Losy zabytków jak z filmu sensacyjnego
Nic tak nie rozpala wyobraźni, jak opowieść o skarbach. Zaginionych, wywożonych pod osłoną nocy, dla których poświęcano ludzkie życie.
– Niektóre losy wojenne i powojenne zabytków z Bazyliki Mariackiej nadają się na książkę, jeśli nie na film sensacyjny – uważa prof. Jacek Friedrich, dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku. – Część z nich przepadła. Niektóre skrzynie udało się odnaleźć po wojnie, część wracała po latach, część się rozpraszała.
Próbę oszacowania zasobu zabytków, które ocalały z kościoła Mariackiego, podjęto ostatnio na zlecenie gdańskiego Muzeum Narodowego, w ramach dotacji celowej resortu kultury.
– Weszliśmy we współpracę z trojgiem ekspertów spoza muzeum i przygotowaliśmy zestawienia obiektów, znajdujących się w zbiorach zagranicznych, bibliotecznych i kościelnych, a także strat, nie tylko wojennych – wyjaśnia dr Franciszek Skibiński, zastępca dyrektora MN w Gdańsku. – Zakładamy, że te zabytki gdzieś są, trzeba tylko je znaleźć.
Zanim jednak opowiemy o efektach poszukiwań, warto cofnąć się w czasie...
Znikające, bezcenne
Bogactwo przedwojennego skarbca Bazyliki Mariackiej porównywano z zawartością Bazyliki św. Piotra w Rzymie.
Jeszcze w 1945 r., jak pisał w monografii Bazyliki Mariackiej konserwator zabytków Wolnego Miasta Gdańska prof. Willi Drost, skarbiec kościoła tworzyło 541 zabytkowych elementów: kielichów, monstrancji, relikwiarzy, statuetek, kartuszy trumiennych i innych obiektów ze złota, srebra, kości słoniowej i drogich kamieni. Do tego dochodził zbiór ornatów, kap ołtarzowych, stuł i różnych paramentów tekstylnych oraz wyjątkowe ołtarze. A także obrazy, z bezcennym tryptykiem Hansa Memlinga „Sąd Ostateczny”
Kiedy w marcu 1945 r. zapłonął podpalony przez wojska radzieckie Gdańsk, a ogień topił nawet cegły kościoła Mariackiego, zabytków nie było już w świątyni. Większość wywieziono do Niemiec, część ukryto na Pomorzu. Ich śladami ruszyli pracownicy Komitetu ds. Sztuki, zabezpieczani przez budzące grozę oddziały jednostki radzieckiego kontrwywiadu Smiersz („śmierć szpionom”). Korzystali z listy, pozostawionej przez niemieckich muzealników.
I tak tryptyk Memlinga został wywieziony do ZSRR z Turyngii. Kilkanaście tysięcy dzieł sztuki numizmatów z całego Gdańska trafiło do Muzeum Puszkina w Moskwie. Znalazł się tam także jeden z dwóch dyptyków Winterfeldów z ok. 1490 r., przedstawiający Pokłon Pasterzy.
– Wcześniejszy, pochodzący z około 1430 roku, znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie, ale jest też późniejszy ołtarz z końca XV wieku, ufundowany przez tę samą rodzinę, który jest w Moskwie – mówi prof. Friedrich. – Obawiam się, że za mojego życia, nawet na wystawę czasową, dyptyk ten do Gdańska nie przyjedzie.
Na szczęście Memling wrócił do Polski w 1956 roku. Najpierw wystawiono go w Muzeum Narodowym w Warszawie, a od 1958 r. dzieło jest w Gdańsku.
Zagadką pozostają losy wyrobów złotniczych ze skarbca Bazyliki Mariackiej.
– W zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku są jedynie trzy obiekty, które z całą pewnością łączymy z kościołem NMP – wyjaśnia dr Skibiński. – Pewna liczba naczyń liturgicznych, w tym średniowiecznych kielichów mszalnych figuruje na liście strat wojennych. Niemniej nadal jest to kropla w morzu. W kościele były setki takich przedmiotów, ze względu na liczbę kaplic i ołtarzy. Co się z nimi stało? Możemy brać pod uwagę praktycznie wszystkie możliwości: od przetopienia, także w odległych już czasach, przez trafienie do obrotu antykwarycznego i pozostawanie w zbiorach prywatnych. W muzeach znajduje się wiele sprzętów liturgicznych, np. kielichów, które są wiązane z Gdańskiem, ale trudno jest określić, czy pochodzą one z kościoła Mariackiego, czy z jakiejś innej, gdańskiej świątyni.
W latach 90. o możliwym miejscu ukrycia wyrobów złotniczych opowiadał wnuk Aleksego Cellego, który między marcem a lipcem 1945 r. był tłumaczem w radzieckiej komendanturze w Gdyni. Celle wspominał o nieudanej próbie sforsowania przez Rosjan sejfu wodnego, znajdującego się w podziemiach niemieckiego banku przy Długim Targu.
