Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Manuela Gretkowska: PiS nie ma mózgu, to rozpadające się cielsko

Przez te osiem lat patrzyliśmy na to, jak łatwo się można sprzedać. I to też była dla nas lekcja wyjątkowa, przekonać się kim naprawdę jesteśmy. Sędzią Tuleją, Żurkiem, prokuratorką Wrzosek czy śmiejącym się im w twarz, drącym dokumenty Nawackim, albo Dudą, który z konstytucji zrobił wycieraczkę pałacu prezydenckiego - mówi pisarka Manuela Gretkowska.
Manuela Gretkowska: PiS nie ma mózgu, to rozpadające się cielsko

Autor: Archiwum prywatne

Noc z 15 na 16 października była nocą poślubną Polski z demokracją – napisała pani w mediach społecznościowych. Ale patrząc na to, co się nadal w polityce dzieje, mam wrażenie, że to „małżeństwo” ma ciągle pod górkę.

Bo w małżeństwie przecież tak jest. A ja z tego wesela jeszcze nie wyszłam, cały czas euforycznie na poprawinach, poprawianiu tego, co PiS zniszczył. Wierzę, że skoro nie będzie już populizmu i autorytaryzmu to wszystko się uda. Po prostu normalność, wreszcie. Może nie jesteśmy jeszcze orłami demokracji, ale orlątkami na pewno.

Przez osiem ostatnich lat prowadziła pani w mediach społecznościowych własną krucjatę przeciwko łamaniu prawa przez PiS.

Pisałam prawdę, a prawda to zakała dla PiS-u. Oni, tylko w mgle smoleńskiej legendy zakłamani, potrafią opowiadać i pod osłoną tej mgły kraść. Byłam więc wzywana na przesłuchania, uruchomiła się prokuratura. Miałam poczucie osobistej klęski, widząc jak garstka nieudaczników i przestępców politycznych rujnuje wielomilionowy, świetny kraj, z tak dużym potencjałem, na który pracowaliśmy ostatnie 20 lat. Jak rujnuje życia ludzkie. To tak, jakbym oglądała film puszczony od tyłu, od demokracji do komuny w nowym, nowocześniejszym wydaniu. I nic z tym nie mogła zrobić. To było gorsze, niż narzucona komuna. Bo jak można być ogranym przez takie polityczne, rodzime dno? Inteligencja ograna przez patologię? Dodatkowo jeszcze wydawało się nam, że jesteśmy garstką wyizolowanych, człapiących na demonstracjach. Skamieliną przyklejoną do prawdy, wolności i Europy. Moje pokolenie zostało zdradzone przez rodziców, siedzących w kościele i młodych siedzących przed komputerami. Tak przez te 8 lat sądziłam. Trudno było przymykać oczy na to, że wielu starszym ludziom widzącym, co wyprawia Kaczyński, serce nie wytrzymywało. Nie tylko tym, którym zabierano emerytury.

O jakie emerytury chodzi?

Esbeckie.

Bronić dzisiaj esbeckich emerytur to duża odwaga.

Nie mówię o esbekach, a o sprawiedliwości. Wielu w tej grupie było pokrzywdzonych. Nie mieli nic wspólnego z inwigilacją, podsłuchami, nie byli oficerami, funkcjonariuszami, tylko zajmowali się urzędniczą pracą. Nawet służba zdrowia była w to zaplątana. Moje pokolenie miało wrażenie, że Kaczyński zabiera nam dorobek życia. Piotr Szczęsny spalił się na znak protestu. Już powoli zapominamy o tym. Ale nie zapomnę zdjęcia wyjeżdżającego nocą z Sejmu dziada w kaszkieciku, spod którego uśmiechał się upiornie jak potępieńcy na obrazach Boscha. Tej nocy udało mu się ukatrupić konstytucję. Kim jest ten pan w kaszkieciku, który nam to zrobił? Nikim.

Jakiego dziada ma pani na myśli?

Skurdupla”…, który się śmiał, bo udało mu się przekręcić demokrację. Raz wygraliśmy cudem Solidarność, teraz rozum, wygrywając wybory.

Mimo, że ta władza pisowska nie chce jeszcze oddać władzy?

To tylko formalność, tak jak formalnością będzie ich skazanie. Fasada Kaczyńskiego, którego nazywano „genialnym strategiem” rozpadła się. Odpadły podtrzymujące go sztachety. Drabinki miesięcznicowej też zabraknie. Może teraz zabrać nikomu niepotrzebne barierki spod Sejmu i się nimi osłaniać przed normalnością. Ale przed nim samym nic go już nie obroni.

