – żebym mogła podjąć ją ja, a nie mężczyzna w garniturze – zadeklarowała działaczka, która cytowała głośną wypowiedź Mariana Turskiego z uroczystości 75. rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau („Nie bądźcie obojętni...”). - Wysoki sądzie: tak, krzyczałam „j***ć PiS” i postąpiłabym dokładnie w ten sam sposób jeszcze raz; nieważne jaka partia wydałaby taki haniebny wyrok. W moim odczuciu, uznanie mnie za winną w tej sprawie będzie tylko i wyłącznie karą dla mnie za działania prospołeczne. Wiem jedno: nigdy w moim życiu, nieważne w jakiej bym była sytuacji, nie chcę i nie pozostanę bierna – zaznaczyła, apelując o jak najszybsze wygłoszenie wyroku.
Tak, krzyczałam „j***ć PiS” i postąpiłabym dokładnie w ten sam sposób jeszcze raz; nieważne jaka partia wydałaby taki haniebny wyrok. W moim odczuciu, uznanie mnie za winną w tej sprawie będzie tylko i wyłącznie karą dla mnie za działania prospołeczne. Wiem jedno: nigdy w moim życiu, nieważne w jakiej bym była sytuacji, nie chcę i nie pozostanę bierna
Julia Landowska
Wyrok: uniewinnienie
- Stan faktyczny jest niekwestionowany, albowiem obwiniona nie zaprzeczyła użyciu słowa, o którym mowa w treści wniosku o ukaranie, oskarżyciel publiczny nie kontestował, że do użycia tego słowa doszło w okolicznościach określonych w kontekście sytuacyjnym – powiedziała kilka godzin później, w ustnym omówieniu motywów orzeczenia sędzia Anna Czaja z Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Jakkolwiek nie może być wątpliwości, że użyty przez obwinioną czasownik jest, najoględniej rzecz ujmując, pomijany w słownikach literackiej polszczyzny, niemniej jednak jest słowem funkcjonującym w potocznym obiegu i niewątpliwie – jak każde inne słowo należące do kategorii tych niemieszczących się w słownikach, zdecydowanie wzmacnia przekaz – podkreśliła.
Sąd uniewinnił obwioną, a kosztami postępowania obciążył Skarb Państwa. Natomiast sędzia przypomniała, że dla uznania jakiegoś czynu za wykroczenie, konieczna jest jego „społeczna szkodliwość” i wskazała, że w tym przypadku doszło do konfliktu wartości: obyczajności publicznej oraz konstytucyjnej wolności słowa.
Jakkolwiek nie może być wątpliwości, że użyty przez obwinioną czasownik jest, najoględniej rzecz ujmując, pomijany w słownikach literackiej polszczyzny, niemniej jednak jest słowem funkcjonującym w potocznym obiegu i niewątpliwie – jak każde inne słowo należące do kategorii tych niemieszczących się w słownikach, zdecydowanie wzmacnia przekaz
Anna Czaja / Sąd Okręgowy w Gdańsku
- Sąd odwoławczy w realiach rozważanej sprawy, tej właśnie swobodzie wypowiedzi przydał znaczenie większe, mając na uwadze to, że społeczna szkodliwość tego zachowania właśnie musi mieć charakter oceny konkretnej, a nie abstrakcyjnej – wskazała. Przypomniała, że „kwestie związane z terminacją ciąży są problemem ważkim społecznie”, natomiast zwróciła uwagę na kontekst w jakim padały wulgarne słowa – wyroku, który bez debaty, „niejako bocznymi drzwiami” rozstrzygał sprawę.
- Powiem szczerze, że spodziewałam się takiego wyroku. Jest to dla mnie tak ogromna ulga. Ta sprawa się toczy od ponad 3 lat. To jest praktycznie jedna ósma mojego życia – skomentowała tuż po opuszczeniu sądowej sali Julia Landowska. - Mimo że to jest sprawa o wykroczenie, to to jest coś, co po prostu nieustannie było z tyłu mojej głowy i wiedziałam, że prawo jest po naszej stronie i że prawo prędzej, czy później zwycięży, więc jest to dla mnie ogromny sukces i tak jak już powiedziałam podczas rozprawy: czuję się w pewnego rodzaju reprezentacją wszystkich osób, które w Polsce dostawały podobne wyroki i które nie miały tej możliwości by być reprezentowanym przez kogoś. Jest to też walka w imieniu wszystkich tych osób i dla mnie też takie symboliczne pokazanie, że nieważne jaka władza rządzi, prędzej czy później te władze dochodzą do końca, a prawo chroni obywateli i wolność wypowiedzi i prawa po prostu człowieka – dodała.
Zaznaczyła, że warto było podjąć walkę, choć ta kosztowała ją i jej rodzinę „bardzo dużo nerwów i stresu”. Podziękowała swoim pełnomocnikom oraz zapowiedziała, że decyzję w sprawie podtrzymania lub cofnięcia skargi złożonej do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, podejmie po konsultacji z nimi.
Napisz komentarz
Komentarze