Niezaprzeczalnie we współczesnym świecie następuje dynamiczny rozwój obszarów miejskich i wzrost ich znaczenia w rozwoju społeczno-gospodarczym. Cytując F. Braudela „..są jak transformatory. Podnoszą napięcie, przyspieszają częstotliwość zmian i nieustannie doładowują baterie ludzkości”. Jednocześnie urastają w wymiarze funkcjonalnym do obszarów metropolitalnych wymagających nowych form rozwiązań organizacyjnych i prawnych. Zasady te powinny umożliwiać funkcjonowanie w ramach metropolii wszystkim jednostkom samorządu terytorialnego zgodnie z angielskim przysłowiem: „Fala przypływu unosi wszystkie łodzie”.
W konsekwencji inicjatywy poselskiej z 2013 roku powstała koncepcja opracowana przez ekspertów pracujących pod kierunkiem prof. Jerzego Hausnera, wskazująca na konieczność wyodrębnienia w strukturze polskiego samorządu terytorialnego jednostek władzy na obszarach metropolitalnych z szeregiem uprawnień władczych. Organem wykonawczym z silnym mandatem mieszkańców miał być marszałek metropolii, wybierany w wyborach bezpośrednich.
Niestety w pilotażowej, całkowicie wypaczającej wcześniejsze założenia, ustawie metropolitalnej z 2017 roku powołano pierwszą Górnośląsko-Zagłębiowską Metropolię (GZM) już tylko jako związek metropolitalny, będący zrzeszeniem jednostek samorządu terytorialnego, z organem stanowiącym i kontrolnym w formie zgromadzenia wójtów, burmistrzów i prezydentów miast z obszaru metropolitalnego. Niezwykle słaby mandat do kierowania metropolią uzyskuje zarząd na czele z przewodniczącym związku, wybieranym przez to zgromadzenie. Po blisko sześciu latach sporządzony raport przez prof. Tomasza Pietrzykowskiego, w porozumieniu z zarządem GZM, całkowicie dyskredytuje powyższe rozwiązanie ustawowe. Stwierdzono między innymi, że rzeczywisty zakres posiadanych kompetencji w kontekście dobrze utrwalonych oraz zakorzenionych kompetencji gmin i powiatów, czyni metropolię w obecnej formie prawnej decyzyjnie niesprawną. Ułomny związek metropolitalny, powstały mocą ustawy z 2017 roku, w swoich założeniach był konstrukcją przejściową, z formułą stosunkowo swobodnego związku metropolitalnego o wąsko zakreślonych kompetencjach, tworzący raczej forum w dużej mierze dobrowolnej i doraźnej współpracy tworzących ją gmin. Uznano, że integrowanie miast i gmin aglomeracji górnośląsko-zagłębiowskiej nie jest możliwe przy funkcjonowaniu 41 decydentów i zaproponowano fundamentalne zmiany w zasadach funkcjonowania metropolii.
Wracając z październikowej, katowickiej konferencji, podczas której przedstawiono powyższy raport, byłem przekonany, że nie ma powrotu do przyjętego w 2020 roku przez Senat RP projektu ustawy o związku metropolitalnym w województwie pomorskim, opartym o śląską koncepcję związku metropolitalnego, będącego zrzeszeniem gmin i powiatów. W przygotowywanym artykule, który ukazał się w „Magazynie Pomorskim” pod tytułem „Niemoc metropolitalna”, przekonywałem, że rozsądek nakazuje wyciągnięcie wniosków ze śląskich doświadczeń i niebrnięcie w modyfikowanie rozwiązania z 2017 roku. Powinniśmy raczej dążyć do nowelizacji ustawy z 1998 roku o podziale terytorialnym, wprowadzając metropolię jako nowy typ jednostki samorządu terytorialnego funkcjonującą na średnim szczeblu i posiadającą legitymację demokratyczną oraz silny mandat zarządczy. Jest to całkowicie możliwe, bez zmian konstytucyjnych, ponieważ w Art. 164 Konstytucji RP określono jedynie, że gmina jest podstawową jednostką samorządu terytorialnego i inne jednostki mogą być tworzone i likwidowane w drodze ustawy.
Z powyższymi propozycjami udałem się w połowie listopada na Konwencję Instytutu Metropolitalnego, będąc przekonanym, że jest obecnie czas, o którym mówił Konstanty Ildefons Gałczyński: „Gdy wieje wiatr historii, ludziom jak pięknym ptakom rosną skrzydła, natomiast trzęsą się portki pętakom.” Jakież było moje zaskoczenie i zawiedziona nadzieja na inne myślenie byłych i obecnych parlamentarzystów. Zabierający głos w powyżej sprawie preferowali kontynuację prac na bazie przyjętego w 2020 roku senackiego projektu ustawy o związku metropolitalnym w województwie pomorskim, opartym o taką samą koncepcję, jak w województwie śląskim. Artykułowane były obawy o różnego rodzaju lobbing, blokowanie i destrukcję, nawet w szeregach partii demokratycznych. Kuluarowo mówiono o realizmie i pragmatyzmie. Stąd propozycje małych kroczków i powolnych zmian. Czasami dyskutując z pomorskimi samorządowcami i parlamentarzystami mam wrażenie, że chcieliby powołania metropolii i większej integracji, ale bez uszczuplenia władzy poszczególnych samorządów oraz prezydentów i burmistrzów. Niektórzy postrzegają metropolię jedynie jako instrument pozyskania dodatkowych pieniędzy, z władzami zależnymi od nich i bez silnego mandatu społecznego oraz uprawnień władczych. A chcąc chociażby skutecznie wdrożyć transportowy bilet metropolitalny w pełnym zakresie, władze metropolii powinny mieć uprawnienia do podjęcia inicjatywy związanej z przekształceniem miejskich zarządów transportu w jeden zintegrowany Metropolitalny Zarząd Transportu. Podobnie jest w wielu innych działaniach na rzecz mieszkańców. Od kilku lat dyskutuje się przykładowo o możliwości powołania Metropolitalnego Urzędu Pracy, ale również integracji jednostek zajmujących się wspólnymi inwestycjami, kluczowymi dla funkcjonowania i rozwoju obszaru metropolitalnego. Może wtedy łatwiejsze byłoby lobbowanie o środki na budowę Metropolitalnej Opery Bałtyckiej.
Po przeczytaniu artykułu prof. Iwony Sagan w tygodniku „Zawsze Pomorze”, który ukazał się 1 grudnia br. pod tytułem „W oczekiwaniu na ustawę. Władza metropolitalna jest w stanie tworzyć spójny system planowania strategicznego w regionie” powróciła do mnie nadzieja i wiara, że będzie możliwe podjęcie prac legislacyjnych wymagających odwagi, wizji i determinacji. Pani Profesor napisała m.in. „…zignorowanie doświadczeń metropolii śląskiej byłoby działaniem na szkodę regionu. Byłoby nie tylko cofaniem czasu, ale utratą kolejnych lat efektywnego działania …”.
Napisz komentarz
Komentarze