Fasada Kaczyńskiego, którego nazywano „genialnym strategiem” rozpadła się. Odpadły podtrzymujące go sztachety. Drabinki miesięcznicowej też zabraknie. Może teraz zabrać nikomu niepotrzebne barierki spod Sejmu i się nimi osłaniać przed normalnością. Ale przed nim samym nic go już nie obroni.

Wielu ekspertów jest zdania, że PiS jeszcze może coś wymyślić, że się nie podda tak łatwo.

Nie sądzę. PiS nie ma mózgu, a jeśli ma to taki malutki jak dinozaura, przysypiającego w ławie sejmowej. Rozdęty swoją urojoną wielkością PiS to jego rozpadające się cielsko.

Ale przez osiem lat ten mózg pozwalał im trzymać naród w garści.

Zaszantażowany przemocą. Ludzie czekali na wybory, wierząc w demokrację i w to, że wszystko rozegra się przy urnach. Nie wychodzili na ulicę. PiS nawet nie spodziewał się porażki. Przy tej propagandzie jaką uskuteczniali, myśleli, że zwycięstwo mają w kieszeni. Byli tak głupi. Wszystko było ich, urzędy, pieniądze, media jak na Węgrzech. Sprowadzali stamtąd spin doktorów. Ale nie mieli normalności. I co? Kołyski, nie tylko te z in vitro, wygrały z trumnami smoleńskimi, wyklętymi. Wygrała normalność i życie, nowoczesność.

Ale pani napisała też, że niewiele się w naszym kraju od komuny zmieniło. Że te 30 procent popierających stan wojenny czy inną dyktaturę zawsze będzie.

Może po likwidacji TVP Info spadnie do 20 procent.Taki procent jest w każdym narodzie. I w naszym też. Demokracja nie zabrania nikomu być ogłupionym. To pisowski populizm tępił inteligencję i uczciwość.

Myśli pani, że to będzie wreszcie kraj dla kobiet?

Absolutnie tak.

PiS nie ma mózgu, a jeśli ma to taki malutki jak dinozaura, przysypiającego w ławie sejmowej. Rozdęty swoją urojoną wielkością PiS to jego rozpadające się cielsko.

Nie mogę się nadziwić temu optymizmowi.

Naprawdę? Przecież nas już nie było. Wyszliśmy z komy, jakby podano nam chloroform ze starych skarpetek patriarchatu, dziada, który wymyślił sobie świat z XIX-wieku, bo nie ogarniał współczesności. Chciał socjopata mieć wszystko pod kontrolą, a nie kontrolował własnego życia, bez karty bankowej, prawa jazdy, ludzkich odruchów współczucia. Skazał kobiety na śmierć w męczarniach na porodówkach, żeby tylko dostać poparcie kościoła. A potem wmawiano nam, że kobiety przecież umierają. No pewnie, nie są nieśmiertelne, ale nigdzie w Europie nie wykonuje się na nich wyroków politycznych, a tym były konsekwencje zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych w TK.

Czuję optymizm kogoś, kto wyszedł ze śpiączki i może chodzić, mówić co chce, któremu obiecano feministyczny Disneyland. Wierzę w to. Wolność jest karnawałem, a Europa jest miejscem wyjątkowym. Nie ma drugiego, takiego historycznie, geograficznie i ekonomicznie uprzywilejowanego miejsca. W dodatku jest UE, to cud, powinniśmy z tego korzystać. A PiS chciał nas wyprowadzić do Białorusi bredzeniem o samowystarczalności. Nie ma czegoś takiego w geopolityce, zwłaszcza teraz w Polsce. Takie mamy położenie, o czym niemal sto lat temu mówił Giedroyć, że bez bezpiecznej Ukrainy, nie będzie wolnej Polski.

Z Trzecią Drogą i PSL-em to też będzie kraj dla kobiet?

Powoli, ale będzie. Przecież na Trzecią Drogę głosowały również kobiety, które są siłą tego kraju. Kosiniak Kamysz jest lekarzem, jest prywatnie za aborcją, cokolwiek by mówił. Znam dziewczyny, które z nim pracowały. Przewodzi cepelii PSL-owskiej, więc opowiada antykobiece dyrdymały. To też się z czasem zmieni i tygrysek będzie pluszowy.

A Platforma Obywatelska?

Pięć lat w Unii Europejskiej wyklepało mental Donalda Tuska na nowszy model polityczny. To już nie tylko mąż stanu, ale i kochanek losu (śmiech). Wiele lat temu napisałam, że zostanie tak długo przy władzy jak Franciszek Józef. Chociaż był moment kiedy zwątpiłam, gdy nie wracał z UE. Odzyskaliśmy demokrację, ale nie oszukujmy się. Partie w Polsce są jeszcze partiami przywódców. Za ileś lat to będą partie hydrydowe, gdzie nakładać się będą sprawy do rozwiązania, interesy, a nie światopoglądy. Kobiety nie będą wtedy musiały prosić mężczyzn o wsparcie.