W latach 90. o możliwym miejscu ukrycia wyrobów złotniczych opowiadał wnuk Aleksego Cellego, który między marcem a lipcem 1945 r. był tłumaczem w radzieckiej komendanturze w Gdyni. Celle wspominał o nieudanej próbie sforsowania przez Rosjan sejfu wodnego, znajdującego się w podziemiach niemieckiego banku przy Długim Targu. Skarbiec został zatopiony pod dwumetrową warstwą wody. Według niepotwierdzonych pogłosek właśnie tam miały trafić zabytki ze skarbca Bazyliki. Do sejfu usiłowali dotrzeć przed 40 laty gdańscy poszukiwacze zabytków. Również Niemcy mieli występować o zgodę na badania tego miejsca. Ostatecznie zgody nie dostali, a dziś nad rzekomym sejfem stoi luksusowy hotel.
Skarbiec mógł też zostać rozkradziony.
– Niektóre dzieła sztuki znajdują się w prywatnych rękach, sprzyjał temu chaos wojenny – mówi dyrektor Friedrich. I dodaje: – Jesteśmy jednym z nielicznych muzeów w Polsce, tak mocno zaangażowanych w badania strat wojennych.
Rozsiane po świecie
Ile przedmiotów z Bazyliki Mariackiej rozsianych jest po świecie?
– Można mówić o setkach różnorodnych obiektów – twierdzi dr Franciszek Skibiński.
Zdaniem dr. Skibińskiego, najciekawsza jest kwerenda, dotycząca zbiorów zagranicznych. Zdecydowaną większość obiektów stanowią tekstylia: szaty liturgiczne, bądź ich fragmenty. W zbiorach norymberskich znajduje się ok. 80 przedmiotów, kolejny największy zespół zgromadzono w Lubece. Z kwerendy wynika, że jest tam niespełna 90 obiektów, które trafiły do Lubeki po wojnie.
Zabytki mariackie przechowywane są m.in w Muzeum Rzemiosła Artystycznego w Berlinie, w Monachium, Kolonii, Krefeld, ale także w Victoria&Albert Museum w Londynie, Wiedniu, Brukseli, Bazylei oraz w USA (Cleveland, Detroit, Chicago czy Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku).
Najczęściej są to niewielkie obiekty bądź fragmenty szat liturgicznych. Tzw. skarb paramentów kościoła Mariackiego był obiektem dużego zainteresowania na przełomie XIX i XX wieku. Sporo instytucji i osób starało się pozyskać przykłady tkanin średniowiecznych. Przekazywano ich próbki, wycinając z szat.
Tylko w zbiorach Muzeum Narodowego w Gdańsku znajduje się prawie 200 sztuk samych tkanin. Poza Gdańskiem jest ich – pomijając obiekty ukryte w muzeach rosyjskich – niecałe 300. Przed wojną było 540. Brakuje więc około 250.
Część paramentów wróci do Gdańska. W grudniu ub. roku niemiecka Unia Kościołów Ewangelickich i Kościół Mariacki w Gdańsku podpisali w Hanowerze deklarację, o przeniesieniu w najbliższych latach prawa do tekstyliów na Bazylikę Mariacką.Kolejnym, niezwykle ciekawym tematem są mariackie ołtarze.
– Zachowała się pokaźna grupa około 30 nastaw ołtarzowych w różnym stanie – opowiada wicedyrektor Muzeum Narodowego. – Wiele z nich znajduje się w muzeach, głównie w Muzeum Narodowym w Warszawie i Gdańsku. Zdarza się obecnie, że np. część środkowa ołtarza należy do jednego muzeum, a skrzydła – do innego.
Wspomniany już dyptyk Winterfeldów z Muzeum Puszkina w Moskwie trafił na listę strat wojennych MKiDN. Nie ma szans, by niektóre z ołtarzy w ogóle do nas wróciły – jest wśród nich późnogotycki ołtarz główny w kościele krzyżackim w Wiedniu, który jeszcze w XIX wieku został całkowicie legalnie kupiony w Gdańsku.
I na koniec istotna wiadomość: badania rozproszonych zabytków z kościoła Mariackiego podjęto w związku z pomysłem stworzenia w Gdańsku autentycznego skarbca.
Gdańszczanie złożyli się na ten skarb
W Polsce mamy dziś tylko dwa skarbce z prawdziwego zdarzenia: na Wawelu i na Jasnej Górze. Czy jest szansa, by trzeci – zbudowany do ochrony najcenniejszych obiektów pochodzących z Bazyliki Mariackiej powstał obok świątyni w Gdańsku?
– Nazwa Skarbiec Mariacki, choć robocza, przylgnęła do tego projektu – mówi Jacek Friedrich. – Jest to jednak swego rodzaju kreacja. Używamy jej, gdyż rozproszone obiekty, o których marzymy, by znalazły się w skarbcu, są niewątpliwie skarbami. Ocalałymi z wojny, z kataklizmów historycznych i pokazującymi, jak bardzo bogate było dziedzictwo Gdańska, a przede wszystkim kościoła Mariackiego. Obecnie są one rozproszone w różnych miejscach, w różnym stopniu dostępne dla publiczności. Dlatego owe dziedzictwo nie funkcjonuje tak, jak powinno.