Myśli pani, że ten rów nienawiści między dwoma plemionami Polaków uda się zasypać? Czy on będzie zawsze, tak jak zawsze będą ludzie, którzy marzą o rządach twardej ręki i o tym, że państwo im wiele dało?

To jest wolność i ludzie mogą mieć różne poglądy. Tylko struktury państwa trzeba tak odbudować, żeby autorytaryzm nie wrócił. Ale nie ma nigdy 100 procent pewności i zabezpieczeń. Dlatego równolegle trzeba budować społeczeństwo obywatelskie. Pisowcy kradli, bo mogli. A mogli, bo myśleli, że to się nigdy nie skończy, że już mają władzę na zawsze. Dlatego czuli się bezkarni. Trzeba w komisjach pokazać, że nie ma czegoś takiego w demokracji jak bezkarność. U nas przez 30 lat wolnej Polski nie było żadnego Trybunału Stanu, żadnego politycznego procesu. Mówiono więc, że to jeden układ, ręka rękę myje. Jednak są granice i PiS niszcząc wszystkie bezpieczniki polityczne musi być osądzony. Tym bardziej, że nie będzie grubej kreski miłosierdzia bo kościół się skompromitował.

Czuję optymizm kogoś, kto wyszedł ze śpiączki i może chodzić, mówić co chce, któremu obiecano feministyczny Disneyland. Wierzę w to. Wolność jest karnawałem, a Europa jest miejscem wyjątkowym. Nie ma drugiego, takiego historycznie, geograficznie i ekonomicznie uprzywilejowanego miejsca.

Dlaczego patrzy pani z nadzieją na nową władzę?

Z doświadczenia wiadomo, że będzie gorzej, niż się spodziewamy, ale lepiej, niż myślimy. Problemy i spory, ale mamy możliwość dyskusji, wolności słowa. My po latach komuny, po pisowskiej traumie zaczynamy się bać braku jednomyślności, a to oznacza, że boimy się demokracji, jej wiecznego sporu o lepsze. Nie będzie zakazu zgromadzeń, niszczenia elit. Obrzydliwe było to bezprawie połączone z bezradnością. Patrzenie jak populistycznie opluwają wartościowych ludzi Krystynę Jandę, Maćka Stuhra. Tę elitę kulturalną pokazywali w TVP jakby wystawiono za nimi list gończy. Chyba brakowało pisowskiej propagandzie pisarki, więc mnie też dorzucili do tej grupy. Miałam polityczny azyl za komuny, to teraz wyzywali mnie od komuchów. Typowa pisowska zagrywka, pozamieniać znaczenia, ogłupić. Złodzieje, wmawiający okradanemu, że go obdarowują. Albo wampir zakładający stację honorowego krwiodawstwa, bo honor i ojczyzna. A potem jeszcze dekorują go medalem, bo przecież przelewał krew. Tak wyglądał ten cyrk, z Macierewiczem uważającym, że przed atakującymi nasz umysł falami elektromagnetycznymi nadawanymi z kosmosu, chroni metalowa folia. Byliśmy 8 lat upokarzani głupotą. Tomek Piątek udowadnia w swoich książkach, że ich szaleństwo było przykrywką dla agenturalności, wysługiwania się Rosji.

Nie myślała pani przez te osiem lat o emigracji wewnętrznej? O tym, żeby nie pisać o nich, nie prowokować i mieć święty spokój?

Nie. Wiem, że ludzie się powoli załamywali, przechodzili nawet na drugą stronę z różnych powodów. Nie mnie oceniać. Ale dziwi mnie to, że niektórzy sprzedawali się cynicznie, sędziowie znający prawo. Przez te osiem lat patrzyliśmy na to, jak łatwo się można sprzedać. I to też była dla nas lekcja wyjątkowa, przekonać się kim naprawdę jesteśmy. Sędzią Tuleją, Żurkiem, prokuratorką Ewą Wrzosek czy śmiejącym się im w twarz, drącym dokumenty Nawackim, albo Dudą, który z konstytucji zrobił wycieraczkę pałacu prezydenckiego.

Z dziką satysfakcją patrzyłam, jak na Żoliborzu w dniu wyborów wyborcy wysłali Kaczyńskiego na koniec kolejki. Świat pokazał mu, gdzie jego miejsce. Ale nie dotarło, sądzę, że nawet po ogłoszeniu wyników nie dotarło, że przegrały jego urojenia.