Ks. Ireneusz Bradtke, proboszcz kościoła Mariackiego przypomina, że o idei stworzenia skarbca przy bazylice mówił jako pierwszy prezydent Paweł Adamowicz. I choć potem podchwyciły pomysł poprzednie już władze resortu kultury, warto popatrzeć na projekt ponad podziałami politycznymi.
– Miało to być muzeum jednego obrazu – „Sądu Ostatecznego” Hansa Memlinga, do czego można by było dołączyć kolekcję szat z kościoła Mariackiego, z których dwie trzecie posiada Muzeum Narodowe w Gdańsku, a jedna trzecia (103 eksponaty) jest w Lubece i Norymberdze – mówi ks.Bradtke. – Stronie niemieckiej zależy, by były one eksponowane z należytą troską. A to gwarantuje budowa skarbca. Byłaby to fenomenalna rzecz. Wizytówka Gdańska, wizytówka Polski.
Ks Bradtke dodaje, że musi to jednak być realizowane na mądrych zasadach partnerskich. – Nie chodzi o oddanie obiektów, możemy to zrobić na zasadzie współpracy, dialogu, a nie wymuszania – podkreśla.
Choć wszyscy mają świadomość, jak będzie to skomplikowane od strony politycznej, formalnej, finansowej, organizacyjnej (porozumieć musi się co najmniej osiem podmiotów: od miasta, przez Kościół, resort kultury, marszałka województwa pomorskiego, konserwatora zabytków, po obecnych dysponentów obiektów, pochodzących z Bazyliki Mariackiej) odzew w większości był pozytywny.
– Jestem już po rozmowie z ks. prałatem Ireneuszem Bradtke, z panią prezydent Aleksandrą Dulkiewicz. Marszałek Mieczysław Struk też był przeze mnie informowany – wylicza Jacek Friedrich. – Mam nadzieję, że nowe władze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego też wyrażą zainteresowanie inicjatywą. Wszyscy rozmówcy do tej pory przyznawali, że jest to kulturotwórczy pomysł wartościowy dla gdańszczan i turystów.
Muzealnicy proponują, by nie ruszać niezwykle skomplikowanych kwestii własnościowych. Zgodnie z pomysłem dyr. Jacka Friedricha zamierzają wykorzystać mechanizm depozytu. Oznacza to, że właściciele poszczególnych obiektów przekażą je w depozyt do skarbca.
W skarbcu mają być prezentowane tylko dzieła najwybitniejsze, najwyższej jakości. Łącznie z „Sądem Ostatecznym” Hansa Memlinga. – Właśnie to jedno z najcenniejszych dzieł sztuki w polskich zbiorach jest głównym powodem, dla którego miałby powstać Skarbiec Mariacki – tłumaczy Jacek Friedrich.
Skarbiec zapewniłby dziełu Memlinga stabilne, bezpieczne warunki. Budynek Muzeum Narodowego ma drewniane stropy i zawsze istnieje ryzyko pożaru. Robimy wszystko, by do niego nie doszło, ale nie możemy się oszukiwać – wiele muzeów w historii spłonęło. Nowa, betonowa i niepalna konstrukcja ze środkami bezpieczeństwa, pozwalająca na błyskawiczną ewakuację arcydzieła tej rangi, eliminuje to ryzyko.
Jacek Friedrich / dyrektor Muzeum Narodowego w Gdańsku
Drugim celem jest pokazanie „Sądu Ostatecznego” szerszej publiczności. Nie oszukujmy się, miliony turystów nie przychodzą na ul. Toruńską obejrzeć Memlinga. Położenie muzeum nie przyciąga. Inaczej byłoby w przypadku skarbca, usytuowanego przy Bazylice Mariackiej. – Skoro ludzie nie przychodzą do Memlinga, może niech Memling wyjdzie do ludzi? – zastanawia się prof. Friedrich.
A Franciszek Skibiński dodaje, że skatalogowany zbiór zabytków, pochodzących z Bazyliki Mariackiej robi na nim coraz większe wrażenie. – Na razie mamy już tyle obiektów realnie istniejących, że jest na czym pracować – twierdzi. – Gdyby zestawić obok siebie tylko kilka cennych ołtarzy, mielibyśmy w je dnym miejscu jeden z najlepszych zbiorów sztuki późnego średniowiecza i wczesnego renesansu w Europie Środkowej. Z Memlingiem, ołtarzem Jerozolimskim, ołtarzem św. Elżbiety. Ważne, by dzieła związane z Gdańskiem były prezentowane w miejscu podkreślającym kulturę artystyczną miasta. Te rzeczy były przecież fundowane przez mieszkańców, którzy także utrzymywali kaplice i ołtarze.
I to jest dziedzictwo tej historii.
Napisz komentarz
Komentarze