Wyprowadziła się pani jednak na Kretę.

Nie nazywam tego emigracją. Wielu Polaków z różnych miast ma drugie mieszkania, warszawiacy na Mazurach, krakowiacy w górach. I są one o wiele droższe, niż moja dziupla w skale na Krecie. Nikt nie mówi, że mając drugi dom w Polsce wyemigrował np. na Mazury. Jesteśmy w Europie i mogę kupić sobie chałupę gdziekolwiek, bez poczucia przekraczania jakichś psychologicznych granic, a tym bardziej nie istniejących granic w Schengen.

Z dziką satysfakcją patrzyłam, jak na Żoliborzu w dniu wyborów wyborcy wysłali Kaczyńskiego na koniec kolejki. Świat pokazał mu, gdzie jego miejsce. Ale nie dotarło, sądzę, że nawet po ogłoszeniu wyników nie dotarło, że przegrały jego urojenia.

Ale hejt się polał.

Z hejtem mierzę się w mediach od pisarskiego debiutu niemal 40 lat temu. Nie bałam się za komuny, tym bardziej później. Jeszcze oberwałam za poprzedniego rządu PiS, kiedy z miesięcznika Sukces wycinano mój tekst o braciach Kaczyńskich. Boscy bliźniacy kazali mnie wtedy wyrzucić z pracy. Co było chyba żartem, bo to już nie komuna i nie było wilczego biletu. Tylko wilcze oczy Tuska, który ich przegnał w tamtych wyborach. A hejt? Wyrzucałam z Facebooka wszystkich trolli. Potem słyszałam, jak to jesteś za demokracją, a zamykasz usta innym. Odpowiadałam: Macie wszystkie państwowe media do zakłamywania i szczucia. To moja autorka strona i nie pozwolę w niej na propagandę. Ale od pewnego czasu skończyło się. Widać już im nie płacą. A były momenty, że musiałam setkami szufelką wyrzucać.

Jest pani, moim zdaniem, hojnie przez los obdarzona talentami, urodą.

Uroda mija, mam nadzieję, że zdrowie zostanie. A talenty to nie obligacje, mogą wyparować.

Ale nie zejdę z tej ścieżki. I zapytam prowokacyjnie - czy jest coś, czego by pani jeszcze chciała od losu? Długowieczności, większej sławy?

Chciałabym widzieć nasze dziecko szczęśliwe. Ciężko młodym znaleźć swoje miejsce w życiu, miłość. Chciałabym, żebyśmy byli zdrowi, żeby nic nie bolało i zachować rozsądek. I żebym miała co do garnka włożyć, nie martwiąc się o jutro, bo wbrew pozorom niełatwo wyżyć z literatury. I tyle.

A nad czym pani pracuje?

Chyba nad moją ostatnią książką.

Ostatnią? Dlaczego?

Chciałabym w niej zawrzeć wszystko co wiem, co myślę. Podziękować po tylu latach sztuce i zająć się rzemiosłem. Zawsze marzyłam o tym, żeby żyć z pracy własnych rąk. Zdałam kiedyś, przed emigracją na sztuki. Chciałabym słuchać powieści, podcastów i robić coś rękoma. Przedmiot to konkret, zamówiony, wymierzony, nie ma co wydziwiać. Obstalowane, zrobione i tyle. Być osobą niezależną, odpocząć, po prostu. Żyć w swoim świecie, oderwać się od mediów, również społecznościowych.

To dobry moment na takie zmiany?

Dla mnie tak. Gdyby PiS znowu miał rządzić, nie mówiłabym tego. Ale teraz świat się śmieje, świat się kręci. Wcześniej czułam, że jak tego świństwa nie opiszę, to się nim uduszę. Chcę korzystać z wolności. Najpierw, na studiach walczyłam z komuną, potem o nowoczesną kulturę, prawa kobiet, przeciw Kaczyńskim. Nie jestem passionarą, raczej introwertyczką. Czas z barykady słów zejść do parteru. A propos czasu, nie wiem, czy pani zauważyła, że im człowiek starszy, tym czas szybciej płynie. Kiedy idę spać, mam wrażenie, że ciągle zapracowana nic w ciągu dnia nie zrobiłam. A chciałabym wstać rano i się nudzić się. Pisanie jest bardzo angażującym zajęciem. Dlatego chcę odzyskać czas dla siebie, nie dla mediów społecznościowych, nie dla książki, tylko samej się najeść tym światem w cichym kąciku. Na Krecie, albo u nas na polskiej wsi. To nie ma znaczenia. Znaczenie ma spokój ducha.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama